Premier League nadrabia zaległości. Po weekendowych zmaganiach w krajowym pucharze przyszedł czas na powrót do ligowej rzeczywistości. Kolejka oznaczona numerem 24 okazała się bardzo pechowa dla drużyn z TOP 6. Jedynie kluby z północnego Londynu – Arsenal i Tottenham – zdołały sięgnąć po komplet punktów, aczkolwiek nie bez trudów. Oto nasze wyróżnienia i nagany za minioną serię gier na angielskich boiskach.
Za największą sensację bez cienia wątpliwości należy uznać porażkę Manchesteru City na St. James’ Park. Wydawało się, że mistrzowie Anglii po wyjątkowo niefortunnym dla nich maratonie świąteczno-noworocznym, podczas którego ponieśli dwie zaskakujące porażki z rzędu, wrócili na zwycięskie tory. Przecież w ostatnich tygodniach osiągnęli niewiarygodny wręcz bilans bramkowy, od początku 2019 roku tracąc zaledwie jednego gola przy trzydziestu strzelonych! Oczywiście biorąc też pod uwagę oba krajowe puchary.
Porażka z Newcastle mogła ich zawrócić do punktu wyjścia sprzed arcyważnego pojedynku z Liverpoolem. „The Reds” nie wykorzystali potknięcia swojego rywala w wyścigu o tytuł mistrzowski i zaledwie zremisowali z Leicester. To oczywiście zawsze jeden punkt więcej, który i tak nieznacznie powiększa ich przewagę, ale po wtorkowych wydarzeniach zdecydowali liczyli na większy komfort.
W minionej kolejce zakończył się również zwycięski marsz Ole Gunnara Solskjeara i jego Manchesteru United. Po ośmiu kolejnych zwycięstwach z rzędu na przeszkodzie stanęło Burnley. To zdecydowanie za mało, aby znaleźć się w czołówce wyróżnionych, aczkolwiek Paulowi Pogbie i spółce należy przyklasnąć, że w samej końcówce i tak uratowali remis w momencie, gdy przegrywali 0:2.
Wyróżnienia
Próba wyróżnienia Joshuy Kinga kosztem Davida Brooksa oraz chęć umieszczenia między nimi Artura Boruca mijają się z celem, dlatego za fantastyczne zwycięstwo Bournemouth nad Chelsea 4:0 wyróżniamy całą ekipę „Wisienek”. W minionej kolejce nikt chyba nie skradł serc i jednocześnie doprowadził do depresji kibiców „The Blues” jak drużyna Eddiego Howe’a. King zapisał na swoim koncie dwie bramki i asystę, skromniejsze o jednego gola plony zebrał Brooks, a przy tym klasę potwierdził nasz golkiper, który po powrocie między słupki pokazuje, że długie przebywanie na ławce rezerwowych nie odcisnęło na na nim piętna. Jak widać, Bournemouth po serii gorszych wyników nie zamierza rezygnować z gry o Ligę Europy i drugi raz z rzędu zwyciężyło, zachowując czyste konto.
FULL-TIME AFC Bournemouth 4-0 Chelsea
A stunning win for the hosts, thanks to a brace from Josh King, a lovely David Brooks finish and a late Charlie Daniels header#BOUCHE pic.twitter.com/5Nrv089gbM
— Premier League (@premierleague) January 30, 2019
Nie minęło nawet 20 minut pojedynku Fulham z Brighton, a podopieczni Claudio Ranieriego znajdowali się w bardzo złej sytuacji. Gdy do przerwy wynik brzmiał 0:2 na ich niekorzyść, wydawało się, że kolejna strata punktów jest nieunikniona, co oczywiście jeszcze bardziej pogorszyłoby i tak już złą sytuację beniaminka. W całym tym marazmie kibice Fulham zdecydowanie nie mogą mieć pretensji do Aleksandara Mitrovicia. Za to, co wydarzyło się po zmianie stron, oczywiście cały zespół zasłużył na pochwałę, jednakże Serb swoimi dwoma trafieniami w szczególności przyczynił się do odwrócenia losów spotkania i ostatecznego triumfu 4:2. Trudno sugerować, czy da to londyńczykom drugie życie, ale przynajmniej udowodnili, że walcząc o zachowanie ligowego bytu, nie zamierzają składać broni.
7⃣th MOTM of the season for Mitro! ?
? https://t.co/805pJH7aVl #FULBHA #COYW pic.twitter.com/3zEisAajul
— Fulham Football Club (@FulhamFC) January 30, 2019
Fernando Llorente nigdy nie miał łatwego życia w Tottenhamie. Niech rzuci kamieniem ten, dla którego pobyt Hiszpana w północnym Londynie nie jest pretekstem do szydery. Zupełnie tak samo wyglądał mecz przeciwko Watford w jego wykonaniu. Delikatnie mówiąc, nic mu nie wychodziło. Żadna zresztą to nowość. Po końcowym gwizdku sam chyba może się zastanawiać, co w zasadzie się wydarzyło, że ostatecznie zaliczył asystę i dołożył bramkę, które wyciągnęły Tottenham za uszy, z wyniku 0:1 na 2:1. Niech cieszy się swoją chwilą. A wyróżnienie dajmy, żeby nie wylewać na niego na każdym kroku wiadra pomyj.
"It was very important for me to help the team today, we needed to deliver"
– @llorentefer19 @SpursOfficial pic.twitter.com/EqH6USCiRq
— Premier League (@premierleague) January 30, 2019
Nagany
Fatalny okres dla West Hamu. W ostatni weekend zespół Manuela Pellegriniego skompromitował się w Pucharze Anglii, odpadając w tragicznym stylu z trzecioligowym Wimbledonem, wcześniej także poległ z Bournemouth 0:2. Tym razem słabość „Młotów” wykorzystało Wolverhampton, pokonując ich 3:0. Szkoda, bo przecież niedawno triumfowali w derbach Londynu nad Arsenalem. W obliczu ostatnich złych dni o tamtym zwycięstwie nikt już nie pamięta. Oczywiście siódme miejsce i awans do europejskich pucharów wciąż są realną wizją, jednakże w kontekście wyścigu odbywającego się za plecami wielkiej szóstki poważniej należy traktować Everton czy właśnie ich ostatnich ligowych pogromców.
Sędziowskie błędy zdarzają się na każdym kroku, w każdej kolejce. Miniona seria gier nie była udana dla Martina Atkinsona i Mike’a Deana. Pierwszy z nich był rozjemcą spotkania Liverpool – Leicester. Atkinson najwyraźniej nie chciał, aby obecny lider Premier League po wtorkowej wpadce Manchesteru City odskoczył o kolejne punkty. Mowa tutaj przede wszystkim o niepodyktowanym rzucie karnym po faulu na Nabym Keicie. Pomniejszych kontrowersji także nie brakowało. Dzień wcześniej dobrą dyspozycją nie grzeszył Dean. Zarówno Arsenalowi, jak i Cardiff należało się odgwizdanie po jednym rzucie karnym. Mniej obiektywni fani „Kanonierów” zapewne stwierdzą, że nawet dwa. W każdym razie decyzje podjęte przez obu arbitrów miały swój wpływ na wydarzania tych dwóch spotkań.
I don't ussually blame referees, I ussually look to what we could do better. But Martin Atkinson was an embarrassment. Bottled the decision to red card Maguire. Bottled the decision on Keita penalty. Lots of bad decisions. @btsportfootball barely mentioning how bad he was
— Taintless Red (@TaintlessRed) January 30, 2019
Lucas Digne trafia do tej rubryki drugi raz z rzędu. W poprzedniej kolejce Francuz samobójczym trafieniem przyczynił się do niekorzystnego dla jego drużyny wyniku. Tym razem obrońca Evertonu przedwcześnie zakończył starcie z Huddersfield, kiedy w zupełnie bezmyślny sposób osłabił swoją drużyną, zgarniając bezpośrednio czerwoną kartkę. Na jego szczęście gol strzelony przez Richarlisona już w 3. minucie nie poszedł na marne i „The Toffies” dowieźli skromne, jednobramkowe zwycięstwo do samego końca. Nie, że nie lubimy byłego bocznego defensora Barcelony. Po prostu Digne nie ma ostatnio swoich dni.
Podsumowanie
Wyróżnienia:
- Bournemouth
- Aleksandar Mitrović
- Fernando Llorente
Nagany:
- West Ham
- Sędziowska dyspozycja Martina Atkinsona i Mike’a Deana
- Lucas Digne