Dwadzieścia spotkań, które w tym sezonie rozegrał w europejskich pucharach Lech Poznań, to najdłuższa kampania. Nic dziwnego, że wiele z tych momentów zostanie z pewnością w pamięci na długo. Przed wami pięć meczów, do których będziemy wracać przez lata.
-
Lech – Bodo 1:0 23.02.2023
Spotkanie finalizujące dwumecz, na który kibice polskiej piłki czekali 32 lata. W końcu, po tylu perypetiach, polski zespół wygrał dwumecz na wiosnę. Oba spotkania cechowała defensywna gra. W pierwszym spotkaniu za kołem podbiegunowym mieliśmy de facto jedną szansę, którą zmarnował Filip Marchwiński. Całe 180 minut wyglądało jak walka do pierwszej zdobytej bramki. Jeden jedyny, wymarzony gol Mikaela Ishaka w 72 minucie rewanżowego spotkania rozstrzygnął rywalizację. W końcówce dojrzałość drużyny van den Broma zaplusowała. Choć jak to często bywa potrzebna była odrobina szczęścia. Na początku drugiej połowy Vetlesen stanął oko w oko z Filipem Bednarkiem i okrutnie przestrzelił.
-
Fiorentina 2:3 Lech 20.04.2023
W pierwszym meczu rywale nie pozostawili złudzeń. Byli wyraźnie lepsi. Ciężko było szukać szans dla Mistrzów Polski. To czego dokonali trapieni kontuzjami zawodnicy Johna van den Broma zostanie zapamiętane na lata. Po 70 minutach gry Lech Poznań miał wynik dający dogrywkę. Rywale, a szczególnie Vincenzo Italiano byli przestraszeni. Lech stworzył kilka sytuacji jedna po drugiej. Na boisko weszli Arthur Cabral i Gaetano Castrovilli, którzy sprawili problemy poznańskiej defensywie. Ostatni kwadrans to dwa indywidualne błędy Radosława Murawskiego i Filipa Dagerstala, które dały Włochom półfinał. Przed rewanżem kibice liczyli na walkę o zwycięstwo w meczu i godne pożegnanie z Europą, traktując walkę o awans jak cud.
-
Djurgarden 0:3 Lech 16.03.2023
Mecz, który rozwiał wątpliwości co do stylu i dojrzałości zespołów nawet u najbardziej zatwardziałych krytyków. Mając dwucyfrową zaliczkę Lech nie dał szans Szwedom, którzy najlepiej wypadali w przedmeczowych wywiadach. Pierwsze kilka minut szaleńczego naporu Djurgardens zostało szybko wygaszone. Kapitan Magnus Eriksson zarobił czerwoną kartkę faulując Afonso Sousę. Od tego momentu „Kolejorz” dominował. Gole w ostatnim kwadransie Filipa Marchwińskiego, Michała Skórasia i Niki Kvekveskiriego przypieczętowały przewagę Mistrzów Polski. Zwycięstwo w Sztokholmie dało awans do fazy, której nazwy nie trzeba dzielić przez potęgę dwójki. Mimo tego, że rywale nie byli z lig top 5 to wydawało się, że dla Lecha nic nie jest niemożliwe.
-
Lech 3:0 Villarreal 3.11.2022
Faza grupowa z zaledwie jedną porażką i tylko jeden stracony gol w meczach u siebie. Do awansu Lech potrzebował jednak co najmniej punktu, o ile Hapoel Beer Sheva pokona nie za wysoko najsłabszą w grupie Austrię Wiedeń. Rywalem był jednak półfinalista zeszłorocznej edycji Ligi Mistrzów, przedstawiciel jednej z najlepszych lig świata. Hiszpanie pod wodzą nowego trenera wyszli nieco eksperymentalnym składem w chłodny listopadowy wieczór w Poznaniu. Gole strzelali tylko gospodarze. Takiego obrotu spraw i pokonania tak zdecydowanie „Żółtej Łodzi Podwodnej” trudno było się spodziewać. Według rankingu ELO, „Kolejorz” nigdy w historii nie mieścił się z mocniejszym rywalem. Dodatkowo, remis nic by nie dawał, bo w Izraelu Austria przegrała dokładnie czterema bramkami, które dawałyby im awans przy remisie w Poznaniu.
-
Lech 4:1 (2:1) Vikingur Reykjavik
Mecz z pewnością pamiętny, choć wielu chciałoby o nim zapomnieć. Po beznadziejnej grze na Islandii i porażce 0:1, do rewanżu kibice byli pełni obaw. Wróciły demony sprzed dekady i porażka z islandzkim Stjarnan. Wówczas scenariusz był taki sam. Porażka w pierwszym meczu 0:1 i bezbramkowy remis to scenariusz, którego nikt nie chciał powtórzyć. Szybko strzelone gole przez Mikaela Ishaka i Kristoffera Velde dały spokój. Kontrola w drugiej połowie wyglądała na spokojną końcówkę. Sam Joao Amaral mógłby mieć hattricka.
Niestety, w doliczonym czasie gry Djuric pokonał Filipa Bednarka i mieliśmy dogrywkę. Co więcej, gdyby nadal liczyły się bramki strzelone na wyjeździe, Lech by odpadł! Dogrywka w meczu z tak słabym rywalem rozsierdziła fanów „Kolejorza”, którzy zaczęli obrażać piłkarzy własnego klubu! Po strzelonym golu Afonso Sousa został wygwizdany. Każde celne podanie było kwitowane ironicznym „ole”, a przed rzutem karnym – który zmarnował Sousa – skandowane było nazwisko Filipa Bednarka jako kandydata do strzału. Lech awansował, ale niesmak pozostał. Na trybunach i na boisku.
To nie wszystko
To zaledwie pięć najbardziej pamiętnych, wybranych przez nas spotkań. Był przecież wygrany mecz w el. Ligi Mistrzów czy domowe zwycięstwa z Austrią Wiedeń i Djurgarden. Z niecierpliwością czekamy na poczynania „Kolejorza” i innych polskich drużyn w kolejnym sezonie.