Arsenal – Manchester United: łączona jedenastka


Już dziś wielki hit Premier League. Arsenal zmierzy się z Manchesterem United. Oto najlepsza łączona jedenastka tych dwóch ekip

22 stycznia 2023 Arsenal – Manchester United: łączona jedenastka
thepeoplesperson.com

Dziś hit nad hitami. Arsenal zmierzy się z Manchesterem United. Wielkie spotkanie dwóch klubów potężnych pod względem historii, ale ostatnio nie tylko... Zarówno zespół Mikela Artety, jak i Erika ten Haga przeszedł ogromną metamorfozę w porównaniu z poprzednim, niezbyt udanym sezonem. W przypadku obu ekip mogliśmy wtedy mówić o zawodzie. Teraz problemy odeszły jednak w cień. W 2023 roku w całej Premier League nikt nie jest bardziej regularny w zdobywaniu punktów niż te dwa zespoły.


Udostępnij na Udostępnij na

Arsenal w tym sezonie w Premier League przegrał tylko raz. Stało się to w spotkaniu z Manchesterem United we wrześniu. Teraz nastroje w obozie „Kanonierów” są jednak nieco inne. Wówczas kibice nieśmiało liczyli na powrót do Ligi Mistrzów, a dziś każdy pochłonięty kolejnymi zwycięstwami sympatyk może realnie myśleć nawet o mistrzostwie kraju, czego nie udało się dokonać od prawie 20 lat! Tym bardziej jest to możliwe, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że Arsenal jest w tej chwili zdecydowanie najrówniej grającą drużyną w lidze.

Ale Manchester United nie ustępuje wieloma kwestiami „Kanonierom”. W tabeli „Czerwone Diabły” są obecnie jedynie za Manchesterem City i omawianym Arsenalem. I także grają bardzo równo. W 2023 roku do spotkania z Crystal Palace byli jedyną ekipą w całej Anglii, która mogła się pochwalić kompletem punktów we wszystkich rozgrywkach. A przecież mieli kilka potężnych wyzwań. Mało kto zakładał, że Erik ten Hag już w tym sezonie odbuduje Manchester United (tym bardziej po pierwszych dramatycznych kolejkach), a tymczasem dziś mamy tu do czynienia z ekipą topową na skalę światową.

Spotkanie Arsenal – Manchester United zawsze budzi wielkie emocje. W ostatnich latach jednak głównie zważywszy na zażyłą historię. Oba kluby problemy wydają się już mieć jednak za sobą. Dziś są to dwa silne zespoły w świetnej formie. Czy można lepiej spędzić niedzielny wieczór, niż oglądając ten wielki hit? To chyba pytanie retoryczne. Przed państwem najlepsza łączona jedenastka tych dwóch ekip.

Doświadczenie vs. młodość

Zaczniemy sobie klasycznie od pozycji bramkarza, na której akurat zbyt dużych dywagacji nie powinno być. O ile trzeba przyznać, że de Gea jest ostatnio ważnym i popełniającym mało błędów punktem Manchesteru United, o tyle patrząc na całokształt obecnych rozgrywek, prawidłowa odpowiedź jest tylko jedna – Aaron Ramsdale!

Angielski bramkarz miał wielkie wejście do „Kanonierów”, kiedy to w ekspresowym tempie wywalczył sobie pierwszy skład kosztem Bernda Leno, który dziś broni barw Fulham. Wówczas dosłownie wszędzie można było zobaczyć powtórki ze wspaniałych w jego wykonaniu meczów. Choć zrobiło się o nim cicho, ostatnio tendencja do chwalenia Ramsdale’a wróciła z podwójną siłą. I słusznie. Bo jedną rzeczą jest to, że obrona ułatwia bramkarzowi zadanie, dzięki czemu 24-latek częściej może utrzymywać czyste konto. Z drugiej strony w chwilach słabości Ramsdale po prostu nie zawodzi. Przykładem ostatni mecz z Tottenhamem, kiedy został on okrzyknięty zawodnikiem spotkania.

Co w takim razie jest nie tak z Davidem de Geą? Właściwie ostatnio nie ma się u niego do czego przyczepić. Również jest pewny na linii, nie popełnia zbyt wielu błędów i nawet w ostatnim meczu wielokrotnie uchronił drużynę przed stratą bramki. Zgadza się więc dyspozycja, koncentracja i ogólna jakość piłkarska. Dlaczego zatem Ramsdale, a nie on? Tak jak wspomniałem na początku tego akapitu – w przypadku tej dwójki musimy oceniać całokształt tych kilku miesięcy sezonu 2022/2023. Niestety Hiszpan szczególnie na początku nie błyszczał formą, co rzutuje na jego ocenę. Ramsdale jest pewny i równy w swojej formie, a nawet czasem daje od siebie „coś ekstra”. Choć obaj spisują się dobrze, wybór jest jeden.

Wiele mocnych punktów w obronie

To, co na samym końcu boiska, zostawmy już za sobą. Po tym wyborze będzie już jednak tylko trudniej. W polu Arsenal i Manchester United dysponują zawodnikami na poziomie wprost światowym i bardzo ze sobą porównywalnym. Zaczniemy sobie to piekielnie mocne zestawienie od obrońców, a tu finalnie znalazła się wielka czwórka. Jednak wybrać nie było łatwo. Do dyspozycji byli bowiem, mieszając już boki z środkiem, Zinchenko, White, Saliba, Gabriel, ale również przedstawiciele „Czerwonych Diabłów” w postaci Shawa, Martineza, Varane’a, Dalota czy powracającego ostatnio do formy Aarona Wan-Bissaki. Grono potężne, a każdy z nich może uznać dłuższy bądź krótszy czas tego sezonu za przynajmniej udany.

Boki

Zacznijmy od lewej strony. Tam wybór padł ostatecznie na Luke’a Shawa, który po niezbyt udanym roku wrócił do łask sprzed dwóch lat, kiedy wielu określało go mianem jednego z najlepszych na swojej pozycji. Choć zaczynał ten sezon na ławce kosztem Tyrella Malacii, wykorzystał coraz częstsze popełnianie błędów przez Holendra i wbił się do pierwszego składu. I już go nie oddał.

Pod wodzą Erika ten Haga miał niewiele złych momentów. W zasadzie będąc w najlepszej dyspozycji, jest dobry zarówno w grze ofensywnej, jak i wtedy, kiedy trzeba bronić. Może nawet grać na środku obrony, gdzie pod nieobecność Martineza wygrał rywalizację z nominalnym na tej pozycji Harrym Maguire’em i Victorem Lindelofem. Szef, a do tego jaki uniwersalny.

Na drugim boku dla odmiany postawiliśmy na piłkarza Arsenalu. Ben White, bo o nim mowa, to ciekawy przypadek. Sezonu bowiem nawet nie rozpoczynał jako prawy obrońca. Dotychczas uważano go za solidnego, ale przepłaconego stopera. Można powiedzieć, że pomysł postawienia na niego na boku wynikał z tak zwanego „braku laku”. Nie było nikogo, kto realnie mógłby tam grać na stałym poziomie, bo Tomiyasu ma dość chwiejną formę, a Soares na Arsenal jest po prostu za słaby. Ben White za to zalicza absolutnie najlepszy czas w swojej karierze. Już w Brighton odznaczał się niezłym wyprowadzeniem piłki. Do tego dokłada także dobrą obstawę w defensywie. Obrońca niemal kompletny, dlatego w tym składzie nie było mowy, by odpuścić tego zawodnika.

Środek

Rozpocznijmy znowu od przedstawiciela United. Został nim Raphael Varane, którego jeszcze w poprzednim sezonie prędzej określilibyśmy flopem transferowym. Latem 2021 roku przyszedł za wielkie pieniądze, z potężnego klubu i przy akompaniamencie innych świetnych graczy – Cristiano Ronaldo czy też Jadona Sancho. Francuz nie sprawował się dobrze głównie przez trapiące go przez kilka miesięcy urazy.

Kiedy grał, też nie do końca spełniał pokładane w nim oczekiwania. Choć nie ma się co oszukiwać, wpływ na to mógł mieć również słaby okres jego partnerów z obrony – najczęściej był to Harry Maguire. Lisandro Martinez, którego wybór także był głęboko rozważany, bez wątpienia wpłynął na jego lepszą dyspozycję. Gdy para Martinez – Varane była na boisku, Manchester United stracił zaledwie sześć z 28 bramek we wszystkich rozgrywkach! Francuz kilkukrotnie nie zagrał z powodu kontuzji i dopiero wtedy szczególnie było widać jego brak. Jest silnym, ale do tego mobilnym obrońcą. Na pewno jednym z najlepszych w całej lidze.

Tak się złożyło, że parę środkowych obrońców w tym składzie dopełnia inny wicemistrz świata – William Saliba. Młody Francuz ostatnie kilka sezonów spędził na wypożyczeniu w Olympique Marsylia, gdzie był jednym z najlepszych graczy tamtego projektu. Jego ambicje sięgały jednak wyżej. Chciał grać w lepszym klubie, jakim jest Arsenal. Choć trochę musiał się naczekać, na Wyspy wrócił po prostu jako profesor. Swego czasu każdego obrońcę, który znacznie polepszał defensywną postawę danej drużyny, porównywano do Virgila van Dijka z Liverpoolu. Można więc powiedzieć, że takiego wybawiciela znalazł również Arsenal, ale w postaci Francuza. Obrona jest od czasu jego przyjścia po prostu lepsza, a on z miejsca został jej liderem.

Choć Saliba zaczął ostatnio popełniać pojedyncze błędy, w jego wieku to normalne. I tak ma niemal pewne miejsce w jedenastce całego sezonu Premier League – mimo że za nami dopiero połowa rozgrywek.

Nie ma Casemiro, ale konkurencja wciąż jest potężna

Przy okazji pozycji środkowego pomocnika musimy przywołać jedną zasadę wybierania jedenastki. Nieuwzględniani są niedostępni zawodnicy. Gdybyśmy mieli do wyboru wszystkich, na to miejsce na pewno powędrowałby Casemiro. Niestety 30-latek przez pięć żółtych kartek nie może wystąpić w hitowym spotkaniu z „Kanonierami”. Brazylijczyk jest wzorem idealnego defensywnego środkowego pomocnika, więc jakakolwiek inna kandydatura nie byłaby nawet brana pod uwagę… Ale właśnie – „nie byłaby”. Kto w takim razie skorzystał na absencji byłego zawodnika Realu Madryt?

Brani byli pod uwagę jego bardziej ofensywny partner z pomocy Eriksen, a także Partey oraz Xhaka, którzy przeżywają drugą młodość. Finalnie wybór padł na tego pierwszego, głównie ze względu na liczby. Choć nie można tego tylko do tego uogólniać. Wkład tego gościa w gole Manchesteru United jest niebywały. Poza asystami, których ma na swoim koncie, licząc wszystkie rozgrywki, siedem, to w szczególności on jest odpowiedzialny za część dystrybucyjną środkowej tercji boiska.

Spośród wszystkich graczy Manchesteru United to Christian Eriksen ma największą liczbę podań. I nie są to oczywiście dogrania z gatunku tych łatwych. Duńczyka cechuje finezja i znakomita technika, co pokazuje od lat. Gra kombinacyjna, atak pozycyjny, kontratak… We wszystkim odnajduje się wybornie. Dziś jest jednym z punktów, od których zaczyna ustalanie składu Erik ten Hag. Ceniony przez kibiców i niemal cały piłkarski świat.

Liderzy na boisku i w szatni

Zostajemy w środku pola, ale przejdziemy do tej bardziej ofensywnej części. Zdecydowaliśmy się tutaj postawić na dwóch kreatorów, których po prostu nie wolno pominąć. Co więcej, dwóch kapitanów. Chodzi o Martina Odegaarda i Bruno Fernandesa, który na czas nieobecności w składzie Harry’ego Maguire’a nosi opaskę na ramieniu. Obaj panowie dobrze wywiązują się ze swojej roli nie tylko samą motywacją i tym, co dzieje się w kuluarach, ale przede wszystkim na boisku. Bo jak to mówią – dobry szef świeci przykładem. Fernandes i Odegaard w tej kwestii nie mają sobie równych. Ale przejdźmy do konkretów. Jak grają i jaki wpływ na zespół mają ci zawodnicy?

***

Bruno Fernandes jest gościem, którego zachowanie na boisku często może podburzać rywala. Częste kłótnie z sędziami, nieustępliwość, ale przy tym również umiejętność posyłania niebanalnych podań. W tym ostatnim jest akurat nawet nie niezły, ale na skalę światową wybitny. Można zaryzykować stwierdzenie, iż obecnie tylko Kevin De Bruyne może się z nim równać w tym elemencie gry. Choć Fernandes nie odznacza się niezwykłą dynamiką czy też techniką, nadrabia to właśnie tą umiejętnością dostarczania piłki w odpowiednie miejsce.

Ale to nie wszystko. Kiedy trzeba, uderzy, kiedy trzeba powalczyć w defensywie, również to zrobi. Jest często najdalej wysuniętym zawodnikiem „Czerwonych Diabłów” i choć wielkich liczb w tym sezonie nie ma, często brak wpisania podania w statystyki był kwestią pecha lub tego, że Fernandes inicjował, ale nie kończył akcji – od tego są w końcu inni. Manchester United sprowadził go trzy lata temu za kwotę mieszczącą się w granicach 70 mln euro. W nowej erze „Red Devils” jest to zdecydowanie najlepsza inwestycja w jakiegokolwiek piłkarza. A kilka dobrych było…

Teraz czas na Odegaarda, który w tej jedenastce po prostu musiał się znaleźć. Jego wpływ na Arsenal jest doprawdy ogromny. Kapitan „Kanonierów” w tym sezonie wyrósł z nie do końca ukształtowanego piłkarza na zawodnika pewnego, uniwersalnego i skoncentrowanego na swoim zadaniu. Po prostu pomocnika kompletnego. Uderzyć? Potrafi. Podać? Również. Rozprowadzić akcję? Oczywiście, że tak. Pytania o przymioty ofensywnego pomocnika mógłbym zadawać w nieskończoność, a odpowiedź i tak zawsze byłaby twierdząca.

Do tej pory wiele osób zarzucało, że może i Odegaard gra dobrze, ale robi to tylko przeciwko słabym rywalom. Obecny sezon tę tezę obala. Norweg w każdym meczu jest absolutnie fundamentalną postacią, bez której trudno byłoby o tak dobre wyniki jak dzisiaj.

Arsenal ma urodzaj na skrzydłach

Na skrzydłach zdecydowaliśmy się na duet z Arsenalu, czyli Martinelli, a z drugiej strony Bukayo Saka. Obaj to młodzi, bo 21-letni skrzydłowi, którzy dzisiaj są głównymi siłami napędowymi „Kanonierów”. Są oni odpowiedzialni w klubie, jak na skrzydłowych przystało, za dynamizację gry na bokach. Nie jest to jednak jedyna rzecz, jaką wnoszą do gry londyńczyków ci boczni napastnicy. Są to w charakterystyce zawodnicy, wydawałoby się, dość podobni. Jednak nie do końca…

Gabriel Martinelli

Zacznijmy sobie od Martinellego, którego obecność tutaj może być dość sporym zaskoczeniem. Fakty są jednak takie, że wpływ tego człowieka na zespół z czerwonej części Londynu jest kosmicznie duży. Gra dobrze, a trener mu ufa, czego dowodem może być liczba rozegranych minut w priorytetowej dla „Kanonierów” Premier League. Jest to liczba sięgająca 1533 minut. Ale takie suche liczby właściwie nic nie mówią. Martinelli w każdym możliwym meczu w najlepszej lidze świata wychodził w pierwszym składzie. Mało tego, został zmieniony tylko cztery razy, z czego na nie dłużej niż 20 minut.

Martinelli odznacza się szczególnie swoją prędkością, co w Arsenalu często atakującym ofiarę z zaskoczenia jest kluczową kwestią. Ponadto często schodzi do środka. Co ciekawe, mimo że jest Brazylijczykiem, ma styl inny niż klasyczny skrzydłowy z tego kraju. Gdyby zasłonić mu twarz i usunąć numer wraz z nazwiskiem na koszulce, nikt nie powiedziałby, że jest to gracz z Ameryki Południowej, a nie z Europy. Często stawia na twardszą grę, opartą na przepychankach i sprycie. W taki sposób nieraz wygrywa sobie pozycję. Również w łączonym składzie Manchesteru United i Arsenalu.

Bukayo Saka

A na drugim skrzydle wspomniany wcześniej Bukayo Saka. Anglik od zawsze uchodził za wielki talent, który Arsenal szlifował od jego najmłodszych lat. Ale pomimo wieku nie jest on też w Premier League jakimś „świeżakiem”. Od sezonu 2019/2020 jest etatową postacią „Kanonierów”. Wcześniej brylował w młodzieżowych drużynach, a w pierwszej drużynie zadebiutował, gdy miał 17 lat. Jest to siódmy najmłodszy debiutant w historii klubu.

Ale czas przejść do konkretów. Jak gra Bukayo Saka? Mieliśmy Brazylijczyka grającego po angielsku, więc dla zachowania równowagi Arsenal ma Anglika, który gra typową brazylijską sambę. Saka gra na tyle widowiskową piłkę, że choćby dla takich zawodników warto obejrzeć mecz. Przy efektowności nie można zapomnieć o jego efektywności. W tym sezonie Anglik ma na swoim koncie już po siedem bramek i asyst we wszystkich rozgrywkach.

I o ile początek bieżących rozgrywek nie był w wykonaniu Anglika idealny (grał dobrze, ale nie był zbyt wyróżniającą się postacią), o tyle z czasem szło mu coraz lepiej i lepiej. Kreuje akcje sobie, ale stwarza je również kolegom. O czymś świadczy fakt, że w tym momencie ma najwięcej asyst w całym zespole „Kanonierów”. W zdobyczach bramkowych ustępuje tylko Odegaardowi.

Najlepszy zawodnik 2023 roku?

Jak skończyć, to z grubego „C”, a właściwie „R”, bo ostatnim zawodnikiem na liście jest Marcus Rashford, który nominalnie jest skrzydłowym. Znalazł się w naszym składzie na pozycji środkowego napastnika, ponieważ często tam grywał w tym sezonie, a dodatkowo ze względu na to, że żaden zespół nie ma dostępnego klasowego gracza na tej pozycji – przynajmniej lepszego od Martinellego, który zapewne wyleciałby ze składu kosztem napastnika.

Gabriel Jesus? Wejście miał dobre, ale niestety jest kontuzjowany. Wout Weghorst? Jest w klubie za krótko, aby w ogóle brać go na poważnie w kontekście tego składu. A może Eddie Nketiah? To byłaby akurat sensowna kandydatura, ale czy lepsza od Martinellego? Tu można polemizować. Marcus Rashford i tak za to w składzie znaleźć się musiał.

I właśnie do opisu jego postaci przejdziemy. 25-latek napisał w swojej karierze piękną historię z szybkim i przyjemnym wstępem. Jego przygoda z piłką nożną nie zawsze była jednak usłana różami. Zdarzały mu się mecze słabe czy przechodzone, a kumulacja tych wszystkich negatywnych emocji nastąpiła w sezonie 2021/2022, kiedy Anglik wpadł w kompletny dołek formy, z którego nie mógł się w żaden sposób wydostać. Aż do trwających rozgrywek, w które w ogóle wszedł śpiewająco (pomijając feralne spotkania z Brighton i Brentfordem). Poza jednostkowymi przypadkami Marcus Rashford poniżej pewnego poziomu już nie schodzi.

I o ile można powiedzieć, że końcówka 2022 roku była dla niego udana (nawet trzeba), o tyle prawdziwa eksplozja formy tego zawodnika nastąpiła w okresie pomundialowym, kiedy wróciła Premier League. Strzelał bramki w każdym kolejnym meczu. Ta znakomita seria zatrzymała się dopiero na Crystal Palace w ostatniej kolejce.

Arsenal – Manchester United: podsumowanie łączonej jedenastki

Wybór zawodników do łączonej jedenastki meczu Arsenal – Manchester United zakończony, więc czas na podsumowanie. W ostatecznym zestawieniu znaleźli się kolejno Aaron Ramsdale – Luke Shaw, Raphael Varane, William Saliba, Ben White – Gabriel Martinelli, Christian Eriksen, Bukayo Saka, Bruno Fernandes, Martin Odegaard – Marcus Rashford. Drużyna ta budzi podziw tym, jaka jest potężna, jednak trzeba przyznać, że wielu postaci tu brakuje.

Z nieobecnych wyróżnić należy przede wszystkim Oleksandra Zinchenkę, Thomasa Parteya i Eddiego Nketiaha, a także Diogo Dalota, Lisandro Martineza i Casemiro (nie mógł się w niej znaleźć z powodu wykartkowania). Finalnie wynik papierowej konfrontacji wynosi 6:5 z lekką przewagą „Kanonierów”. To wszystko tylko udowadnia, jak bardzo ten mecz jest wyrównany.

Arsenal United

Arsenal z nikim nie grał tak często jak z Manchesterem United. To samo działa w drugą stronę. Aż 167 razy te dwie drużyny się ze sobą spotkały. Wiele meczów oznacza też wiele rozstrzygnięć. Tu niewielką przewagę mają „Czerwone Diabły”. 71 spotkań zakończyło się ich zwycięstwem, 57 razy triumfował Arsenal, a w pozostałych 39 spotkaniach padł remis. Kto dziś będzie faworytem?

Wydaje się, że w takiej roli przystępują do tego meczu gospodarze. Są wyżej w tabeli, a w ostatnim meczu pokonali Tottenham w dobrym stylu. Dodatkowo Erik ten Hag nie będzie miał do dyspozycji genialnego w tym sezonie Casemiro. Niemniej tu się może wydarzyć wszystko. Można się spodziewać przede wszystkim zaciekłego widowiska.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze