Tomas Pekhart vs Mahir Emreli, kto wygra walkę? A może czas na duet?


Co zrobi opiekun Legii, by uszczęśliwić swoich snajperów?

14 sierpnia 2021 Tomas Pekhart vs Mahir Emreli, kto wygra walkę? A może czas na duet?
Dawid Szafraniak

Choć Tomas Pekhart w zeszłym sezonie był centralną postacią w układance mistrzowskiej Legii, to teraz ważne mecze rozpoczyna na ławce rezerwowych. Czy w ten sposób Czesław Michniewicz sugeruje nam, kto będzie pierwszym wyborem do końca roku?


Udostępnij na Udostępnij na

Wiosną do spółki z Mladenoviciem zaprowadził Legię po tytuł, przy okazji sięgając po koronę króla strzelców polskiej ligi. Czech musi się jednak teraz pogodzić z rolą zmiennika. Sprowadzony latem napastnik z Azerbejdżanu jest opcją faworyzowaną do gry przez „Polskiego Mourinho”. Jednak czy nie jest to moment, w którym warto postawić na dwóch?

Euro zadecydowało?

To fakt i trudno z nim dyskutować. Kiedy na ten moment sezonu przychodzą najważniejsze mecze dla warszawskiej drużyny, w pierwszym składzie miejsce znajduje Emreli, a nie Pekhart.

Z pewnością na ten wybór złożyło się kilka czynników, a zwłaszcza… mistrzostwa Europy. Kiedy Legia musiała już szykować formę na pierwszą rundę eliminacji do Ligi Mistrzów, Tomas Pekhart kończył właśnie udane dla reprezentacji Czech Euro i udawał się na zasłużony wypoczynek po sezonie.

Tymczasem Mahir Emreli już przebywał z nowymi kolegami. Kontrakt podpisał 8 czerwca 2021 roku, a 7 lipca już wystąpił w meczu z Bodo. Były napastnik Karabachu zanotował prawdziwe wejście smoka do drużyny Michniewicza. W pierwszym meczu, rozgrywanym na sztucznej nawierzchni w Norwegii, zdobył dwie bramki, które dodały legionistom pewności na murawie u progu nowych rozgrywek.

W myśl powiedzenia „umarł król, niech żyje król”, sytuacja dla nowo przybyłego zawodnika przybrała bardzo pozytywny obrót. Kibice zapomnieli w bardzo łatwy sposób o bohaterze zeszłego sezonu. Legia wygrała i to pozwoliło ściągnąć z zawodników myśl o corocznej kompromitacji w eliminacjach europejskich pucharów.

Sam Emreli na konferencji przed rewanżem z Norwegami mówił: – Od pierwszego dnia świetnie czułem się w drużynie, atmosfera była bardzo dobra. Każdy był otwarty i pomocny. Ważne jest, że trener mówi w języku rosyjskim, to dużo ułatwia w bezpośredniej komunikacji. Dogaduję się z innymi piłkarzami zarówno na boisku, jak i poza nim. Atmosfera jest ważna dla całego zespołu.

Do tego pojawiające się spekulacje na temat prawdopodobnego odejścia z klubu króla strzelców poprzedniego sezonu spowodowały, że jego akcje naprawdę stały dość nisko. Poparcia takiej tezy można szukać w wystawianiu Rafy Lopesa, który w dwumeczu z Dinamo Zagrzeb był jednym z głównych hamulcowych swojej drużyny (zwłaszcza w drugim spotkaniu).

Matematyka nie pomaga?

Tutaj paradoksalnie w jakiś sposób można postawić znak równości. Obaj na ten moment mają taką samą liczbę występów podczas rozegranych spotkań. Różnicą są jednak minuty spędzone na zielonej murawie.

Tu sporą przewagę zyskał aktualny numer jeden na szpicy, czyli Mahir Emreli z 452 minutami. Dla porównania Tomas Pekhart uzbierał raptem 264.

Tomas Pekhart vs Mahir Emreli, kto wygra walkę? A może czas na duet?

Jednak ta minutowa przewaga nie przekłada się za bardzo na najważniejsze liczby dla napastnika. Mowa o bramkach i asystach.

Na ten moment nowy nabytek Legii może pochwalić się dwoma trafieniami uzyskanymi w debiucie. Czech pomimo krótszego czasu spędzonego na boisku też już zdobył jedną bramkę. Również po sprawdzeniu liczby asyst nie widzimy, by któryś z nich odcisnął jakieś wielkie piętno na zespół. Emreli ma jedno ostatnie podanie, a Tomas Pekhart go jeszcze nie uświadczył.

Wracając do rozkładu minutowego, ta różnica bierze się również z tego, że szybciej niż polska liga wystartowały eliminacje do europejskich pucharów. Dlatego też wspomniany wcześniej czynnik mistrzostw Europy spowodował, że Czesław Michniewicz, chcąc nie chcąc, musiał zgrywać zespół bez swojej największej strzelby z ubiegłego sezonu.

O tym, jak bardzo zgranie jest istotnym elementem dla „Polskiego Mourinho”, niech świadczy rewanż z DinamoPomimo przełożonego spotkania ligowego z Zagłębiem Lubin opiekun warszawskiej Legii zdecydował się na… brak zmian.

Nie wprowadził do gry od początku Tomasa Pekharta. Nie dał szansy zagrać w pierwszym składzie zdobywcy wyrównującej bramki w Zagrzebiu, czyli Ernestowi Muciemu. Postawił na to, co sprawdzało się wcześniej i nad czym pracował, czyli zgranie.

Pora na duet?

Aby jeszcze lepiej zrozumieć, w jakim rozkroku stoi Czesław Michniewicz, warto zapoznać się z ocenami obu napastników po meczu z Dinamo Zagrzeb.

Mahir Emreli 2 – Pierwszy strzał? Trochę późno, bo w 43. minucie. O jego wcześniejszej grze nie da się napisać zbyt wiele dobrego. Zresztą w ogóle niewiele da się napisać, bo Emreli na początku – a w zasadzie to przez całą pierwszą połowę – grał niemrawo. Rzadko był przy piłce. Też po przerwie, kiedy Czesław Michniewicz ściągnął go z boiska już w 57. minucie. Zastanawiamy się, czy ta dwójka nie jest nawet trochę na wyrost, no ale niech będzie.

Tomas Pekhart 2 – Zmienił Emreliego i już cztery minuty po wejściu na boisko zabrał się z piłką przed polem karnym. Choć zabrał się to chyba złe słowo, bo Pekhart to nie jest piłkarz zbyt dynamiczny i ta akcja bardzo dobrze to pokazała. A kolejnych już nie było, bo głową częściej zagrywał we własnym polu karnym, niż strzelał w polu karnym DinamaTo są oczywiście tylko jedne z ocen, lecz te ze Sport.pl dobitnie pokazują, jak jeden i drugi zawodnik byli osamotnieni.

Wydaje się, że to racjonalne posunięcie w niedalekiej przyszłości. Odpadnięcie z eliminacji Ligi Mistrzów z pewnością może sprzyjać temu wariantowi. Tu już nie będzie walki o gigantyczne, tylko spore pieniądze, jakie gwarantuje Liga Europy (Legia zmierzy się w walce o nią ze Slavią Praga). Być może więc jeszcze jakąś chwilę będziemy musieli na to poczekać, ale jeśli Tomas Pekhart zostanie, to zrealizowanie tego wariantu już we wrześniu powinno być bardzo prawdopodobne.

Dlaczego warto?

Przemawiać za tym może charakterystyka obu graczy. Mahir Emreli to zawodnik szybki, mający bardzo dynamiczne pierwsze kroki przy starcie do piłki. Piłkarz, który dobrze czuje się w grze kombinacyjnej, niebojący się zejść na skrzydło, by poszukać sobie miejsca na oddanie strzału czy też być groźnym w innym sektorze niż tylko pole karne przeciwnika.

Tomas Pekhart to potomek Jana Kollera. Czeski wieżowiec, który najgroźniejszy jest w polu bramkowym. To tam może strącić piłkę do bramki rywala lub swojego kolegi. Umie też grać tyłem do bramki, zastawić się, oddać piłkę po zagraniu na tzw. ścianę.

Połączenie więc tych dwóch różnych napastników może dać duet, jakiego kibice przy Łazienkowskiej dawno nie widzieli. Ostatnim był przecież Nikolić z Prijoviciem. Na ten moment trudno wyrokować, czy z takiej mąki byłby chleb, ale zawsze można spróbować.

99 zgłoś się!

***

Najbliższy czas pokaże, jak widzi to sam opiekun Legii Warszawa. Już w sobotę obrońca mistrzowskiego tytułu zmierzy się z zeszłoroczną rewelacją naszej ligi. Warta Poznań w tym sezonie nie spuszcza z tonu. W ostatniej kolejce dosłownie zlała beniaminka z Łęcznej 4:0 i zajmuje w tabeli piąte miejsce. Z pewnością więc drużyna z Wielkopolski postawi trudne warunki swojemu oponentowi.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze