Stomil Olsztyn przełamuje złą passę i wygrywa z Resovią Rzeszów 4:2


Stomil Olsztyn pokonuje na swoim stadionie Resovię Rzeszów 4:2 i zdobywa swoje pierwsze trzy punkty w tym sezonie

13 września 2021 Stomil Olsztyn przełamuje złą passę i wygrywa z Resovią Rzeszów 4:2
Łukasz Sobala / PressFocus

Stomil Olsztyn wygrywa swój pierwszy mecz w ligowym sezonie 2021/2022. Przełamując tym samym passę sześciu porażek z rzędu i pokazując, że niektórzy skreślili go przedwcześnie. Po sześciu przegranych nastąpił czas na dopisanie w tabeli trzech oczek. Emocji na stadionie i przed telewizorami nie brakowało, ponieważ w spotkaniu padło sześć bramek, w tym cztery dla „Dumy Warmii”. Dotychczas sześć goli kibice oglądali tylko w meczach Górnika Polkowice z Widzewem Łódź i Zagłębiem Sosnowiec.


Udostępnij na Udostępnij na

Podobno oklaski kibiców niosą się po alei Piłsudskiego do teraz. Sprawdziliśmy, jak wyglądał dzisiejszy mecz w Olsztynie i jakie zdanie na jego temat ma trener „Dumy Warmii” – Adrian Stawski.

Walka o utrzymanie

Spokojne utrzymanie w Fortuna 1. Lidze to cel, z którym w Olsztynie rozpoczynano rundę jesienną. Wiadomo już, że o spokojne pozostanie na drugim poziomie rozgrywkowym będzie trudno, ale walka o samo utrzymanie na zapleczu ekstraklasy wydaje się w zasięgu piłkarzy Adriana Stawskiego. Aktualnie w lidze znajduje się co najmniej kilka drużyn, których gra jest mniej widowiskowa i nudniejsza niż olsztyniaków, ale punkty zdobywa się dzięki strzelonym bramkom, a nie stylowi.

Pewne jest jednak to, że jeśli drużyna na tle rywali wygląda nieźle lub dobrze, musi zacząć w końcu punktować. W dodatku trener Adrian Stawski w klubie jest od początku nowego sezonu, a jak powszechnie wiadomo – nie od razu Rzym zbudowano. Na budowę zespołu potrzeba czasu, a jest w czym rzeźbić. Kadra olsztyniaków nie wygląda tak źle, jak można było się tego spodziewać przed sezonem. Do klubu dołączyło wielu wartościowych zawodników. Niektórzy w ramach wypożyczenia, a niektórzy na stałe.

Krzysztof Bąkowski daje nadzieje

Bramkarz to najpewniejszy punkt drużyny w aktualnie trwającej kampanii. Obecny sezon to sześć występów i dziewięć straconych goli na koncie zawodnika wypożyczonego z Lecha Poznań. W spotkaniu z ŁKS-em Łódź pauzował z powodu drobnej kontuzji. Dzisiejszy mecz to kolejny popis umiejętności 18-latka. Do przerwy rywale mogli prowadzić już minimum 3:0, ale dzięki świetnej postawie golkipera skończyło się tylko na jednym trafieniu w pierwszych 45 minutach.

Docenili to również kibice obecni przy alei Piłsudskiego 69A. Gdy płytę boiska opuszczał Krzysztof Bąkowski, rozległy się gromkie brawa, co z pewnością docenił sam zawodnik, który podziękował kibicom za wsparcie. Natomiast w momencie zejścia do szatni przez resztę drużyny na całym obiekcie i okolicznych ulicach rozległy się długie, donośne gwizdy.

Aby nie być nieobiektywnymi, dodajemy, że również popełnił kilka drobnych błędów przy wyprowadzeniu piłki nogami i przy wyjściu do piąstkowania w drugiej połowie, kiedy to minął się z piłką. Ostatecznie z tych drobnych niedociągnięć nie powstało większe zagrożenie. Stomil Olsztyn może być spokojny o pozycję bramkarza przynajmniej do końca sezonu 2021/2022.

Zmiana w 30. minucie

Nie najlepiej w mecz wszedł wypożyczony z Wisły Płock Aleksander Pawlak. 19-latek wystąpił dziś jako prawy defensor, ale gra – lekko mówiąc – nie układała się po jego myśli. Kłopoty z piłkarzami Resovii grającymi po jego stronie, spowalnianie akcji ofensywnych, niecelne podania, złe przyjęcia. To tylko część popisów tego zawodnika, które można było podziwiać przez około 30 minut. Po tym czasie trener Adrian Stawski podjął decyzję o zmianie, a na plac gry wszedł Damian Ciechanowski.

Na pomeczowej konferencji postanowiłem zapytać trenera o to, czy zmiana była spowodowana kontuzją, czy zwyczajnie nie najlepszą dyspozycją zawodnika.

Pawlaka zmieniłem dlatego, że Resovia przeprowadzała prawą stroną dużo ataków i dlatego szybko zareagowałem. Nie chciałem czekać do przerwy, bo być może skończyłoby się to kolejnymi bramkami. Zawodnik dostał też w nogę, ale zmiana nie była spowodowana tym, że coś go bolało – odpowiedział trener.

Strzał marzeń

Właśnie takim uderzeniem worek z bramkami Stomilu Olsztyn otworzył Jonatan Straus. Niemal 30 metrów do bramki i piekielnie mocny strzał wylądował w siatce, a cały stadion wstał z miejsc. To był właśnie jeden z tych strzałów, które wychodzą raz w życiu i nie ma nic pomiędzy. Albo wpadnie bramka, którą będzie można wspominać do końca życia, albo piłka wypadnie na aut, a kibice poprawią sobie humory. Zachęcamy do obejrzenia wszystkich goli z tego spotkania.

W drugiej połowie zagraliśmy odważniej, lepiej. Fantastyczne bramki, ta pierwsza szczególnie sztosik – tak krótko i na luzie ocenił ten strzał trener gospodarzy.

Dążenie do perfekcji

Dzięki powołaniu Krzysztofa Bąkowskiego do reprezentacji U-19 Stomil Olsztyn miał dodatkowe prawie dwa tygodnie na pracę nad poprawą gry (z uwagi na przesunięcie meczu z Górnikiem Polkowice), a przede wszystkim wyeliminowaniem błędów indywidualnych. Nie udało się to w 100%, lecz przyniosło najważniejszy efekt, czyli pierwsze zwycięstwo.

Pierwsza część spotkania nie należała do najlepszych. Jeśli mamy być szczerzy, była to w naszej opinii najgorsza połowa „Dumy Warmii” w trwającym sezonie. W grze nie kleiło się nic, a rzeszowianie naciskali na bramkę gospodarzy z niezłym skutkiem, ponieważ prowadzili.

Druga połowa to zupełnie inne drużyny. Resovia momentami wyglądała, jakby zapomniała, jak się gra w piłkę, a Stomil Olsztyn zdecydowanie ruszył do ataku. Efekty przyszły bardzo szybko, i to z dużą częstotliwością. Przez trzy kwadranse olsztyniacy zdobyli cztery bramki. Daje to gola średnio co 11 minut. Piłka po murawie toczyła się zdecydowanie szybciej, a akcje były dużo dynamiczniejsze w porównaniu z pierwszą częścią meczu. Zauważyli to również kibice gospodarzy, którzy praktycznie nieustannie dopingowali swoich ulubieńców, a po ostatnim gwizdku rozległy się gromkie brawa i gratulacje w stronę zwycięzców.

Postanowiłem zapytać również trenera Adriana Stawskiego o to, czy Stomil Olsztyn, który mogliśmy oglądać w drugiej połowie, jest tym docelowym, nad którym tak ciężko pracuje.

Docelowy będzie, jeśli nie będziemy popełniać błędów. Chcielibyśmy strzelać dużo bramek, chcielibyśmy widzieć takie akcje, jak robiliśmy w drugiej połowie, bo tych sytuacji też troszkę było. Zespół złapał wiatr w żagle, nie zatrzymywał się. Przy tej drugiej bramce nie powinniśmy się tak zachować, bo zawodnik przebiegł pół boiska, można było to wcześniej powstrzymać. Jakieś rozkojarzenie weszło i nad tym też się trzeba bardzo mocno pochylić. Nie możemy sobie na takie coś pozwolić, ponieważ nie w każdym meczu będziemy strzelać cztery bramki. Dużo, dużo pracy jeszcze przed nami, bo, jak mówiłem wcześniej, jest to nowy zespół i cały czas praca, praca i jeszcze raz praca. Od początku mówiłem, że wierzę w tę pracę i uważam, że dobra praca zawsze się obroni – podsumował Adrian Stawski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze