Aleks Ławniczak: Warta Poznań jest częścią mnie – po prostu [WYWIAD]


Dlaczego klub "Zielonych", jak popularnie się o nich mówi, zaszedł tak daleko? Jak przekonuje nas młody stoper, dzięki kolektywowi, a nie jednostce

15 lipca 2021 Aleks Ławniczak: Warta Poznań jest częścią mnie – po prostu [WYWIAD]
archiwum prywatne zawodnika

– Bardzo podoba mi się gra tych „nowoczesnych obrońców”, wyprowadzenie piłki przez nich mocno mi imponuje. Sam chciałbym tak grać i w przyszłości tak doszlifować swoje umiejętności, by mi było bliżej do tej nowej szkoły w połączeniu z dobrą obroną. Między innymi takie cele stawia sobie Aleks Ławniczak.


Udostępnij na Udostępnij na

Stoper rewelacji ostatniego sezonu ligowego w Polsce opowiada nam o swoich odczuciach względem zeszłych rozgrywek oraz oczekiwaniach co do przyszłego sezonu. Zdradza nam, kto jest jego wzorem oraz jakim szkoleniowcem jest Piotr Tworek. Nie mogliśmy go też nie zapytać o odbiór Warty w samym Poznaniu. Poprosiliśmy stopera „Zielonych” o ocenę obrony reprezentacji Polski na Euro 2020 oraz dowiedzieliśmy się, czy zawsze chciał być defensorem.

***

Aleks, przed Tobą i Wartą Poznań kolejny sezon w ekstraklasie, jak Ty i klub wspominacie ten poprzedni? Czy on był dla Ciebie i klubu bardzo ważny i taki do zapamiętania do końca życia? Jak postrzegasz to z upływem czasu?

Dla mnie i dla klubu to był szczególny sezon. Warta w przeszłości występowała już w ekstraklasie, zdobywała mistrzostwa Polski, ale minęło już sporo czasu od tamtych wydarzeń. Dla mnie był to pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dodatkowo daliśmy kibicom radość w postaci dobrego wyniku na koniec zeszłorocznej kampanii. Piąte miejsce w tabeli było tak naprawdę sukcesem, który wywalczyliśmy na przekór wielu osobom. Stworzyliśmy kapitalną drużynę. Myślę więc, że wszystko wyszło bardzo dobrze. Wiadomo, teraz już trzeba patrzeć w przyszłość, ale ten miniony sezon był bardzo dobry.

Powiedz mi, w którym momencie sezonu Wy, jako drużyna, uświadomiliście sobie, że jako Warta Poznań możecie się bić o coś więcej niż utrzymanie? W moim mniemaniu na upartego można wskazać pierwszy derbowy pojedynek z Lechem Poznań. Przegraliście go dość pechowo. Jak to wygląda z Twojego punktu widzenia?

Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że nie czuliśmy się gorsi od żadnej ligowej drużyny, z którą graliśmy. Owszem, wiedzieliśmy początkowo, że czegoś nam brakuje. Traciliśmy bramki i było chyba nawet z pięć takich spotkań, gdzie my w ostatnich kilku minutach gubiliśmy punkt, a rywal dostawał od nas trzy do ligowej tabeli. Czuliśmy jednak, że nie musi być źle i zachowaliśmy chłodne głowy. Skupialiśmy się na każdym kolejnym meczu. Efekt tego w końcu dostaliśmy w rundzie wiosennej. Tam doświadczyliśmy wspaniałej serii meczów bez porażki. Dla nas najlepszą motywacją było każde kolejne spotkanie. Koncentracja to był klucz, bo my nie podchodziliśmy do tego, tak jak często się mówi – słuchaj, zdobędziecie tyle i tyle punktów i będzie utrzymanie. My, jako zespół, chcieliśmy wygrać każdy mecz.

A jak Aleks Ławniczak odniesie się do wniosku wielu ekspertów, że piąte miejsce klubu to tak naprawdę pokłosie „rundy życia” Łukasza Tralki? Czy to nie jest trochę krzywdzące? W moim odczuciu tak – wspaniały wynik w debiucie w ekstraklasie dał właśnie kolektyw, a nie jedna wybitna jednostka. Jak Ty to widzisz swoimi oczami? Czy dla Was były kapitan Lecha Poznań był faktycznie kluczowym piłkarzem z perspektywy zeszłego sezonu czy jednak bliżej Ci do mojej opinii? 

Tak, zgadzam się. Ten wynik to przede wszystkim zasługa kolektywu. Owszem, dla nas Łukasz był w poprzednich rozgrywkach bardzo ważną postacią, ale tak jak mówiłeś, wbrew pozorom można tak powiedzieć o każdym zawodniku występującym w zeszłym sezonie dla Warty. Przekrój tych rozgrywek pokazał to idealnie. Powiedzmy tak – na początku grałem z Bartkiem Kielibą. Wynikami się nie broniliśmy, ale gra wyglądała dość dobrze. Potem występował Robert Ivanov z Bartkiem Kielibą, też grali bardzo dobrze.

Następnie ja z Robertem i to taki najlepszy przykład jest tego właśnie elementu zespołowości. To pokazuje, że u nas mógł zagrać każdy zawodnik z kadry. My nie traciliśmy na tym, jak kogoś zabrakło, tylko wchodził kolejny z nas i robił swoje. Wracając do Łukasza, jeśli ktoś rozgrywa 400 meczów w lidze podczas całej kariery, zawsze będzie miał wpływ na zespół. Od razu ma pozycję naturalnego lidera zespołu. Te jego liczby pokazały, że być może rozegrał najlepszy sezon w karierze, co nas, jako zespół, bardzo cieszy!

Czy po udanym pierwszym sezonie dostałeś jakieś oferty z innych klubów? Możesz nam to zdradzić?

Nie chcę mówić o jakichś tam zainteresowaniach moją osobą. Jestem piłkarzem Warty Poznań i przygotowuję się do nowego sezonu z kolegami z zespołu. Nie interesują mnie plotki transferowe i inne tego typu informacje.

Co będzie celem na ten sezon? Z jakimi oczekiwaniami Ty i klub przystępujecie do nowego sezonu? Czy celem będzie powtórka zeszłorocznych osiągnięć, a może jednak coś wyżej? Wielu ekspertów twierdzi, że Warta Poznań będzie miała spore trudności z rozegraniem kolejnego tak dobrego sezonu. Powinna raczej zakręcić się w okolicach miejsca numer 13.

Co do drużyny, klubu jeszcze nie rozmawialiśmy w szatni na ten temat. Mogę powiedzieć za siebie. Ja, jako Aleks Ławniczak, chciałbym zagrać jeszcze lepszy sezon niż poprzedni. W tych nowych rozgrywkach będzie więcej zespołów i meczów do rozegrania. Tym samym będzie sporo okazji do pokazania się. Na pewno nie możemy już doczekać się pierwszego spotkania w rundzie jesiennej. Krótko mówiąc, chcemy zaprezentować się jak najlepiej.

Od wielu lat mieszkasz w Poznaniu. Ja również spędziłem tam kawałek swojego życia. Z tego, co pamiętam, Warta Poznań w tamtym czasie nie była zbyt popularnym klubem w swoim mieście. Właściwie tradycja dopingowania „Zielonym” była dziedziczona, czyli dziadek chodził na mecze na popularny „Ogródek”, to i mój ojciec chodził. Jak on, to i ja. Czy po tym pierwszym sezonie grania w elicie Polski coś się zmieniło?

Myślę, że w stolicy Wielkopolski trochę pod tym względem się zmieniło. Te wyniki muszą moim zdaniem przyciągać ludzi. Jednak o tym, jak duża jest tego skala, nie mogliśmy się zbytnio przekonać – ani my, zawodnicy, ale też klub. Jak wiesz, COVID dużo zepsuł. Praktycznie przez cały sezon nie mogło być kibiców na stadionach, a jak już byli, to w śladowych ilościach. Dla nas, piłkarzy, to było naprawdę dziwne, trudne doświadczenie, te wszystkie lata graliśmy przecież z kibicami i nagle się to skończyło. Dla sportowców to nie jest nic fajnego i na ten moment tyle mogę w tej kwestii powiedzieć. Na pewno na Wartę wiele osób patrzy teraz inaczej, bo przecież nasza drużyna stosunkowo szybko zawędrowała z II ligi do ekstraklasy, dlatego dynamika tej drogi również pozwala nam zjednywać sobie sympatię wielu osób.

Aleks, Twój związek z Wartą Poznań trwa już chyba ponad dziesięć lat. Jak to się stało, że tam trafiłeś? Przecież wtedy Poznań to był Lech. Ty jednak wybrałeś inaczej. Co Tobą kierowało?

Trafiłem do Warty Poznań, kiedy chodziłem bodajże do szóstej klasy szkoły podstawowej. W tamtych czasach nie było jeszcze akademii we Wronkach, tylko ta poznańska – z tego, co pamiętam. Ja grałem w Mosinie. Stamtąd chłopaki właśnie zaczęli przechodzić do Lecha lub Warty (zwłaszcza młodsi). To właśnie w tym okresie moi rodzice zawieźli mnie na trening do „Zielonych”. Byłem jeszcze małym chłopcem. Nie za bardzo znałem hierarchię sił. Jak już tam trafiłem, to poczułem się dobrze i tak zostało. Warta jest częścią mnie – po prostu.

A jak wspominasz pobyt w Miedzi Legnica?

Świetnie! Poznałem ludzi, z którymi mam kontakt do dzisiaj. Mieszkałem tam w bursie z tymi moimi kolegami. Miałem super trenerów, którzy mieli świetne podejście do piłki. Starali się przekazać nam jak najwięcej. Zwłaszcza praca nad świadomością taktyczną. Czułem się bardzo dobrze w Legnicy i mam tu na myśli całokształt. Naprawdę fajny czas dla mnie.

Ostatnio rozmawiałem z Kacprem Smolińskim i zadałem mu pytanie, czy trudno jest godzić naukę z piłką nożną. Powiedział mi, że on nie miał z tym żadnych problemów, a u Ciebie jak z tym było? Wiesz, lubię zadawać to pytanie, bo ono jest ważne dla młodych czytelników. Czasami przecież młodzi piłkarze mają dylemat i muszą wybrać: futbolówka czy nauka. Miałeś na to jakąś receptę?

Uważam, że jak się jest młodym człowiekiem, to nauka jest bardzo ważna. Gdy grałem w Warcie, nie miałem jakiejś superpozycji. Kiedyś mówiłem, że ja w moim klubie nie grałem dużo. Miałem nawet momenty, w których zastanawiałem się, czy nadal skupiać się na piłce czy postawić mocniej na naukę. Na początku mojej piłkarskiej drogi, czyli podstawówka oraz gimnazjum, nie było tak, że w Mosinie czy Warcie grałem wszystko. Wręcz przeciwnie, często siedziałem na ławce. Miałem takie sytuacje, że opuszczałem treningi, bo był ważny sprawdzian i trzeba było się na niego nauczyć, ale uważam, że wyszło mi to na dobre.

Czy umiałbyś scharakteryzować, jakim jesteś obrońcą? Czy bliżej Ci do modelu starszej generacji, który ma przede wszystkim odbierać piłkę jak Giorgio Chiellini, a może jednak uważasz, że jesteś przedstawicielem nowej szkoły jak na przykład Sebastian Walukiewicz. On wprost mówi – moim największym mankamentem jest gra obronna.

To porównanie do Giorgio Chielliniego – tu trzeba zachować wszelkie proporcje (śmiech). Jednak wracając do tematu, wydaje mi się, że w defensywie moja gra źle nie wygląda, a nad wyprowadzeniem piłki staram się cały czas pracować. Zadałeś mi naprawdę trudne pytanie, bo nawet nie wiem, jak podzielić fazę bronienia z atakiem. Nie uważam, że któraś jest u mnie numerem jeden albo numerem dwa. Raczej bym to wypośrodkował.

Okej, a zawsze chciałeś być obrońcą? Szukałem nawet w internecie informacji na ten temat, czy kiedyś coś powiedziałeś, ale nigdzie tego nie odkopałem.

Generalnie karierę zaczynałem jako napastnik, jednak w pewnym momencie złamałem nogę i zostałem przestawiony na obronę. Muszę dodać, że bardzo podoba mi się gra tych „nowoczesnych obrońców”, wyprowadzenie piłki przez nich mocno mi imponuje. Sam chciałbym tak grać. Wracając do wcześniejszego pytania – chciałbym w przyszłości tak doszlifować swoje umiejętności, by mi było bliżej do tej nowej szkoły, oczywiściw połączeniu z dobrą obroną.

Masz jakiegoś idola na swojej pozycji? Może jest nim ktoś z ekstraklasy? A jeśli nie, to z jakiej ligi?

Mój idol to Sergio Ramos. Jest dla mnie numerem jeden. Bardzo cenię sobie jeszcze włoską parę stoperów, czyli Chiellini – Bonucci. Jeszcze lubię jednego z niemieckich obrońców, mam tu na myśli Matsa Hummelsa. Myślę, że to jest taka czwórka, która imponuje mi swoją grą w defensywie, jak i w ofensywie.

Na pewno oglądałeś Euro 2020. W pewien sposób mogę nazwać Cię fachowcem na swojej pozycji, dlatego jak oceniłbyś naszą grę w defensywie. Czego nam w niej zabrakło? Wielu twierdzi, że automatyzmów. Może Ty widziałeś coś więcej?

Może i tych automatyzmów faktycznie zabrakło. Mecze towarzyskie przed mistrzostwami Europy nie pozwoliły na zgranie się obrońców. Co mecz to inna linia defensywna, ale nie chciałbym ich oceniać. Z pewnością wykonali kawał roboty, żeby to źle nie wyglądało. Trener też miał mało czasu, a przejście na trzech obrońców to też pewien proces. Na pewno reprezentacji Polski tutaj przydałoby się więcej czasu.

A Ty miałeś sposobność grać w jednym i drugim ustawieniu? Czy to jest duża różnica w grze dla obrońcy? Jak się w nim ewentualnie czułeś?

Nigdy nie grałem na trzech z tyłu. Z tym systemem zetknąłem się raz na zgrupowaniu kadry młodzieżowej u trenera Jacka Magiery. Ale ja tam tylko trenowałem, nie zagrałem więc jeszcze ani minuty w ustawieniu z trójką obrońców.

Okej, wróćmy do rzeczywistości ligowej. Czy dla Ciebie i Twoich kolegów z drużyny jest pewną trudnością to, że nie gracie na „Ogródku”, tylko musicie swoje mecze rozgrywać w Grodzisku Wielkopolskim? Podejrzewam, że w czasach pandemii stadion domowy nie ma aż takiego znaczenia – brak kibiców, ale teraz, gdy wrócą fani,  z pewnością ten warciański stadion bardziej by Wam pomógł.

W Grodzisku zagram już trzeci sezon. Dla niektórych moich kolegów będzie to już nawet i czwarty. Na pewno brakuje tych kibiców. Cała drużyna chciałaby już zagrać w „Ogródku” w Poznaniu, bo tam jest nasz dom. Grodzisk jest tymczasowym stadionem. Czujemy się tam dobrze, nie mamy prawa narzekać, ale jednak czegoś brakuje.

Muszę Cię spytać o trenera Piotra Tworka, który został okrzyknięty rewelacją zeszłego sezonu. Jak Ty widzisz swojego szkoleniowca? Czy pamiętasz Wasze pierwsze spotkanie w szatni? Jak on przekonał drużynę do swojej filozofii? Czym ujął zespół?

Trener jest charyzmatycznym człowiekiem. Tak jak pamiętam, gdy wszedł do szatni, to stanowczo zaznaczył swoją obecność. Pokazał nam, jak bardzo jest ludzki w tym, co robi. Naprawdę jest też dużo takich sytuacji, że podchodzi do roli trenera z pozycji szefa. Piłkarz ma robić to i to, ma przychodzić i wracać z pracy. W naszym szkoleniowcu jest bardzo dobre to, że rozumie zawodników. Stara się zrozumieć ich poglądy i wsłuchać się w ich zdanie.

Dla Ciebie Piotr Tworek to najważniejszy trener? Czy to on Cię zbudował, a może ktoś inny?

Żadnego trenera nie postawię przed szereg. Każdy szkoleniowiec dał mi dużo. Wszyscy zawsze próbowali wykrzesać ze mnie moje najlepsze cechy i umiejętności. Nie umiem i nie chcę kogokolwiek wyróżniać. Gdybym dla przykładu powiedział, że kimś takim jest trener Piotr Tworek, skrzywdziłbym wszystkich swoich poprzednich opiekunów.

W rozmowie z młodszymi zawodnikami, a Ty takim jesteś, zawsze staram się zadać to pytanie – gdzie chciałbyś być za pięć lat? Jaki masz cel?

Za pięć lat? Chciałbym się zobaczyć przede wszystkim jako lepszego zawodnika. Jeszcze bardziej być świadomym na boisku. Nie mam jakiegoś swojego ulubionego klubu. Za dzieciaka lubiłem bardzo Liverpool z Fernando Torresem oraz Manchester United, ale teraz takiej drużyny nie mam, więc nie podam. Moim celem jest stać się bardzo dobrym zawodnikiem i grać w świetnych klubach.

Pamiętasz, co pierwsze zrobiłeś po awansie do ekstraklasy? W jakiś sposób to wydarzenie było historyczne. Jak Ty to przeżyłeś? Kiedy do Ciebie dotarło, co osiągnęliście?

Ja byłem wtedy na boisku. Gdy wygraliśmy ten drugi mecz barażowy z Radomiakiem, radość była niesamowita. Takiego sportowego wydarzenia nie było wcześniej w moim życiu. To wszystko było nie do opisania. Jeszcze do tego moja narzeczona była na tym meczu. Nie musiałem więc do nikogo dzwonić. Wspierała z trybun mnie i chłopaków. Na to wszystko tyle rzeczy się złożyło, że te emocje są niemożliwe do porównania z czymś innym. Dopiero po dwóch-trzech dniach dotarło do mnie to, czego dokonaliśmy.

Bardzo dziękuję Aleks w imieniu swoim, iGola oraz naszych czytelników za rozmowę. Oczywiście życzymy udanego sezonu i zdrowia, bo dla sportowca jest ono najważniejsze.

Ja również dziękuję i pozdrawiam serdecznie wszystkie te osoby, które przeczytają naszą rozmowę.

***

Aleks Ławniczak ma 22 lata. Jest wychowankiem Warty Poznań. Dla pierwszej drużyny rozegrał do tej pory 48 oficjalnych spotkań. W nich zanotował zaś dwa trafienia oraz jedną asystę. Wcześniej występował w drużynie U-19, gdzie wystąpił w 57 meczach i okrasił je sześcioma trafieniami. W międzyczasie był też wypożyczony do Miedzi Legnica. Jest autorem pierwszej historycznej bramki po powrocie „Zielonych” do ekstraklasy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze