Legia w Lidze Europy! Nie dajmy się ponieść emocjom


Czesław Michniewicz ma przed sobą wybitnie trudne zadanie

27 sierpnia 2021 Legia w Lidze Europy! Nie dajmy się ponieść emocjom
Mateusz Kostrzewa / Legia.com

Mecze w Europie były jedynie potwierdzeniem, że Legia raczej na koniec sierpnia nie dysponuje kadrą kompletną. Brakuje zawodników właściwie na każdej pozycji z wyjątkiem napastników. Dodatkowo pomiędzy meczami eliminacyjnymi do Ligi Europy ze Slavią Praga sprzedany został jedyny jakościowy prawy wahadłowy. Przy grze właśnie w systemie z ofensywnie grającymi bocznymi obrońcami to jak samobójstwo.


Udostępnij na Udostępnij na

Dariusz Mioduski nigdy nie był darzony przez kibiców warszawskiej Legii wielką sympatią. Wydaje się, że zwyczajnie nie jest to człowiek, który powinien stać na czele najlepszego klubu w Polsce. Można być wręcz pewnym, że z mądrzejszym właścicielem Legia byłaby dziś w zupełnie innym miejscu. Nie na mapie piłkarskiej Polski, ale Europy.

Na całe szczęście na ławce trenerskiej Legii zasiada w końcu trener z prawdziwego zdarzenia. Pewnie gdyby nie Czesław Michniewicz, warszawski zespół byłby dziś w zupełnie innym miejscu, a nie w Lidze Europy. Bez byłego szkoleniowca Lecha Poznać trudno byłoby pewnie nawet o awans do Europa Conference League. Mecze ze Slavią Praga tylko to potwierdziły.

Zamurowana defensywa

Artur Boruc to człowiek, dzięki któremu Legia dziś cieszy się z awansu do fazy grupowej Ligi Europy. Chociażby w rewanżu przy Łazienkowskiej zaliczył kilka spektakularnych parad. Udało mu się dwukrotnie wyjść zwycięsko z sytuacji sam na sam z przeciwnikiem, za co zebrał gromkie brawa od całego stadionu wypełnionego kibicami Legii Warszawa.

Kilkukrotnie ratował także swój zespół przed utratą gola we wcześniejszych fazach eliminacyjnych. Jeśli Artur będzie zdrowy, Legia o pozycję bramkarza może być naprawdę spokojna… aż do lata.

Można powiedzieć z czystym sumieniem, że Artur Jędrzejczyk to legenda Legii Warszawa. Człowiek instytucja, przedłużenie ręki Czesława Michniewicza na boisku. „Jędza” jest jednym z tych niepodważalnych zawodników, dla którego miejsce na boisku znajdzie się zawsze.

Podobnie w rewanżu ze Slavią, w którym zagrał jako… prawy wahadłowy. Kilka lat temu nie byłoby to zaskakujące, jednak teraz… nie te warunki motoryczne. Mimo wszystko kapitan Legii spisał się bardzo dobrze.

Na takich pewniaków wyrasta także duet Wieteska – Nawrocki. Szczególnie zaskakujące jest to drugie nazwisko. O ile Wieteska zdążył już pokazać swoje umiejętności na polskich boiskach, o tyle Nawrocki dostał niewiele szans. Do czasu, aż w Legii postawił na niego Czesław Michniewicz i była to znakomita decyzja.

Nawrocki był jednym z najlepszych zawodników Legii w przekroju całych eliminacji. Problemy zaczną się, gdy potencjalne odejście Wieteski stanie się faktem. Jedynym back-upem dla tej dwójki są Rose i Hołownia. Ten pierwszy fatalnie wypadł w pierwszym meczu ze Slavią, a drugi też nie wydaje się gwarancją pewności na środku defensywy w najważniejszych spotkaniach, jakie czekają Legię w tym sezonie.

Problemy na wahadłach

Josip Juranović – to nazwisko przewijało się ostatnio w kontekście Legii najczęściej. Chorwacki prawy wahadłowy odszedł z Legii pomiędzy meczami eliminacyjnymi do Ligi Europy za zaledwie 3 miliony euro. O ile sam fakt odejścia Juranvicia nikogo nie dziwi, o tyle moment na przeprowadzenie tego transferu był oburzający.

Legia w środku walki o Ligę Europy pozbyła się swojego jedynego zdrowego i gwarantującego pewną jakość piłkarza na tę pozycję. Juranović z kibicami pożegnał się piękną bramką, ale fani nie potrafią zrozumieć działań zarządu, które doprowadziły do utraty kluczowego piłkarza przed, być może, najważniejszym spotkaniem tego sezonu dla Legii Warszawa.

Obecnie do dyspozycji na tej pozycji Czesław Michniewicz ma wymyślonego przez siebie Kacpra Skibickiego oraz sprowadzonego latem Mattiasa Johanssona. Czy to wystarczy do walki na kilku frontach? Może być bardzo trudno. Potrzebny jest jakościowy transfer.

Po drugiej stronie widać już pewną poprawę. Do walki o pierwszy skład z Mladenoviciem stanąć może nowy nabytek Legii, były zawodnik Nottingham Forrest Yuri Ribeiro. Portugalczyk ma papiery na granie i wydaje się, że rywalizacja o lewe wahadło powinna być zdecydowanie bardziej ekscytująca. Na prawej jak na razie nie ma żadnej.

Legia dziurawa w środku

O sile tej formacji w Legii Warszawa wiele mówi fakt, że kontuzjowanego Andre Martinsa zmienia napastnik Rafa Lopes. Właściwie na tym moglibyśmy zakończyć te rozważania. Do dyspozycji Czesława Michniewicza są również Bartosz Slisz i nowy nabytek lewonożny Josue, któremu jednak bardzo daleko jest do optymalnej formy fizyczno-motorycznej.

Na testach medycznych przebywa obecnie 20-letni Albańczyk Jurgen Celhaka. Transfer młodego piłkarza na pewno poprawiłby sytuację w tej formacji, ale wciąż daleko by było do ideału.

Wobec nieobecności Bartosza Kapustki trener Legii Warszawa musi szukać innych rozwiązań. W meczu rewanżowym ze Slavią na ławce z defensywnych pomocników gotowy do gry był jedynie osiemnastoletni Jakub Kisiel. Jeśli Legia chce marzyć o obronie tytułu i zaistnieniu w Europie, musi dokonać wzmocnień w tej formacji.

Z atakiem nie ma problemów

Tak naprawdę formacja ofensywna to ta część planu taktycznego, w której Czesław Michniewicz ma największe pole manewru. Pewniakiem do gry wydaje się jedynie Luquinhas, choć na takiego zaczyna też wyrastać Emreli. Albańczyk ma jednak do walki o skład godnego rywala. Thomas Pekhart to nie byle kto.

Na polskich boiskach zdążył już napisać piękną historię zwieńczoną mistrzostwem Polski i tytułem króla strzelców polskiej ekstraklasy. O pozycję napastnika Michniewicz może być naprawdę spokojny. Jako alternatywę dla Luquinhasa można widzieć młodego Muciego, który zdążył już w tym sezonie pokazać klasę, strzelając piękne bramki z dystansu.

Jeśli do zdrowia wróci Jasur, on także będzie mógł próbować rywalizować o miejsce w składzie. W odwodzie pozostają Maciej Rosołek, który wrócił do Legii po naprawdę udanym wypożyczeniu, czy Kacper Kostorz. Z pewnością ofensywa nie jest formacją, która potrzebuje wzmocnień. Takim stał się Emreli, który był jednym z twórców awansu do Ligi Europy.

***

Legia za sam awans do Ligi Europy zarobiła ponad 3,5 miliona euro. Te pieniądze trzeba naprawdę mądrze rozdysponować. Legia, chcąc walczyć na trzech frontach, jakimi są Liga Europy, PKO BP Ekstraklasa i Puchar Polski, musi kupić kilku piłkarzy. Z pewnością celem jest obrona tytułu mistrzowskiego. Czekamy na mądre ruchy ze strony Legii Warszawa, są naprawdę potrzebne. Niech awans nie zamydli nam oczu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze