Real Betis: brzydkie kaczątko zmienia się w pięknego łabędzia


Manuel Pellegrini odmienił „Beticos” i zespół z Sevilli coraz mocniej puka w drzwi prowadzące do Europy

12 marca 2021 Real Betis: brzydkie kaczątko zmienia się w pięknego łabędzia

Z piekła do nieba... tak najłatwiej scharakteryzować obecny sezon w wykonaniu Realu Betis. Tragiczna jesień, katastrofalna defensywa i nagle... piękna metamorfoza windująca zespół do czołówki hiszpańskiej La Liga. Sielanka trwa, bo chłopcy Pellegriniego złapali wiatr w żagle i z brzydkiego kaczątka przeistoczyli się w pięknego łabędzia. Jak do tego doszło? 


Udostępnij na Udostępnij na

Real Betis tegoroczne rozgrywki zaczął dobrze, bo od dwóch zwycięstw i minimalnej porażki z Realem Madryt, ale później nie było już tak kolorowo. Zdarzały się błędy, katastrofalne błędy… szczególnie w defensywie. 30 goli straconych w pierwszych 16 meczach powodowało, że linia obronna drużyny z Sewilli była najgorszą w lidze (średnio 1,75 bramki traconej na spotkanie). Wszystko zmieniła końcówka 2020 roku i w ten nowy gracze w zielono-białych koszulkach weszli z impetem. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmieniło się właściwie wszystko i defensywa zaczęła solidnie pracować, znacząco poprawiając wcześniejsze niechlubne osiągnięcia.

Victor Ruiz i Aissa Mandi to głównodowodzący tylnych formacji i to w głównej mierze ich zasługa, że zespół nie traci już tak ogromnej liczby bramek. Poprawiła się jednak nie tylko gra obronna, bo lepiej zaczęło funkcjonować dosłownie wszystko i zespół wygląda obecnie o niebo lepiej, stał się bardzo solidny. Co się zatem stało? Wygląda na to, że działać zaczęła magia trenera Manuela Pellegriniego. Szkoleniowiec potrzebował czasu na to, żeby poukładać rozbitą wcześniej drużynę i poustawiać to, co zastał, według własnej koncepcji. Ostatnie popisy Realu Betis wyglądają naprawdę świetnie.

Można śmiało powiedzieć, że Real Betis nie grał dobrze do 2021 roku. W jesiennych meczach Pellegrini nie mógł sprawić, aby jego drużyna prezentowała się  tak dobrze jak teraz. Istnieje kilka powodów, które wpłynęły na to wszystko. Przede wszystkim obecnie i w końcu utrwalił się styl Pellegriniego. Klub zawsze wierzył w to, co robi trener, bo to coś kluczowego. Każdy zawodnik drużyny pod wodzą tego szkoleniowca stał się lepszy i obecnie Real Betis jest kandydatem do Ligi Europy – mówi nam Adrian Bedia, dziennikarz, współzałożyciel „Quejio y Quiebro” z Sewilli.

Cudotwórca Pellegrini w pogoni za pucharami 

Cudotwórca. Ojciec. Fenomen. Magik. Czarodziej. Zbawca. Inaczej: wspomniany już na początku Manuel Pellegrini. To ten człowiek sprawił w końcu, że zielono-biała część Sewilli zakwitła. Chilijczyk, przychodząc do klubu w lipcu 2020 roku, od razu stał się jednym z jego mocniejszych filarów, a jak pokazują ostatnie miesiące i wyniki, swoją pracą zbudował solidne podstawy i śmiało można już umiejscawiać Betis w czołówce ligi hiszpańskiej.

Pellegrini zaczynał prace z zespołem zepsutym przez jego wcześniejszych dyrygentów, choćby Quique Setiena (jego kadencja to srogie rozczarowanie), ale  zdołał go uzdrowić, zwłaszcza w defensywnie (poprzedni sezon to aż 60 straconych goli. Jak powiedzieliby młodzi czytelnicy: totalna masakra). Obecnie w drużynie widać znamię, jakie pozostawia Chilijczyk, który zdobywa średnio 1,74 punktu na mecz. Imponują właściwie wszyscy piłkarze, przełamał się Borja Iglesias – odnalazł zgubioną gdzieś formę, Canales kwitnie i pokazuje pełnię swoich umiejętności, przyjemnie oglądać poczynania Fekira – to wszystko zasługa trenera, który coraz mocniej rozbudza apetyty sympatyków „Beticos”. Drużyna wygrywa, gra do końca, prezentując przy tym miłą dla oka i skuteczną piłkę. W 2021 roku Real Betis to drugi najlepiej punktujący team w lidze… Gdyby pisał to Mirosław Szymkowiak, w tym miejscu wstawiłby słynny „szacuneczek”.

Właściwie to Real Betis walczy o miejsce w kolejnej edycji Ligi Europy. Liga Mistrzów jest prawie niemożliwa, bo wymaga dużej regularności. Jeśli klub utrzyma obecną formę, to ukończenie na 5. lub 6. miejscu jest całkowicie możliwe. Ponadto jeśli FC Barcelona wygra Puchar Hiszpanii, to nawet zajęcie 7. lokaty zagwarantuje awans do pucharów. Jest nadzieja – komentuje Adrian Bedia.

Real Betis w końcu zaskoczył

Nadzieja jest, bo Betis Pellegriniego, jak wspomniano wyżej, zaskoczył. Cały klub wspina się na wyższy level, a gra zespołu wzbudza uznanie wśród futbolowych ekspertów na całym świecie.

Wraz z nadejściem 2021 roku nadszedł nowy, lepszy Real Betis. Tak jak przekonywał Sergio Canales, punktem zwrotnym okazały się pechowo zremisowane derby. Od tego czasu, w kolejnych dziesięciu spotkaniach, ekipa Manuela Pellegriniego była drugą najlepszą w La Liga – wygrała siedem z dziewięciu meczów, a więcej punktów zdobyła tylko Barcelona, której jako jedynej udało się pokonać „Los Verdiblancos”. Kluczem było zachowanie spokoju. Choć w jesienią w mediach sporo mówiło się o zwolnieniu chilijskiego trenera, nie podjęto drastycznych kroków. Pellegriniemu udało się załatać dziurawą defensywę (30 straconych goli w pierwszych 16 meczach, 10 w ostatnich dziesięciu), nauczył piłkarzy walki do końca i znakomicie zarządzał meczami (aż 14 punktów wywalczonych w ostatnim kwadransie).

Ostatnie lata na Benito Villamarin były pasmem rozczarowań. Teraz wreszcie pojawiło się światełko w tunelu. Jakub Kręcidło, Sport.pl

– Zwyżka formy jest też związana z powrotem do zdrowia kluczowych piłkarzy – Canalesa, Nabila Fekira – ale trzeba też docenić Pellegriniego za rozwój młodzieży (Juan Miranda, Emerson) czy odzyskanie Borjy Iglesiasa. Napastnik już nie ma takiego udziału w grze jak za czasów występów w Espanyolu. Ma mniej kontaktów z piłką, zmienił pole poruszania się, ale jest efektywniejszy w polu karnym. Liczby mówią same za siebie – ostatnich sześć meczów to siedem goli. Dla porównania, w poprzednich 52 zdobył pięć bramek! Betis, który jeszcze do niedawna był jednym z większych rozczarowań sezonu, dziś jest na miejscu, w którym wielu – w tym ja – widziało go przed startem rozgrywek i do derbów podchodzi z dawno niewidzianym optymizmem. Ostatnie lata na Benito Villamarin były pasmem rozczarowań. Teraz wreszcie pojawiło się światełko w tunelu – podsumowuje Jakub Kręcidło z portalu Sport.pl.

Być lepszym niż lokalny rywal

Sewilla, stolica słonecznej Andaluzji, wspaniałe i tętniące życiem miasto. Alkazar, La Plaza de Toros, Plaza de España, Gwadalkiwir to jednak nie wszystkie atrakcje, jakie dostrzec możemy w bajkowej scenerii. Wśród malowniczych uliczek i bardziej nowoczesnej architektury znajdziemy również dwa stadiony: Benito Villamarin (obiekt „Beticos”) i Estadio Ramon Sanchez Pizjuan – gmach największego rywala, drugiego klubu z aglomeracji Sevilli FC. Od początku istnienia obu zespołów toczy się między nimi zacięta rywalizacja i jeśli chodzi o tę czysto piłkarską, to Betis ulega rywalowi, bo ten może pochwalić się bogatszą gablotą trofeów. „Zielono-biali” górują jednak na innym polu… Pod względem sympatii biją Sevillę FC na głowę.

Klub chce być czymś podobnym do FC Barcelona, być czymś więcej niż tylko drużyną sportową. Adrian Bedia, „Quejio y Quiebro”

Z punktu widzenia całego klubu, poza piłkarskim aspektem, Real Betis jest przykładem nowoczesnej organizacji. Udoskonalając obszary takie, jak: odnowiony stadion i towarzysząca temu infrastruktura, marketing i usługi, a także angażując się w sprawy społeczne, klub chce być czymś podobnym do FC Barcelona, być czymś więcej niż tylko drużyną sportową. Oczywiście wygrana jest najważniejsza, ale to też klucz do poszerzenia wizerunku jednego z najsłynniejszych klubów w Hiszpanii, który ma fanów na całym świecie – charakteryzuje klub Bedia.

Co wyróżnia „Los Verdiblancos”? A chociażby to, że są jednym z najpopularniejszych klubów w całym kraju i nie tylko. Według różnych sondaży są drugim ulubionym zespołem wielu mieszkańców Hiszpanii, a po całym świecie rozsianych jest aż 513 penii. Jeżeli pod uwagę bierzemy liczbę sympatyków, to Sevilla FC z „Beticos” konkurować za bardzo nie może, bo klub z Benito Villamarin ma ich trzykrotnie więcej. Kibice to niewątpliwa siła tego klubu, a tutaj przypomnieć można też do dziś niepobity rekord wyjazdowy z finału Copa del Rey, kiedy w Madrycie – według różnych źródeł – stawiło się 80 tysięcy „Zielono-białych” sympatyków. Obecne rezultaty ukochanej drużyny mogą napawać ich dumą.

Rywalizacja z „Rojiblanco” – jak popularnie nazywany jest miejski oponent – to coś, co „Beticos” wysysają wraz z mlekiem matki i towarzyszy im to przez całe życie. Oba kluby mają na koncie po jednym mistrzostwie, ale w krajowym pucharze i na arenie europejskiej większe sukcesy świeciła Sevilla FC. W tym sezonie za sprawą ekipy Manuela Pellegriniego wszystko może się zmienić, a najbliższa okazja do wbicia kolejnej szpileczki przeciwnikowi będzie już 14 marca, odbędą się wtedy derby.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze