Poznański klub, który od momentu założenia zdominował regionalne rozgrywki, a po 17 latach od założenia zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Polski. I nie, nie chodzi tu o zespół „Kolejorza”, a o Wartę Poznań, która ma równie ciekawą historię. Obecnie występuje w I lidze, ale mało brakowało żeby się z niej wycofała. Na szczęście przyszedł nowy właściciel. Jak teraz wygląda sytuacja „Zielonych” po kilku tygodniach od zmiany? Porozmawialiśmy z Piotrem Przyborowskim.
Słyszysz Poznań. Od razu wyobrażasz sobie lokomotywę z Bułgarskiej. Jednak stolica Wielkopolski, to nie tylko Lech, ale też przede wszystkim Warta Poznań. „Zieloni” oprócz tego, że są najstarszą organizacją piłkarską w swoim mieście, należą również do grona najstarszych klubów piłkarskich w Polsce. I jak każdy mają swoją historię, legendy i problemy.
W 1912 roku Wartę Poznań założyło siedmiu nastolatków (od szesnastu do osiemnastu lat). Rok później rozegrano pierwsze Mistrzostwa Wielkopolski, w których triumfowała „Duma Wildy”. W sumie zdobywali ten tytuł aż jedenastokrotnie.
Pierwszy medal Mistrzostw Polski zdobyli w 1921 roku. Zajęli wówczas trzecie miejsce, tuż za plecami Cracovii i Polonii Warszawa. Regularnie, rok w rok stawali na podium. Aż w końcu zwieńczyli to tytułem mistrzowskim w 1929 roku. Zostali czwartym klubem, który sięgnął po złoto.
Ich drugie i zarazem ostatnie mistrzostwo (jak i medal) zdobyli w 1947 roku. Złoty okres dla klubu z Wildy dobiegł końca. Dziś Warta Poznań plasuje się na 9. miejscu wśród najbardziej utytułowanych klubów piłkarskich w naszym kraju.
Chude lata
Jak to zwykle bywa, po udanych latach, przychodzą trudne chwile. W 1950 roku „Zieloni” pożegnali się z najwyższą klasą rozgrywkową w Polsce. Powrócili do niej po 43 latach, ale tylko na chwilę. Dokładnie rzecz ujmując, na dwa sezony (1993/1994 i 1994/1995).
Dwa lata po spadku z I ligi znaleźli się na trzecim szczeblu rozgrywkowym. Oczywiście pierwszy raz w historii. Zła passa trwała w najlepsze i nie miała ochoty się skończyć. Nie licząc drobnych sukcesów, jak powroty na zaplecze elity, Warta nie osiągała żadnych pozytywnych rezultatów. Podsumowując, byli zawieszeni pomiędzy drugą a trzecią ligą.
Aż przyszedł sezon 1992/1993, w którym „Zieloni” wreszcie się przełamali i awansowali do I ligi. Jak już było wspomniane – radość trwała tylko dwa lata. I ponownie przyszedł kryzys.
Era Państwa Pyżalskich
Jak wiemy, era Państwa Pyżalskich zakończyła się blisko dwa miesiące temu. Po cyrku związanym ze strajkiem piłkarzy, którzy nie dostawali pieniędzy, sprzedażą klubu, czy idiotycznym zachowaniem Pana Jakuba Pyżalskiego (jakie zaprezentował przed kilkoma dniami) ich kadencja oceniana jest na skroś negatywnie.
Jednak ich kadencja, nie może być widziana tylko w czarnych barwach. O czym przypomina Piotr Przyborowski.
– Poprzedni właściciele klubu w momencie, kiedy go przejmowali, tak naprawdę uratowali Wartę od upadku. Za to naprawdę trzeba być wdzięcznym Państwu Pyżalskim.
Być może bez nich, bez ich ingerencji, poznański klub nie byłby dziś w I lidze. Ale to tylko gdybanie.
Chaos i zamieszanie
„Zieloni” po pięciu latach powrócili na zaplecze Ekstraklasy i jeszcze przed rozpoczęciem sezonu mogli się z nim pożegnać. Kibice zamiast w pełni cieszyć się awansem do I ligi, musieli martwić się o pierwszoligowy byt swojej ukochanej drużyny.
∗∗∗
Co doprowadziło Warte do takich problemów? Można powiedzieć, że stali się zakładnikami swoich sportowych sukcesów?
Awans przyszedł trochę niespodziewanie, bo na pewno gdzieś w bliskiej perspektywie był on przewidziany, ale na pewno zaskoczył wiele osób. Warta została pozostawiona wtedy sama sobie, oprócz Family House nie miała tak naprawdę żadnych innych sponsorów, nie mówiąc też o pomocy z Miasta. Wtedy też właśnie zaczęły się te wszystkie zawirowania. Wydaje się jednak, że największym problemem klubu u progu tego sezonu był fakt, że domowe mecze musiał on grać w Grodzisku Wielkopolskim. Wynajem tego obiektu tylko pogarszał sytuację „Zielonych”.
Państwo Pyżalscy nie potrafili znaleźć sponsorów. Czy naprawdę nikt w Poznaniu nie chciał wesprzeć Warty?
Co do sponsorów w Poznaniu, a właściwie ich braku. To spory problem w naszym mieście. Przekonała się o tym ostatnio Polonia Poznań, która również po awansie (tyle że do kobiecej Ekstraligi) boryka się z ogromnymi problemami finansowymi i ostatnio nie pojechała na mecz ligowy. Sądzę więc, że Warta i tak wyszła z tego wszystkiego obronną ręką.
Gwoździem do trumny były te zawirowania związane ze stadionem i potrzeb wynajmowania obiektu. Wybór padł na Grodzisk Wielkopolski. Jak wysoka była kwota wynajęcia stadionu w GW?
Z informacji dostępnych gdzieś tam w szerokim świecie wynika, że kwota wynajmu stadionu w Grodzisku Wielkopolskim była spora. Szczególnie, jeśli porównamy to z pieniędzmi, które łoży Garbarnia, czyli inny z beniaminków, na grę na Stadionie Miejskim w Krakowie.
Życie po życiu
Po każdej burzy wychodzi słońce. Nad Drogą Dembińską pierwsze promyczki słoneczne pojawiły się tuż po zmianie władz klubu. Nowym właścicielem spółki Warta Poznań SA. został Bartłomiej Farjaszewski, który kupił ją za niespełna 10 złotych.
Najważniejszymi celami nowego szefa „Dumy Wildy” było m.in. opracowanie planu spłaty zaległości finansowych wobec piłkarzy, trenerów i pracowników oraz powrót do „Ogródka”, czyli do swojego domu. Co już udało się zrealizować.
∗∗∗
Nad czym się teraz najbardziej koncentrują? Czy nad pozyskaniem nowego sponsora? A może skupiają się tylko nad wynikiem sportowym (utrzymaniem się w I lidze)?
Przed nową Wartą cel jest zupełnie podobny jak przed rozpoczęciem sezonu – klub ma się utrzymać w I lidze. Celem nowych władz „Zielonych” jest uporządkowanie spraw organizacyjnych. Pomóc ma w tym nowy dyrektor zarządzający – doskonale znany z pracy w Lechu, Tomasz Wichniarek.
Będą próbowali namówić władze miasta na jakąkolwiek pomoc/współpracę?
Z pewnością Warta chce współpracować z Miastem. Myślę, że w przypadku pierwszej drużyny najwięcej na tym polu można zdziałać w sprawie stadionu. Szczególnie, że ogólnie infrastruktura piłkarska w Poznaniu jest, łagodnie to ujmując, na niskim poziomie.
Wierni kibice
Jeśli jesteś kibicem Wart Poznań, to z miejsca zasługujesz na szacunek. Nie jest to wsiowy klub bez jakiejkolwiek historii, tradycji (z całym szacunkiem dla takich klubów), który pasuje do Ekstraklasy, czy I ligi, jak pięść do nosa. Fani „Zielonych” nie zasługują na tułaczkę po niższych ligach, czy grę poza Poznaniem.
∗∗∗
Kibice wierzą, że klub jest w dobrych rękach?
Najważniejsze z punktu kibica wydaje się, że Warta wróciła do „Ogródka”. Wydaje się, że raczej już się z niego ponownie w obecnym sezonie nie będzie musiała ewakuować, a to jest kluczowe. Gra „Zielonych” poza Poznaniem nie miałaby sensu.
Zgadza się. Szczególnie jeśli przyjrzymy się frekwencji na meczach Warty w Grodzisku. Kilkaset osób to był max. Dwa spotkania w „Ogródku” i frekwencja wyniosła kolejno 1066 i 1141? Czy można się spodziewać, że z meczu na mecz frekwencja będzie rosła? Na ilu prawdziwych kibiców może liczyć Warta?
Kibicem Warty Poznań może być każdy i to należy tutaj podkreślić. „Duma Wildy” może liczyć na swoich stałych fanów, którzy od lat uczestniczą w spotkaniach przy Drodze Dębińskiej. To właśnie tej grupy, wśród której jest sporo osób w podeszłym wieku, było mi żal najbardziej, kiedy spotkania rozgrywane były w Grodzisku. Frekwencja w ostatnich spotkaniach może zadowalać. Szkoda, że mecz z ŁKS-em miał jeszcze miejsce na Stadionie Dyskobolii, bo myślę, że to właśnie podczas tego starcia ujrzelibyśmy w „Ogródku” naprawdę sporą liczbę kibiców. Ogólnie można powiedzieć, że terminarz pod tym względem ułożył się dość pechowo – przepadły spotkania z Garbarnią czy Stalą Mielec.
Niemniej, ci najwierniejsi fani pojawią się bez względu na nie czy rywala. Wiem to, bo przeżyłem z Wartą grę w III lidze przeciwko drużynom o naprawdę egzotycznym nazwom. Wielu z kibiców, którzy wówczas oglądali pojedynki przeciwko, nie ujmując, takim ekipom jak Chełmianka Chełmno czy Kujawianka Izbica Kujawska, teraz ma po prostu prawo obejrzeć dobry mecz na zapleczu Ekstraklasy. Oni, podobnie jak sam klub, sporo przeszli w ostatnich latach.
Warta Ekstraklasy warta?
Każdy z nas lubi czasem zatrzymać się i pomyśleć nad tym co będzie. Przy okazji rozmowy z Piotrem Przyborowskim, nie sposób było go nie zapytać, o to, gdzie jego zdaniem będzie Warta Poznań za 10 lat.
– Na pewno długofalowym celem czy też marzeniem kibiców i wszystkich sympatyków nie tylko Warty, ale i całego poznańskiego sportu, jest jej powrót do Ekstraklasy. Derby Poznania to byłoby wielkie wydarzenie! (przyp. ostatnie derby Poznania miały miejsce 23 lata temu) Myślę jednak, że to naprawdę dalekie plany. Tak, jak zapowiedział nowy właściciel, teraz celem jest uporządkowanie całej organizacji klubu i budowa solidnego zespołu na poziomie I ligi. Jeśli to będzie zrealizowane, to w perspektywie lat awans powinien przyjść sam. Tułaczka po niższych ligach już miała miejsce i nikt przy Drodze Dębińskiej nawet nie wyobraża sobie powtórki takiego scenariusza.
I trudno się z tymi słowami nie zgodzić. Jeśli nowy właściciel wdroży swoje plany w życie i zbuduje solidny zespół na pierwszoligowy poziom, to awans do piłkarskiej elity będzie tylko kwestią czasu. A pojedynek z lokalnym rywalem byłby prawdziwą ucztą nie tylko dla Poznaniaków. W końcu, kto by nie chciałby zobaczyć derbów Poznania w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Mogliście przypomnieć piosenkę - hymn Warty za Pyżalskich - „Warta Poznań to Zieloni Nieśmierteni”. Słuchałbym