To już jest pewne. Nowym trenerem Korony Kielce został Mirosław Smyła. Były szkoleniowiec Wigier Suwałki został przedstawiony nowym sternikiem kieleckiego klubu na dzisiejszej konferencji prasowej. Smyła poprowadzi koroniarzy już w najbliższym spotkaniu z Lechią, które odbędzie się w sobotę na wyjeździe.
Za nami dopiero raptem trzy miesiące ekstraklasowego maratonu. O ile na samym początku było dość spokojnie, o tyle już wrzesień przyniósł nam pierwsze roszady na ławkach trenerskich. Oczywiście należy również wspomnieć o zmianie trenera w Wiśle Płock już po pierwszych dwóch kolejkach. Jednakże nie miało to nic wspólnego z osiągniętymi wynikami. Natomiast z tego powodu na początku września został zwolniony został Gino Lettieri.
Z tego samego powodu z Zagłębiem Lubin rozstał się Ben van Dael. O zwolnieniach obu szkoleniowców można przeczytać, klikając TUTAJ.
Zrezygnował z pracy na własne życzenie
Mirosław Smyła to trener z bogatym CV. W jego portfolio można przeczytać o pracy na ławce trenerskiej m.in. w Odrze Opole, GKS-ie Tychy, Zagłębiu Sosnowiec czy Rozwoju Katowice. Pracując w ostatnim z wymienionych wcześniej klubów, miał nawet okazję wziąć udział w stażu trenerskim w VfL Wolfsburg.
Nowy trener Korony znany jest przede wszystkim ze szczęśliwego utrzymania Wigier Suwałki na zapleczu ekstraklasy. Zastąpił on wówczas zwolnionego Ariela Jakubowskiego i trzeba przyznać, że choć o utrzymaniu Wigier mówi się, że było ono wydarzeniem niespodziewanym, to Smyła wykonał tam solidną pracę. Bilans drużyny z Suwałk po zatrudnieniu szkoleniowca był bowiem całkiem dobry.
Bez niemal i bez znaków zapytania. Mirosław Smyła będzie trenerem Korony
— Łukasz Grabowski (@elgrabowski) September 15, 2019
Smyła poprowadził Wigry w siedmiu spotkaniach, w których łącznie jego podopieczni zdobyli jedenaście oczek. W sumie na koniec rozgrywek Wigry zgromadziły 37 punktów, tyle samo co 16. w tabeli Bytovia Bytów, która ostatecznie musiała pożegnać się z I ligą ze względu na gorszy bilans starć bezpośrednich.
Włodarze Wigier chcieli zatrzymać Mirosława Smyłę. Ten jednak od początku do samego końca przygody w Suwałkach utrzymywał, że nie zamierza dłużej tam pracować. Przeszkodą okazała się odległość od domu rodzinnego.
– Od początku był to kontrakt krótkoterminowy. I zawsze zaznaczałem, że praca tak daleko od mojego domu na Śląsku nie bardzo mi pasuje. Jestem człowiekiem rodzinnym i tak długa rozłąka z najbliższymi byłaby dla mnie bardzo trudna. Dlatego więc zrezygnowałem z pracy w Wigrach, przyznam, że z żalem. Poznałem w Suwałkach wielu wspaniałych ludzi, miasto jest bardzo fajne do życia. Przyznam, że po tych sześciu tygodniach pracy w Wigrach jestem bardzo zmęczony i muszę jeszcze odpocząć – tłumaczył w czerwcu Smyła dla oficjalnej strony internetowej Wigier Suwałki.
Cel: wyjść na prostą
O nowym trenerze Korony można mówić jak o strażaku, który przyjeżdża do Kielc, by ugasić pożar panujący w klubie. Bez wątpienia sytuacja w Koronie jest bardzo trudna. Na ten moment mówi się nawet o tym, że kielczanie mają w tym sezonie bić się o pozostanie w elicie.
Nic w tym dziwnego, skoro po ośmiu kolejkach zgromadzili łącznie marne pięć punktów, co doprowadziło do tego, że od czterech serii gier umiejscowili się w strefie spadkowej. Obecnie do bezpiecznej lokaty, na której znajduje się Wisła Płock, koroniarze tracą dwa punkty. Natomiast warto podkreślić, że płocczanie dopiero w środę rozegrają zaległy mecz z Legią Warszawa.
Ostatni mecz ligowy można uznać małym światełkiem w tunelu dla nowych podopiecznych Mirosława Smyły. W spotkaniu z faworyzowaną Wisłą Kraków koroniarzom udało się zdobyć jedno oczko, a co równie warte podkreślenia – piłkarze czuli ogromny niedosyt po końcowym gwizdku. – Przez pryzmat punktów traktujemy ten mecz, jakbyśmy stracili dwa. Na pewno szanujemy ten remis, ale przy takim układzie meczu, kiedy przeciwnik dostaje czerwoną kartkę w pierwszej połowie przy stanie 0:0, to musimy to potraktować jako stratę punktów – mówił po meczu Mateusz Spychała. – Trzeba szukać pozytywów w tej sytuacji, bo mamy jeden punkt, od czegoś zaczynamy i patrzymy dalej w przyszłość – dodał.
Podobnie wypowiadał się tymczasowy szkoleniowiec Korony. – Najważniejsze, że podnieśliśmy rękawicę. Pierwszym naszym założeniem było wzbudzenie zaangażowania oraz chęci zwycięstwa. Jest pewien niedosyt, bo stworzyliśmy więcej klarownych sytuacji – mówił po remisie z Wisłą Sławomir Grzesik.