Polscy zawodnicy ze zmianą klubów last minute


Deadline Day przyniósł nam kilka ciekawych transferów z udziałem naszych zawodników

2 lutego 2024 Polscy zawodnicy ze zmianą klubów last minute
Hellas Verona/X

W wielu mocnych ligach 1 lutego kończyło się zimowe okno transferowe. Nie jest to nigdy dzień wzmożonych aktywności klubów porównywalnych do letniego szaleństwa, ale mimo to zostało przeprowadzonych wiele transferów. W tym też brali udział polscy zawodnicy, którzy jeszcze chcieli wykorzystać ten czas na swoją korzyść. Zyskaliśmy dzięki temu między innymi kolejnego Polaka w La Liga i Serie A. Zebraliśmy to wszystko w całość i podsumowaliśmy czwartkowe zmiany klubów naszych zawodników.


Udostępnij na Udostępnij na

Walka o utrzymanie i wypromowanie

Najgorętszym nazwiskiem w końcówce okna był z całą pewnością Karol Świderski. Już od początku roku Mariusz Piekarski zapowiadał w mediach, że jeśli już, to jakieś konkrety mogą przyjść bardzo późno, i tak się właśnie stało. Finalnie 27-latek wraz ze swoim agentem postanowili, że zmienią otoczenie. Wybór padł na Hellas Werona, do którego został wypożyczony z opcją wykupu. Trafił zatem do drużyny z dołu tabeli Serie A po mocnej wyprzedaży w zimowym oknie. Spotka tam Pawła Dawidowicza, co na pewno pomoże mu w wejściu do nowego otoczenia.

Ruch ten wywołał spore poruszenie wśród kibiców i więcej pojawiło się głosów negatywnych. Zapewne wiele osób liczyło na coś więcej, zważając głównie na fakt, ile Świderski wnosi do reprezentacji Polski. Schodząc jednak nieco na ziemię, ten ruch nie wygląda na taki zły. Hellasowi na pewno przyda się tak dobry napastnik, a i dla naszego zawodnika może być to fajne okno wystawowe. Nawet jeśli, odpukać, zaliczy spadek z Serie A, to ma kilkanaście spotkań na to, by potem ewentualnie zapracować na coś lepszego.

Bardzo miękkie lądowanie

W tym samym dniu z Charlotte FC odszedł także Kamil Jóźwiak. Tydzień temu pojawiła się w mediach informacja, że polski skrzydłowy nie został włączony do kadry na przedsezonowe zgrupowanie i tym samym szuka sobie nowego klubu. Od razu pojawiło się trochę spekulacji, a najbardziej przytaczanym kierunkiem była sprzyjająca nam ostatnio Turcja. Nic konkretnego nie działo się jednak przez kolejne dni, ale jak już coś się pojawiło, to chyba wszyscy doznali olbrzymiego szoku. Okazało się, że następnym przystankiem w karierze Kamila Jóźwiaka będzie Granada, gdzie dołączy do Kamila Piątkowskiego. Z hiszpańskim klubem związał się półtorarocznym kontraktem.

W tym transferze mocno pomógł Bayern Monachium, który zdecydował się szybciej ściągnąć do siebie Bryana Zaragozę. Nie oznacza to jednak, że Jóźwiak jest jego następcą, bo też trudno oczekiwać, że będzie tam graczem podstawowego składu. Jako zastępstwo za Hiszpana udało się pozyskać Facundo Pellistriego z Manchesteru United. 22-krotnego reprezentanta Polski należy zatem obiektywnie traktować jako uzupełnienie składu. A jaka faktycznie będzie jego rola w drużynie walczącej o utrzymanie, okaże się z biegiem rundy wiosennej.

Spokojny krok do przodu

Wyżej wspominaliśmy, że najgorętszym nazwiskiem był Karol Świderski, ale swoje mocne pięć minut w czwartkowy wieczór miał Karol Borys. Powiedzenie, że transfery lubią ciszę, idealnie pasuje do zaistniałej sytuacji z utalentowanym pomocnikiem. Gdy oczekiwano na inne ruchy polskich zawodników, nagle Śląsk Wrocław poinformował, że Borys na zasadzie transferu definitywnego przeniósł się do KVC Westerlo zajmującego dziesiąte miejsce w Jupiler Pro League. Z Belgami związał się umową do czerwca 2026 roku.

Dużo wspominało się o Fiorentinie, w tle pojawiał się mocarny jak na holenderskie warunki PSV, a przyszedł taki kierunek, który wywołał dużo dyskusji. Wydaje się jednak, że wypada spojrzeć na taki ruch pozytywnie. Borys nie porwał się od razu na klub z ligi TOP 5 ani na czołowy zespół z lig poza topowymi. Postanowił za to spokojnie wejść w futbol europejski, by systematycznie piąć się wyżej. Nie jest istotne na ten moment to, czy taki plan się powiedzie. Młodzi polscy zawodnicy coraz częściej postanawiają iść właśnie taką drogą.

Szansa na odbudowę

Przemysław Płacheta i Norwich City to nie był związek idealny. Na korzyść był zaledwie pierwszy sezon tuż po przenosinach ze Śląska Wrocław. Następnie grania było coraz mniej, pojawiło się wypożyczenie do Birmingham City, a swoje dołożyły także problemy zdrowotne – w tym raz poważne. Gdy jednak jakiś czas temu Płacheta wrócił po dłuższej kontuzji, nie zdołał na dobre zadomowić się w składzie i tych minut z czasem było coraz mniej. Zważając na wygasający kontrakt, ważne było rozsądne postąpienie i praca nad zmianą otoczenia. Ostatecznie się to udało i nasz skrzydłowy podpisał półroczny kontrakt ze Swansea City.

Na początku wydawało się, że jak już gdzieś Płacheta odejdzie, to na zasadzie wypożyczenia. Udało się jednak załatwić sprawę tak, że kontrakt z Norwich City został zakończony. Jeszcze kilka dni temu najwięcej pisało się o przenosinach do zamykającego tabelę Championship Rotherham United, ale konkrety się nie pojawiły. Okazję do odbudowy już 25-letni zawodnik dostanie w walijskim klubie, który także nie notuje dobrego sezonu i będzie walczył o utrzymanie.

Złapać rytm

Jednej roszady z udziałem polskiego zawodnika doświadczyliśmy także w League One. Kacper Łopata resztę sezonu spędzi w Port Vale FC, gdzie przeniósł się na zasadzie wypożyczenia z Barnsley FC. Jeszcze latem sytuacja młodego defensora była bardzo dobra, ponieważ po przybyciu do klubu od razu wskoczył do składu i grał wszystko przez dziewięć kolejek. Wszystko zmieniła jednak kilkutygodniowa kontuzja, po której o powrót do regularnej gry było już mu trudno. Efektem tego był dorobek 54 minut od czasu powrotu po urazie, czyli od 25 listopada.

Barnsley spisuje się w tym sezonie bardzo dobrze i jest w szerokiej czołówce League One, co też powoduje, że trener niezbyt chce dokonywać roszad w obronie. Łopata powalczy zatem o regularną grę w „The Valiants” zajmujących nieco odległą, dwudziestą lokatę w lidze. Zapewne będzie mu tam znacznie łatwiej o dostawanie minut, bo należy pamiętać, że gdy grał regularnie w Barnsley, to spisywał się przyzwoicie.

Powrót na trzecioligowe boiska

Przenosimy się do Niemiec i także na poziom trzecioligowy. Zapewne niektórzy nadal pamiętają Martina Kobylańskiego mającego wiele lat temu epizod w Lechii Gdańsk, a wcześniej w Werderze Brema. Już 29-letni pomocnik nadal regularnie grywa w niższych niemieckich ligach, chociaż ostatnimi czasy już ma problemy z osiąganiem dobrych liczb. To nie powoduje jednak, że ma trudności z ciekawymi jak na jego obecny poziom ofertami. W ostatnich godzinach zimowego okna Kobylański podpisał kontrakt z SV Waldhof Mannheim występującym w 3. lidze.

Właśnie w tych rozgrywkach Kobylański grywał w ostatnich latach najczęściej, ale latem postanowił zejść ligę niżej i przez moment bronił barw VSG Altglienicke. Dobrze jednak, że wraca do ligi, w której potrafi się dobrze odnaleźć. W dotychczasowej karierze na poziomie 3. ligi Kobylański rozegrał 188 spotkań, w których strzelił 51 goli i zanotował 34 asysty (dane: Transfermarkt).

***

Zimowe okno pozostaje otwarte w kilku ciekawych dla nas krajach, a przede wszystkim w Turcji. Możemy być zatem jeszcze świadkami jakichś ruchów z udziałem polskich zawodników, a pewnie dużo będziemy się skupiać na naszym podwórku. Przecież okno zimowe w Polsce według przepisów jest dopiero od niedawna otwarte i potrwa jeszcze 20 dni. My jednak jeszcze liczymy na jakieś ruchy zagraniczne, a pewnie trochę osób będzie spoglądało na losy chociażby Mateusza Musiałowskiego, który odrzucił pozostanie w Anglii i szuka czegoś w innym kraju.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze