Problemy Rakowa. Częstochowianie nie potrafią wrócić na właściwe tory


„Czerwono-niebiescy” ostatnio prezentują się poniżej oczekiwań

15 lutego 2021 Problemy Rakowa. Częstochowianie nie potrafią wrócić na właściwe tory
Rafal Rusek / PressFocus

Rozgrywki wystartowały historycznie wcześnie, bo pierwsze mecze zagrano już w styczniu. Część klubów, w tym Raków, szlifowało formę poza Polską. Szybko się okazało, że zagraniczne ziemie wcale nie pomogły, gdyż w starciach lepiej wypadały zespoły, które nie wyjeżdżały z kraju. Podopieczni trenera Marka Papszuna od wznowienia gry w 2021 roku nie zdobyli choćby bramki, a co dopiero punktów. Co jest powodem słabszej dyspozycji ekipy spod Jasnej Góry?


Udostępnij na Udostępnij na

Jesienią rewelacją ligi trochę niespodziewanie stał się Raków Częstochowa. Grał bardzo dobrze, pierwszy raz w historii zajmował fotel lidera. Teraz trzecie miejsce, które zajmuje, wcale nie oddaje jego gry.

Coraz słabiej

Koniec 2020 roku już był ostrzeżeniem dla częstochowskiej drużyny. Remis z Wisłą Kraków i ledwo przepchnięte zwycięstwo z Wartą Poznań były sygnałem ostrzegawczym. Porażka ze Śląskiem i remis z Piastem Gliwice mogły budzić zaniepokojenie. Jednak wszyscy liczyli, że przyszło zmęczenie i regeneracja oraz przerwa w grze pomogą. Przygotowania w tureckim Belek odzwierciedlają obecną sytuację Rakowa. Wyniki nie wskazują na grę. Wtedy szło mu lepiej, niż na koniec wskazywały na to rezultaty spotkań. Ta sama zależność jest teraz. Raków nie gra źle, może za bardzo chce i dlatego nie wychodzi. Coś się zacięło i niezbyt wiadomo, gdzie jest przyczyna awarii. Pozostaje wierzyć, że zostanie ona szybko zdiagnozowana i usunięta.

Na początek 2021 roku trafiły się Pogoń Szczecin, obecny lider, oraz wymagająca Legia przy Łazienkowskiej. Zdawało się, że najtrudniejsi rywale za Rakowem, teraz powinno być tylko lepiej. W konfrontacji z niżej notowaną Lechią przełamanie w lidze dalej nie nastąpiło. Czym to usprawiedliwiać? Czy to wszystko po prostu siedzi w głowach zawodników Rakowa?

Paradoksalny puchar Polski

Niesamowitą sytuacją jest fakt, że kilka dni temu Raków pokonał w 1/8 finału Górnik Zabrze. Nic dziwnego, gdyby nie to, że bramki w lidze nie może strzelić od kilku spotkań, a zabrzanom potrafił trafić nawet cztery. Było to przed meczem z Lechią Gdańsk i wydawało się, że w lidze nastąpi zwrot, a niechlubna seria zostanie przerwana. Nie stało się tak i jest to tym bardziej zagadkowe. Tak jakby na puchar potrafił się zmobilizować i odpowiednio nastawić, a w lidze coś go blokuje.

Co o tym fakcie sądzi Piotr Tomalski, dziennikarz Radia Gol i „Sportu”?

W pucharowym starciu swoje „zasługi” przy golach dla Rakowa miał Dawid Kudła. Sądzę, że Martin Chudy tak wielu błędów jak swój kolega by nie popełnił. Możliwe, że to pucharowe spotkanie uśpiło naszą czujność i lekko zamazało problemy Rakowa.

Bywa tak, że forma nie przychodzi wraz ze startem rozgrywek. Czasem pojawia się ona za jakiś czas, po kilku kolejkach. Wcześniej męczysz się, wszystko nie układa się tak, jakby się chciało. Trzeba ten czas przetrwać, bo gdy minie, to wszystko odwróci się na naszą korzyść. Niewykluczone, że w takiej sytuacji jest Raków. Jesienią, gdy mówiono o jego wspaniałej formie i spekulowało się o mistrzostwie czy pucharach, to był po prostu w swojej najlepszej dyspozycji. Kiedyś musiał obniżyć loty i teraz przeżywa trudny czas. Lecz w najmniej oczekiwanym momencie coś może dać impuls i zła passa minie, a częstochowianie dalej będą cieszyć kibiców swoją grą i wynikami.

Gdzie szukać przyczyn?

Czynnikiem mającym wpływ na formę drużyny mogą być zawirowania kadrowe. Mówmy co chcemy, ale nieobecność Tomasa Petraszka jest odczuwalna. Mimo Andrzeja Niewulisa w składzie, który zastępuje „Petiego” najlepiej jak potrafi, widoczna jest nieobecność Czecha. Szczególnie z przodu brakuje jego prawie dwóch metrów i walki o piłkę z przeciwnikami. Jego powrót może być ważnym impulsem, na który Raków na pewno czeka i ma nadzieję, że nastąpi to jak najszybciej. Wypadł z gry także Marcin Cebula, na razie nie wiadomo, czy to coś poważnego, czy tylko chwilowa absencja.

Te słowa potwierdza i zgadza się z nimi Tomalski.

Częstochowianie borykają się obecnie ze sporymi kłopotami kadrowymi. Nie ma Tomka Petraszka i nie będzie go prawdopodobnie do marca. Podobnie z Daniele Bartlem i Marcinem Cebulą. W ofensywnej układance ten ostatni pełnił bardzo ważną funkcję. Wielka szkoda, bo te kontuzje i inne problemy powstrzymują go od rozegrania sezonu życia. Problemem nie jest jednak wyłącznie brak Cebuli. Swoje dokłada pozostała trójka. Vladislavs Gutkovskis ostatniego gola z gry, przed tą bramką z Górnikiem, zdobył w październiku.

Nie bez znaczenia jest forma Iviego Lopeza i Tijanicia – dwóch „dziesiątek”, które znacznie napędzały i kreowały akcje ofensywne Rakowa.

Ivi Lopez rozegrał tak naprawdę jeden miesiąc na wysokim poziomie, a później zgasł całkowicie. Dziwi mnie opinia wielu ekspertów, że to Hiszpan może odmienić losy danego spotkania Rakowa. Dla mnie ma predyspozycje na świetnego zawodnika na polskie warunki, ale na ten moment to średnia półka. Z kolei David Tijanić traci swój blask. Obserwując ostatnie spotkania, odnoszę wrażenie, jakby przechodził obok spotkania i nie do końca chciał brać odpowiedzialność za kreowanie ataku w trudnym momencie sezonu. Stąd też prawdopodobnie ta impotencja strzelecka w wykonaniu Rakowa.

Okienko transferowe w ekstraklasie trwa nadal. Kibicom „Medalików” sen z powiek może spędzać brak przekonujących wzmocnień w klubie. Na razie większość z nich to młodzieżowcy. Wydaje się, że w końcu powinni doczekać się choćby napastnika, ponieważ niedawno ogłoszono odejście Oskara Zawady. Potrzebne są konkrety. Tak, aby mieć jeszcze większy komfort w wyborze składu. Gdy jeden zawodnik będzie pod formą, to drugi wejdzie i da coś od siebie.

Liczę na to, że pod Jasną Górą pojawią się jeszcze wzmocnienia inne niż młodzieżowcy. Z całym szacunkiem i sympatią dla tych młodych, ambitnych chłopaków, ale podopieczni Marka Papszuna potrzebują impulsu, nowego lidera w ofensywie, by był w stanie podnieść ich z zapaści. To nie jest normalne, że częstochowianie oddali bodajże dziewięć celnych strzałów na bramkę Duszana Kuciaka i nie potrafili go pokonać. Wydaje mi się, że w tym momencie ani Daniel Szelągowski, ani Wiktor Długosz czy Michał Litwa nie będą w stanie go dać. Liczę, że Raków szybko się pozbiera. Po takiej rundzie jesiennej aż żal byłoby patrzeć, jak dobra drużyna stacza się w tabeli, i to w momencie stulecia klubu i powrotu na Limanowskiego – kończy Tomalski.

Bezzasadne jest spisywanie na straty Rakowa po kilku nieudanych spotkaniach. Tak samo niepotrzebne było pompowanie balonika, gdy klub znajdował się na szczycie. Nie jest teraz tak słaby, jak wszyscy mówią, a jesienią nie był aż tak dobry, jak niektórzy sugerowali. Załamanie i dołek spotykają najlepsze kluby, nie tylko polskie. A Rakowowi na resztę kolejek motywacji na pewno nie braknie, ponieważ jest w trakcie ważnego momentu dla klubu i istotnej rundy w jego już stuletniej historii.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze