Wokół najstarszych rozgrywek świata


10 marca 2008 Wokół najstarszych rozgrywek świata

Magiczne były, są i zapewne będą rozgrywki o Puchar Anglii. I choć najwięcej gwiazd można oglądać w Lidze Mistrzów, a coraz więcej klubów Premiership stać na kupienie czegokolwiek sobie nie zażyczą, to właśnie FA Cup jest najlepszą okazją na pokazanie całego piękna oraz przejrzystości futbolu. A cel jest zawsze jeden - Wembley!


Udostępnij na Udostępnij na

Korespondencja z Anglii:

Kryzys Chelsea po porażce z Tottenhamem na Wembley dwa tygodnie temu oraz wczorajszym odpadnięcie z Pucharu Anglii to największa piłkarska przykrość klubu z zachodniego Londynu od 1994 roku, czyli 14 lat. Wówczas to, w finale Pucharu Anglii z Manchesterem United, drużyna prowadzona z ławki i boiska przez Glenna Hoddle’a przegrała aż 0:4. Ale nawet wtedy fani „The Blues” potrafili znaleźć pozytywny.

Było menadżerów trzech

Która z drużyn w tym roku zdobędzie puchar?
Która z drużyn w tym roku zdobędzie puchar? (fot. chelseafc.com)

Dla wielu ów mecz na Wembley do tej pory pozostaje wielki. Pozwolę sobie zacytować jednego z moich znajomych, z którym gawędziłem wczoraj wieczorem w pociągu (tzw. „football specials„) wracając z hrabstwa południowego York do Londynu:

Jadąc (w maju 1994 roku – przyp. aut.) na Wembley znakomicie zdawaliśmy sobie sprawę, że przegramy z kretesem. Sukcesem był awans aż do finału, ale to, co dawało nam najwięcej pewności, nadziei, była osoba Glenna Hoddle’a. Potrafił wykrzesać z piłkarzy resztki energii, a nas natchnąć do dopingu. I choć wtedy tak boleśnie przegraliśmy, głośno dopingowaliśmy Chelsea nawet po końcowym gwizdku! Kiedy United odbierało puchar, my cały czas tam byliśmy i przekrzykiwaliśmy tych z Północy śpiewając >>Chelsea, Chelsea, Chelsea!!<<

Poszukałem na youTubie i okazało się, że faktycznie ów znajomy miał rację. Podobnie było wczoraj wieczorem w Barnsley. Kiedy miejscowi kibice wbiegli na murawę, przyjezdni w sile pięciu tysięcy nadal byli na niedawno zbudowanym sektorze stadionu Oakwell śpiewając „José Mourinho, José Mourinho„. O ironio, Puchar Anglii to było ostatnie trofeum, które wygrał dla Chelsea Portugalczyk. Fani z Londynu skandowali wczoraj jego imię, a opiekun gości, Simon Davey, dosłownie, fruwał w powietrzu. Kapelusze z głów, zasłużenie.

Być jak Młoty

Cokolwiek by nie powiedzieć o Barnsley, to nie jest miłe miejsce do życia. Wysoki poziom bezrobocia, widok nieczynnych kopalni, jak na angielskie warunki relatywnie duża drobna przestępczość, szaro. Porównując z Londynem i południową Anglią, zupełnie inny, ale w negatywnym tego słowa sensie znaczenia, świat. I w tym wszystkim klub piłkarski, choć założony ponad 120 lat temu, ale z pierwszym (i ostatnim) poważnym sukcesem w maju… 1912. Po latach upokorzeń, bolesnych porażek i oglądaniem się za zespołami z Sheffield czy Nottingham, przyszedł sezon Barsnley. Jeżeli ktoś eliminuje kolejno Liverpool na Anfield oraz obrończynię tytułu Chelsea, to trudno oczekiwać, aby przeszło to bez echa. Wobec faktu, iż wszyscy potentaci angielskiej piłki zostali już wyeliminowani, „The Tykes” są na najlepszej drodze by stać się pierwszym od czasu West Hamu z 1980 roku zespołem, który wygrana Puchar Anglii nie grając w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Prehistorycznie

Ów jedyny sukces Barnsley, ten z 1912 roku, jest naprawdę ciekawy i pełen analogii z czasami współczesnymi. Otóż na ich bezpośredniej drodze do finału stanęło wówczas Swindon Town, kolejny ciekawy, ale pozbawiony sukcesów zespół. Jak to w Pucharze Anglii bywa, półfinał rozegrano na neutralnym terenie, a wybór padł na… Stamford Bridge! W przed-Wembley’owskiej erze obiekt Chelsea był traktowany jako jedna z głównych piłkarskich aren Anglii, tuż obok Old Trafford oraz Crystal Palace (nie mylić z Selhurst Park). Wówczas to prowadzony przez Arthura Fairclougha Barnsley bezbramkowo zremisowało ze Swindon. Mecz powtórzono kilka dni później na Meadow Lane, stadionie w Nottingham, otwartym zaledwie półtora roku wcześniej. Minimalna wygrana 1:0 dała przepustkę do finału na Crystal Palace właśnie, gdzie już czekało West Bromwich Albion, którze także w powtórce, także w Nottingham (ale na Hillsborough) oraz także 1:0 pokonało Blackburn.

Finał to kolejny maraton, cztery godziny futbolu. Na londyński mecz przyszło zaledwie 55 tysięcy widzów, a ani w regulaminowym czasie, ani dogrywce żadnej ze stron nie udało się strzelić gola. Powtórka odbyła się na Bramall Lane w Sheffield, rzut kamieniem z Barnsley. Wynik? Oczywiście 1:0. Na domiar tego wszystkiego w 118. minucie meczu.

Marzenie Wembley

To, co skupią uwagę fanów na całym świecie, to angielska Premier League, pełna gwiazd, wyrównanych pojedynków, pełnych stadionów oraz meczów na najwyższym poziomie. I tak już jest od 16 lat, kiedy te rozgrywki powstały po przekształceniu First Division. Cokolwiek by nie mówić o Pucharze Anglii, to „spełniacz” marzeń każdego fana, piłkarza, czy zespołu. Tutaj wszystko, ale to wszystko jest możliwe i nawet amatorzy z maluteńkiego Havant and Waterlooville mogą dwa razy wyjść na prowadzenie na Anfield, a Barnsley potrafi tam i wygrać. Wszystko to, aby zagrać w nowej-starej świątyni futbolu, o czym marzy każdy związany z angielskim futbolem. W Lidze Mistrzów pojawią się nieliczni, stawkę przyszłorocznej Premier League znamy już w maju, a do sukcesu w FA Cup prawo ma absolutnie każdy. Dlatego też ze wszystkich stron, na każdym szczeblu w drodze do finału słychać: „Que será, será, whatever will be, will be, we are going to Wemblerey!

Komentarze
Patryk Wojcieszek (gość) - 16 lat temu

Właśnie to jest ten smaczek rozgrywek o Puchar
Anglii, że tutaj sukces mogą odnieść słabsze zespoły

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze