Legia Warszawa staje przed drugą szansą zdobycia pierwszych punktów w fazie grupowej Ligi Europy. Tym razem na ich drodze stanie drużyna Apollonu Limassol. Czy mistrzowie Polski poradzą sobie bez wsparcia trybun? Początek meczu zaplanowano na czwartek 3 października na godzinę 19.
Przed Legią kolejny poważny test w europejskich pucharach. Stołeczna drużyna po trudnym, acz dobrym meczu w Rzymie na własnym obiekcie podejmie cypryjski Apollon Limassol. Pepsi Arena dla mistrza Polski zawsze była twierdzą, którą niełatwo było podbić każdej ekipie przyjeżdżającej na starcie z „Wojskowymi”, o czym przekonali się również rywale z eliminacji do Ligi Mistrzów.
Niestety, Legia została pozbawiona swojego największego pozaboiskowego atutu – kibiców. Dwunasty zawodnik zawsze był kimś, kto swoim dopingiem niósł piłkarzy do lepszej gry – zostawał przy drużynie na dobre i na złe. Niezadowoleni z powodu zamknięcia stadionu są nie tylko kibice. Z konieczności gry przy pustych trybunach nie cieszy się szkoleniowiec Jan Urban: – Nie wiem, co powiedzieć. To będzie jak sparing – wszystko będzie słychać. Ten fakt przemawia na korzyść Apollonu, który nie spotka się z presją naszych kibiców. Mam nadzieję, że drużyna będzie grała tak jak w ostatnich spotkaniach. Wydaje mi się, że prezentujemy się dobrze. Z Lazio rozegraliśmy niezłe spotkanie.
Czy nieobecność fanów wpłynie pozytywnie na przyjezdnych? Na stadionie przy Łazienkowskiej mieli się pojawić również kibice Apollonu, a i sami piłkarze podkreślają, że fajna atmosfera na trybunach dodaje skrzydeł jednym i drugim: – Myślę, że brak kibiców wpłynie na grę obu zespołów. Zdajemy sobie sprawę, że futbol jest bardzo chętnie oglądany. Jeśli zabraknie kibiców, to stanie się tak ze szkodą również dla naszych zawodników. Będziemy grali dla naszych fanów i wszystkich tych, którzy trzymają za nas kciuki na Cyprze – powiedział Christakis Christoforou.
Kadrowo obie drużyny przygotowane są bardzo dobrze. W ekipie Christoforou nie ma zbyt wielu nieobecnych, którzy mogliby przeważyć szalę zwycięstwa na korzyść wyspiarzy. Problemy za to pojawiły się w zespole z Polski. Wciąż niepewna jest obsada defensywy, która spisuje się lepiej niż na początku sezonu. Pamiętajmy jednak, że wciąż daleko nam do ideału. Również nieciekawie wygląda sytuacja w napadzie, gdzie kontuzjowany jest Marek Saganowski, który najprawdopodobniej nie zagra do końca fazy grupowej. 34-latek ma uszkodzone stawy i ostatecznie konieczna będzie operacja. W jego miejsce wejdzie najprawdopodobniej Wladimer Dwaliszwili, który wrócił już do treningów. Kto wie, może szansę występu na międzynarodowej arenie dostanie młody Mikita?
Do formy powoli powracają również Jakub Wawrzyniak i Bartosz Bereszyński. Jeden i drugi przed urazami nie mieli kłopotów z załapaniem się do pierwszej jedenastki. Teraz ich sytuacja wygląda nieco inaczej. O ile „Beresiowi” brakuje pewnego konkurenta na prawej obronie, o tyle „Wawrzyn” znalazł sobie godnego przeciwnika. Jest nim Tomasz Brzyski, który wykorzystał daną mu szansę: – Wawrzyniak czy Brzyski? To na pewno zagadka. Tomek nie dał powodów, by go zmieniać, a z drugiej strony Wawrzyniak to reprezentant, na którego zawsze mogliśmy liczyć – powiedział na konferencji prasowej Urban.
Na kogo defensywa Legii musi uważać w szczególności? Największą gwiazdą zespołu z Cypru jest Gaston Sangoy. Ofensywny pomocnik Apollonu ma bardzo barwne CV. W przeszłości występował w Ajaksie Amsterdam, Sportingu Gijon oraz Boca Juniors.
Jak wiemy, na tym szczeblu nie ma już słabych zespołów. Jeżeli legionistom uda się przyćmić największe gwiazdy talii Christakisa Christoforou, to polscy kibice zgromadzeni w pubach i przed telewizorami nie będą musieli martwić się o wynik czwartkowego spotkania.
