Do tanga trzeba dwóch? Jak radziły sobie polskie duety w zagranicznych klubach?


Milik i Zieliński to kolejny polski duet w zagranicznym klubie. Jak wypadały poprzednie?

7 sierpnia 2016 Do tanga trzeba dwóch? Jak radziły sobie polskie duety w zagranicznych klubach?

Podczas tego okienka transferowego skrzyżowały się piłkarskie kariery Arkadiusza Milika i Piotra Zielińskiego, którym od tej pory przyjdzie grać wspólnie w jednym klubie – Napoli. Dwóch Polaków w jednym klubie to żadna nowość, więc warto przyjrzeć się, jak radziły sobie polskie duety w zagranicznych klubach w przeszłości.


Udostępnij na Udostępnij na

Tomasz Wałdoch, Tomasz Hajto (Schalke 04 Gelsenkirchen)

Cóż to był za duet. Wałdoch już po roku od przyjścia do zespołu Huuba Stevensa został kapitanem. Wespół z Hajtą stworzyli świetny duet stoperów na kilka sezonów nie tylko dla klubu z Zagłębia Ruhry, ale też dla reprezentacji Polski. Skojarzenie tej dwójki w jednym klubie to chyba najbardziej udana para w historii polskich akcentów za granicą. Kosmicznym sezonem był 2000/2001, kiedy to Schalke z Polakami w składzie zdobyło Puchar Niemiec oraz wicemistrzostwo. Co do tego drugiego, trudno nazwać to sukcesem, ponieważ w tym pamiętnym sezonie podopieczni Stevensa dwa razy pokonali Bayern, a mimo to przegrali z nimi walkę o prym w kraju… po golu dającym drużynie z Bawarii remis w doliczony czasie gry ostatniego meczu sezonu. Tak czy inaczej, duet Wałdoch – Hajto na stałe wpisał się do historii niemieckiego klubu, a pobyt tej dwójki w Gelsenkirchen śmiało można nazwać sukcesem.

Kosmicznym sezonem był 2000/2001, kiedy to Schalke z Polakami w składzie zdobyło Puchar Niemiec oraz wicemistrzostwo.

Sławomir Peszko, Paweł Olkowski (1. FC Koeln)

Uprzedzamy pytania, które mogą się pojawić w przypadku Polaków w tym klubie, pominięty został Adam Matuszczyk, ponieważ był on w zespole „Kozłów” niemal wychowankiem. W przypadku Peszki, jego pobyt w Kolonii to prawdziwa sinusoida. Bywało, że już zyskiwał zaufanie trenera, by na kolejny mecz wracać na ławkę rezerwowych. Dużo lepiej wyglądała sytuacja Pawła Olkowskiego. Gdy przechodził do Koeln, niewielu obserwatorów dawało mu szanse na karierę za naszą zachodnią granicą. Jednak w byłym piłkarzu Górnika Zabrze zakochał się trener Peter Stoeger i zaczął ustawiać Olkowskiego na prawej stronie defensywy. Ten wywiązywał się ze swoich obowiązków bardzo dobrze, ale tylko do odejścia Peszki. Przed sezonem 2015/2016 „Peszkin” opuścił Kolonię, a Olkowski zgubił formę i zadomowił się na ławce rezerwowych, mimo że przez długi czas był jedynym nominalnym prawym obrońcą w drużynie.

Piotr Zieliński, Łukasz Skorupski (Empoli FC)

Empoli to klub idealny dla piłkarzy wypożyczonych. Świadczy o tym fakt, że zarówno sprowadzony czasowo z Romy bramkarz, jak i pomocnik Udinese wspaniale odnaleźli się w nowym otoczeniu i wyrośli na istotne ogniwa swojego zespołu. Łukasz Skorupski zyskał mnóstwo doświadczenia i pewności siebie, natomiast Piotr Zieliński wyrósł na czołowego pomocnika Serie A. Dziś polski golkiper wrócił do Rzymu, gdzie ma walczyć o miejsce w podstawowym składzie, a utalentowany pomocnik dołączył do Arkadiusza Milika w Napoli i będzie się starał wygryźć z wyjściowej jedenastki Marka Hamsika. Obaj z pewnością mogą nazwać swój pobyt w Empoli sukcesem.

Właśnie w Empoli Łukasz Skorupski zyskał mnóstwo doświadczenia i pewności siebie, natomiast Piotr Zieliński wyrósł na czołowego pomocnika Serie A.

Maciej Rybus, Marcin Komorowski (Terek Grozny)

W przypadku Polaków w rosyjskim klubie sytuacja jest o tyle szczególna, że w Premjer Lidze obowiązuje limit obcokrajowców w podstawowym składzie. Stąd często nasi zawodnicy występowali kosztem tego drugiego. Jednak był okres, kiedy zarówno Maciej Rybus, jak i Marcin Komorowski prezentowali bardzo wysoką formę i dla obydwu trener znajdował miejsce na placu gry. Byli „Legioniści” zapewne różnie będą postrzegać pobyt w rodzinnym mieście Mameda Khalidowa, ponieważ stopera często łapały większe lub mniejsze urazy. Podobnie było z Rybusem, jednak ten, mimo kilku przerw, grą w Groznym zyskał zainteresowanie wielu europejskich klubów. W końcu przeszło sto meczów i prawie dwadzieścia goli skrzydłowego (a coraz częściej obrońcy) robi wrażenie. Na uwagę zasługuje zachowanie władz klubu wobec decyzji „Rybki” o odrzuceniu oferty przedłużenia kontraktu. Polak był tak ważnym ogniwem zespołu, że nie został odesłany na ławkę, ale został w wyjściowym składzie aż do końca swojego pobytu w Rosji.

***

Polskich duetów w zagranicznych klubach było więcej. Był tez oczywiście tercet z Dortmundu, który pominęliśmy w naszych rozważaniach, ponieważ losy Polaków w Borussii zna niemal każdy. Ogólne wnioski „podwójnych przygód” naszych piłkarzy w europejskich klubach każą sądzić, że pobyt Milika i Zielińskiego w Neapolu nie musi zakończyć się klęską, a wręcz przeciwnie. Obaj mają potencjał i umiejętności, by stać się kluczowymi postaciami drużyny trenera Sarriego. Historia udowadnia, że duety w zagranicznych klubach dają radę. Teraz niech potwierdzi to dwójka reprezentantów Polski.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze