Wielka przemiana Realu Betis za kadencji Manuela Pellegriniego


Co nowego wprowadził Manuel Pellegrini do Realu Betis?

24 stycznia 2022 Wielka przemiana Realu Betis za kadencji Manuela Pellegriniego

Real Betis to zespół, który nieprzerwanie od siedmiu sezonów występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii. Drużyna z Sewilli od momentu powrotu do La Liga ma ambicje na regularne awansy do rozgrywek europejskich. Jak do tej pory udało jej się to dwukrotnie. Po raz pierwszy za kadencji Quique Setiéna i po raz drugi w zeszłym sezonie z  Manuelem Pellegrinim na ławce trenerskiej. Chilijski szkoleniowiec udowodnił, że potrafi dobrze zdiagnozować problemy zespołu i wprowadzić zmiany w taktyce.


Udostępnij na Udostępnij na

Historia Realu Betis

Real Betis to obecnie ceniony i szanowany zespół w La Liga. Jednak nie zawsze jego pozycja w hiszpańskim futbolu była tak wysoka. „Verdiblancos” to drużyna, która zawsze miała problem z ustabilizowaniem formy. Idealnym tego przykładem jest sytuacja klubu w latach 2012-2015. Zacznijmy od sezonu 2012/2013, który Real Betis skończył na 7. lokacie w rozgrywkach krajowych, gwarantując sobie tym samym awans do Ligi Europy. W następnym sezonie jednak okazało się, że drużyna z Sewilli nie była gotowa na równoczesną grę w Lidze Europy i La Liga.

Rozpoczyna się sezon 2013/2014, po siedmiu kolejkach La Liga Real Betis ma na koncie zaledwie osiem punktów. Jest to wynik znacznie poniżej oczekiwań kibiców. Jednak później jest jeszcze gorzej, „Verdiblancos” mają serię 14 meczów bez zwycięstwa. Słabe wyniki to niejedyne zmartwienie kibiców. Nie dość, że Betis jest ostatni w tabeli, to jeszcze musi szukać nowego trenera. Pepe Mel po 1239 dniach jako szkoleniowiec Realu Betis zostaje zwolniony z powodu słabych wyników. Jednak to dopiero pierwsze z wielu zwolnień, jakie będą następować w kolejnych latach. Między rokiem 2010 a 2014 „Beticos” mają aż sześciu trenerów, są to: Víctor Fernández, Pepe Mel, Juan Carlos Garrido, Gabriel Calderón, Gabriel Calderón oraz Juan Merino. Wróćmy jednak do rozgrywek w sezonie 2013/2014. Rok temu Betis wywalczył awans do Ligi Europy, przez co teraz musi grać na dwa fronty. Z pewnością jednak kibice „Verdiblancos” lepiej zapamiętają rozgrywki europejskie niż ligowe.

Liga Europy

W Lidze Europy drużyna z Sewilli zajęła 2. miejsce w grupie, zapewniając sobie dzięki temu fazę pucharową tych rozgrywek. W 1/16 finału w dwumeczu pokonała rosyjski Kazań. Następna runda miała być prawdziwą ucztą piłkarską dla kibiców. W 1/8 Ligi Europy doszło do Gran Derbi, czyli wielkiego meczu między Sevilla FC a Realem Betis. Mimo słabej formy jednej z drużyn te derby wzbudziły takie same emocje jak zawsze. W pierwszym meczu na Estadio Ramón Sánchez Pizjuán Real Betis niespodziewanie wygrał z lokalnym rywalem 2:0. W jednym momencie wszyscy kibice „Beticos” zapomnieli o fatalnej sytuacji w lidze i zaczęli świętować awans do kolejnej rundy. Jednak feta okazała się zbyt wczesna. Tydzień po pierwszym meczu przychodzi rewanż na stadionie Betisu. Kibice przychodzą z myślą, że za 90 minut oficjalnie będą odliczać dni do ćwierćfinału. Rzeczywistość jednak okazuje się brutalna i gospodarze przegrywają 0:2. Po 120 minutach utrzymuje się wynik 0:2. Mamy rzuty karne. Niestety Real Betis przegrywa i odpada z Ligi Europy.

W zielonej części Sevilli kibice są pogrążeni w rozpaczy. Ich ukochany zespół po tym, jak w zeszłym roku kończył na 7. miejscu w tabeli, w tym roku jest na ostatnim miejscu w lidze, a na dodatek odpada z Ligi Europy. Do końca sezonu Betis już nie zdołał wstać z kolan. Ostatecznie „Verdiblancos” spadają z Primiera Division.

Segunda Division

Przygoda Realu Betis w drugiej lidze nie trwała długo. Okazało się, że przyczyną słabych wyników nie jest wyłącznie słaba forma graczy, ale również częstotliwość granych meczów. Brak czasu na regenerację spowodowany rozgrywaniem meczów rangi europejskiej w połączeniu z ogromną presją doprowadziły drużynę do upadku. Po rocznej przerwie w drugiej lidze Betis wrócił do La Liga, w której gra do dziś.

Betis w La Liga

Real Betis to zespół, który od razu po powrocie do La Liga miał wielkie aspiracje. Już w pierwszym sezonie zespół miał ambicje na rozgrywki europejskie. Cel ten jednak okazał się zbyt ambitny. Odbudowa zespołu do momentu, w którym „Verdiblancos” rzeczywiście mogli walczyć o europejskie puchary, trwała trzy sezony. W sezonach 2015/2016 i 2016/2017 kolejno zajmowali 10. i 15. miejsce. Przełom nastąpił w sezonie 2017/2018, gdy Real Betis zajął 6. miejsce i awansował tym samym do Ligi Europy.

Klątwa Ligi Europy

Czy aby na pewno jednak awans wyszedł zespołowi na dobre? Okazuje się, że niekoniecznie. Nadszedł sezon 2018/2019, w którym Real Betis po pięciu latach przerwy wrócił na europejskie boiska. Tak jak kilka lat wcześniej udało mu się awansować z grupy do fazy pucharowej. Jadnak tym razem odpadł już w 1/16 finału przeciwko francuskiej drużynie Rennes. Mimo że odpadł na wczesnym etapie, to gra na dwa fronty miała swoje skutki. Drużyna z Sewilli zakończyła ligowy sezon na 10. lokacie. Rok później mimo braku europejskich pucharów wcale nie było lepiej. Co więc jest przyczyną tak niestabilnej formy Realu Betis? Czy jest to spowodowane rozgrywkami europejskimi, złym przygotowaniem do meczu czy może jednak złymi wytycznymi od trenerów na przestrzeni lat?

Styl gry w Betisie

 W zespole „Verdiblancos” przez lata zmagano się z problemem nieszczelnej defensywy. Nie pomagało sprowadzanie nowych, coraz to bardziej klasowych zawodników ani nowych trenerów. Problem co roku byłe ten sam. Wielu ekspertów hiszpańskich jako winę wskazywało system gry, jaki przez lata stosowany był w drużynie z Sewilli. Chodzi dokładnie o formację 4-3-3, którą przez lata starano się grać, mimo że nie przynosiło to wyraźnych efektów.

W Hiszpanii Real Betis uważany jest za „akademię Barcelony”. Upraszczając to w dużym stopniu: „Verdiblancos” to klub, do którego przychodzą wszyscy zawodnicy, którym nie udało się przebić do pierwszego składu Barcelony, lub ci, którzy w tym składzie długo nie pograli. Do grona tych piłkarzy należą między innymi: Héctor Bellerín, Claudio Bravo, Marc Bartra czy Juan Miranda. Z tego powodu, że wszyscy ci zawodnicy mają DNA Barcelony, chciano grać zgodnie z wizją gry katalońskiego zespołu. Od lat „Barca” kojarzy się z szybkimi atakami bokiem boiska oraz  rozgrywaniem piłki w trójkątach, właśnie w formacji 4-3-3. Jednak w drużynie z Sewilli ten system nie funkcjonował tak dobrze jak w Barcelonie. Na zmianę stylu gry zdecydował się znany i ceniony w świecie piłki nożnej trener Manuel Pellegrini.

Rewolucja Pellegriniego

Manuel Pellegrini to prawdziwy fachowiec w swoim zawodzie. Podczas swojej kilkudziesięcioletniej kariery trenerskiej miał okazję prowadzić największe kluby na świecie. W swoim CV ma między innymi West Ham, Manchester City, Villarreal czy Real Madryt. Do Realu Betis przyszedł w sezonie 2020/2021 i od razu zdecydował się na odmianę stylu gry w „Verdiblancos”. Chilijski szkoleniowiec świetnie dostrzegł problemy zespołu z Sewilli i jeszcze lepiej je rozwiązał.

Transfery

Po przyjściu do klubu w sezonie 2020/2021 Manuel Pellegrini od razu aktywnie zaczął uczestniczyć w oknie transferowymi, bardzo dobrze je wykorzystał. Nie dość, że po sprzedaży Lo Celso do Tottenhamu i Sanabri do Tornino  na konto klubowe wpłynęło ponad 39 milionów euro, to na dodatek w tamtym oknie transferowym mimo licznych wzmocnień „Verdiblancos” nie wydali nawet jednego euro.

Chilijski trener ściągnął wówczas wielu zawodników na zasadzie wolnego transferu bądź wypożyczenia. Choć przed sezonem wydawać się mogło, że wzmocnienia te będą niewystarczające, to już w jego trakcie okazało się, że te ruchy transferowe były majstersztykiem w wykonaniu Pellegriniego. Mimo że przed sezonem nie zapłacił za żadnego z zawodników, to wszystkie te wzmocnienia okazały się niezwykle jakościowe dla drużyny z Sewilli. W tamtym oknie transferowym przyszli między innymi tacy zawodnicy, jak: Martín Montoya, Víctor Ruiz, Claudio Bravo oraz Juan Miranda. Wszyscy z wyjątkiem tego pierwszego regularnie występowali później w rozgrywkach ligowych.

Drugie okno transferowe w Realu Betis wcale nie było gorsze. Za zaledwie 3,5 miliona euro do Sewilii przyjechali: Germán Pezzella, Rui Silva, Youssouf Sabaly, Héctor Bellerín i Willian José. Tak jak rok wcześniej prawie wszyscy ci zawodnicy występują regularnie w pierwszym składzie. W taki oto sposób prezentują się dwa lata na rynku transferowym w wykonaniu Manuela Pellegriniego. Śmiało można powiedzieć, że były to dwa idealne okienka transferowe w wykonaniu Realu Betis, o czym świadczą wyniki zespołu. W sezonie 2020/2021 6. lokata w lidze pod koniec rozgrywek oraz tegoroczne 3. miejsce po 22 kolejkach.

Zmiana formacji

Defensywa

Jak na razie najważniejszą decyzją za kadencji chilijskiego szkoleniowca była zmiana formacji ze wspomnianej wcześniej 4-3-3 na 4-2-3-1. Okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Od razu po zmianie ustawienia widać było wyraźną różnicę w stylu gry Realu Betis. Z zespołu, który pod każdym względem wyglądał mizernie, stał się zespołem grającym ładny i – co najważniejsze – skuteczny futbol. Dzięki nowemu systemowi gry drużyna ze stolicy Andaluzji mogła poświęcić większą uwagę na defensywę. W nowo wprowadzonej formacji 4-2-3-1 zadaniem dwóch defensywnych pomocników jest granie bliżej własnej bramki. Pierwszy z pomocników cofa się między obrońców, dzięki czemu w fazie obrony podopieczni Pellegriniego bronią się w formacji 5-2-3. Natomiast drugi z defensywnych pomocników ma za zadanie uniemożliwiać drużynie rywal swobodne rozgrywanie piłki przed własnym polem karnym.

W nowym systemie gry bardzo ważną rolę mają boczni obrońcy, od których zaczyna się budowanie kontrataków. Dla Pellegriniego bardzo ważne jest, żeby boczni obrońcy potrafili szybko poruszać się po boisku oraz bardzo dobrze rozgrywali piłkę. Obecnie w Betisie na bokach obrony grają Héctor Bellerín oraz Alex Moreno. Jednak dzięki bardzo szerokiej kadrze w Realu Betis żaden z nich nie może ani na chwilę spuścić tempa, bo za rogiem już czeka inny zawodnik, który potencjalnie może wejść w ich miejsce do pierwszego składu.

Ofensywa

Drugą znaczącą decyzją Chilijczyka była zmiana systemu budowania akcji ofensywnych. Do tej pory Real Betis często budował akcje ofensywne skrzydłami boiska, od zeszłego sezonu to się zmieniło. Teraz „Verdiblancos” grają środkiem boiska, rozgrywając szybko piłkę między sobą i często zagrywając prostopadłe podania do wysuniętego napastnika. Największą zmianę w sposobie gry możemy dostrzec wśród zawodnika grającego na pozycji numer „9”.  Gdy Borja Iglesias przechodził do Realu Betis, oczekiwano od niego co najmniej 10 bramek w rozgrywkach ligowych. Jednak mimo dużych oczekiwań w swoim debiutanckim sezonie dla „Verdiblancos” w 35 spotkaniach strzelił zaledwie trzy bramki. Po zmianie systemu gry wprowadzonemu przez Pellegriniego Hiszpan strzelił aż 11 goli w 28 meczach. W obecnym sezonie ma na swoim koncie już siedem trafień.

Manuel Pellegrini pozwolił również na dużą większą liczbę indywidualnych akcji ofensywnych. W drużynie z Sewilli często widzimy biegnących środkiem boiska Nabila Fekira czy Juanmiego, którzy w ostatnim momencie decydują się na strzał lub podanie do lepiej ustawionego kolegi z zespołu. Ta swoboda u najlepszych dryblerów w zespole Realu Betis przekłada się na bardzo dużą liczbę sytuacji pod bramką rywala, a to z kolei przekłada się na średnio 1,86 gola na mecz.

„Verdiblancos” na przestrzeni ostatnich lat wyraźnie zmienili swój styl gry. Jednak to niejedyna zmiana, jaka nastąpiła na przestrzeni ostatnich dwóch lat. Kluczowym elementem w regularnym punktowaniu w rozgrywkach ligowych było pozbycie się świętych krów z pierwszej jedenastki.

Święte krowy

Manuel Pellegrini to zdecydowanie człowiek, któremu nie brakuje charyzmy. Mimo swojego wieku i wielu opinii ludzi, że się wypalił, nadal budzi ogromny respekt w szatni. W zespole Chilijczyka nie ma graczy, którzy mogą być pewni swojego miejsca w składzie przez cały sezon. Po przyjściu nowego trenera swoją niepodważalną pozycję stracili gracze tacy jak Marc Bartra czy Joaquin.

Do tej pory bez względu na swoją formę Marc Bartra mógł liczyć na regularne występy. Nowy szkoleniowiec jednak nie boi się postawić na nowych, młodszych zawodników, którzy prezentują lepszą dyspozycję od Hiszpana. Po powrocie z wypożyczenia często możemy obserwować na przykład Edgara Gonzaleza na środku obrony zamiast wspomnianego wcześniej 31-letniego wychowanka Barcelony.

Zdecydowanie przyjście Manuela Pellegriniego do Realu Betis było dobrym krokiem zarówno dla klubu, jak i samego trenera. W tym sezonie Real Betis po raz pierwszy od wielu lat spisuje się dobrze na wszystkich frontach. Drużyna z Sewilli wywalczyła sobie awans do 1/16 finału Ligi Europy i jednocześnie jest trzecia w La Liga. Pozostaje nam tylko życzyć Realowi Betis utrzymania dobrej formy do końca sezonu i przełamania klątwy rozgrywek europejskich.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze