Lech dziś nie zachwycił. Remis w trzecim meczu Ligi Konferencji


Lech Poznań remisuje z Hapoelem Beer Szewa 0:0

6 października 2022 Lech dziś nie zachwycił. Remis w trzecim meczu Ligi Konferencji
Dariusz Skorupiński

Lech Poznań dobrze rozpoczął zmagania w grupie C Ligi Konferencji Europy. "Kolejorz" przegrał, ale w dobrym stylu, z Villarrealem w pierwszej kolejce, a następnie poskromił Austrię Wiedeń 4:1. Tym właśnie zapewnił sobie drugie miejsce w grupie. Dziś zaprezentował się nieco gorzej.


Udostępnij na Udostępnij na

Dzisiaj miał miejsce kolejny ważny test dla ekipy Johna van den Broma. Zdany? Nie do końca. Cel był przed meczem jeden – wygrać i utrzymać drugą lokatę w tabeli. O to jednak nie było tak łatwo. Obydwa kluby są ostatnio w dobrej dyspozycji. Lech Poznań po słabym początku nabiera coraz większego kolorytu, za to izraelski rywal nie przegrał meczu już od miesiąca. Czy dziś przedłużyli tę udaną passę? Tak. Lech szarpał, lecz ostatecznie górą nie wyszedł nikt – 0:0.

Lech zbyt zachowawczo

Mimo że mecz z Austrią Wiedeń został wysoko wygrany i wynik ostatecznie jak najbardziej mógł napawać optymizmem, to gra „Kolejorza” nie do końca we wszystkich fragmentach to oddawała. Przede wszystkim niepokój wśród polskich kibiców mogła budzić pierwsza połowa tamtego spotkania. Austriacy wówczas wręcz przeważali nad poznaniakami. Tu może i pierwsza sytuacja należała do Hapoela Beer Szewa, natomiast im dalej w mecz, tym Lech powiększał swoją przewagę.

„Kolejorz” badał przeciwnika, trzymał go na dystans, rozgrywał pojedyncze akcje i ogółem wyglądał na tle izraelskiego rywala dość dobrze. Defensywa nie popełniała większych błędów, aczkolwiek miała tak właściwie niewiele szans do popisu. Zawodziło u Lecha jedynie ostatnie podanie i czasem też odwaga w swoich ofensywnych poczynaniach. Mistrz Polski był zachowawczy, co było dobre, bo ograniczało niebezpieczeństwo pod ich bramką. Z drugiej strony niestety prowadziło to do statycznych momentów gospodarzy, co dziać się już nie powinno.

Brakowało czegoś specjalnego

Lech Poznań w poprzednich dwóch meczach Ligi Konferencji Europy zdobył łącznie aż siedem bramek. To pokazuje, że Lech do tych spotkań miał podejście bardzo ofensywne. Liczby zresztą potwierdzały się na boisku. „Kolejorz” w najlepszych momentach tych meczów mógł, a nawet musiał się podobać. Grał efektownie i efektywnie. Tu grał, jakby bronił wyniku, mimo że wciąż ten był bezbramkowy.

Stabilnie w defensywie, długo przy piłce w środkowej części boiska, jednak brakowało czegoś specjalnego w ataku. Pojedyncze zrywy Kristoffera Velde i Mikaela Ishaka to za mało. W statystykach niby wszystko się zgadzało. Duża liczba strzałów, większe posiadanie piłki itd. Gol był jednak wówczas sprawą bardzo odległą. 0:0 to idealne odzwierciedlenie tego jakże bezbarwnego meczu. Piłkarze obydwu drużyn po prostu zawodzili na całej linii.

Nie brakowało za to błędów, niedokładnych zagrań i zwykłej ospałości w rozegraniu. Widać było, że Lech ma jakość w swoich szeregach. W końcu to oni byli stroną przeważającą. Nie potrafili jej po prostu do pewnego momentu wykorzystać. Indywidualność była, lecz kolektyw szwankował.

Rywal taki nie za mocny

Lech Poznań nie rozgrywał najlepszego spotkania i właściwie można powiedzieć, że nie wygrywał wyłącznie na własne życzenie. Hapoel Beer Szewa prezentował zaskakująco niski poziom dzisiejszego wieczoru. Izraelczycy nie przypominali samych siebie ze spotkania z Villarrealem czy Austrią Wiedeń, kiedy również, tak jak Lech,potrafili grać jak równy z równym. Można było spodziewać się po nich znacznie lepszego poziomu. Jeżeli tak bezbarwnie grający Lech dominuje, wiedz, że coś jest nie tak.

W ich obozie zdecydowanie zbyt dobrze się nie działo. Poznaniacy nawet specjalnie nie musieli się starać, aby odebrać rywalom piłkę. Hapoel z minuty na minutę dodatkowo wyglądał coraz gorzej. Cały czas dawał się stopniowo spychać do tyłu, co tylko ułatwiało zadanie polskiej ekipie. Mieli pecha, ponieważ przynajmniej jedna bramka powinna na ich konto wpaść. Równocześnie mogli uważać się za szczęściarzy, bo przed sromotną porażką uchroniła ich jedynie bierność mistrza Polski.

Lech powtarzalny

Problemem Lecha było to, że minuty mijały, a niedokładność poznaniaków nie. Zmiany pomogły? Właściwie to nie. Tsitaishvili, Kvekveskiri i Amaral, a później jeszcze Sobiech mieli lepsze momenty, jednak były to tylko momenty. Niczego ważniejszego nie wnieśli do gry swojej drużyny. Poszczególni gracze Hapoelu czasem stanowili wręcz pomoc dla gospodarzy, ale „Kolejorz” za nic nie potrafił tego wykorzystać. Nie był to na pewno poziom podopiecznych Johna van den Broma z ostatniego czasu. Słabe tempo i przesadna przewidywalność to coś, przez co mecz zakończył się wynikiem 0:0, a nie zwycięstwem poznaniaków.

Piłkarze i system podlegali rotacji, ale oni sami byli zdecydowanie zbyt powtarzalni.

Dziś się nie udało

Tym razem nie udało się wykonać zadania. Lech dziś przypominał siebie, ale z początku tego sezonu, kiedy „Kolejorz” był szczególnie krytykowany za swoją beznadziejną postawę w lidze i pucharach. Była strzelanina z Villarrealem i spektakularne ostateczne zwycięstwo z Austrią Wiedeń. Lech nie czuł rytmu tego meczu.

Poznaniacy byli lepsi od oponenta, ale nie zmienia to faktu, że zagrali słabo. Na pewno nie tak, jak wszyscy oczekiwali. Wynik sprawiedliwy, ale niedosyt obie drużyny mogą mieć. „Kolejorz” miał więcej sytuacji, a nielicznymi, lecz jednak groźniejszymi mogła się poszczycić ekipa przeciwna.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze