Manchester United nareszcie jest United


Manchester United wygrał "Bitwę o Anglię", pokonując Liverpool 2:1. Najważniejsze wnioski po meczu

23 sierpnia 2022 Manchester United nareszcie jest United
thepeoplesperson.com

Trzecią kolejkę zamykał mecz dwóch absolutnie największych, patrząc na historię, klubów z Anglii. Manchester United podejmował u siebie Liverpool. W Premier League co tydzień możemy oglądać genialne pojedynki, jednak to ten zwykle szczególnie elektryzuje fanów wyspiarskiej piłki.


Udostępnij na Udostępnij na

Mimo że obydwie ekipy nie znajdowały się przed meczem w najlepszym położeniu, atmosfera się nie zmieniła. Dalej była gęsta, napięta i przede wszystkim bardzo emocjonująca. Czy ten napompowany balonik spełnił wszelkie oczekiwania? Tak. Mecz był kapitalny. Miał on wszystko, co powinno mieć tego typu spotkanie. Gole, spięcia między piłkarzami, zwroty akcji i po prostu piłkę nożną na najwyższym światowym poziomie. Czas na wnioski…

Liverpool nie ma środka pola

Liverpool ma na początku tego sezonu duże problemy z pokazaniem dawnego blasku. W końcu zaledwie dwa punkty wywalczone przeciwko drużynom przeciętnym to wynik zdecydowanie poniżej oczekiwań. Remis z Fulham, remis z Crystal Palace, a lekarstwem na problemy „The Reds” miał być mecz z jeszcze gorzej dysponowanym na starcie rozgrywek Manchesterem United. Czy to założenie się spełniło? Absolutnie nie. Przegrali w meczu z odwiecznym rywalem 1:2, a błędy z poprzednich spotkań były właściwie cały czas powielane.

Najważniejszym problemem Liverpoolu jest jego środek pola. Thiago jest w dalszym ciągu kontuzjowany, a wystawieni od pierwszej minuty James Milner i Jordan Henderson zwyczajnie nie dają tego, czego wszyscy od nich oczekują. Sam Harvey Elliott nie jest w stanie dawać wystarczającej jakości na dłuższą metę. Fabinho w tym meczu wszedł dość późno, a Fabio Carvalho może dał od siebie dużo, natomiast jeszcze nie wydaje się zawodnikiem, wokół którego można śmiało i bezstresowo budować pomoc. Przynajmniej na razie, bo dyspozycja Portugalczyka jest coraz lepsza.

Nie zmienia to jednak faktu, że poza walczakami i perspektywicznymi zawodnikami w Liverpoolu w tej, wydawałoby się, najważniejszej tercji boiska aż szumi pustką. Nie ma pomysłu i wystarczających umiejętności, przez co hamuje się cały zespół. Wskutek tego trudno jest doszukać się klarownych akcji po ich stronie. Juergen Klopp potrzebuje kreatywnego i pewnego pomocnika na już.

 

Blask gwiazd Liverpoolu zgasł

Wiele można mówić o dobrej postawie Manchesteru United, ale w gruncie rzeczy Liverpool przegrał ten mecz sam ze sobą. Właściwie w każdej tercji boiska. Zespół przeszedł dość duże zmiany, bo odszedł Sadio Mane czy Divock Origi, a za nich sprowadzony został jeszcze w poprzednim okienku Luis Diaz, a w tym Darwin Nunez. Mimo wszystko człon starej gwardii pozostaje od dłuższego czasu niezmienny. Jej jakość, co niestety dobitnie pokazuje początek tego sezonu, po prostu spada.

Co stało się chociażby z Virgilem van Dijkiem czy Trentem Alexandrem-Arnoldem? Jeszcze niedawno byli oni postrzegani jako absolutnie najlepsi na swoich pozycjach. Mecz z Manchesterem United obnażył za to ich wszystkie słabości.

  • Virgil van Dijk

Pierwszy z nich zawinił w dużej mierze przy właściwie obydwu golach „Czerwonych Diabłów”. Stał bezczynnie przy bramce Jadona Sancho i nie nadążył za asystującym Marcusowi Rashfordowi Anthonym Martialem. Widać, że Holendrowi nie do końca służy współpraca zarówno z Nathanielem Phillipsem, jak i Joe Gomezem. Zwyczajnie nie czuje się przy nich pewnie, co też pokazuje, że dawna jakość zaniknęła. Czy bezpowrotnie? Czas pokaże.

  • Trent Alexander-Arnold

Wspomniany Trent Alexander-Arnold to kolejna twarz tego coraz poważniejszego dołka Liverpoolu. Można nawet śmiało rzec, że główna. Na starcie tego sezonu Anglik jest absolutnie najgorszym zawodnikiem „The Reds”. Motoryka? Już nie ta. Gra w defensywie? Ta zawsze pozostawiała wiele do życzenia. Różnica jest taka, że wcześniej jego niedociągnięcia w obronie ratowali koledzy, za to dziś tego nie robią, a on również nie daje już tak wiele z przodu. W tym momencie schemat jego gry jest prosty. Nie nadąża za rywalem w defensywie – przepuszcza go lub ewentualnie ratuje się faulem. W obydwu przypadkach kończy się groźną szansą dla rywali.

Manchester United Liverpool
Źródło: Viaplay

Kompilacje z niedociągnięciami w grze 23-latka można znaleźć niemal wszędzie. Nie chodzi już nawet tylko o omawiane spotkanie z United. Problem leży głębiej. Do Nottingham Forest odszedł Neco Williams, a Calvin Ramsay to jeszcze zawodnik nie w pełni ukształtowany. TAA potrzebuje poważnej konkurencji, ponieważ zdecydowanie spoczął na laurach. Już nie jest TOP 1, TOP 2 czy nawet TOP 3 prawych obrońców na świecie. Z taką dyspozycją trudno byłoby mu się załapać nawet na poziom Premier League. Największa luka w „murze” Liverpoolu, którą po prostu trzeba załatać, jeżeli dalej myśli się o walce o najwyższe cele.

  • Mohamed Salah

Nie tylko gwiazdy formacji defensywnej nie prezentują się już tak, jak powinny. Wyraźny spadek formy można ujrzeć również u Mohameda Salaha, dla którego mecz z Manchesterem United był dobitnym pokazem niemocy. Próbował się on wielokrotnie przebić przez obronę „Czerwonych Diabłów” i choć była ona tego wieczora dysponowana bardzo dobrze, nie zmienia to faktu, że po takim golleadorze jak on można spodziewać się dużo więcej. Tymczasem aż biła od niego apatia, a mowa ciała wskazywała na częstą i długą bezradność w poczynaniach przy bramce rywala.

Gola strzelił, co nie zmienia faktu, iż mecz ten był w jego wykonaniu aż nadto słaby i bezbarwny. Egipcjanin został zgaszony przez oponentów, którzy nie pozostawili mu zbyt dużego pola manewru. Nie było po nim widać charakterystycznych dla liderów zespołu zrywów. Momentów, w których wybiłby się ponad przeciętność, czym pociągnąłby drużynę do zwycięstwa. Nawet gdy próbował, był skutecznie neutralizowany.

Jaka przyszłość czeka Liverpool?

Ambicje w Liverpoolu, mimo słabszego początku sezonu, wciąż są duże. Jest to w końcu drużyna, która niedawno została wicemistrzem Anglii, a do tego mierzyła się z Realem Madryt w finale Ligi Mistrzów. Pomimo wytkniętych wcześniej wad zespół dalej ma olbrzymi potencjał do wygrywania. Wyniki także nie wydają się zawsze odzwierciedlać tego, co działo się na boisku. Zespół wygląda nie najlepiej, ale na pewno powinien zainkasować przynajmniej dwa punkty więcej. Gracze „The Reds” też mają pecha. Kontuzje, liczba niewykorzystanych sytuacji itd.… To musi się kiedyś skończyć!

Liverpool na pewno musi dokonać wzmocnień na newralgiczne pozycje, aby uratować ten sezon. Wciąż są kandydatami do mistrzostwa, jednak o to może być z tak wąską kadrą trudno.

Stary, dobry Rashford

Prawie sześć lat temu w pierwszej drużynie Manchesteru United zadebiutował Marcus Rashford. Jako 18-latek strzelił w swoim pierwszym meczu z FC Midtjylland dwie bramki, czym zapracował sobie na występ w elitarnej Premier League przeciwko Arsenalowi. Jak sobie tam poradził? Lepiej niż dobrze. Ponowny dublet, a do tego asysta. Skrzydłowy został po tym świetnym starcie okrzyknięty diamentem angielskiego futbolu. W kolejnych meczach i latach tylko potwierdzał to miano, które wydawało się kompletnie mu nie ciążyć. Czas mijał, a on zaliczał coraz lepsze i lepsze spotkania…

https://youtu.be/SbS9g27VTfo

W pewnym momencie nastąpił w jego karierze moment zwrotny. Zdarzały się mu coraz to gorsze mecze, a status gwiazdy Manchesteru United powoli zanikał. Rashford stawał się dla rywali przewidywalny, a jego rozwój już całkowicie zahamował. Goli i asyst było mniej, a dawny blask nie został wydobyty ani przez Ole Gunnara Solskjaera, ani przez Ralfa Rangnicka. W pewnym momencie stracił nawet miejsce w podstawowym składzie na rzecz młodego Anthony’ego Elangi.

Piłkarz wydawał się stracony w Manchesterze, a jedyną opcją na odbudowanie się miały być przenosiny do innego klubu. Zresztą zainteresowanych nie brakowało. Erik ten Hag postanowił jednak podjąć się próby odbudowy dawnej tożsamości Marcusa Rashforda. Sparingi były w jego wykonaniu udane, natomiast w sezon wszedł bez jakiegokolwiek kolorytu.

Holenderski szkoleniowiec zdawał się jednak cały czas wierzyć w jego talent, więc postawił na niego i w starciu z Liverpoolem. Czy to się opłaciło? Po samym wyniku można wysnuć wniosek, że tak. Marcus Rashford był na boisku jednym z lepszych, a w pojedynkach z obrońcami Liverpoolu niemal zawsze wychodził górą. Dołożył też gola, czym przełamał klątwę spotkań bez trafienia od stycznia.

Erik ten Hag uczy się na błędach. Manchester United też

Jedna sprawa piłkarze, a druga trener i jego filozofia futbolu. Erik ten Hag wszedł w ten sezon tak jak jego piłkarze – beznadziejnie i trochę naiwnie. Holender wierzył, że jest w stanie z marszu zrobić z Manchesteru United Ajax Amsterdam v2. Przynajmniej pod względem taktycznym. Jego poprzedni klub stawiał na grę z ciągłym utrzymywaniem się przy piłce, a co za tym idzie – dominacją na boisku. W meczu z Brighton i Brentford coś takiego „Czerwone Diabły” spróbowały, a skutki tego widoczne były w końcowych wynikach. Erik ten Hag miał pomysł, który chciał tutaj powielić, ale problem jest taki, że brakuje mu wystarczającej liczby zawodników pasujących do takiego systemu.

Manchester UnitedManchester United

Na reakcję długo nie trzeba było czekać, bo o ile holenderscy trenerzy są zwykle postrzegani jako postacie kurczowo trzymające się swoich racji, tak Erik ten Hag popisał się dużą uniwersalnością, zmieniając system po ujrzeniu niepowodzeń. Manchester United podszedł na starcie faktycznie wysoko, dążąc z całych sił do strzelenia pierwszej bramki.

Pressing „Czerwonych Diabłów” był na tyle skuteczny, że udało się zdobyć gola na 1:0. Później wycofanie, a druga bramka padła z kontry, czyli z tego, z czego specjalizował się w ostatnich latach Manchester United. Erik ten Hag zdał sobie sprawę, że lepiej dostosować styl pod piłkarzy niż piłkarzy pod styl. To się opłaciło, dzięki czemu pierwsze zwycięstwo Manchesteru United w tym sezonie stało się faktem.

Manchester United

Stara gwardia może iść w odstawkę

Mecz Manchester United – Liverpool miał wiele twarzy. Odbudowa drużyny, wcześniej wspomniany Rashford, kapitalny Bruno Fernandes czy dumny ze swojej drużyny Erik ten Hag. Również inne nieoczywiste postaci, na które zdecydował się postawić trener.

Przede wszystkim chodzi tu o blok defensywny, który pod sterami ten Haga znacząco się zmienił. Zamiast Luke’a Shawa jest Tyrell Malacia, za Harry’ego Maguire’a grał Raphael Varane, Victora Lindelofa zastąpił Lisandro Martinez, a odłożony do szafy został Aaron Wan-Bissaka, za którego gra Diogo Dalot. W meczu z Liverpoolem cały kwartet defensorów, na czele ze wspomnianym Martinezem, grał świetnie. Para stoperów genialnie się uzupełniała, a boki bardzo dobrze neutralizowały poczynania ofensywne Mohameda Salaha czy Luisa Diaza.

Erik ten Hag nie bał się poczynić zmian nie tylko taktycznych, ale i personalnych. Nie grali często wystawiani i równie mocno krytykowani Luke Shaw i Harry Maguire, co finalnie się opłaciło. Największym zaskoczeniem był i tak brak Cristiano Ronaldo, którego każdy mimo ostatnich afer wizualizował sobie w składzie „Czerwonych Diabłów” na pozycji „9”. Tym bardziej że to szczególnie on był w poprzednim sezonie odpowiedzialny za trafienia zespołu.

Mecz ten pokazał, że życie bez Ronaldo na Old Trafford jednak istnieje. Portugalczyk wciąż daje dużą jakość, natomiast jednocześnie zaburza schematy w ataku i jest piłkarzem zbyt egoistycznym. Jeżeli chce odejść, najlogiczniejsze z perspektywy klubu byłoby jego wypuszczenie. Martial i Rashford dadzą radę.

 

Jaka przyszłość czeka Manchester United?

Manchester United w sezon wszedł słabo, nawet bardzo. Wciąż nie wolno zapominać, że „Czerwone Diabły” zaliczyły już dwie solidne lekcje gry w piłkę. Zwycięstwo z Liverpoolem może jednak dużo namieszać. Poza trzypunktową zdobyczą mecz ten może być swego rodzaju punktem zwrotnym dla kilku zawodników, którzy mogą odzyskać pewność siebie. Drużyna w końcu była tu zjednoczonym kolektywem, co może się przełożyć na dobre wyniki.

O ile zespołowi z Old Trafford jeszcze dużo brakuje do poziomu takiego Manchesteru City, nie można wykluczać, że „Czerwone Diabły” namieszają w tym sezonie. Ten mecz to mały krok dla Premier League, ale wielki w kontekście przebudowy Manchesteru United. Projekt Erika ten Haga wydał pierwsze owoce.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze