Legia Warszawa jako jedyny zespół w europejskich pucharach na liczniku goli straconych wciąż miała zero. Miała, bo po meczu z Lugano padł ostatni bastion. Legioniści z dokładnością byli na bakier, a w drugiej połowie byli zwyczajnie bezzębni. Szwajcarzy tymczasem zanudzali z piłką, a gole zdobyli po stałych fragmentach gry, przy których obrona „Wojskowych” wyglądała katastrofalnie. Nie takiej drużyny w czwartkowy wieczór się spodziewaliśmy.
Rywal nie zapowiadał się na łatwego. Mimo srogiej porażki z Baćką Topola potrafił pokonać Gent i przed tą kolejką znajdował się w najlepszej ósemce zespołów Ligi Konferencji. No ale stołeczny zespół w czwartkowe wieczory prezentował się nad wyraz godnie. Komplet punktów, pokonany Betis, zero straconych goli.
Tym razem Lugano piłki nie oddało
W przeciwieństwie do ostatniego meczu z Gentem Szwajcarzy ponownie skupili się na mozolnym rozgrywaniu piłki od bramki, jak to mają w zwyczaju. Legia, zamiast to wykorzystać, stała i czekała. Za mało było ruchu do piłki ze strony piłkarzy Feio. Zwłaszcza że Lugano miało olbrzymie problemy ze skutecznym jej wyprowadzeniem z obrony.
Lugano ma 75 proc. posiadania piłki po 24 minutach. I nic z tego nie ma 🙃 Strasznie się pieści z tą piłką. Wszystko długo buduje, kombinuje, brakuje zdecydowania. A Legia robi swoje, są to konkretne działania. #LEGLUG #UECL
— Marcin Jaz (@Marcin_Jaz) December 12, 2024
Szwajcarzy nudzili z piłką, to Legia pokazała, jak zrobić z niej dobry użytek
Szwajcarzy podawali, podawali i podawali, ale wystarczył jeden błąd i Legia wypuściła znakomitą kontrę. Zaczęło się od przechwytu i zagrania za linię obrony do Pawła Wszołka, który wystawił piłkę Gualowi, ale jego strzał sparował na poprzeczkę Saipi. Na jego nieszczęście, w pobliżu był Ryoya Morishita, który głową wcisnął piłkę obok interweniującego golkipera. Kolejny w ostatnich tygodniach bardzo udany występ Japończyka.
Goście chyba nie wyciągali wniosków, bo ich gra dalej była usypiająca. Niby mieli piłkę, postraszyli parę razy z dystansu, groźnie było w 29. minucie po dobrym zgraniu do Bislimiego, ale na wyrównanie się nie zanosiło. Natomiast Legia, choć groźniejsza, to brakowało jej przy tym spokoju. Za dużo było niedokładności przy akcjach ofensywnych w środku pola, który mocno kulał, a w szczególności Jurgen Celhaka. A gdy wreszcie wyprowadziła niebezpieczną kontrę, to Luquinhas przy strzale pomylił wysokość bramki do piłki nożnej z tą do rugby.
Pyk, pyk, pyk, strata, pyk, strata, pyk, pyk, strata, strata, strata, pyk, strata, pyk, pyk… #LEGLUG
— Maciek📚 (@MaciekUnplugged) December 12, 2024
Mattia Bottani zakończył serię minut bez puszczonego gola Legii
Nie pomogło gościom bezsensowne klepanie, to uciekli się do stałego fragmentu gry. Na nieszczęście Legii, pomogło. Wrzutka na piąty metr, gdzie bez krycia pozostał Mattia Bottani, który pokonał Gabriela Kobylaka. To zatem oznaczało koniec imponującej serii Legii bez straconego gola w Europie. Czy ten gol musiał paść? Niby nie, ale Legia na za dużo pozwalała przyjezdnym, sama nie oddając ciosów.
Tak Marek Jóźwiak zezłomował Stevea Kapuadiego i Jurgena Çelhake za ustawienie przy straconym golu przez Legię⤵
„Mieli takie ustawienie, jak to nazwałem jakby stali w kolejce po kiełbasę”😂#LEGLUG #LigaKonferencji pic.twitter.com/666H1dQ6AP
— MsPL (@MsPL192114) December 12, 2024
Legia – Lugano: błędy, błędy
Minuty płynęły, a obraz gry się nie zmieniał. Legia traciła impet i spadała liczba akcji do przodu. Trener Feio też nie kwapił się do zmian, bo pierwszą przeprowadził dopiero w 70. minucie, gdy zmienił fatalnego w tym spotkaniu Albańczyka. Ale nie tylko on był do zmiany. Błąd gonił błąd. O ile w pierwszej połowie jeszcze atak jako tako dowoził, o tyle w drugiej połowie to już była czarna dziura. Jeden celny strzał, który nie miał prawa zrobić krzywdy. Wiemy, że Legia w Europie gra trochę inaczej niż w lidze, ale tym razem czwartkowa forma niekorzystnie odbiegała od dotychczasowej normy.
Znowu ten stały fragment gry
Lugano w drugiej połowie dawało zdecydowanie więcej konkretów. Rosło z każdą udaną akcją, nawet jeśli połowa z nich polegała na strzałach z dystansu, które były celne. Aż przyszła feralna 73. minuta i sytuacja ze złej zrobiła się dramatyczna. Znów warszawiaków położył stały fragment gry. Wrzutka po rzucie wolnym, strzał, Kobylak broni, ale przy dobitce Albiana Hajdariego był bez szans.
To może po tym Legia zaczęła walczyć o odwrócenie wyniku? Nie za bardzo, prędzej to Szwajcarzy mogli dobić, niż Legia wyrównać.
Nie będzie się wygrywać jak nie będzie się strzelać na bramkę… Wisiała w powietrzu ta druga bramka dla Lugano. #LEGLUG #UECL pic.twitter.com/eTjESr96ll
— Papa Dawid (@i_am_dawid_) December 12, 2024
Legia rozczarowała, ale to nie koniec walki
Legia Warszawa nie tylko straciła w tym meczu gola, ale i punkty, przegrawszy 1:2. Lugano koniec końców po prostu na to zwycięstwo zasłużyło. Niemiłe rozczarowanie czwartkowym spotkaniem, zwłaszcza że przegraliśmy z rywalem, z którym walczymy o 15. miejsce w rankingu UEFA. Został jeszcze jeden mecz i wciąż Legia może zostać w top 8. Jeden zły mecz nie może przekreślić ogromu wykonanej pracy, by umilić kibicom Ligę Konferencji Europy.