Sezon bez rezerwowych


Przetrzebiona kontuzjami kadra Liverpoolu przed decydującymi meczami

28 kwietnia 2018 Sezon bez rezerwowych

Niesamowita dyspozycja Liverpoolu w obecnej edycji Ligi Mistrzów sprawia, że "The Reds" są na najlepszej drodze do finałowego starcia w Kijowie. Występy na arenie międzynarodowej spowodowały jednak, że podopieczni Kloppa grają praktycznie co trzy, cztery dni. Intensywny kalendarz i kolejne urazy sprawiały, że pole manewru niemieckiego menedżera w rotowaniu składem jest obecnie praktycznie żadne.


Udostępnij na Udostępnij na

Kilka tygodni po rozpoczęciu swojej przygody z angielskim futbolem Jürgen Klopp ujawnił, że jest przeciwnikiem systemu wypożyczeń młodych zawodników, który od lat funkcjonuje w Premier League. Niemiec zapowiedział wówczas duże zmiany dotyczące funkcjonowania tego aspektu w Liverpoolu.

Uważam, że nie zawsze powinno się oddawać młodych zawodników innym klubom. Wywierasz wtedy na nich dodatkową presję, która nie jest potrzebna w tym wieku. Codziennie grasz z doświadczonymi zawodnikami i próbujesz udowodnić, że jesteś od nich lepszy. Każdy w domu oczekuje, że zrobisz kolejny krok – argumentował Klopp.

Może powinniśmy nieco ostudzić atmosferę, przytrzymać tych piłkarzy w klubie, dać im pograć w rezerwach i dopiero wprowadzić do pierwszego składu. Zobaczymy, co się wydarzy w przyszłości. Zazwyczaj menedżer w Anglii nie ma zbyt dużo czasu na zmiany. Mimo to postaramy się wprowadzić nasze pomysły i w przyszłości udoskonalić niektóre rzeczy – deklarował Niemiec.

Dać im grać

Decyzja niemieckiego szkoleniowca była podyktowana w dużej mierze bardzo wąską kadrą, jaką dysponował Liverpool. W obliczu kontuzji graczy pierwszego zespołu szansę na grę dostaliby młodzi, dobrze rokujący gracze. Jednak okazji do występów w pierwszym zespole w rzeczywistości otrzymali bardzo niewiele. Przykładowo Marko Grujić grał przeważnie zaledwie kilka minut albo wcale. Podobnie było z wychowankami akademii Liverpoolu.

Plan zatrzymania utalentowanych graczy w klubie spowodował tylko zahamowanie rozwoju młodych graczy kosztem posiadania szerokiej kadry. Swoje umiejętności musieli pokazywać tylko na poziomie ligi rezerw, która jest znacznie słabsza od Championship. To zaplecze Premier League jest właśnie najczęściej poligonem doświadczalnym dla młodych graczy wypożyczanych z silniejszych klubów. To wszystko sprawiło, że po niemal trzech latach Klopp diametralnie zmienił stanowisko w sprawie wysyłania młodych zawodników do innych zespołów.

W letnim oknie transferowym niemiecki menedżer opierał się jeszcze wypożyczaniu swoich graczy. Do innych klubów w celu ogrania udali się tylko Divock Origi (do Wolfsburga) oraz Ryan Kent (do Freiburga). Sytuacja zdecydowanie zmieniła się w zimowym oknie transferowym. Kolejne pół roku pobytu tylko w zespole rezerw wprawiło w irytację najzdolniejszych młodych graczy.

Klopp znalazł się pod presją. Niemiec wyraził zgodę na kilka wypożyczeń, choć po wcześniejszym zapisaniu specjalnych klauzul dotyczących minimalnej liczby występów swoich graczy w nowych, tymczasowych klubach. Miało to zapobiec podobnym sytuacjom jak ta związana z Ryanem Kentem, który w obliczu braku perspektyw gry we Freiburgu przedwcześnie powrócił na Anfield Road.

Wobec zbliżających się mistrzostw świata na wypożyczenie do West Bromwich Albion zdecydował się także Daniel Sturridge. Anglik był głodny gry, a regularne występy miały zapewnić snajperowi wyjazd z kadrą Synów Albionu do Rosji. Mimo iż Klopp chciał zatrzymać Sturridge’a do końca kampanii, Niemiec zgodził się na wypożyczenie. Jeśli dodamy do tego sprzedaż Philippe Coutinho do Barcelony i pozyskanie jedynie Virgila van Dijka, menedżer Liverpoolu został z bardzo okrojoną kadrą. Wtedy zaczęły się kłopoty.

Plaga kontuzji i paradoks wypożyczeń

Wyścig „The Reds” o miejsce w czołowej czwórce Premier League oraz kolejne udane starcia w Lidze Mistrzów są okupione kolejnymi stratami. W obecnym sezonie nie zagrają już Joel Matip oraz Alex Oxlade-Chamberlain. „The Reds” muszą sobie ponadto radzić już przez dłuższy czas bez Emre Cana oraz Adama Lallany.

Plaga urazów dotknęła szczególnie drugą linię Liverpoolu. Na dzień dzisiejszy Jürgen Klopp dysponuje tylko trzema zdrowymi środkowymi pomocnikami – Jordanem Hendersonem, Jamesem Milnerem i Georginio Wijnaldumem. Nie mniejszy problem jest także z linią ataku. Na ławce rezerwowych brakuje dynamicznego zmiennika dla Mohameda Salaha, Sadio Mane oraz Roberto Firmino.

Danny Ings oraz Dominic Solanke są graczami o zdecydowanie innej charakterystyce i prezentują zupełnie odrębne atuty od podstawowej linii ataku Liverpoolu. Paradoksalnie w obliczu zdziesiątkowanej kadry „The Reds” gracze wypożyczeni z klubu, jak: Harry Wilson, Marko Grujić oraz Ovie Ejaria, otrzymaliby na pewno swoją szansę. Nie wspominając już o Danielu Sturridge’u – jeśli Anglik oczywiście byłby w pełni zdrowy.

Przed Liverpoolem zdecydowanie najważniejsze tygodnie w sezonie. „The Reds” w środę będą bronić zaliczki z pierwszego meczu w rewanżowym starciu półfinałowym Ligi Mistrzów z AS Roma. Jednak już dzisiaj niemniej istotne spotkanie dla podopiecznych Jürgena Kloppa. Wygrana w meczu ze Stoke City znacznie przybliży Liverpool do zajęcia w Premier League miejsca gwarantującego grę w następnej edycji Ligi Mistrzów. Potencjalna porażka może mieć bardzo poważne skutki.

Wąska kadra przetrzebiona urazami powoduje, że Klopp nie ma możliwości oszczędzania największych gwiazd zespołu. Możliwość rotacji (i to kosztem jakości) istnieje tylko w defensywie.

Nie będzie tysiąca zmian, bo nie mamy zbyt wielu możliwości, poza tym to jest mecz Premier League, który – co chyba oczywiste – będzie bardzo ważny dla obydwu drużyn. Nie ma co myśleć o odpoczynku, musimy wystawić silny skład i próbować wszystkiego, żeby wygrać – powiedział na przedmeczowej konferencji Klopp.

Kibice Liverpoolu w najbliższych spotkaniach na równi z wynikiem będą martwić się o zdrowie zawodników. Każdy kolejny uraz może okazać się w tym sezonie przeszkodą nie do pokonania dla „The Reds”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze