Zmagania 24. kolejki Premier League rozpoczęły się od spektakularnego zwycięstwa Arsenalu nad Aston Villą. Później zostało ono zwieńczone kilkoma zaskoczeniami – takimi jak porażki Brighton i Chelsea, a także zaledwie jednym punktem wywalczonym przez Manchester City. Na taką wpadkę nie mógł sobie pozwolić Liverpool, który może i zalicza sezon dużo słabszy od rywalizującej z nim drużyny Newcastle, jednak znajduje się w tak słabej pozycji, że musi wyjść na prostą. Finalnie się to udało. Wygrali z Newcastle 2:0.
Liverpool ponownie triumfuje i znowu zachowuje czyste konto w jakże istotnym spotkaniu. Tym samym kończy wspaniałą serię Newcastle 17 meczów z rzędu bez porażki w Premier League. Co ciekawe, „Sroki” w tym sezonie poległy w lidze w sumie dwukrotnie. Oczywiście dzisiaj i, o ironio, sześć miesięcy temu właśnie z drużyną Juergena Kloppa. Niemiec ma ewidentnie na nich patent. Jednocześnie udowadnia, że słabsza dyspozycja to tylko kryzys, z którego można wyjść.
Ostatnie wyniki pokazują, że w zespole „The Reds” zaczyna dziać się dobrze, a problemy powoli odchodzą w cień. Podopieczni Kloppa mieli w meczu z Newcastle dużo szczęścia i ogólnie nie wszystko wyglądało tak, jakby chcieli wszyscy fani wicemistrza Anglii z poprzedniego sezonu. Progres względem poprzednich kilku tygodni jest jednak niezaprzeczalny.
A big three points on the road 🙌#NEWLIV pic.twitter.com/typPxsawsx
— Liverpool FC (@LFC) February 18, 2023
Przebudzenie gwiazd…
Jest kogo ganić za niepowodzenia w tym sezonie. Kibice co rusz szukają winnych tych fatalnych wyników. Zresztą słusznie krytykowani byli za kuriozalne błędy czy „przechodzone mecze” Trent Alexander-Arnold, Mohamed Salah, Andrew Robertson, Darwin Nunez czy Cody Gakpo. Można by tu było wymieniać i wymieniać. Co łączy tych graczy? Każdy z nich miał stanowić w tym sezonie podstawę budowy wielkiego zespołu, jednak na razie nie dał zbyt wiele. Gwiazdy zawodzą, więc i zespół nie ma prawa sensownie funkcjonować. To chyba logiczne. Dlatego też szczególnie cieszy to, że tych przebłysków dobrej gry jest coraz więcej. Właściwie słowo „przebłysk” jest w tym przypadku krzywdzące. Tu już możemy pełnoprawnie mówić o faktycznie powracającej formie.
DARWINNNNNN!!!!!!!!!!!!!! pic.twitter.com/OIggSnS0Tw
— Liverpool FC (@LFC) February 18, 2023
I widać wpływ tego na całą drużynę. W meczu z Newcastle strzelecko przełamał się Nunez, a drugiego gola zdobył Cody Gakpo zaliczający już drugi z rzędu mecz z trafieniem. O pewnego rodzaju serii możemy mówić również w przypadku Trenta Alexandra-Arnolda, któremu chyba najmocniej dostawało się za pojedyncze pomyłki. Czyste konto jest w pewnej części jego zasługą, a narzekanie na liczby nie powinno już mieć miejsca. Zaliczył on w końcu genialną asystę przy pierwszej bramce i w tym aspekcie także się poprawia. O ile jakiś czas temu pojawiały się w kontekście jego gry w pierwszym składzie „The Reds” dość duże sprzeciwy, o tyle dziś jest dla Liverpoolu tym, kim był właściwie zawsze – niezaprzeczalną postacią numer 1 na prawej obronie.
…i narodziny nowych
Ale Liverpool to nie tylko medialne nazwiska, a również kopalnia ciekawych talentów. Co sezon objawia się tam nowy zawodnik. W niedalekiej przeszłości do pierwszego zespołu przebijali się chociażby tacy piłkarze jak Curtis Jones czy Harvey Elliott. Swego czasu obaj stanowili nawet człon składu – to, co się z nimi stało później, to już sprawa drugorzędna. W tej chwili w środku pola w obliczu braku formy konkurentów i kontuzji Thiago oraz Arthura trener zaryzykował i postawił na dotąd nieznanego szerszemu gronu Stefana Bajcetica, który od 2021 roku stawia kroki w młodzieżowych zespołach „The Reds”.
Bajcetic VS Everton
What a talent we've got. pic.twitter.com/KTEyobcjql— Ben Marshall (@xBennnM) February 14, 2023
Liczne przechwyty w środku pola, imponujące przyspieszanie akcji i praktycznie bezbłędne rozegranie piłki. Materiał na pomocnika kompletnego, a ma przecież jedynie 18 lat. W spotkaniu z Evertonem został nawet wybrany piłkarzem meczu. Z Newcastle również zaprezentował się zacnie. Nie jest przypadkiem, że od czterech spotkań regularnie występuje z sukcesami w pierwszym składzie. Na tego zawodnika Liverpool będzie musiał chuchać i dmuchać, ponieważ problemy w środku pola Liverpoolu są znane nie od dziś. Tu mamy w końcu kogoś, kto realnie mógłby podnieść poziom zespołu w tej tercji boiska na lata.
Liverpool lepszy, ale nieidealny
Liverpoolowi za dokonany progres należą się pochwały i to bardzo duże. Nie zmienia to jednak faktu, że mecz z Newcastle, choć przyzwoity, był daleki od ideału, do którego zapewne dążą podopieczni Juergena Kloppa. Oczywiście mieli oni sporo szczęścia i to w dużej mierze przełożyło się na wynik. Kuriozalna czerwona kartka Nicka Pope’a czy absurdalne błędy defensywne to oczywiście pomyłki „Srok”, natomiast wynikające z działań pressingowych Liverpoolu. Tak że chociażby za to należy się plus.
Minus stawiamy za to, że tej przewagi jednego zawodnika przez prawie 70 minut nie potrafili wykorzystać. Akcji było co niemiara i byłoby wybaczone, gdyby byli po prostu nieskuteczni. Ale nie mówię tu tylko o strzałach zespołu Kloppa. Uderzenia, momentami w zmasowanej liczbie, oddawała również aktualnie czwarta siła w Anglii.
Dlaczego zatem „Sroki” nie strzeliły gola? Wszystko to zasługa Alissona, którego śmiało można nazwać najlepiej grającym piłkarzem Liverpoolu na przestrzeni trwającego sezonu. Smutne, bo to piłkarz defensywny, ale jednak prawdziwe. Liverpool nawet w przewadze jednego zawodnika na za dużo pozwalał rywalowi. Newcastle powinno realnie strzelić przynajmniej jednego, dwa gole. Inna sprawa, że mieli również niezbyt dobrze ustawiony celownik. Mimo że ataki były ładne i składne, a rywalizację w środku pola podopieczni Kloppa dość znacząco wygrywali, nie ma wątpliwości, że w rywalizacji z topowymi markami wynik mógłby być zupełnie inny.
Superb tonight, @Alissonbecker 👏
Your #NEWLIV @carlsberg Player of the Match 🤩 pic.twitter.com/fNiSFiy2ke
— Liverpool FC (@LFC) February 18, 2023
Jak przegrać, to z honorem – uczy Newcastle United
Czas powiedzieć również kilka słów o Newcastle United, które choć przegrało, zaprezentowało się bardzo dobrze w starciu z silnym rywalem, grając przez większość czasu w osłabieniu. Trzeba przyznać, że „zostawili płuca” na boisku.
Newcastle ostatnio zalicza średnio udany czas. Oczywiście nie można tu mówić w żaden sposób o kryzysie. W końcu Eddie Howe w tamtym sezonie przyszedł do klubu w ruinie, który z pomocą środków finansowych najpierw utrzymał w lidze, a następnie zbudował wielki zespół nastawiony na wygrywanie. To zwyciężanie zostało jednak ostatnio zamienione w remisowanie i tym sposobem z dużo słabszymi markami pokroju Crystal Palace, Bournemouth czy West Ham Newcastle traciło punkty.
Jeżeli chodzi o remisy, podopieczni Howe’a są na szczycie ligowej tabeli (z dziesięcioma na swoim koncie). W tych meczach charakteryzowało ich przede wszystkim świetne ustawienie i gra w defensywie. W całej Europie w rozgrywkach ligowych przed spotkaniem z Liverpoolem tylko FC Barcelona wpuściła mniejszą liczbę bramek od nich. Problem pojawił się jednak z formacją ofensywną, która strzela bardzo śladową liczbę goli.
Liverpool wygrał, ale drużynie Newcastle należy się duuuuuuużo pochwał. https://t.co/PQ5OilbIDt
— Weszło! (@WeszloCom) February 18, 2023
Tytuł tego akapitu jest więc wymowny. Mimo problemów nie ma co się bać o Newcastle. Jest to bowiem na dzisiaj po prostu zbyt mocno zgrany kolektyw, aby w jakiś sposób nagle zlecieć w dół. Z Liverpoolem piłkarze popełnili tak naprawdę trzy poważne błędy. Brak pilnowania Nuneza przy golu na 0:1, odpuszczenie Salaha, który zagrywał do Gakpo przy golu na 0:2, i głupie wejście Pope’a. Pozostałe akcje Liverpoolu wynikały z ich mniejszej liczebności. I o ile oczywiście Liverpool wygrał w pełni zasłużenie, o tyle w żadnym stopniu nie wolno deprecjonować Newcastle United, które w dalszym ciągu jest jednym z najlepszych klubów w lidze, i kropka.
Już niedługo Liverpool – Real Madryt
Ligowe wojaże ligowymi wojażami, ale już niedługo hit Ligi Mistrzów. Liverpool zmierzy się z Realem Madryt w ramach 1/8 finału. Kto zatem jest faworytem tego starcia? Jeszcze miesiąc temu każdy by na pewno mówił, iż to „Królewscy” powinni bezproblemowo uporać się z Anglikami. Dziś rzeczywistość jest jednak inna. Dużo się od tamtego czasu podziało i rzeczywiście nie możemy mówić tu o jednym, znaczącym faworycie. Real ma patent na te rozgrywki i pomimo ich słabszej formy w La Liga zawsze należy ich postrzegać jako faworyta do końcowego triumfu w LM.
🏁 FP: @RCD_Mallorca 1-0 @realmadrid
⚽ Nacho (pp) 13' #RCDMallorcaRealMadrid | #Emirates pic.twitter.com/BgSyaZaigX— Real Madrid C.F. (@realmadrid) February 5, 2023
Z drugiej strony podopieczni Kloppa wlewają w serca kibiców optymizm związany z odzyskiwaniem formy akurat w tym najważniejszym etapie sezonu. Mecz z Realem zweryfikuje ich jako zespół i pokaże, w jakim są miejscu. Ostatnio jest bowiem nieźle, ale tylko nieźle. Do perfekcji brakuje dużo, natomiast awans z Realem jest możliwy.