Angielska herbata: kosmiczna gra o tron


Rywalizacja o mistrzowski tytuł (z)łamie wszelkie granice

16 kwietnia 2019 Angielska herbata: kosmiczna gra o tron
http://dailypost.ng

 Jesteśmy świadkiem czegoś niesamowitego. Wyścigu po tytuł mistrzowski, który ma szansę na lata stać się wizytówką Premier League. Dwa rywalizujące ze sobą zespoły na drodze po trofeum łamią niewyobrażalne dotąd granice, z każdym kolejnym tygodniem (czyt. zwycięstwem) zapisując się złotymi zgłoskami na kartach historii angielskiej ekstraklasy. W Premier League między Liverpoolem a Manchesterem City toczy się kosmiczna gra o tron.


Udostępnij na Udostępnij na

Po poprzednim sezonie mało kto przypuszczał, że można zepchnąć z piedestału Manchester City. Sto punktów zdobyte przez „The Citizens” zrobiło olbrzymie wrażenie. Wręcz zdeklasowało osiągnięcia poprzedników w sferze liczby zgromadzonych „oczek”. Perfekcjonizm, z którego słynie Pep Guardiola, szkoleniowiec przeniósł na swój zespół. Manchester City kolekcjonował ligowe zwycięstwa niczym filateliści znaczki pocztowe, pokazując plecy parę miesięcy przed końcem sezonu rywalom. Choć na dobrą sprawę „The Citizens” odjechali w pewnym momencie tak daleko, że przeciwnicy nie mogli nawet tych pleców zobaczyć. Początek dominacji – krzyczeli przedstawiciele mediów. Zespół Pepa Guardiola hegemonem ligi, dodawali inni. Zgadzali się z tym wszyscy. A jeżeli nie wszyscy, to zdecydowana większość. Głównie na bazie podstawowego pytania – jak rywalizować z zespołem, który wygrał trzydzieści dwa mecze na trzydzieści osiem możliwych? Obecnie wiadomo, że Juergen Klopp znalazł latem odpowiedź. Punktować równie perfekcyjnie co Manchester City.

Łatwiej jednak powiedzieć, niż zrobić. Tyle tylko, że niemieckiemu szkoleniowcowi się udało. Od początku sezonu Liverpool prezentuje się inaczej niż w zeszłej kampanii. Radosne podejście zastąpił pragmatyzm. Nie jest już tak wesoło, nie jest już tak szczęśliwie, ale nowa filozofia zapewniała i zapewnia kolejne zwycięstwa. Dzięki temu Liverpool rzucił rękawicę Manchesterowi City. Coś, co jeszcze w zeszłym roku wydawało się niemożliwe, stało się faktem.

Jak się potkniesz, to odpadasz

W ostatnich tygodniach trwa istna przepychanka na tronie. W ciągu kilku godzin potrafi zmienić się lider. Manchester City dzięki kolejnej wygranej wyprzedza Liverpool. I na odwrót. Każdy liczy na potknięcie oponenta. Ten jeden upadek, który praktycznie zdecydowałby o losach tytułu mistrzowskiego. Szczególnie mocno kciuki trzymają w Liverpoolu. „The Reds” z racji jednego spotkania rozegranego więcej oprócz czterech zwycięstw do końca sezonu potrzebują przynajmniej jednego remisu Manchesteru City. Cóż za ironia losu, nadzieje pokładają m.in. w zwycięstwie (albo przynajmniej remisie) swojego największego rywala – United – w derbach Manchesteru. To pokazuje, że na ostatniej prostej oba kluby skupiają się wyłącznie na zdobyciu tytułu. Sentymenty, antypatie zostały daleko w tyle.

Terminarz rzeczywiście nie rozpieszcza „The Citizens”. W ciągu ośmiu dni (licząc od soboty) podopiecznych Pepa Guardioli czekają trzy trudne spotkania ligowe. Z Tottenhamem Hotspur na Etihad Stadium oraz wyjazdowe starcia z Manchesterem United i Burnley. Jeśli podczas takiego natłoku trudnych spotkań odniosą komplet zwycięstw, bardzo prawdopodobne, że Manchesteru City już nic nie powstrzyma.

Inaczej przedstawia się sytuacja Liverpoolu. Klub z Anfield Road, wygrywając z Chelsea, teoretycznie pokonał najtrudniejszą przeszkodę. Mecze z dołem tabeli do przyjemnych jednak nie należą, szczególnie gdy grają o utrzymanie. Jednak wydaje się, że tylko kataklizm mógłby sprawić, iż podopieczni Juergena Kloppa straciliby punkty. Tym bardziej że w obecnej kampanii wielokrotnie już pokazali, iż potrafią wychodzić z niemałych opresji.

Dlatego dochodzimy w końcu do momentu, w którym realny staje się wcześniej wręcz niewyobrażalny scenariusz. Oba zespoły wygrywają wszystkie ligowe spotkania do końca. To sprawia, że Manchester City broni mistrzowskiego tytułu, a Liverpool obchodzi się smakiem, mając jedno „oczko” mniej niż zespół Pepa Guardioli. A na koncie w sumie dziewięćdziesiąt siedem punktów! Coś, co wydawało się niewyobrażalne przed obecnym sezonem, może stać się faktem. Nie trzeba dodawać, że suma dziewięćdziesięciu siedmiu punktów zawsze, oprócz poprzedniej kampanii, gwarantowała mistrzowski tytuł.

101greatgoals.com

Gra o tron

W bieżącej kampanii to może jednak nie wystarczyć. To sprawia, że na niespełna miesiąc przed końcem obecnej edycji rozgrywek Premier League jesteśmy świadkami niewyobrażalnej wcześniej batalii dwóch zespołów. Istnej gry o tron. I tak jak w kultowym serialu produkcji HBO, tak i w angielskiej ekstraklasie każda ze stron tego tronu łaknie i pragnie. Rzuca wszelkie możliwe siły, by ostatecznie zwyciężyć. Planuje strategię, jak w obliczu napiętego terminarza 12 maja około godziny 18:00 zasiąść na tronie. To właśnie wtedy nastąpi koniec fenomenalnego trzydziestoośmioodcinkowego serialu rozgrywającego się w bieżącej kampanii Premier League. Liverpool albo Manchester City udowodni, że był lepszy. Wygra. Podniesie trofeum. A w kolejnych latach z utęsknieniem będziemy mogli wspominać, że byliśmy świadkami niesamowitego wyścigu po mistrzostwo Anglii.

Mniej istotne, ale też ciekawe:

  • Porażka w hicie poprzedniej kolejki z Liverpoolem może nieść ze sobą niemiłe konsekwencja dla Chelsea. „The Blues” w przypadku zwycięstw konkurentów w walce o dwa wolne miejsca w czołowej czwórce mogą spaść nawet na szóstą lokatę. Przed zespołem ze Stamford Bridge ważne tygodnie, a na horyzoncie starcie o sześć punktów z Manchesterem United. O kwalifikację do kolejnej edycji Ligi Mistrzów może być trudno. Choć furtką do powrotu do elity zawsze jest Liga Europy. Akurat w tych rozgrywkach Chelsea spisuje się bardzo dobrze i ma spore szanse na końcowy triumf.
  • Z racji lekkiej zadyszki Wolverhamptonu Wanderers od nowa rozpoczęła się walka o siódmą lokatę. Miejsce, które może gwarantować grę w Europie. Na razie wyścigowi o „pierwsze miejsce po czołowej szóstce” przewodzi Leicester City. Pytanie jak długo, bo różnice punktowe są znikome. Będzie ciekawie.
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze