Liverpool znów się męczy. Chwilowe problemy czy dobra mina do złej gry?


W sobotni wieczór Liverpool wygrał co prawda 2:1, ale nie było to przekonujące zwycięstwo

1 listopada 2020 Liverpool znów się męczy. Chwilowe problemy czy dobra mina do złej gry?
www.thisisanfield.com

Liverpool w ostatnim czasie musi gasić wiele pożarów. Początek sezonu to naprawdę pasmo nieszczęść. Kolejne problemy się mnożą, a postawa drużyny Juergena Kloppa również nie jest idealna. Sobotnie starcie z West Hamem po raz kolejny pokazało, jak trudny sezon przed nią. Meczów będzie tylko przybywać, a jeśli „The Reds” marzy się walka na wszystkich możliwych frontach, to kilka kwestii wymaga poprawy.


Udostępnij na Udostępnij na

Niby Liverpool wygrał mecz, jakich w ostatnim czasie wygrał wiele, ale nie było to przekonujące zwycięstwo. W poprzednim sezonie wielokrotnie dało się wyczuć mistrzowską mentalność „The Reds”. Potrafili przepychać wiele trudnych spotkań, ale robili to w taki sposób, że nikt nie miał wątpliwości, kto na koniec rozgrywek zdobędzie mistrzostwo. Tym razem jednak sprawy nie wyglądają tak kolorowo. A eksperci na Wyspach zadają już sobie pytanie, czy drużynę Kloppa stać na obronę tytułu.

Kulejąca defensywa i brak van Dijka

W zasadzie początek Liverpoolu w defensywie narodził się pod koniec ubiegłego sezonu. Mówiąc jeszcze dokładniej, zaraz po przypieczętowaniu mistrzostwa. Od tego momentu przeciwnicy znajdowali drogę do bramki mistrza Anglii aż 27 razy. Biorąc pod uwagę, że w zeszłorocznych rozgrywkach ekipa Juergena Kloppa straciła łącznie 33 bramki, to naprawdę kiepski wynik. Przed rozpoczęciem obecnej kampanii wielu mówiło, że taka postawa w obronie mogła być spowodowana najzwyczajniej w świecie rozluźnieniem po zapewnieniu sobie pierwszego miejsca.

To wszystko mogłoby być prawdą, gdyby nie to, że początek obecnego sezonu przynosi identyczny obraz. Liverpool dotychczas zanotował tylko raz czyste konto, a w międzyczasie stracił przecież siedem bramek w meczu z Aston Villą. Ogromnym problemem pozostaje też fakt, że bardzo poważnej kontuzji nabawił się lider defensywy, van Dijk. Mimo że Holender w ostatnim czasie również nie prezentował swojej najlepszej dyspozycji, to jego ponadpółroczna absencja może zaważyć na końcowym miejscu „The Reds” w tabeli.

Jakby jeszcze Juergen Klopp miał mało problemów w defensywie, to w ostatnich dniach kontuzji nabawili się również Joel Matip oraz Fabinho. Żaden z nich nie mógł zagrać w sobotnim spotkaniu i ich brak dało się odczuć. Od pierwszej minuty na starcie z West Hamem w środku obrony wybiegli Joe Gomez oraz Nathaniel Phillips. Dla tego drugiego był to pierwszy mecz w Premier League i widać było, że 23-latek grał z wyraźną tremą.

W zasadzie obaj z Gomezem sprawiali wrażenie lekko zagubionych. To właśnie oni byli bezpośrednio zamieszani, gdy przyjezdni dwa razy mocno zagrozili bramce Allisona. Jedna z tych prób zakończyła się bramką. Mecz z „Młotami” pokazał, że bez szybkiego powrotu Fabinho i Matipa będzie bardzo trudno o punkty z lepszymi zespołami. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Liverpool za tydzień zmierzy się z Manchesterem City.

Schematyczna gra Liverpoolu

Liverpool ma swój jedyny i unikatowy na skalę całej Europy styl. Wysoki pressing, szybka wymiana podań, wiele sprintów i wrzutek w pole karne to tylko kilka elementów bardzo charakterystycznych. Już w poprzednim sezonie był taki moment, gdy „The Reds” zostali w pewien sposób rozgryzieni przez rywali. Mowa tu oczywiście o okresie, gdy podopieczni Juergena Kloppa przegrywali pierwsze spotkanie w lidze oraz odpadali z Ligi Mistrzów. Zarówno Atletico, jak i Watford zagrały wtedy formacją 5-3-2 i nie pozwoliły swoim przeciwnikom na otwarcie skrzydeł.

Również West Ham w sobotnim starciu, ale i w ubiegłym sezonie grał w bardzo podobny sposób, z tym że „Młoty” preferują formację 5-4-1. Nie zmienia to jednak faktu, że już w lutym Liverpool ledwo pokonał drużyną Davida Moyesa 3:2. Wygraną zapewnił sobie dopiero w końcówce, tak samo jak miało to miejsce sobotę. Przez większą część spotkania mogliśmy oglądać to wszystko, do czego przyzwyczaili nas „The Reds” w ostatnim czasie. Tym razem nie przynosiło to jednak żadnych efektów. Defensywa gości była znakomicie zorganizowana, a piłkarze z Anfield nie mogli znaleźć żadnego sposobu na znalezienie drogi do bramki Łukasza Fabiańskiego.

Dopiero wejście Joty i Shaqiriego spowodowało wyraźną poprawę w ofensywie Liverpoolu. Ci dwaj zawodnicy wprowadzili sporo świeżości, ale i nietuzinkowych rozwiązań. Od tego momentu na Anfield mogliśmy ujrzeć gospodarzy z pomysłem na rozmontowanie defensywy gości i to właśnie wspomniana dwójka wypracowała gola na wagę trzech punktów. Szwajcar znakomicie wypatrzył swojego nowego kolegę, a Portugalczyk pewnie umieścił piłkę w siatce.

Ponad 40 milionów euro za byłego piłkarza Wolves wydawało się trochę przesadzoną kwotą, ale pierwsze spotkania pokazują, że Liverpool wiedział, kogo kupuje. Jest to o tyle ważne, że właśnie w takich spotkaniach potrzeba czasem odejścia od schematów, które nie działają, i wykonaniu czegoś nieprzewidywalnego, co właśnie zaprezentował Jota. Tego „The Reds” potrzebują, bo zespoły bardzo dobrze znają już ich styl. Odpowiednio się pod nich ustawiają i wtedy zaczynają pojawiać się spore kłopoty.

Terminarz napięty do granic możliwości

Z pewnością Liverpool może również narzekać na bardzo trudny terminarz. W zasadzie tyczy się on wszystkich topowych drużyn. Grają one teraz średnio co trzy dni. Piłkarze mają bardzo mało czasu na regenerację. Do tego wszystkiego dochodzą również wyjazdy na mecze reprezentacji, co wiąże się jeszcze z dalekimi podróżami.

Liverpool do końca sezonu będzie grał średnio co trzy dni, oczywiście na wszystkich frontach. Już teraz widać po zawodnikach, że odczuwają trudy z nim związane. Kadra szybko się skurczyła, a duże nagromadzenie spotkań plus krótki okres przygotowawczy jeszcze bardziej na nią wpłyną. Z pewnością gdy jeden zawodnik wróci po kontuzji, drugi wypadnie na jakiś czas. Tak to będzie teraz wyglądać, a Juergen Klopp sam w jednej z wypowiedzi przyznawał, że jego drużynę czeka trudny okres. Niemiec wspomniał również, że dla niego będzie to najtrudniejszy sezon w karierze.

Dobrym rozwiązaniem w tym momencie byłby powrót do pięciu zmian, których mogli dokonywać trenerzy w Premier League po restarcie ligi. Wraz z początkiem nowego sezonu ta możliwość została jednak zabrana. Już teraz słychać jednak głosy, że ten pomysł może zostać znowu poddany głosowaniu. Sprzeciwiają się temu oczywiście słabsze kluby, ale dla takiego Liverpoolu będzie to idealne rozwiązanie. Pozwoli to na ochronę zdrowia piłkarzy, o czym wszyscy wokół mówią.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze