„Orły” pożarte przez „Wilki”. Wolverhampton wskakuje na ligowe podium


Mocny początek, wymarzony debiut 19-letniego obrońcy i pewne zwycięstwo. Wolverhampton z najlepszym ligowym początkiem od lat

30 października 2020 „Orły” pożarte przez „Wilki”. Wolverhampton wskakuje na ligowe podium
futaa.com

Inauguracja siódmej serii gier w angielskiej ekstraklasie miała miejsce na Molineux Stadium, gdzie zawitała zawsze niebezpieczna drużyna Crystal Palace. Naprzeciw niej stanęli gospodarze, głodne zwycięstw "Wilki". Przed pierwszym gwizdkiem to właśnie oni stawiani byli częściej w roli faworyta. I boiskowe wydarzenia tylko pokazały tego słuszność. Piłkarze Wolverhampton rozegrali bardzo dobre zawody, czego najlepszym potwierdzeniem może być końcowy rezultat.


Udostępnij na Udostępnij na

Mimo że pojedynek tych dwóch zespołów nie był przez nikogo mianowany hitem, to zapowiadał się dość ciekawie. „Orły” i „Wilki” prezentują się w tym sezonie dość podobnie, przynajmniej jeśli chodzi o zdobycz punktową.

Biorąc pod uwagę jednak boiskowy całokształt, są to drużyny zupełnie różne. „Wolves” ogląda się dość przyjemnie, ale w zasadzie to nie jest żadna nowość. Podopieczni Nuno Espirito Santo grają trójką z tyłu, prezentują bardziej ofensywny styl gry, oddają sporo strzałów i mają wszelkie predyspozycje, by zagrozić rywalowi przy stałych fragmentach gry.

Ta ostatnia rzecz ostatnimi czasy jednak nieco szwankowała, na co uwagę zwracał sam szkoleniowiec „Wilków”. Na niekorzyść miał dziś działać dodatkowo fakt, że spotkanie z Crystal Palace na ławce rezerwowych rozpoczął Romain Saiss, czyli defensor, który potrafi odnaleźć się w polu karnym rywala na przykład przy rzutach rożnych. W tym sezonie już raz wpisał się on na listę strzelców – zrobił to w pierwszej kolejce z Sheffield United.

A Crystal Palace? Można rzec, że jest to typowy zespół środka tabeli. Dużo topornego bronienia na własnej połowie i nie za wiele do zaoferowania w ataku. Warto jednak nadmienić, że zawodnicy z Selhurst Park bywają do bólu skuteczni. Nie jest więc przypadkiem, że dzierżą oni miano zespołu, który w tym sezonie najdłużej utrzymywał się na prowadzeniu.

Zaha jedynym motorem napędowym „Orłów”

Nie da się ukryć, że „Orły” miałyby na swoim koncie zdecydowanie mniej punktów, gdyby nie rewelacyjna postawa Wilfrieda Zahy. Iworyjczyk stał się już swego rodzaju symbolem minionej dekady w londyńskim klubie – występuje w nim nieprzerwanie od sześciu lat.

Mimo iż regularnie, co okno transferowe, dyskutuje się o jego przenosinach do lepszego klubu, to dalej przyodziewa on trykot Crystal Palace i nieraz ciągnie zespół za uszy. Tak jest właśnie w trwającej kampanii.

27-letni zawodnik zgromadził dotychczas na swoim liczniku pięć bramek i jedną asystę. Tym samym jest bliski pobicia swoich liczb z ubiegłego sezonu – wówczas strzelił cztery gole i pięciokrotnie asystował.

Wilfried Zaha wrócił z dalekiej podróży i znowu zachwyca

A zatem Crystal Palace bez Wilfrieda Zahy? Nie ma opcji. Trudno to sobie w ogóle wyobrazić.

Dominacja Wolverhampton. Wymarzony debiut 19-latka

Spotkanie na Molineux Stadium zaczęło się tak, jak się można tego było właściwie spodziewać. To „Wilki” prowadziły grę i raz po raz zagrażały bramce strzeżonej przez Vicente Guaitę. Crystal Palace odgryzało się wyłącznie pojedynczymi atakami.

Po niespełna kwadransie stało się jednak coś nieoczekiwanego. Piłkę między słupki posłał Michy Batshuayi i wyprowadził on „Orły” na prowadzenie. Ale tylko w teorii, gdyż sędzia liniowy podniósł chorągiewkę i rzecz jasna gola nie uznał.

Sytuacja ta zdecydowanie nie zdeprymowała gospodarzy, którzy dalej grali swoje. Po chwili akcja zawiązała się w pobliżu pola karnego Crystal Palace, co skrzętnie wykorzystał Rayan Ait-Nouri, oddając fenomenalne uderzenie. Golkiper „The Eagles” był bez szans. Co ciekawe, dla strzelca bramki, zaledwie 19-letniego lewego obrońcy, był to debiut w barwach Wolverhampton Wanderes.

Na Molineux trafił on niecały miesiąc temu na zasadzie wypożyczenia z Angers. Trzeba szczerze przyznać, że Francuz chyba nie mógł sobie wymarzyć lepszego debiutu w koszulce „Wilków”.

Po rozpoczęciu gry od środka goście wcale się nie ocknęli. Ba, to podopieczni Nuno Espirito Santo byli bliżej podwyższenia wyniku tej rywalizacji. Wyróżniał się inny z nowych nabytków – Nelson Semedo – który rządził i dzielił na prawej flance, a ponadto dość groźnie uderzył na bramkę rywali. Swoich sił próbował także Leander Dendoncker, ale futbolówka po jego strzale z dystansu jedynie odbiła się od poprzeczki.

Wiele wskazywało, że ofensywna gra „Wolves” musi przynieść jeszcze minimum jednego gola w pierwszej połowie. Nie inaczej. W 27. minucie podanie Pedro Neto na trafienie zamienił jego rodak, Daniel Podence.

W drugiej odsłonie tego spotkania role nieco nam się odwróciły. To zawodnicy Roya Hodgsona wykazywali większe zapędy ofensywne, ale na nic się to zdało. „Wilki” ostatecznie dowiozły dwubramkowe prowadzenie do końca, dzięki czemu przesunęły się na trzecie miejsce w ligowej tabeli. Pozostaną na nim minimum do niedzieli.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze