Z czego głównie zapamiętaliśmy mijający rok? Co utkwiło nam w pamięci odnośnie do naszej reprezentacji? Czy z naszej klubowej piłki mogliśmy choć przez chwilę być dumni? A z czegoś w ogóle mogliśmy być dumni? I tak, i nie. Zapraszamy na luźne podsumowanie 2019 roku…
W 2019 roku nie było jakiegoś wielkiego wydarzenia bądź turnieju na miarę mistrzostw Europy czy mundialu. Były za to turnieje młodzieżowe, o których tak naprawdę dzisiaj już mało kto pamięta. Był też niespodziewany triumf w naszej rodzimej ekstraklasie, ale również szybki jak TGV awans na nadchodzące Euro 2020. A i byśmy zapomnieli – był też wielki transfer z udziałem polskiego napastnika do wielkiego włoskiego klubu!
Spełniać marzenia
Wielu pisało, że za wcześnie. Sceptyków było co niemiara. Mało kto dawał mu szansę. Bardzo niewielu wierzyło w jego umiejętności. O kim mowa? Oczywiście o Krzysztofie Piątku, który niecały rok temu stał się piłkarzem wielkiego AC Milan.
Czy decyzja o przenosinach na San Siro była dobra? Nie nam to oceniać. Jednakże z uwagi na to, że życie jest jedno, należy wziąć pod uwagę czynnik ludzki. Otóż jeśli ktoś dostał propozycję gry dla takiego klubu jak AC Milan, to najzwyczajniej w świecie byłby niespełna rozumu, gdyby się nie zgodził. Zwłaszcza że Piątek był wówczas na fali!
Strzelał gola za golem. Kibice na jego punkcie wręcz oszaleli. Legendarny dziennikarz związany z ekipą „Rossonerich” – Tiziano Crudeli – nieraz zdzierał gardło, krzycząc się po tym, jak popularny dziś „Pio” zdobywał bramkę.
Dzisiaj Piątek – jak cały AC Milan – przeżywa kryzys. Wyczynu, jakim było zdobycie 22 goli w zeszłym sezonie, w obecnych rozgrywkach raczej już nie powtórzy. A warto jeszcze wspomnieć, że szeregi Milanu zasiliła legenda światowej piłki Zlatan Ibrahimović, który od teraz będzie rywalizował z Polakiem o miejsce w składzie. Miejmy nadzieję, że Piątek tanio skóry nie sprzeda!
Świat należy do młodzieży
Mijający rok to przede wszystkim turnieje młodzieżowe. Zaczęło się od polskiego mundialu, na którym co prawda nie zagraliśmy wybitnie, ale za to organizacyjnie po raz kolejny udowodniliśmy, że należymy do europejskiej czołówki, a skończyło na mistrzostwach Europy do lat 21 we Włoszech.
Piękne stadiony, miasta żyjące turniejem, a dodatkowo transmisje sportowe, których było tyle co podczas „normalnego” mundialu – wszystko to było widoczne podczas mistrzostw świata do lat 20! Niestety ekipa Jacka Magiery zaszła raptem do 1/8 finału, choć apetyty mieliśmy nieco większe. Z drugiej zaś strony trzeba też przyznać, że pod względem sportowym trudno było oczekiwać czegoś więcej. Celem była „gra do czerwca” i tak też było (w czerwcu zaczynała się faza pucharowa).
O wiele trudniejsze zadanie mieli nasi chłopcy we Włoszech. Podopieczni Czesława Michniewicza wylosowali w grupie takie potęgi, jak: Belgia, Włochy i Hiszpania. O ile ze starcia z tymi pierwszymi dwoma „niespodziewanie”, choć w bardzo dobrym stylu, wyszliśmy zwycięsko, o tyle już z Hiszpanią dostaliśmy srogie manto. Niestety z grupy wychodziła jedna ekipa. I co równie ważne – przez to, że nie wyszliśmy z grupy, nie pojedziemy na igrzyska olimpijskie…
A wracając jeszcze do młodzieży – w naszej rodzimej ekstraklasie zdjęto limit obcokrajowców spoza Unii Europejskiej, a zamiast tego wprowadzono przepis o obowiązkowym wystawianiu do gry młodzieżowców. Przypomnijmy, że w obecnych rozgrywkach młodzieżowcem określamy wszystkich zawodników urodzonych w roku 1998 lub młodszych. Czy ów przepis naprawi polską piłkę? Trudno powiedzieć…
Reprezentacja – dla jednych źródło radości, dla innych źródło niepokoju
Tak będzie zawsze. Jerzy Brzęczek od początku miał łatkę wujka Kuby Błaszczykowskiego i to się raczej nie zmieni. Nie zmieni się również fakt, że prawdopodobnie kibice reprezentacji Polski będą uznawać go za fatalnego selekcjonera. Aby to się zmieniło, nasza reprezentacja musiałaby chyba zdobyć mistrzostwo Europy, ale wówczas pewnie i tak na pierwszym miejscu uznano by element szczęścia. Umiejętności trenerskie Jerzego Brzęczka byłyby gdzieś na końcu wyliczanki…
Niemniej obecny selekcjoner krytyką się nie przejmuje, zamiast tego ostro haruje. Efekt? Błyskawiczny awans na nadchodzące Euro i raptem pięć straconych bramek. Owszem, styl gry nie zachwycał. Było to iście pragmatyczne, doskonale znane z ekstraklasowych boisk granie. Jednakże skuteczne i to, co najważniejsze – awans mieliśmy zapewniony już na dwie kolejki przed końcem eliminacji.
A i styl gry z meczu na mecz – przynajmniej w tych ostatnich spotkaniach – troszkę uległ zmianie. I to na lepsze!
Ktoś oczywiście powie, że to również zasługa niezbyt mocnych rywali. To prawda, że zbyt mocni to oni nie byli. Ba, może nawet byli jednymi z łatwiejszych. Natomiast nie zapominajmy o tym, że bywały czasy, kiedy to nie potrafiliśmy zdobywać punktów ze znacznie słabszymi rywalami. Dlatego cieszmy się, póki mamy okazję!
Klubowa piłka – niespodzianki i załamka w jednym
Jakie były dwa najważniejsze elementy w polskiej piłce klubowej w 2019 roku? Piast Gliwice i jego sternik – Waldemar Fornalik. Nie można nie wspomnieć o wyczynie gliwickiego klubu, który zdobywając pierwsze w historii mistrzostwo Polski, zaskoczył wszystkich sympatyków najlepszej ligi świata. A to choćby dlatego, że aktywnie włączył się do walki o majstra dopiero w rundzie finałowej, wcześniej prześcigając Lechię Gdańsk i Legię Warszawę.
Sen o zjednoczeniu, czyli kibicujmy naszym drużynom tak jak reprezentacji! (FELIETON)
Szkoda tylko, że żadna polska drużyna nie dała nam radości w europejskich pucharach. Po raz kolejny musieliśmy oglądać plecy rywali z zagranicy. Niestety wychodzi na to, że kompromitacja na arenie międzynarodowej to nasze drugie imię. Miejmy nadzieję, że przełamiemy tę niechlubną passę w 2020 roku. Kto wie, być może przepis o młodzieżowcu okaże się remedium na marazm polskich drużyn w europejskich pucharach?
Lewandowski – orzeł polski!
Lewandowski, gol dla Polski! To był wspaniały rok polskiego napastnika. Rok, którego Robert nigdy nie zapomni. „Lewy” w prawie każdym meczu bił kolejne rekordy, trafiając na okładki największych gazet. Napastnik Bayernu swoją formą doprowadził do momentu, w którym strzelona bramka nam nie imponuje. Musi on zrobić coś wyjątkowego, aby zaczęto zwracać uwagę na jego występy. 54 gole w 219 roku, awans na Euro 2020, przynajmniej jedna bramka w 11 kolejnych meczach Bundesligi… kosmos! Nie sposób się nie zachwycać postawą Polaka. Robert rośnie z każdym meczem i można odnieść wrażenie, że ten robocop wciąż się rozwija.
Niestety, istnieje mała rysa na jego pomniku. Jednak jest to rysa zupełnie niezależna od postawy Polaka. Mianowicie gala Złotej Piłki i dopiero 8. miejsce w plebiscycie. Robert Lewandowski znalazł się chociażby za Kylianem Mbappe, a długo mówiło się także o tym, że Polaka nie ma nawet w TOP 10. Naszym skromnym zdaniem napastnik Bayernu indywidualnie osiągnął wiele i u szczytu formy mógł siedzieć przy jednym stole z Messim czy van Dijkiem. Niestety, Bundesliga nie jest tak medialna jak Premier League czy FC Barcelona i Robert musiał obejść się smakiem. Miejmy nadzieję, że 2020 rok będzie dla niego jeszcze lepszy, a media na całym świecie dostrzegą jego znakomitą postawę.
Dominacja Roberta Lewandowskiego – Polak najlepszym strzelcem 2019 roku
***
Na zakończenie 2018 roku pisaliśmy o tym, że ten nadchodzący – wówczas 2019 – rok będzie lepszy. I chyba musicie przyznać, że nie były to słowa rzucone na wiatr. A mogło być tak chociażby ze względu na to, że jak już wspomnieliśmy, nie było wówczas mundialu, na którym klęskę niemile wspominamy do dziś. Miejmy nadzieję, że nadchodzące mistrzostwa Europy będą dla nas tak udane jak choćby te z 2016 roku!