Nottingham Forest – czarny koń Premier League?


Nottingham Forest dokonuje w trwającym okienku wielu jakościowych wzmocnień. Czy podopieczni Steve'a Coopera mogą powalczyć o coś więcej niż tylko utrzymanie w Premier League?

24 lipca 2022 Nottingham Forest – czarny koń Premier League?
Andy Sumner/Focus Images/MB Media/PressFocus

Nottingham Forest to zdecydowanie najaktywniejsza drużyna Premier League w okienku transferowym. Choć to otworzyło się oficjalnie 1 lipca, władze zespołu z siedzibą w West Bridgford już dokonały aż 11 wzmocnień na różne pozycje! Co ważne – wszystkie ruchy są oceniane pozytywnie. Beniaminek świetnie się uzbroił i może stanowić jedną z sił nadchodzącego sezonu. Nie powinni być skazywani na porażkę.


Udostępnij na Udostępnij na

Poprzedni sezon zespół Nottingham Forest spędził w Championship, okazując się trzecią najlepszą ekipą w tych rozgrywkach. W tabeli zajęli czwartą lokatę, ale w barażach udowodnili swoją wyższość, pokonując w finale Huddersfield Town 1:0. Decyzje władz w tym okienku każą nam myśleć, iż Nottingham nie celuje w walkę o utrzymanie do ostatniej kolejki. Zespół dokonuje solidnych wzmocnień i w kolejnym sezonie może sporo namieszać.

Nottingham Forest w sezonie 2021/2022

Sam początek minionego sezonu był słaby. Właściwie „słaby” to mało powiedziane. Był to najgorszy start Nottingham Forest od 108 lat! W pierwszych siedmiu kolejkach, jeszcze wtedy pod batutą Chrisa Hughtona, zawodnicy „The Reds” przegrali sześć razy i jednokrotnie zremisowali. Zarząd szybko zobaczył, iż z Irlandczykiem to oni daleko nie zajdą. W odpowiednim momencie podjęli decyzję o jego zwolnieniu. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę okazało się nie tylko pożegnanie z Hughtonem, ale również zatrudnienie na jego miejsce Steve’a Coopera. Mało kto spodziewał się wtedy, że z 23. lokaty w tabeli uda się wyciągnąć awans… A jednak! Nadzieje były znikome, tym bardziej że zespół ten dawno nie zasmakował Premier League. Grali tam ostatnio 23 lata temu!

Moje podejście do zarządzania przez cały czas trenowania juniorów i seniorów polegało na graniu w ofensywną, kreatywną piłkę. To się nie zmieni. Steve Cooper na pierwszej konferencji po przyjściu do Nottingham Forest 

Przytoczone słowa nie okazały się puste. Zespół Nottingham Forest faktycznie grał widowiskowo dla oka. Często również skutecznie, choć nie zawsze wyniki były korzystne nawet i za Steve’a Coopera. Zespół potrafił przegrać kilka kluczowych meczów, a zaraz potem zaliczyć passę dziewięciu spotkań bez porażki. Sezon był jedną wielką sinusoidą emocji dla wszystkich fanatyków „The Reds”. Przełomowym momentem okazało się wyjazdowe zwycięstwo z Blackburn Rovers. Wówczas po raz pierwszy od 2020 r. klub ten znajdował się w TOP 6! Wtedy kibice realnie uwierzyli, że może to być ich sezon. Ten, kto tak myślał, finalnie się nie mylił.

Choć nie udało się wyprzedzić drugiego Bournemouth, pozostali do końca w najlepszej szóstce. Doszło do niezwykle emocjonujących baraży o awans do Premier League. W 1/2 finału mieli za zadanie pokonać Sheffield United, co po perturbacjach się udało. Dopiero po rzutach karnych, ale jednak… Dostali się więc do finału, który z pewnością każdy kibic Nottingham Forest zapamięta na długo. W nim Levi Colwill w 43. minucie pechowo wbił piłkę do własnej siatki, a jednobramkowe prowadzenie utrzymało się do samego końca. Po ostatnim gwizdku była już tylko euforia.

FA Cup

Sezon ten to jednak nie tylko awans do Premier League, ale i bardzo udana przygoda w FA Cup. Steve Cooper podszedł na poważnie do tego pucharu i choć drabinka była bardzo trudna, finalnie zespół doszedł aż do ćwierćfinału, w którym odpadł z nie byle kim – Liverpoolem, po bardzo dobrym w ich wykonaniu meczu. W poprzednich rundach poskromili za to kolejno Arsenal, Leicester City i mocne, walczące do samego końca o awans do Premier League Huddersfield Town.

Koniec wypożyczeń – kluczowi odchodzą

Niestety każda drużyna, która awansuje, często musi się liczyć ze stratą większych bądź mniejszych gwiazd. Zespół Nottingham Forest miał akurat o tyle pecha, że duża część graczy mających udział w awansie była tylko wypożyczona.

James Garner

Pierwszym na tej liście jest James Garner. Od lat uchodzi on za duży talent w Manchesterze United, natomiast mało kto spodziewał się, że jego forma w Nottingham tak eksploduje. Tym bardziej że w przeszłości również był tam wypożyczony i wtedy aż tak dobrze mu nie szło. Zrobił na tyle dobre wrażenie, że trwały nawet rozmowy na temat przedłużenia pobytu Garnera na City Ground. Tym razem ogrywałby się, ale w Premier League.

Problem jest jednak taki, że już jeden piłkarz przeniósł się na wypożyczenie z Manchesteru United do Nottingham Forest. Wszyscy chcą, ale przepisy są nieugięte. Dwóch nie może przyjść na takiej zasadzie do jednego klubu, a mało prawdopodobne, że „Czerwone Diabły” wypuszczą taki talent w ramach transferu definitywnego. Powrót raczej odpada, ponieważ na stole są także inne propozycje – już bez komplikacji tego typu.

Warto skupić się jednak na jego wkładzie w awans. Pomocnik ten to typ nowoczesnej „szóstki”. Jego głównym atutem są odbiory i inteligentne ustawianie się, ale także precyzyjne podania, z których w tym sezonie szczególnie zasłynął. Łącznie w sezonie 2021/2022 zagrał 49 razy, a w tych meczach zdobył cztery bramki i dziesięć asyst.

Statystyki są imponujące, a jeszcze bardziej zyskują na wartości, jeżeli dodamy do tego liczbę kluczowych podań. Zaliczył ich zdecydowanie najwięcej w całej drużynie (83). Grał dobrze we wszystkich istotnych spotkaniach, a swoją niebanalną inteligencją boiskową niejednokrotnie decydował o losach meczu. Gdyby nie on, o awans byłoby dużo trudniej. Jest to typ zawodnika, którego niełatwo jest zastąpić kimś innym.

Djed Spence

Djed Spence może nie miał porywających statystyk w tym sezonie (trzy bramki i pięć asyst we wszystkich rozgrywkach), jednak jego wkładu w zespół nie można zamykać zaledwie w czystych liczbach. Poza nimi oferował do gry zawsze coś ekstra. W szczególności w grze obronnej, gdzie zachowywał się wręcz bezbłędnie. Jest szybki i uzdolniony technicznie, a dodatkowo ma cechy typowego walczaka. Nie boi się wejść w pojedynek z przeciwnikiem, a na co dzień może występować na każdej pozycji z boku boiska.

Był to dla Nottingham prawdziwy żołnierz, którego jednak stracili, co było pewne. W pewnym momencie umiejętnościami wręcz przewyższał zespół. Grał tak dobrze, że wrócił z wypożyczenia do Middlesbrough, a następnie szybko został ogłoszony zawodnikiem Tottenhamu Hotspur. Brak 21-latka będzie porównywalnym bólem do straty Garnera. Oboje wnosili do drużyny niebywałą jakość.

Philip Zinckernagel

Philip Zinckernagel był jedną z głównych „armat” Nottingham Forest. Grał zwykle na preferowanej pozycji „10” i zajmował się tym, czym miał w założeniu – asystowaniem i strzelaniem goli. W całej drużynie wyłącznie Brennan Johnson posiadał na swoim koncie więcej bramek i ostatnich podań (27) niż Zinckernagel (17). To on przyczynił się do zwycięstw z Barnsley, Bournemouth czy Leicester City w FA Cup. Wszystkie te mecze były dla nich kluczowe, a głównym aktorem tych widowisk był właśnie Zinckernagel.

Duńczyk był wypożyczony do Nottingham Forest z Watfordu, jednak w barwach „Szerszeni” już nie zagra. Jego dobrą postawę z tamtego sezonu docenił Olympiakos. Już nawet zadebiutował i w pierwszym meczu zdobył bramkę.

Max Lowe

Pierwszy, drugi, trzeci i… czwarty cios. Niestety trener Steve Cooper opierał swój zespół na aż kwartecie wypożyczonych. Ostatnim z nich był Max Lowe, który pomimo trapiących go kontuzji i tak w dużym stopniu przyczynił się do awansu. Brylował na lewym wahadle w najlepszych momentach dla „The Reds”. Boki są szczególnie ważne w układance trenera Coopera, więc oczywiście ten był stale podłączony do gry. Biegał po całej szerokości boiska i niestraszna mu była ofensywna czy też defensywna gra. Dobrze zabezpieczał tyły, a przy tym niejednokrotnie pomagał swoim kompanom z przodu. Wrócił już po wypożyczeniu do Sheffield United.

Oprócz wymienionych powyżej do swojego macierzystego klubu powrócił także Keinan Davis. Napastnik wypożyczony z Aston Villi nie odegrał jednak tak istotnej roli jak pozostali.

Bramka już obsadzona

Dotychczasowy podstawowy bramkarz Nottingham Forest, Brice Samba, zasilił szeregi RC Lens, więc następca był koniecznością. Przyszło dwóch bramkarzy. Dean Henderson przyszedł w ramach wypożyczenia z Manchesteru United, a jako jego rezerwowy sprowadzony został doświadczony Wayne Hennessey. Warto skupić się głównie na tym pierwszym.

Trzeba powiedzieć, że Dean Henderson w Manchesterze United ma pecha – to jest niezaprzeczalne. Wielu bramkarzy w podobnym wieku i na podobnym poziomie gra regularnie w solidnym europejskim klubie, jednak Anglik ma jeden problem – nazywa się on David de Gea. Hiszpan okupuje bramkę „Czerwonych Diabłów” od 11 lat i raczej się z niej na razie nie rusza. Na tym traci ich wychowanek, bo w czerwonej części Manchesteru Henderson jest od dziecka.

Jak dotąd więcej czasu spędził tam jednak na ławce rezerwowych niż na boisku. Regularnej gry musiał szukać na wypożyczeniach, na których prezentował się zresztą bardzo dobrze. Tym tropem poszli też działacze zespołu Nottingham Forest. Ma on dobry zasięg ramion, refleks i potrafi na całkiem solidnym poziomie grać nogami. Dodatkowo może pochwalić się doświadczeniem w regularnej grze w Premier League. Był podstawowym golkiperem rewelacji sezonu 2019/2020 – Sheffield United.

 

Tyły zabezpieczone

Choć formacja z czterema obrońcami z tyłu nie jest obca Steve’owi Cooperowi, ostatni sezon pokazał, iż idealne ustawienie na Nottingham to 1-3-5-2. W takim wariancie defensorów w oczach Coopera promuje postura. Stoper musi być u niego wysoki i silny, ale również obowiązkowe jest dobre wyprowadzanie piłki w celu zgrabnego rozpoczęcia akcji. Tego typu obrońców w swoich szeregach na pewno ma. Jest Joe Worrall, Scott McKenna, nieco drobniejszy, ale bardziej doświadczony Steve Cook czy młody i przyszłościowy Loic Mbe Soh. To zestawienie na tle innych ekip z Premier League wygląda jednak przeciętnie, jeżeli nie słabo.

Z tego powodu postanowiono sięgnąć po nowego zawodnika, z którym na papierze będzie to już prezentowało się lepiej. Kupiony został z FSV Mainz kapitan – Moussa Niakhate. W ostatnich latach Francuz wyrósł na jedną z gwiazd tego niemieckiego projektu. Szczególnie w ostatnim sezonie, w którym niewiele im zabrakło do lokaty gwarantującej europejskie puchary. Co więcej – zespół Mainz stracił poza Bayernem Monachium, RB Lipsk i Unionem Berlin najmniej bramek w Bundeslidze. Duża w tym zasługa Niakhate, który dyrygował defensywą.

Jeżeli przerzuci formę z Niemiec na Wyspy, możemy być niemal pewni, że wpłynie on pozytywnie na zespół. Mogą oni pokazać, że pomimo względnie ofensywnej gry da się tracić mało bramek – przynajmniej takie są plany. 26-latek ma duże doświadczenie na wysokim poziomie. Grał na najwyższym poziomie we Francji i w Niemczech – nic nie było mu do tej pory straszne. Ruch nie posiada większych mankamentów.

Wahadła kluczem do dobrych wyników

Przy okazji omawiania roli Lowe’a czy Spence’a wspomniane było o ważnej roli wahadłowych. Ci w zależności od rywala mieli swoje plastyczne funkcje. Właściwie boczny obrońca/wahadłowy/skrzydłowy musi w układance Coopera podążać pełne 90 minut po niemal całym boku boiska. Być może ze względu na tak dużą intensywność Djed Spence w tak znaczący sposób się rozwinął. Na tym właściwie moglibyśmy zakończyć, gdyby nie fakt, że w tych tercjach boiska zaszły olbrzymie zmiany. Dwójka Spence – Lowe odeszła, więc władze Nottingham Forest zmuszeni byli znaleźć dla Steve’a Coopera odpowiednich zastępców. Do klubu zawitały za nich aż cztery nowe twarze!

Zastępcy Maxa Lowe’a

Zacznijmy od lewej strony. Omar Richards rok temu został sprowadzony do Bayernu Monachium z Reading po całkiem solidnym sezonie w Championship z myślą o byciu zmiennikiem dla Alphonso Daviesa. Faktycznie sprawował rolę back-up’a dla Kanadyjczyka, jednak z czasem występów było coraz mniej. W ważniejszych momentach sezonu nie grał wręcz wcale. Nie dziwi więc ponowna chęć podboju Anglii. Tym razem poziom wyżej. Nie jest on pewniakiem, natomiast patrząc na jego grę za czasów Reading, można mieć nadzieję, że stara forma wróci. Na to prawdopodobnie trzeba będzie jednak poczekać. Doznał on kontuzji nogi, więc czeka go kilkutygodniowe leczenie.

Wyjściowo zawodnikiem pierwszego składu prawdopodobnie będzie Harry Toffolo. Nie jest to piłkarz, który gwarantuje „magię” na boisku, natomiast gracz ten jest walczakiem grającym często za dwóch. Biega z przodu, z tyłu i może być zabezpieczeniem, gdyby inni obrońcy nie dawali sobie z kimś rady. Jest on tak zwanym gościem od wszystkiego. Jest tam, gdzie go najbardziej potrzeba. 26-latka cechuje duże wyrachowanie w niemal każdym miejscu na boisku.

Zastępcy Djeda Spence’a

Po prawej stronie boiska zadanie było nieco trudniejsze – chociaż w małym stopniu zastąpić Djeda Spence’a. Czy uda się to zrobić sprowadzonymi nazwiskami? Pewnie początkowo będzie o to trudno, choć perspektywy na przyszłość oczywiście są. Przyszedł 21- i 22-latek, a dokładniej rzecz ujmując, Neco Williams oraz Giulian Biancone. Obydwu, poza młodym wiekiem, łączy jedno – nie potrafili się przebić do większego klubu. Pierwszy z nich zaliczał tylko pojedyncze minuty w Liverpoolu bądź regularne występy, ale nie w pierwszej drużynie, zaś drugi szybko został negatywnie zweryfikowany przez AS Monaco. W zespole z księstwa zagrał zaledwie siedmiokrotnie, będąc w międzyczasie na wypożyczeniu w Cercle Brugge. Stałe miejsce odnalazł dopiero w Troyes, skąd odszedł do Nottingham Forest.

Kto z tej dwójki ma większy potencjał na zaistnienie? Obaj bardzo się od siebie różnią. Biancone jest dobrze zbudowanym zawodnikiem, skupionym jednak głównie na aspektach defensywnych. Głównie, ale nie tylko – zdarzają mu się często wypady na połowę przeciwnika. Neco Williams jest za to przebojowym i z pewnością dużo szybszym i bardziej technicznym graczem. Trudno bazować nawet na meczach przedsezonowych, bo tam obaj pokazują się z bardzo dobrej strony.

Pewnie wynik tej rywalizacji rozstrzygnie się w pierwszych tygodniach po starcie Premier League. Kto zatem będzie zaczynał? Można założyć, że w podstawie przynajmniej na samym początku będzie urzędował ze względu na nieco większe doświadczenie w angielskiej piłce Williams. Nikogo nie można jednak skreślać. Biancone może wygrać w oczach trenera swoją uniwersalnością, bo potrafi grać także na środku obrony, gdzie nawet w poprzednim sezonie głównie występował.

 Gwiazdy muszą zabłyszczeć

Sukces Nottingham Forest, jakim był awans do Premier League, jest zasługą trenera, monolitu, ale i największych gwiazd, bez których nic by się nie udało. W kolejnym sezonie ponownie od kilku postaci może zależeć ich dyspozycja.

Brennan Johnson

Zdecydowanie najjaśniejszą twarzą Nottingham Forest w tamtym sezonie okazał się najlepszy strzelec i lider klubowej klasyfikacji kanadyjskiej – Brennan Johnson. Ostatnio podpisał z nimi nowy kontrakt, a co dziwne, właściwie nic nie mówiło się o zainteresowaniu jego osobą przez jakiś czołowy klub Premier League. Spokojnie mógłby gdzieś przejść, choć ta bierność mocniejszych działa na korzyść beniaminka. O jego formę można być niemal pewnym. Od dwóch lat ciągnie zespół i gdyby nie on, Nottingham dziś szykowałoby się do kolejnej kampanii Championship.

W poprzednim sezonie strzelił łącznie 19 bramek, a do tego zaliczył dziewięć asyst. Złote dziecko walijskiej piłki cechuje się niebagatelną techniką, wszechstronną wizją na boisku i niemal bezbłędnym uderzeniem z każdej pozycji. Jest także wszechstronny, gdyż może grać na każdej ofensywnej pozycji. Wszędzie radzi sobie równie wybitnie. Można mówić o wielu ruchach, ale zdecydowanie najcenniejsze dla Nottingham Forest było przedłużenie kontraktu z 21-latkiem.

Taiwo Awoniyi

O Johnsonie można by było pisać i pisać, ale trzeba przechodzić dalej – do kolejnej potencjalnej gwiazdy. Taiwo Awoniyi został oficjalnie najdroższym zawodnikiem w historii Nottingham Forest. To oznacza, że jest oczywiście sprowadzany z myślą o pierwszym składzie. Ostatni rok w Unionie Berlin był niejako odbiciem się od dna. Przeszedł tam z Liverpoolu, w którym kompletnie nie sprostał zadaniu jako jeszcze niedoświadczony gracz. W Niemczech strzelił w jednym sezonie 20 goli i przyczynił się w bardzo dużym stopniu do historycznego 5. miejsca na koniec rozgrywek.

W Unionie, ale i wcześniej na wypożyczeniach wyrósł na naprawdę skutecznego, umiejącego dostosować się do taktyki trenera zawodnika. Liverpool może teraz żałować, że tak łatwo go wypuścił. Awoniyi wraca do Anglii i zapowiada się, że swoje w tej lidze może ugrać. Jest zupełnie innym graczem niż w przeszłości. Ponowna próba podboju Premier League tym razem może skończyć się sukcesem.

Jesse Lingard

Do środka pola została ściągnięta trójka zawodników – wyróżniający się w barwach Huddersfield Lewis O’Brien, oddany od razu na wypożyczenie Brandon Aguilera, a także Jesse Lingard. Ten pierwszy gwarantuje solidność w środkowej części boiska, drugi jest ruchem przyszłościowym, natomiast to na tym trzecim w kontekście gwiazd powinniśmy się skupić. Anglik opuścił Manchester United, a stacjonował w tym klubie od dziecka. Od najmłodszych lat uczęszczał do tamtejszej akademii i przeszedł wszystkie szczeble wiekowe. Kariera zapowiadała się wielka, jednak momenty były różne. Zarówno te gorzkie, kiedy był odstawiany na drugi plan, jak i te lepsze, gdy strzelał ważne gole i grał często pod wodzą Louisa van Gaala, Jose Mourinho czy na wypożyczeniu w West Hamie.

Szczególnie pobytem w drużynie „Młotów” pomocnik pokazał swoją wartość. Mimo że grał tam zaledwie pół sezonu 2020/2021, udowodnił, iż jest w stanie regularnie występować w najlepszej lidze na świecie i mało tego – nosić brzemię gwiazdy. W zaledwie 16 spotkaniach zaliczył dziewięć bramek i pięciokrotnie asystował swoim kolegom. Liczby imponujące, co nie umknęło już rok temu uwadze innych klubów. Ole Gunnar Solskjaer zablokował jednak taką możliwość. Dalszą historię już znamy. W skrócie sezon na ławce i oschłe pożegnanie z klubem.

Kogo sprowadza więc Nottingham Forest? Wzmacnia się gościem, który podobnie jak Brennan Johnson może grać na każdej pozycji w ataku, wprowadza w akcje ofensywne bardzo dużą przebojowość i jest zawodnikiem skrajnie nieprzewidywalnym. 29-latek ma tu dużo do udowodnienia. Wydaje się, że w najbliższym sezonie głównie od jego formy będą zależeć wyniki Nottingham. Lingard mógł pójść do lepszego klubu, ale zdecydował się na „The Reds”. Dobry wybór? Czas pokaże, choć projekt zapowiada się zacnie i z logicznego punktu widzenia powinno mu się tu powieść.

Musi być dobrze

Po liczbie i przede wszystkim jakości ruchów już przeprowadzonych można śmiało powiedzieć, iż cele Nottingham Forest sięgają dłuższego zagoszczenia w Premier League. Na papierze kadra wygląda pod wieloma względami bardzo dobrze. Solidnie zabezpieczone tyły, ciekawie zapowiadające się wahadła, solidny środek pola, atak mający potencjał na zdobywanie wielu bramek i całkiem głęboka ławka.

Foto: potencjalna XI Nottingham Forest w sezonie 2022/2023

Choć w większej części artykuł ten skupiał się na superlatywach, oczywiście zespół „The Reds” nie jest nieskazitelny i pewne sprawy mogą budzić większą bądź mniejszą wątpliwość. Chodzi między innymi o kwestię liczby zmian. Ich zaszło bardzo dużo, co może skutkować nieodpowiednią aklimatyzacją poszczególnych graczy.

Jakie będą cele Nottingham na najbliższy sezon? Zważywszy na to, iż będzie to ich pierwszy sezon w elicie po długim czasie rozłąki, oczekiwania też nie mogą być wygórowane. Obowiązkiem powinno być jednak spokojne utrzymanie i oscylowanie w zakresie miejsc 12-16. Przy ewentualnym rozczarowującym wyniku na koniec sezonu, biorąc pod uwagę, że na przebudowę zespołu został przeznaczony bardzo duży nakład finansowy, Steve Cooper nie będzie miał żadnych wymówek.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze