Angielska herbata: Jak Anglicy nie zapobiegli transferowej patologii


Reszta czołowych europejskich lig nie ruszyła w ślad za Premier League, czyli transferowa patologia będzie trwała w najlepsze

11 lutego 2020 Angielska herbata: Jak Anglicy nie zapobiegli transferowej patologii

Sytuacje, gdy zawodnik dzień przed startem rozgrywek odmawia gry, dążąc do transferu, miały odejść w niepamięć. Innowacyjny pomysł klubów Premier League, zamknięcie okna transferowego jeszcze przed rozpoczęciem ligowej rywalizacji, miał zapobiegać podobnym przypadkom. Wydawał się właściwym kierunkiem zmian, których nie zdecydowały się jednak wprowadzić pozostałe czołowe ligi Europy. Tym samym sprawiając, że patologiczne zachowania zawodników w trakcie okna transferowego pozostaną na porządku dziennym.


Udostępnij na Udostępnij na

Prawie trzy lata temu w trakcie letniej przerwy brytyjskie i hiszpańskie media żyły potencjalnym transferem Philippe Coutinho. Gdy szanse na dokonanie transakcji wydawały się zerowe, dzień przed pierwszym ligowym spotkaniem Brazylijczyk odmówił gry. Oficjalnie zgłaszając uraz pleców, ale aluzję na Anfield Road zrozumieli doskonale. Próby wymuszenia odejścia do Barcelony, cała sytuacja zaczęła przypominać cyrk. Cyrk, który ma miejsce praktycznie w każdym oknie transferowym. Cyrk, którego można (było) uniknąć.

Pozycja zawodników dążących do wymuszenia odejścia w trakcie letniego okna umacnia się z czasem. Im bliżej startu rozgrywek, tym większe szanse, że klub ugnie się pod żądaniami piłkarza. Przed rozpoczęciem ligowej rywalizacji każdy trener chce przecież dysponować kompletną kadrą, a przeciąganie liny, strajki i odmawianie gry tylko psują atmosferę w szatni. Dlatego kluby niechętnie, ale najczęściej zgadzają się na transfer zawodnika. Tak by mieć święty spokój.

Podobne sytuacje wywróciły hierarchię w futbolu do góry nogami. Zawodnicy stali się ważniejsi od klubów. Nawet wielomilionowe prowizje dla piłkarzy podpisujących długoterminowe kontrakty nie gwarantują, że za pół roku nie wymuszą oni odejścia do innego zespołu. Uniknąć części transferowych patologii w futbolu miał pomóc pomysł klubów Premier League.

Premier League drogowskazem

Znaczne skrócenie letniego okna, które zamykało się już dwa dni przed startem rozgrywek, wytrącało z rąk zawodników poważny atut. Odmawianie gry w pierwszych kolejkach, by wymusić transfer, przestało tym samym mieć rację bytu. Pomysł wydawał się świetnym rozwiązaniem. Kierunkiem zmian, które choć w części rozwiązują dotychczasowe problemy. Anglicy po raz kolejny mieli być prekursorami w sferze futbolu.

Fakt, że idea skrócenia letniego okna podziałała, nie pociągnął jednak za sobą większego zainteresowania pozostałych czołowych europejskich lig. Inicjatywę bombardowano argumentem o zbyt krótkim czasie na przeprowadzenie transferów, co w dobie Internetu i licznych linii lotniczych docierających praktycznie wszędzie wydaje się bezsensowne. Bardziej skomplikowaną kwestią była konieczność rozpoczęcia rywalizacji we wszystkich krajach tego samego dnia lub zaledwie kilka dni później. Przedstawiciele klubów z innych państw kręcili nosem na pomysł dostosowania się do kalendarza Premier League.

To okazało się przeszkodą nie do pokonania. Wydaje się jednak, że zabrakło po prostu chęci, by wprowadzić zmiany. Lepsze jest podobno wrogiem dobrego, choć spoglądając na wydarzenia z rynku transferowego i kolejne cyrki, wiele dobrego nie zostało. Tym bardziej dziwi więc niechęć do kontynuowania idei wprowadzonej przez kluby Premier League.

Pomysł skrócenia letniego okna był naprawdę dobrym rozwiązaniem, lecz uderzył rykoszetem w kluby z angielskiej ekstraklasy. Gdy zakończył się okres transferowy w Premier League, pozostałe ligi miały jeszcze prawie miesiąc na dokonywanie transakcji. W tym również na pozyskiwanie graczy z Wysp. Kluby angielskiej ekstraklasy nie mogły rejestrować nowych zawodników, lecz sprzedawać już tak. To spowodowało, że skrócenie letniego okna przestało mieć sens. Mimo chęci Anglicy nie zmienili futbolu, powracając do szeregu.

 

Wydłużając okno transferowe, inicjatywa, która sprawiłaby, że byłoby normalniej, poszła od kosza. Nie ma w tym winy przedstawicieli angielskich klubów, chcieli dobrze. To reszta czołowych europejskich lig nie skorzystała z szansy przeprowadzenia kolejnej, po VAR-ze, rewolucji uzdrawiającej futbol. Szkoda, gdyż cała sytuacja pokazuje tylko, jak oporne jest środowisko, jeśli chodzi o wprowadzanie zmian.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Cichym bohaterem obecnego sezonu angielskiej ekstraklasy staje się Everton. Pod wodzą Carlo Ancelottiego „The Toffees” spisują się coraz lepiej, realnie włączając się do walki o miejsce gwarantujące grę w europejskich pucharach. Teraz przed zespołem z Liverpoolu seria trudnych spotkań z czołowymi klubami ligi. Nawet jednak jeśli podopieczni włoskiego menedżera obleją decydujące testy, to fundamenty pod budowę drużyny walczącej o wysokie cele w kolejnych sezonach są powoli wylewane.

  • 26. seria spotkań Premier League należy do historycznych. Dzięki rozłożeniu rywalizacji na ponad tydzień menedżerowie i zawodnicy otrzymali wolne w trakcie trwania sezonu. To sukces wieloletnich i niełatwych dyskusji o potrzebie zmian. Odpoczynek ma być dodatkowym atutem angielskich drużyn przed powrotem rywalizacji w europejskich pucharach. Pod tym kątem warto jeszcze uważniej śledzić poczynania przedstawicieli Premier League w międzynarodowych rozgrywkach.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze