Raków nadal nie ma zamiaru remisować. Częstochowianie drugi raz z rzędu zdobyli komplet punktów!


Raków Częstochowa powoli wychodzi na prostą

21 października 2019 Raków nadal nie ma zamiaru remisować. Częstochowianie drugi raz z rzędu zdobyli komplet punktów!
Piotr Tokarczyk

Wielu ekspertów zastanawiało się, czy zwycięstwo Rakowa Częstochowa nad liderem ze Szczecina nie było dziełem przypadku. Jednakże rakowianie po przerwie reprezentacyjnej udowodnili, że tak naprawdę „przypadkowo” przegrali wcześniejsze mecze z Piastem Gliwice oraz Wisłą Płock. Po wczorajszym zwycięstwie nad Śląskiem Wrocław nikt nie ma wątpliwości, że Raków powraca na prostą!


Udostępnij na Udostępnij na

Bolesne dla częstochowian były wspomniane wyżej porażki. Bowiem w obu spotkaniach – na wyjeździe z Piastem Gliwice oraz u siebie z Wisłą Płock – piłkarze spod Jasnej Góry pierwsi obejmowali prowadzenie. Mało tego, niemalże do końcowych minut wydawało się, że dowiozą przynajmniej jedno „oczko”. Jednakże obecnie trzeba przyznać, że Raków nadal nie ma zamiaru dzielić się punktami. 

I o ile po meczach z Piastem oraz z „Nafciarzami” częstochowianie mogli mieć do siebie żal, że nie udało im się nadal zremisować, o tyle chyba po ostatnich dwóch spotkaniach sympatycy Rakowa nie powinni mieć pretensji, że ich ulubieńcy pozostają jedyną drużyną w obecnych rozgrywkach PKO Ekstraklasy, która nadal nie ma na koncie zremisowanego meczu. A stało się tak dlatego, że podopieczni Marka Papszuna notują serię dwóch zwycięstw z rzędu, co do tej pory w tym sezonie im się jeszcze nie udało!

„Taktycznie najlepszy mecz”

Raków w obecnych rozgrywkach bardzo często był drużyną bardzo nieskuteczną. W większości spotkań rakowianie grali całkiem przyzwoicie i trzeba przyznać, że z gry wydawało się, że byli po prostu lepsi od swoich rywali. Tak było chociażby we wspomnianym meczu z Piastem Gliwice czy z Cracovią oraz Górnikiem Zabrze. W starciu z krakowianami piłkarze spod Jasnej Góry mimo tego, że przegrali 1:3, potrafili oddać dziesięć strzałów, a Cracovia raptem sześć. 

I tutaj warto wspomnieć, że choć podopieczni Marka Papszuna od strony ofensywnej prezentowali się nie najgorzej, tzn. tworzyli sytuacje do strzelenia bramki, ale byli nieskuteczni, to bardzo często zapominali o tyłach. Najlepszym przykładem są chociażby mecze z Legią Warszawa czy z Lechem Poznań. W tym drugim zresztą potrafili odrobić dwubramkową stratę, by ostatecznie i tak przegrać 2:3…

O mało pragmatycznej grze Rakowa pisaliśmy niedawno. Artykuł można znaleźć, klikając TUTAJ.  

Zupełnie inaczej Raków prezentował się w dwóch ostatnich spotkaniach. Częstochowianie skrzętnie wykorzystywali swoje okazje, a do tego grali konsekwentnie w defensywie, co do tej pory im się zbyt często nie udawało. Zresztą sam szkoleniowiec Rakowa powiedział na konferencji prasowej po zwycięstwie nad Śląskiem Wrocław, że jest bardzo zadowolony z postawy swojej drużyny, która od strony taktycznej zaprezentowała się tak, jak należy.

Uważam, że pokazaliśmy się jako mega kolektyw. Drużyna zapracowała na to zwycięstwo i to był najlepszy taktycznie mecz do tej pory. Byliśmy konkretni, stworzyliśmy kilka dobrych szans i nawet mogliśmy zdobyć bramkę wcześniej. To, co los zabrał, trochę oddał. Ale zostawiłbym go jako ostatni czynnik, bo drużyna bardzo mocno zapracowała, neutralizując bardzo dużą siłę przeciwnika w ofensywie. Po drugiej stronie w ataku grali Musonda, Płacheta, Marković. Trzeba było się bardzo natrudzić, by nie stworzyli sytuacji. Doceniam ten wysiłek – mówił na konferencji po meczu ze Śląskiem zadowolony Marek Papszun. 

 Wracają na prostą

Jak już wspomniano – beniaminek spod Jasnej Góry jako jedyny na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce w obecnych rozgrywkach nie ma na koncie remisu. Częstochowianie w dwunastu meczach odnieśli pięć zwycięstw i jak łatwo policzyć, mają na koncie łącznie 15 punktów. Gdyby udało im się zremisować w przegranych spotkaniach z Górnikiem, Piastem oraz z Wisłą Płock, mieliby nawet szansę znaleźć się w górnej ósemce. Bowiem mieliby tyle samo punktów, co obecnie ósmy Lech.

Po dość kiepskim początku wygląda na to, że podopieczni Marka Papszuna wreszcie zaprzyjaźnili się z ekstraklasą. A to bardzo ważne, gdyż nie od dziś wiadomo, że beniaminkowie nie mają łatwego życia po awansie na wyższy poziom rozgrywkowy. Zważywszy na to, że w ostatnich latach bardzo często beniaminkowie po rocznej przygodzie żegnali się z najwyższym poziomem rozgrywkowym w Polsce.

W następnej kolejce Raków zmierzy się na wyjeździe w Łodzi z miejscowym ŁKS-em, czyli drugim tegorocznym beniaminkiem. Aby było ciekawiej, trzeba przyznać, że łodzianie również wydają się powolutku wychodzić z ligowego marazmu. Niedawno przełamali się w meczu przeciwko Koronie Kielce, a tydzień później zremisowali na trudnym terenie w Zabrzu. 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze