30 lat niepowodzeń i koniec. Liverpool mistrzem Anglii (Felieton)


Liverpool mistrzem Anglii po raz 19., czyli jak klątwa, która przez 30 lat niweczyła marzenia „The Reds” o tytule, dobiegła właśnie końca

25 czerwca 2020 30 lat niepowodzeń i koniec. Liverpool mistrzem Anglii (Felieton)
pindula.co.zw

Liverpool mistrzem Anglii. To już nie żart kibiców rywali „The Reds”, to rzeczywistość. 30-letni okres pełny niepowodzeń, surrealnych okoliczności, w których klub z Anfield Road zaprzepaszczał szanse na tytuł, dobiegł dzisiaj końca. W realiach co prawda zdeterminowanych przez pandemię, lecz będących równocześnie symbolem drogi Liverpoolu po 19. tytuł najlepszego zespołu w kraju. Drogi pełnej bolesnych doświadczeń, rozczarowań i niespełnionych marzeń, lecz mającej swój szczęśliwy finał.


Udostępnij na Udostępnij na

Życie starszego stażem sympatyka Liverpoolu przez naprawdę długi czas nie było usłane różami. Choć w ostatnich 30 latach „The Reds” praktycznie zawsze byli stawiani przed sezonem w gronie faworytów do tytułu, to najczęściej jakby z zasady. Mniej więcej tak jak reprezentacja Anglii przed każdym wielkim turniejem. To mimowolnie potęgowało tylko nadzieję kibiców zespołu z Anfield Road, że to będzie ten sezon, że tym razem się uda. A dokładniej cytując, że ten sezon będzie nasz. Wyświechtany frazes stał się szybko swoistą wizytówką sympatyków klubu z czerwonej części Merseyside. Przed każdą kolejną kampanią wierzyli, często nawet bez realnych podstaw, by najczęściej w okolicach marca znów się rozczarować. Tak jakby ból rozczarowania był wręcz z definicji przypisany do bycia kibicem Liverpoolu. Ból, który stawał się tym mocniejszy, im szansa na mistrzowski tytuł była większa.

Różne formy „niewiele” i gigantyczne ognisko wiary

Wielokrotnie do spełnienia marzeń brakowało niewiele. Niewiele przybierało jednak na Anfield Road najczęściej różną formę. Pod wodzą Rafaela Beniteza w sezonie 2008/2009 były to cztery punkty. Gdy wydawało się, że w kolejnej kampanii szansa na sukces będzie wręcz gigantyczna, po odejściu Xabiego Alonso projekt hiszpańskiego menedżera legł w gruzach. Już się nie podniósł.

Pięć lat później błąd Stevena Gerrarda pozbawił natomiast „The Reds” tytułu na ostatniej prostej. Sytuacja kuriozalna, bo przecież wątpliwe, by przy stu kolejnych próbach legenda Liverpoolu poślizgnęła się jeszcze raz. Ten jeden raz przypadł jednak na spotkanie z Chelsea i spowodował szok oraz smutne dla zespołu z Anfield Road konsekwencje.

Jeszcze bliżej tytułu drużyna z czerwonej części Merseyside była w poprzedniej kampanii. Wtedy niewiele przybrało formę zaledwie jedenastu milimetrów, czyli odległości, której brakło, by piłka przekroczyła linię bramkową między słupkami Manchesteru City. W obecnym sezonie mimo olbrzymiej przewagi punktowej w tabeli sny o mistrzowskim tytule ponownie mogły zmienić się w koszmar. Sezonu jednak nie anulowano, a Liverpool postawił decydujący krok. Zły urok przestał działać.

Telegraficzny skrót nie oddaje jednak ogromu rozczarowań, bo oddać nie może. Historia pogoni Liverpoolu za 19. mistrzowskim tytułem nie jest piękna dlatego, że ma dzisiaj swój szczęśliwy koniec, lecz dlatego, iż po każdym nokaucie „The Reds” znajdowali siłę, by spróbować jeszcze raz. By nadal wierzyć. Tlącą się jednak coraz słabszym płomieniem wiarę musiał ratować Jürgen Klopp. Niemiec na Anfield Road zastał podupadłe morale i kompleksy spowodowane wieloletnimi bezskutecznymi próbami powrotu na szczyt.

Jak za dotknięciem magicznej różdżki już na pierwszej konferencji prasowej wzmocnił ogień nadziei na lepsze czasy. W kolejnych latach rozpalając na Anfield Road gigantyczne ognisko wiary, dzięki któremu możliwe było m.in. wyeliminowanie Barcelony w półfinale Ligi Mistrzów. Pierwszy w powrót Liverpoolu na szczyt uwierzył Jürgen Klopp. W ślad za Niemcem szybko podążyli jednak wszyscy związani z klubem z czerwonej części Merseyside. A skoro wiara potrafi przenosić góry, to mogła także pomóc w powrocie mistrzowskiego tytułu do czerwonej części Merseyside.

Liverpool mistrzem Anglii, czyli sukces o twarzy Kloppa

Prawie wszystko, co dobre na Anfield Road, ma obecnie twarz niemieckiego menedżera. Mimo gwiazd światowego formatu w zespole największą wydaje się właśnie Jürgen Klopp. Niemal pięć lat temu w klubie z czerwonej części Merseyside było niewiele. Obecnie jest to jeden z najlepszych zespołów na świecie, który ma na koncie cztery trofea, z Pucharem Mistrzów i mistrzostwem Anglii na czele. To spełnienie marzeń dla kibiców zespołu, który przez lata był wyśmiewany za wygórowane ambicje. Może także swego rodzaju wynagrodzenie za wiarę, mimo braku jakichkolwiek oznak, że tłuste lata powrócą.

Zdobycie tytułu przez „The Reds” jest jednak także domknięciem pewnego rozdziału, zakończeniem podróży. Drogi pełnej czasem bardzo bolesnych doświadczeń, rozczarowań i niespełnionych marzeń, lecz mającej w końcu swój szczęśliwy finał. W tym momencie to wszystko schodzi jednak na dalszy plan.

Liverpool mistrzem Anglii po 30 latach, a to zasługuje na osobny akapit.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze