Siedem meczów i siedem zwycięstw! Real Madryt jest niezwyciężony w finałach Ligi Mistrzów!


Wspominamy finały Champions League z udziałem „Królewskich”

27 maja 2022 Siedem meczów i siedem zwycięstw! Real Madryt jest niezwyciężony w finałach Ligi Mistrzów!
commons.wikimedia.org

Real Madryt jest najbardziej utytułowanym klubem w Lidze Mistrzów. Licząc jego wcześniejszy dorobek z dawnym Pucharem Mistrzów, to „Królewscy” w 16 finałach wygrywali 13 razy! Od powstania Champions League piłkarze ze stolicy Hiszpanii dochodzili siedmiokrotnie do ostatniego i najważniejszego meczu w europejskich pucharach. I za każdym razem wychodzili z tego z trofeum. Wspominamy te finały z udziałem Realu.


Udostępnij na Udostępnij na

13 zwycięstw na 16 finałów. Bilans, do którego nikt w historii piłki nożnej nie zbliżył się oprócz „Królewskich”. Real Madryt w najważniejszych europejskich pucharach zawsze czuł się fantastycznie. Przegrane finały były przeciwko bardzo wybitnym przeciwnikom. Do takich można zakwalifikować Benfikę i Inter z lat 60. XX wieku oraz Liverpool z lat 80.

Liga Mistrzów powstała w 1992 roku. Jej pierwszym zwycięzcą był Olympique Marsylia. Ale nawet w tych zreformowanych rozgrywkach piłkarze z białej części Madrytu w końcu doszli do głosu i napisali wspaniałą historię. Dokonali czegoś, czego nikt nie przebije przez wiele lat.

Zwycięstwo po 32 latach!

Od reformy rozgrywek europejskich pucharów na Ligę Mistrzów Real Madryt musiał czekać sześć edycji na to, aby znaleźć się w finale. Amsterdam Arena ugościł „Królewskich”, którzy awansowali do pierwszego finału po 17 latach (od porażki w 1981 roku z Liverpoolem). Przeciwnikiem Hiszpanów był Juventus, który rozgrywał trzeci finał z rzędu. Włosi wygrali Champions League w 1996 roku z Ajaksem po rzutach karnych, a rok później niespodziewanie przegrali z Borussią Dortmund. Trzeci mecz finałowy z rzędu przyniósł im kolejną porażkę.

Pojedynek Juventusu z Realem to było starcie wielu wybitnych piłkarzy. Ze strony Włochów m.in. Angelo Peruzzi, Didier Deschamps, Zinedine Zidane, Edgar Davids, Antonio Conte, Alessandro Del Pierro czy Filippo Inzaghi. W składzie „Królewskich” byli choćby Bodo Illgner, Fernando Hierro, Roberto Carlos, Christian Karambeu, Fernando Redondo, Raul czy Predrag Mijatović. Ten ostatni strzelił jedynego gola finału, który był dość zaciętym spotkaniem. Do bramki Serba obie drużyny tworzyły mnóstwo akcji strzeleckich, ale od 67. minuty to „Juve” musiało gonić wynik i było drużyną prowadzącą grę. Kilka groźnych sytuacji ze strony Włochów kończyło najczęściej na rękawicach niemieckiego bramkarza Realu.

Real Madryt wygrał najważniejsze trofeum w Europie po 32 latach. Zarazem był to jego siódmy triumf w tych rozgrywkach (licząc razem Puchar Mistrzów i Ligę Mistrzów). Do historii przeszedł także trener Juventusu, Marcello Lippi, który jako pierwszy szkoleniowiec w historii poprowadził zespół w trzech finałach z rzędu (tylko raz triumfował). Dla Juppa Heynckesa było to pierwsze zwycięstwo w Lidze Mistrzów, a na następne musiał czekać do 2013 roku.

Pierwszy hiszpański finał

Reforma Ligi Mistrzów w późniejszych latach dopuściła do tego, aby w rozgrywkach mogły brać udział również drużyny niebędące mistrzami swoich krajów. Dzisiaj brzmi to trochę absurdalnie, ale w przeszłości tak było. Tylko mistrzowie pojawiali się w tych najważniejszych pucharach. Z czasem dopuszczono większą liczbę ekip z jednego kraju, co zapowiadało w przyszłości możliwość na stworzenie pary finałowej z klubów z tego samego państwa. Od sezonu 1999/2000 w Champions League grały 32 zespoły. I właśnie wtedy doszło do finału złożonego z dwóch ekip z jednego kraju.

Real Madryt i Valencia CF utworzyły historyczną parę w tych rozgrywkach. W późniejszych latach jeszcze ośmiokrotnie zdarzało się, że w ostatnim meczu rozgrywek grały dwie drużyny z jednego kraju. „Królewscy” zameldowali się po dwóch latach w swoim kolejnym finale, a dla „Nietoperzy” był to pierwszy taki mecz w historii. Choć grywały w finałach mniejszych rozgrywek. Jednak nie mogą za dobrze wspominać pojedynku na Stade de France.

W hiszpańskim pojedynku mogliśmy zobaczyć sporo gwiazd. W barwach „Królewskich” zagrali m.in. Iker Casillas, Roberto Carlos, Fernando Redondo, Raul, Nicolas Anelka, Fernando Morientes. W składzie „Nietoperzy” pojawili się Santiago Canizares, Mauricio Pellegrino, Gaizka Mendieta, Claudio Lopez czy Kily Gonzalez. Po wyrównanym początku jeszcze w pierwszej połowie Real Madryt objął prowadzenie za sprawą Morientesa. W drugiej połowie gole dołożyli Steve McManaman i Raul, a mecz ostatecznie skończył się na 3:0.

Dla Realu był to ósmy triumf w historii rozgrywek Ligi Mistrzów. Valencia zagrała jeszcze w finale Ligi Mistrzów rok później, ale znowu musiała uznać wyższość przeciwników. Po pełnych dramaturgii rzutach karnych górą był Bayern Monachium. „Nietoperze” w 2004 roku wygrali Puchar UEFA, co do tej pory jest ich ostatnim sukcesem w Europie. Obecnie trudno szukać ich w Champions League.

Rozstrzygnął błysk geniuszu Zidane’a

Real Madryt czekał tylko dwa lata na kolejny finał. W 2002 roku jego przeciwnikiem był rewelacyjny Bayer Leverkusen. Niemiecki klub kupił sympatię kibiców przez swoją grę w tamtej edycji Ligi Mistrzów. Dodatkowo w fazie pucharowej „Aptekarze” wyeliminowali Liverpool i Manchester United. W Niemczech trzymano za nich kciuki, aby w końcu przełamać klątwę przegrywania najważniejszych meczów.

W samym finale można było zobaczyć wielu znanych piłkarzy. Real wchodził wtedy w erę „Galacticos”, a w jego barwach występowali Roberto Carlos, Luis Figo, Claude Makelele, Zinedine Zidane, Raul czy Fernando Morientes. Naprzeciwko nich stanęli m.in. Hans-Jörg Butt, Lucio, Michael Ballack, Ulf Kirsten, Oliver Neuville czy Dimitar Berbatov. Finał w bramce „Królewskich” rozpoczął Cesar Sanchez, ale doznał kontuzji i w 68. minucie opuścił boisko. W jego miejsce pojawił się Iker Casillas, dla którego mecz przeciwko Bayerowi był przełomowy.

Bez wątpienia był to jeden z ciekawszych finałów Ligi Mistrzów w XXI wieku. Już w 7. minucie gola na Hampden Park w Glasgow zdobył Raul, który wyprowadził Real na prowadzenie. Ale dosłownie pięć minut później wyrównał Lucio. Szybko zdobyte gole zwiastowały ofensywny mecz i też tak było. Bramkarze z obu stron mocno musieli pracować i uważać na poczynania ofensywne rywali. Pod koniec pierwszej połowy Zidane strzelił jednego z najpiękniejszych goli w historii piłki nożnej. Chyba każdy wie dokładnie, o jakiego gola chodzi.

W drugiej połowie wciąż trwała zacięta walka. „Królewscy” nawet mimo prowadzenia wciąż starali się grać ofensywnie. W odpowiedzi coraz śmielej poczynał sobie Bayer, a skończyło się to… kontuzją Cesara. Bramkarz Realu po starciu z Lucio doznał kontuzji. W jego miejsce wszedł Iker Casillas, który już miał być skreślony w Madrycie. Dzięki jego fantastycznym paradom wynik spotkania się nie zmienił. 2:1 dla Hiszpanów, co dało im dziewiąty tytuł w historii. Zidane jako piłkarz zagrał w swoim trzecim finale (wcześniej dwukrotnie z Juventusem) i wreszcie udało mu się wygrać te rozgrywki.

Pierwsze derby w finale

Na kolejny finał Real Madryt czekał aż do 2014 roku. Skończyła się era „Galacticos”, kończyła się już złota era Barcelony. Po raz pierwszy od 12 lat w finale zobaczyliśmy inny zespół z Hiszpanii niż „Duma Katalonii”. I to nawet dwa na raz, bo rywalem „Królewskich” było Atletico Madryt. Pierwszy raz w historii Champions League w finale zobaczyliśmy dwie ekipy z jednego miasta. Coś takiego zdarzyło się później jeszcze jednokrotnie, ale o tym później.

W sezonie 2013/2014 Real Madryt w drodze do finału w fazie pucharowej eliminował same niemieckie zespoły. Kolejno Schalke, Borussię Dortmund i Bayern Monachium. Z kolei ich przeciwnicy byli rewelacją rozgrywek. Diego Simeone zaczął budować projekt Atletico Madryt, który do dzisiaj słynie z twardej gry, bardziej defensywnej, często kończącej się na minimalnym zwycięstwie.

W składzie Realu występowali wtedy m.in. Iker Casillas, Sergio Ramos, Raphael Varane, Luka Modrić, Angel Di Maria, Gareth Bale, Karim Benzema i Cristiano Ronaldo. Po drugiej stronie barykady byli Thibaut Courtois, Diego Godin, Tiago, Gabi, Koke, Diego Costa i David Villa. Jak mógłby wyglądać przebieg finału, wielu się domyślało i wielu trafiło. Atletico grało swoją piłkę opartą głównie na przeszkadzaniu i czekaniu na okazje.

Jedna z nich przyszła w 36. minucie, w której Godin wyprowadził Atletico na prowadzenie. Od tego momentu napór „Królewskich” zwiększał się, ale dzielnie broniło się „Atleti”. Gdy na zegarze mijała 90. minuta, większość myślała już, że waleczni piłkarze Simeone dopną swego. Ale nadleciał Sergio Ramos, który w 93. minucie strzelił gola na 1:1. W dogrywce już zabrakło pary Atletico, a Real Madryt dokonał rzezi za pomocą Bale’a, Marcelo i Cristiano Ronaldo.

W Estadio da Luz Real Madryt sięgnął po 10. tytuł najlepszej drużyny na Starym Kontynencie (La Decima). Nikt wcześniej (ani później) tego nie dokonał. Carlo Ancelotti świętował swoje trzecie zwycięstwo w Lidze Mistrzów na cztery próby. Wcześniej wygrywał te rozgrywki z AC Milan. Sezon później Włoch został zwolniony, a główną przyczyną były słabe wyniki w lidze hiszpańskiej. Po nim schedę przejął Zinedine Zidane.

Real Madryt z trzema triumfami z rzędu

Od czasu reformy rozgrywek i przemiany na Ligę Mistrzów nikt nie zdołał obronić tytułu mistrzowskiego. W przeszłości w czasach Pucharu Mistrzów dokonywały tego takie zespoły, jak: Real, Benfica, Inter, Ajax, Bayern, Liverpool, Nottingham i Milan. Kluby raczej znane wszystkim fanom piłki nożnej. W nowej erze nikt nie dawał rady triumfować dwukrotnie z rzędu. Nie udało się to Milanowi, mimo trzech finałów z rzędu w latach 90. XX wieku, podobnie Juventusowi. Nie dawały radę Manchester United na początku XXI wieku czy mająca złoty czas tiki-taki Barcelona. Nie dał też rady Bayern Monachium, który w drugim dziesięcioleciu XXI wieku był dwa razy z rzędu w finale. Takiej rzeczy mógł dokonać tylko jeden klub.

Kiedy Zinedine Zidane zaczynał pracę w roli trenera Realu Madryt, mało osób było nastawionych pozytywnie na tę decyzję Florentino Pereza. Francuz nie miał większego doświadczenia w roli pierwszego szkoleniowca, a nikt za bardzo nie wierzył w powtórkę sytuacji z Barcelony. Tam z miejsca Pep Guardiola stał się wielkim trenerem, który stworzył bardzo silny zespół. Eksperci mocno się pomylili, bo Francuz nawet przebił osiągi swojego katalońskiego odpowiednika. Były piłkarz „Królewskich” poprowadził swój klub w trzech finałach z rzędu i w każdym z nich wygrał. Zidane zapisał się na zawsze w historii piłki nożnej. Ale po kolei.

Trójka Zidane’a

W sezonie 2015/2016 Real Madryt zameldował się w finale Ligi Mistrzów. Po drodze do niego wyeliminował Romę, Wolfsburg i Manchester City. Na San Siro czekało już na Atletico Madryt. Rewanż po dwóch latach i drugi raz w historii finałów mecz pomiędzy drużynami z jednego miasta. Tym razem to „Królewscy” zdobyli pierwsi gola za sprawą Sergio Ramosa. Atletico potrzebowało walczyć niemal do końca meczu, żeby doprowadzić do wyrównania. W 79. Yannick Carrasco doprowadził do remisu. Następnie w dogrywce nikt nie zdobył więcej goli, więc o tytule zdecydowały rzuty karne. W nich więcej zimnej krwi zachowali podopieczni Zidane’a.

Rok później Real Madryt ponownie bez większych problemów doszedł do finału, który był rozgrywany na Millenium Stadium w Cardiff. W fazie pucharowej „Królewscy” wyeliminowali Napoli, Bayern i Atletico. W ostatnim meczu podejmowali Juventus, który zameldował się w najważniejszym meczu Starego Kontynentu po raz drugi w ciągu ostatnich 14 lat. Mistrz Włoch miał ambitne plany i chciał zdobyć to trofeum (dwa lata wcześniej poległ w finale z Barceloną). Niestety tego dnia trafili na znakomitego Cristiano Ronaldo. Tak w zasadzie to „Stara Dama” była w stanie rywalizować z Realem przez 45 minut. W drugiej połowie swoją przewagę już akcentowali tylko Hiszpanie, a ostatecznie wygrali oni aż 4:1. Stali się zatem pierwszą drużyną w historii, która obroniła tytuł w Lidze Mistrzów.

Ostatni finał Realu Madryt odbył się w sezonie 2017/2018 na Stadionie Olimpijskim w Kijowie. Droga do niego była zdecydowanie najtrudniejsza, choć zaczęta od przyjemnego zwycięstwa w dwumeczu z PSG. W ćwierćfinale niezwykle blisko wyeliminowania „Królewskich” był Juventus, a później duże problemy sprawił im Bayern. W finale zmierzyli się oni z Liverpoolem wchodzącym na najwyższy poziom w Europie. Zapowiadano to głównie jako pojedynek Cristiano Ronaldo z Mohamedem Salahem. Niestety Egipcjanin jeszcze w pierwszej połowie doznał kontuzji i musiał zejść z boiska. Dodatkowo wielkie błędy w bramce popełniał Loris Karius, przez co „The Reds” przegrali 1:3.

Dla podopiecznych Zidane’a był to trzeci triumf z rzędu, dający im nieśmiertelność. Real Madryt w 2018 roku zdobył swój 13. tytuł najlepszej drużyny w Europie. Był to też początek dużych i koniecznych zmian w klubie.

***

Wraz z końcem sezonu 2017/2018 zaczęły się zmiany w Realu Madryt. Odszedł Cristiano Ronaldo, odszedł także Zinedine Zidane, a „Królewscy” potrzebowali chwili, aby po złotym okresie odbudować się na nowo. W następnym roku dla nich Liga Mistrzów skończyła się na 1/8 finału i odpadnięciu z rewelacyjnym Ajaksem. W 2020 roku znowu skończyli na tym samym etapie, tym razem uznając wyższość Manchesteru City. Przed rokiem przegrali dwumecz dopiero w półfinale, a wtedy pokonała ich Chelsea.

Teraz na Stade de France Real Madryt znowu znalazł się w finale Ligi Mistrzów. To będzie jego 17. finał najważniejszych rozgrywek w Europie. Przypominamy, do tej pory wygrywał 13 razy, tylko trzykrotnie przegrywał walkę o tytuł. Ale od czasu powstania Champions League nikt nie dał rady wygrać z nim w tym najważniejszym meczu.

Teraz przed tym wyzwaniem stanie Liverpool. Drużyna, która w 1981 roku pokonała Real w finale Pucharu Mistrzów. Miało to miejsce w Paryżu, choć na innym stadionie. Jeżeli ktoś miałby przerwać zwycięską passę finałów Realu Madryt, to mogą to zrobić tylko „The Reds”. Jürgen Klopp stworzył maszynę, która w obecnym sezonie do końca walczyła nawet o poczwórną koronę. LFC wygrał Puchar Anglii, Puchar Ligi, ale nie dał rady zdobyć mistrzostwa Anglii. Na osłodę zostaje jeszcze Champions League.

Ale w tym pojedynku stoi przeciwnik mocniejszy od Manchesteru City. Real w finałach Ligi Mistrzów czuje się niezwykle pewnie. Czy i tym razem będzie górą?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze