Liverpool w środowy wieczór podejmował na własnym obiekcie Tottenham. Oba zespoły przystępowały do tego spotkania z taką samą liczbą punktów i na horyzoncie pojawiła się szansa, aby wyjść na samodzielne prowadzenie. Wykorzystali ją gospodarze, którzy rzutem na taśmę, za sprawą Firmino, zdobyli trzy punkty i wskoczyli na pierwszą lokatę w Premier League.
Spotkanie między Liverpoolem a Tottenhamem zapowiadało się na najciekawsze spośród wszystkich meczów trzynastej kolejki Premier League. Starcia między obiema drużynami zawsze gwarantowały wiele emocji i wrażeń. Mimo wpadek obu zespołów w ostatniej kolejce wszyscy z wielkim zniecierpliwieniem czekali na to, co wydarzy się dzisiejszego wieczoru na Anfield. Mecz ten bowiem miał znacznie większą stawkę niż trzy punkty.
Mecz o samodzielne prowadzenie
Obecny sezon to prawdziwa karuzela nastrojów. Jednego dnia ktoś wchodzi na szczyt, a kolejnego spada w tabeli o kilka miejsc. Różnice punktowe są bardzo niewielkie, a potykają się wszyscy bez wyjątku. Zarówno Tottenham, jak i Liverpool w ostatniej kolejce zremisowali swoje spotkania. Nie wykorzystali więc wpadki przeciwnika, aby odskoczyć mu w tabeli przed bezpośrednim starciem. Do środowego spotkania oba zespoły podchodziły więc z taką samą liczbą punktów, a podopieczni Jose Mourinho byli na pierwszym miejscu tylko dlatego, że mieli lepszy bilans bramkowy.
Ostatnia kolejka Premier League wprowadziła nas w najgorętszy okres na Wyspach. Mecze będą teraz rozgrywane do początku nowego roku co trzy dni. Jeśli ktoś chce walczyć o czołowe lokaty, musi najbliższe tygodnie przejść możliwie bez większych strat. Środowe starcie było więc dla Liverpoolu i Tottenhamu czymś więcej niż tylko walką o trzy punkty. Zwycięstwo z bezpośrednim rywalem w walce o mistrzostwo zwiększyłoby nieco margines błędu i pozwoliło wejść w ten morderczy maraton z uśmiechem na twarzy. Dodatkowo wygrana wysłałaby przeciwnikom jasny sygnał – to my jesteśmy w tym momencie najlepsi i dyktujemy warunki.
Zarówno Jürgen Klopp, jak i Jose Mourinho z wielkim skupieniem i szacunkiem do rywala podeszli do środowego spotkania. Potwierdzeniem tego były wypowiedzi na przedmeczowej konferencji obu panów. Każdy z nich na swój sposób starał się już jednak wypracować małą przewagę przed pierwszym gwizdkiem.
– On [Mourinho] zamienił Tottenham w maszynę do zdobywania punktów. Tak to właśnie wygląda. Notują bardzo dobre występy i nawet jeśli nie są w najlepszej formie, wygrywają i świetnie bronią w defensywie. To wszystko jest więc bardzo imponujące – powiedział szkoleniowiec Liverpoolu.
– Jesteśmy dobrym zespołem, który mocno pracuje, ale Liverpool, jeśli się nie mylę, pracuje 1894 dni z Jürgenem. My pracujemy razem 390 dni, z czego część z nich była w trakcie kwarantanny, więc wtedy nie mogliśmy razem pracować. Potrzebujemy zatem jeszcze wielu dni, aby rywalizować z Liverpoolem na tym samym poziomie – mówił Jose Mourinho, próbując zrzucić presję ze swoich zawodników.
Pojedynek godnych przeciwników
Środowe spotkanie piłkarze obu drużyn rozpoczęli z wyraźnym szacunkiem wobec rywali. Chcieli wybadać, w jakiej formie znajduje się przeciwnik. Pierwsze poważniejsze sygnały zaczął jednak wysyłać Liverpool. Starał się z każdą kolejną minutą narzucać swój styl gry i zamykać przyjezdnych na ich połowie. Pojawiły się też pierwsze dośrodkowania i po jednym z nich niewiele zabrakło, a Firmino wpisałby się na listę strzelców. Tottenham natomiast zgodnie z przewidywaniami szukał swoich szans w szybkich atakach, ale nie przynosiło to rezultatów.
W drugim kwadransie Liverpool zdecydowanie zdominował przyjezdnych. Goście nie potrafili wyjść z własnej połowy, a gospodarze zaczęli ten fakt wykorzystywać. Najpierw w 21. minucie świetnie lewą stroną podłączył się Robertson i dograł piłkę do Salaha, ale ten nie wykorzystał swojej okazji. Chwilę później w 26. minucie Egipcjanin dostał drugą szansę i już jej nie zmarnował. Otrzymał piłkę w okolicach pola karnego i bez zastanowienia uderzył ją w kierunku bramki. Ta po drodze odbiła się od jednego z obrońców Tottenhamu i wpadła do siatki.
His ???? goal for Spurs ?#THFC ⚪️ #COYS pic.twitter.com/SdRPHNjEDf
— Tottenham Hotspur (@SpursOfficial) December 16, 2020
Chwilę później było już jednak 1:1. Wydawało się, że to Liverpool pójdzie za ciosem i zdobędzie drugą bramkę, ale to goście wyrównali. Tottenham znakomicie wykorzystał swój największy atut w tym sezonie – grę z kontry. Lo Celso, który w ostatnim czasie przekonuje do siebie Jose Mourinho, świetnie wyprowadził atak spod własnej bramki, znalazł podaniem Sona, a ten pewnym strzałem po krótkim słupku wpakował piłkę do siatki. Do końca pierwszej połowy nie padła już żadna bramka, ale kibice mogli być w pełni zadowoleni z obrotu spraw na boisku. Oba zespoły zaprezentowały się z dobrej strony, a to w połączeniu z wysoką intensywnością obfitowało w wiele emocji.
Emocje do samego końca
Drugą połowę Tottenham rozpoczął od mocnego uderzenia. Williamsa, środkowego obrońcę Liverpoolu, przeszła futbolówka, co szybko próbował wykorzystać Bergwijn. Holendrowi jednak umiejętnie przeszkadzał Alexander-Arnold, dzięki czemu nie mógł on oddać strzału z dogodnej pozycji, przez co spudłował. Chwilę później groźnie dwukrotnie uderzał Kane, ale za każdym razem przenosił piłkę nad bramką. Nie zmienia to jednak faktu, że goście na drugą połowę wyszli bardzo zmotywowani. Dzięki temu przejęli kontrolę nad spotkaniem w pierwszych minutach po zmianie stron.
Z upływem czasu do głosu zaczął dochodzić Liverpool, ale nie potrafił przekuć swojej przewagi na gole. Powtórzyła się więc sytuacja z pierwszej połowy. Tottenham delikatnie cofnął się i wyprowadził bardzo groźny atak. Son wygrał główkę z Fabinho, dzięki czemu Bergwijn po raz drugi stanął oko w oko z Alissonem, ale i tym razem spudłował. Holender uderzył w słupek, a kilka sekund później doskonałą okazję po wrzutce z rzutu różnego zmarnował Kane.
Z każdą kolejną minutą wydawało się, że mecz zakończy się remisem 1:1. Oba zespoły nie potrafiły znaleźć drogi do bramki rywali. Swoje sytuacje miał jeszcze Kane i Mane, ale obaj spudłowali. W 90. minucie Liverpool otrzymał jednak rzut rożny. Piłkę w pole karne posłał Robertson, a tam odnalazł się nie kto inny jak Firmino. Brazylijczyk precyzyjnym strzałem umieścił futbolówkę w bramce Tottenhamu. Dał tym samym swojemu zespołowi upragnione trzy punkty i awans na pierwsze miejsce w tabeli.
GET IN!!
BIG WIN, REDS!! ?
— Liverpool FC (@LFC) December 16, 2020