Polonia wypuszcza wygraną z rąk, atmosfera wokół klubu gęstnieje


Pomimo prowadzenia Polonia Warszawa poległa 1:2 w starciu z GKS-em Katowice, który to trafiał do siatki w doliczonym czasie drugiej połowy

29 kwietnia 2024 Polonia wypuszcza wygraną z rąk, atmosfera wokół klubu gęstnieje
Norbert Barczyk / PressFocus

Polonia Warszawa przegrywa 1:2 w pojedynku z GKS-em Katowice. „Czarne Koszule” były o krok od zatrzymania kompletu punktów przy Konwiktorskiej – brak koncentracji w końcówce spotkania kosztował jednak podopiecznych Rafała Smalca porażkę. Niedzielna klęska przelała czarę goryczy, a wokół klubu oraz trenera rośnie niepożądane napięcie.


Udostępnij na Udostępnij na

Niełatwa przeprawa

„Czarne Koszule” przystępowały do niedzielnego pojedynku bezpośrednio po wyjazdowej porażce w Gdańsku (0:1). Klęska w starciu z liderem jednocześnie była dla Polonii trzynastą w trwającym sezonie. W obliczu podziału punktów Wisły Kraków z Resovią podopieczni Rafała Smalca lokowali się już jedynie punkt nad strefą spadkową.

– Od początku wiedzieliśmy, gdzie przyjeżdżamy i z jaką drużyną przyszło nam się dzisiaj mierzyć. Myślę, że podeszliśmy z respektem do przeciwnika. W naszych działaniach zabrakło odwagi. Tego meczu nie musieliśmy przegrać. Dobrze broniliśmy pola karnego, dzięki temu Lechia nie miała klarownych szans z ataku pozycyjnego – komentował trener Smalec po meczu.

Obiekt przy Konwiktorskiej wizytowała z kolei drużyna GKS-u Katowice. Katowiczanie znajdowali się dotąd na czwartej lokacie w ligowej tabeli, biorąc jednocześnie czynny udział w walce o promocję na szczebel PKO BP Ekstraklasy. Piłkarzy Polonii czekała zatem niełatwa przeprawa w walce o bezcenne ligowe punkty.

Michalski otwiera wynik

Pierwsze chwile pojedynku przebiegały pod znakiem umiarkowanej ofensywy gospodarzy. Już w 8. minucie gry wynik spotkania otworzył Mateusz Michalski. Szymon Kobusiński żywiołowo wpadł w pole karne „Gieksy”, następnie wykładając piłkę do czyhającego na piątym metrze kolegi. Michalskiemu pozostało zatem jedynie dołożyć nogę, co wykonał zresztą bezbłędnie.

W 17. minucie spotkania goście przetestowali z kolei refleks golkipera Polonii groźnym strzałem z dystansu. Jakub Lemanowicz sparował piłkę przed siebie, szybko dopadł do niej Adrian Błąd, jednak dobitka piłkarza „Gieksy” nie znalazła drogi do siatki. Już chwilę później Kobusiński stanął przed szansą na podwyższenie wyniku – zawodnik Polonii posłał jednak futbolówkę minimalnie obok lewego słupka.

Tuż przed upływem pół godziny gry zakotłowało się w polu karnym Polonii. Piłka została jednak wybita na przedpole, skąd słaby strzał jeszcze oddał Mateusz Marzec. Ten sam zawodnik popędził minutę później lewą stroną boiska, ponownie próbując zaskoczyć Lemanowicza. Golkiper Polonii nie miał jednak problemów z wyłapaniem piłki.

W 38. minucie spotkania Kobusiński dobrze opanował nadlatującą futbolówkę, następnie celnie uderzając na bramkę Kudły – bramkarz GKS-u nie dał się jednak zaskoczyć. Groźnym uderzeniem Kudłę postraszył po chwili również Krzysztof Koton. Napięcie pod bramką dotąd nieco nieporadnych gości rosło zatem z każdą minutą. Sędzia Malec zasygnalizował jednak po chwili koniec pierwszej połowy spotkania, zapraszając obie drużyny do szatni.

Szalony finisz

Pięć minut po rozpoczęciu drugiej połowy Marzec oddał centrostrzał z bocznych rejonów pola karnego. O krok od przecięcia piłki głową był Mateusz Mak, jednak próba zawodnika gości okazała się nieskuteczna. Po chwili o odpowiedź pokusiła się drużyna Polonii – Nikodem Zawistowski popędził prawym skrzydłem, lecz Michalski nie zdołał dołożyć bliźniaczego trafienia.

Polonia nie zwolniła tempa, ponownie dociskając rywala – napór na bramkę Kudły rósł z każdą minutą, co nie uszło zresztą uwadze zgromadzonej publiki. Nie przekładał się on jednak na efekty w postaci podwyższenia dotychczasowego prowadzenia. W 67. minucie gry Kobusiński wypuścił Michała Bajdura, ten wpadł w pole karne, następnie padając na murawę. Sędzia Malec nie wskazał jednak na jedenasty metr od bramki gości.

Pięć minut później po długim okresie rozgrywania na skraju boiska Zawistowski wpadł w pole karne „Gieksy”, zgrywając futbolówkę do środka. Kudła odbił jednak nadlatującą piłkę. Po chwili do głosu doszli z kolei goście – Jakub Arak otrzymał długie podanie w „szesnastkę”, wieńcząc akcję strzałem głową. Jakub Lemanowicz uporał się jednak z tym uderzeniem.

W 82. minucie spotkania Bartosz Biedrzycki otrzymał wspaniałe podanie w pole karne przyjezdnych, opanował piłkę, a następnie zmarnował sytuację za sprawą niecelnego dogrania. Gdy na zegarze wybiła 87. minuta, do głosu doszli katowiczanie. W szamotaninie pod bramką Lemanowicza defensor gospodarzy wybił piłkę z linii bramkowej.

Po wideoweryfikacji sędzia przyznał jednak przyjezdnym rzut karny. Skutecznym egzekutorem „jedenastki” okazał się Arkadiusz Jędrych, wyrównując stan rywalizacji. W czwartej minucie doliczonego czasu gry goście dośrodkowali piłkę w pole karne Polonii. Futbolówka trafiła na głowę Jakuba Araka, który to wyprowadził „Gieksę” na prowadzenie. Cóż za końcówka spotkania – dramatyczna, a zarazem absolutnie niesłychana z perspektywy przebiegu spotkania!

I gdy wydawało się, że to już koniec, gospodarze ponownie umieścili piłkę w siatce przyjezdnych. Choć trybuny ogarnęła niepohamowana radość, sędzia Malec nie uznał trafienia, sygnalizując uprzednio popełniony faul. Chwilę później arbiter zagwizdał z kolei po raz ostatni, kończąc spotkanie przy wyniku 2:1 na korzyść GKS-u Katowice.

Pomeczowa afera

Nie sposób nie ulec wrażeniu, jakoby niedzielna porażka przelała przy Konwiktorskiej czarę goryczy. Bo choć Polonia grała dziś (co przyznać należy absolutnie uczciwie) naprawdę solidny futbol, wypuszczenie z rąk już niemal wygranego spotkania można określić jedynie mianem absolutnej nieporadności.

I choć „Czarne Koszule” lokują się wciąż na teoretycznie bezpiecznym miejscu, atmosfera wokół klubu gęstnieje. Do tego stopnia, że upust swoim emocjom dali dziś nawet kibice. Pomimo nawoływań piłkarze Polonii nie pojawili się pod trybuną zajmowaną przez najzagorzalszych fanatyków.

Jeden z piłkarzy „Czarnych Koszul” nie pozostał dłużny kibicom, wdając się z nimi w dialog. W efekcie kilku fanów Polonii sforsowało zabezpieczenia, kierując się w stronę szatni. W stan gotowości postawiono ochronę, a przecież tylko minuty dzieliły gospodarzy od wspólnej fety z okazji zwycięstwa.

– Myślę, że sporo czasu upłynie, zanim nie tylko ja, ale wszyscy zrozumiemy to, co się wydarzyło w końcówce spotkanie. Śmiało można powiedzieć, że graliśmy najlepszy mecz w ostatnim czasie, a zostajemy z niczym. Popełniliśmy katastrofalne błędy i straciliśmy wszystko, na co pracowaliśmy przez tak naprawdę 89 minut – komentował trener Smalec na pomeczowej konferencji.

Napięcie wokół Polonii narasta, topnieje jednocześnie pozycja samego Rafała Smalca, ewidentnie już niepożądanego przez lokalnych kibiców. Czy „Czarne Koszule” złapią oddech w najbliższej kolejce? Polonia wybiera się do Niecieczy, w której to zmierzy się z dotąd rozczarowującym Bruk-Betem Termalicą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze