Zachwyty, pochwały, peany – świat ujrzał odmienioną Anglię. Tylko co dalej?


28 marca 2016 Zachwyty, pochwały, peany – świat ujrzał odmienioną Anglię. Tylko co dalej?

Oto na naszych oczach Anglia z rozpieszczonej i brzydkiej nastolatki bogatych rodziców o prestiżowym, uznanym nazwisku przemieniła się w atrakcyjną dwudziestolatkę wykręcającą szyje starszych i młodszych adoratorów podczas spacerów po mieście.


Udostępnij na Udostępnij na

Wczorajsza wiktoria na Olympiastadion w Berlinie nie ma żadnego znaczenia w wymiarze punktowym. Zwykły sparing, na które narzeka przecież tylu fanów piłki klubowej, zirytowanych, że ich ukochane zmagania ligowe, zmierzające powoli do mety, zostały jakimś prawem przerwane po to, żeby selekcjonerzy mogli sobie coś tam posprawdzać.

Jednak triumf w stolicy tak klasycznego dla Anglii rywala ma istotne znaczenie w dwóch sferach – mentalnej i symbolicznej. Mentalnej, bo młody, niedoświadczony zespół stanął naprzeciw jednego z największych wyzwań, jakie można mieć na polu reprezentacyjnym: wygrać mecz z Niemcami, przegrywając go już 0:2. Ostatni raz, gdy „Synowie Albionu” dokonali takiej sztuki, zdarzył się 40 lat temu! Złotą maksymę Gary’ego Linekera („Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”) można przy tej okazji wyrzucić do kosza, choć jej autor pewnie nie będzie rozpaczał z tego powodu.

Poza tym druga połowa tego starcia to chyba najlepsze 45 minut gry kadry pod wodzą Roya Hodgsona, co w zasadzie sam przyznał na pomeczowej konferencji (a kieruje reprezentacją od 2012 roku!). Jeżeli na trzy miesiące przed mistrzostwami Europy grasz najlepsze spotkanie w ostatnich czterech latach, to chyba nie jest źle, prawda?

Hodgson nagle z najnudniejszego selekcjonera w historii reprezentacji zmienił się w odważnie stawiającego na młodzież, doświadczonego trenera. Niebywałe, jak potrafi się zmienić perspektywa. Trzeba jednak przyznać, że poczciwemu 68-latkowi mocno pomógł Mauricio Pochettino, który wziął porządny stempel i odcisnął swoje piętno na kadrze. Jak? Ano tak.

Wymiar symboliczny jest pewnie ciekawszy, chociaż mniej ważny. Oto na naszych oczach Anglia z rozpieszczonej i brzydkiej nastolatki bogatych rodziców o prestiżowym, uznanym nazwisku przemieniła się w atrakcyjną dwudziestolatkę wykręcającą szyje starszych i młodszych adoratorów podczas spacerów po mieście. Z typu dziewczyny, która wstawiając swoje zdjęcia do mediów społecznościowych była ignorowana, ewentualnie wyśmiewana, do takiej, która pod jednym swoim selfie dostaje więcej like’ów niż wy w całej historii swojego konta na Facebooku.

Jak napisał na Twitterze w trakcie starcia z ekipą Loewa Michał Okoński, dziennikarz Sport.pl, Wyspiarze paradoksalnie stają się ulubieńcem hipsterów. Młodzi, w większości nieznani do niedawna piłkarze grający pierwsze skrzypce w reprezentacji to powód dla takiego nowego romansu. Dele Alli występuje w Premier League pierwszy sezon, a wczoraj był najlepszy na boisku. Z ławki wszedł Jamie Vardy grający do niedawna na poziomie amatorskim. Do tego Kane, z którym napastnik Leicester siedział na ławce (o zgrozo!) podczas barażu o Premier League w 2013 roku. I Dier, wcześniej uznawany za obrońcę środkowego, ewentualnie prawego, nagle okazujący się być świetnym defensywnym pomocnikiem.

Dawniej byliby pewnie karceni przez technikę Oezila, skuteczność Muellera, bezwzględność Hummelsa i wygimnastykowanie Neuera (zresztą już to widzieliśmy – mundial w RPA się kłania). Dziś Alli ośmiesza Khedirę…

https://twitter.com/ZakaryLoso/status/713836021138518016

… Vardy strzałem piętką ośmiesza pewnie najlepszego bramkarza na świecie, a Cahill raz za razem wygrywa z Mario Gomezem walki powietrzne. A nie, chwila. To ostatnie się przecież nie zgadza, „co ten dureń wypisuje?!” – pomyślicie.

Właśnie! Nie zgadza się, bo Gomez wygrał ze stoperem Chelsea w powietrzu, podwyższając prowadzenie „Die Manschaft” na 2:0. I może to pokazuje, że jeszcze nie jest idealnie. Ba! Nie jest nawet bardzo dobrze. W obronie są braki, przecież Cahill jest w słabej formie, a mimo to gra (i to z opaską kapitańską!). Smallingowi też trochę brakuje do dyspozycji z początku tej kampanii, a obu potrzeba konkurenta w formie.

Zresztą popatrzcie – ostatnie mistrzostwa czy to świata, czy Europy zdobywały ekipy, które były przede wszystkim mocne w obronie. Hiszpanie w 2008, 2010 i 2012 bazowali nie tylko na ataku, ale też na posiadaniu piłki, poprzez które mieli kontrolę nad wydarzeniami. Świetna forma obrony. Niemcy w Brazylii grali co prawda czterema stoperami, co wprawiało niektórych w osłupienie, ale stracili w fazie pucharowej dwa gole, w tym jednego, gdy prowadzili już 7:0 z gospodarzami turnieju.

Eric Dier i Dele Alli.
Duet z Tottenhamu walnie przyczynił się do zwycięstwa nad Niemcami – pierwszy strzelił gola na 3:2, drugi był najlepszym zawodnikiem na boisku (fot. Tottenhamhotspur.com)

Jakość w ataku jest niezwykle ważna, ale pragmatyzm, umiejętność „zabicia meczu”, kontrolowania go jest równie istotna. Czy Anglia ją ma? Chyba jeszcze nie. Dlatego jeśli jesteście fanami ekipy Roya, to powtórzcie manewr ze słynnej akcji Ice Bucket Challenge i wylejcie kubeł zimnej wody na głowy. Zobaczmy, jak ci niezwykle utalentowani gracze poradzą sobie z Holendrami w środę, a później obserwujmy, jaki ostateczny skład na Francję dobierze Hodgson. I dopiero na bazie trzech pierwszych meczów grupowych oceniajmy. Nie pompujmy balonu, bo po rozczarowaniach mundiali w 2010 i 2014 roku to byłby najgłupszy możliwy błąd.

W czasie cotygodniowego programu „Sunday Suplement” w Sky Sports, podsumowującego wydarzenia piłkarskie każdego tygodnia, padło zdanie, że obecna kadra przypomina tę, którą Niemcy mieli w 2010 roku. I dużo w tym prawdy. Wówczas Oezil i Mueller mieli za sobą pierwsze udane, pełne sezony w Bundeslidze. Neuer dopiero tuż przed mundialem wygrał rywalizację z Adlerem. Wtedy to Niemcy byli najmłodszą drużyną na całym mundialu, a Anglicy starymi wyjadaczami z piłkarzami „złotej generacji”, Terrym, Gerrardem czy Lampardem, którzy jednak medali nie przywieźli. W sobotę role się odwróciły…

Największym plusem jest styl. Anglicy nagle stali się sexy. O dziwo, bo przecież nie kojarzymy ich z pięknymi kobietami, a na wakacjach w śródziemnomorskich kurortach wyróżniają się raczej czerwoną jak buraki ćwikłowe opalenizną niż pozytywnym wyglądem. Jeśli „Sueddeutsche Zeitung” o mocnym technicznie zespole Loewa pisze tak…

… to wiedz, że coś się dzieje! Patrząc na styl gry tych młodych chłopaków, może nawet zmarły niedawno Johan Cruyff, w przeszłości tak krytyczny wobec Anglików, patrzy z góry i mówi: „No ładnie, musiałem odejść, żebyście zrozumieli, na czym to polega”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze