Zwycięstwo za zwycięstwem. Jak długo potrwa dominacja Rakowa Częstochowa?


Częstochowska maszyna wydaje się na ten moment nie do zatrzymania

8 listopada 2020 Zwycięstwo za zwycięstwem. Jak długo potrwa dominacja Rakowa Częstochowa?
Rafal Rusek / PressFocus

Mawia się, że każda seria się kiedyś kończy. To prawda, ale proces jej budowania jest bardzo pasjonujący. Kolejne zwycięstwa nadmuchują balonik, oczekiwania rosną. Niejeden zespół nie udźwignie tej presji nałożonej z zewnątrz i zalicza dramatyczny zjazd w tabeli. Ginie od własnej broni. To, co kiedyś go nakręcało i dawało radość, staje się przekleństwem. Jak ten napór wytrzyma Raków Częstochowa, który śrubuje historyczne wyniki?


Udostępnij na Udostępnij na

Dla drużyny spod Jasnej Góry kluczowe będzie utrzymanie obecnej dyspozycji aż do samego końca, do ostatniej kolejki. Jeśli dalej zagra tak jak teraz, to wiele wskazuje, że na koniec sezonu będzie mieć powody do radości.

Seria za serią, rekord za rekordem?

22 sierpnia 2020 roku, starcie z Legią Warszawa. To pierwsza kolejka nowego sezonu, a zarazem ostatnia do tej pory, w której Raków nie zdobył przynajmniej jednego punktu. Mamy początek listopada, kilka ładnych tygodni jest już niepokonany. Czy to ekstraklasa, czy puchar Polski, czy towarzyski sparing. Gra swoje.

Względnie niedawno rozpoczęta batalia rozgrywek już przyniosła historyczne dla Rakowa wydarzenia. Przez siedem kolejek w lidze nie zaznał smaku porażki. Jest niepokonany od prawie trzech miesięcy. To już nie dzieło przypadku, tylko efekt zamierzonych działań i ciężkiej pracy. Przez 19 spotkań zdobywał minimum jednego gola. W spotkaniu z Podbeskidziem zanotował najwyższe zwycięstwo w ekstraklasie, strzelając cztery gole i tracąc tylko jednego. Po szóstej kolejce wydarzyła się chyba najwspanialsza do tej pory rzecz dla sympatyków Rakowa. Ich zespół od tej chwili może patrzeć na inne drużyny z góry, gdyż zajmuje historyczne pierwsze miejsce. Nie wiadomo, jak długo jeszcze zdoła liderować, jednak po latach tułania się po niższych ligach i dramatycznej walki o klub ten mały sukces wiele znaczy.

Nieustanny rozwój

Odkąd na Limanowskiego 83 zawitał trener Papszun, drużyna stopniowo notuje ciągły progres. Nie ma wątpliwości, że ten szkoleniowiec to kluczowa postać. Pod każdym względem jego podopieczni stają się lepsi, udoskonalają to, co mogą, gdzie są jeszcze rezerwy. Przy tym cały czas grają konsekwentnie swoje, jedynie wymieniając poszczególne ogniwa na jeszcze mocniejsze.

Większość zawodników, którzy spotkali na swojej piłkarskiej drodze trenera Papszuna i trenowali pod jego okiem, mówi to samo: wielki fachowiec, zna się na tym, co robi. Zwraca uwagę na zupełnie nietypowe rzeczy, które w końcowym rozrachunku mają wpływ na osiągany rezultat. Próbkę tego, jak postrzega świat piłki, dał w wywiadzie dla Onetu.

Czas przetrzymywania piłki minął. Trzeba grać mocno bezpośrednio. Liczą się prostopadłe podania. W wielu topowych klubach jest zakaz gry wszerz, ale wiadomo, że czasami trzeba tak rozegrać piłkę, żeby otworzyć przestrzenie w ustawieniu przeciwnika. Jak jest możliwość, to trzeba grać do przodu i to za wszelką cenę. Osobiście uważam, że tak to powinno wyglądać, bo piłka nożna to bramki, sytuacje i emocje, które dzieją się w polu karnym. Nikt nie chce oglądać wymiany miliona podań w środku pola – tłumaczy Papszun.

Wszystko idzie do przodu. Innowacyjne działania wypierają te przestarzałe. Tak samo jest w futbolu. Nie wprowadzając nowych rozwiązań, nie pójdziemy z duchem czasu. Potem będziemy się dziwić, dlaczego jesteśmy x lat za innymi krajami, ligami. Kiedyś klepanie piłki między stoperami wydawało się normalnym rozwiązaniem, wręcz okazaniem zdominowania rywala, który pozwalał na takie wymienianie podań, nie podszedł, nie miał sił. Teraz, idąc za słowami trenera Papszuna, chodzi o to, aby jak najszybciej przetransportować piłkę na połowę przeciwnika i budować akcję w okolicach jego pola karnego. Oddalamy tym samym zagrożenie od własnej bramki, bo przecież najlepszą obroną jest atak.

Najpierw rozeznanie, potem dominacja

Sezon 2020/2021 jest dla częstochowskiego klubu szczególny. Wiosną przypada wyjątkowa, bo setna, rocznica założenia. To też drugi rok po powrocie do najwyższej klasy rozgrywkowej, który miał być zdecydowanie cięższy dla zeszłorocznego beniaminka. Czas weryfikacji. Ile przypadku, szczęścia i „picu” było w utrzymaniu się w lidze. Raków absolutnie nie potwierdza tej wszechobecnie panującej tezy. Życzyłabym sobie, aby każdy młody w ekstraklasie stażem klub prezentował taki styl i zajmował taką lokatę w tabeli.

Pewną ciekawą, ale intrygującą zależność w poczynaniach Rakowa zauważył w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” bramkarz, Jakub Szumski. Co konkretnie miał na myśli?

Odkąd jestem w Częstochowie, widzę taki schemat: pierwszy rok po awansie jest czasem na zapoznanie się z ligą, w drugim dominacja. Tak było w drugiej lidze, kiedy mnie jeszcze nie było, tak było w pierwszej, tak zaczęliśmy i teraz. Wiem, że ekstraklasa to inne progi, ale patrzę na nasz potencjał realnie.

Coś w tym jest, trudno się nie zgodzić z golkiperem „Medalików”. Na pewno znajdą się osoby tonujące hurraoptymizm. Tak, tak, jeszcze nawet nie ma połowy sezonu. Zgadza się, było wiele zespołów, które jesienią dominowały, a wiosną łapały zadyszkę. Jednak patrząc na styl gry Rakowa, analizując działanie klubu i jak to tam wszystko funkcjonuje, to nie widać większych zagrożeń. Jeśli przez ten czas dalej będzie dominować i utrzymywać się w czołówce, to klasyfikacja na koniec sezonu może nie być aż tak wielką niespodzianką. Wszystko jest w jego nogach i głowach.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze