Dzisiejsze spotkania Lotto Ekstraklasy pozytywnie zaskoczyły. Mecz Górnika Zabrze z Pogonią Szczecin przyniósł spore emocje oraz niespodziewany zwrot akcji. Błysnął Flavio Paixao, który zapewnił Lechii Gdańsk zwycięstwo nad Koroną Kielce.
W piątkowych meczach ekstraklasy mierzyły się zespoły z dolnych rejonów tabeli oraz te z dużymi szansami na pozycję lidera. Co ciekawe, każde ze spotkań było rozgrywane w naprawdę wysokim tempie i dostarczyło sporych emocji.
Pogoń walcząca, ale niezwycięska
W Zabrzu zmierzyły się dwa zespoły, których sytuacja w tabeli nie napawała optymizmem. Pogoń Szczecin nie odniosła jeszcze choćby jednego zwycięstwa w bieżącym sezonie. Seria spotkań bez wygranej sprawiła, że „Portowcy” osiedli na dnie tabeli. Dużo lepszego startu nie zanotował także Górnik Zabrze. Podopieczni Marcina Brosza nie punktują już tak regularnie jak w poprzednim sezonie, odczuwając stratę kilku kluczowych graczy w letnim oknie transferowym.
Spotkanie lepiej rozpoczęli zabrzanie. Gracze Górnika zepchnęli rywali do defensywy, lecz zawodnikom gospodarzy w decydujących momentach brakowało skuteczności. Bezsilność podopiecznych Marcina Brosza w ofensywie zmobilizowała zespół Pogoni Szczecin do bardziej otwartej gry. Tempo meczu wzrosło. Na prowadzenie „Portowców” mógł wyprowadzić już po kwadransie gry Kamil Drygas, lecz w dogodnej sytuacji uderzył wysoko ponad bramką. Zawodnicy Kosty Runjaicia nie spuszczali z tonu, oddając kolejne strzały z dystansu. Próby szczecinian były jednak niecelne.
Otwarta gra gości była wodą na młyn Górnika Zabrze. Po przejęciu piłki na połowie rywali Adam Ryczkowski posłał świetne prostopadłe podanie do wybiegającego na czystą pozycję Igora Angulo. Hiszpan znalazł się w doskonałej sytuacji bramkowej, lecz strzał napastnika obronił Łukasz Załuska.
Doskonała okazja Górnika Zabrze nie zraziła zespołu Kosty Runjaicia. „Portowcy” nadal dążyli do objęcia prowadzenia, prezentując ofensywny futbol. Zaskoczyć z rzutu wolnego Tomasza Loskę próbował Radosław Majewski, lecz golkiper przytomnie przerzucił piłkę nad poprzeczką. Dosłownie moment później pomocnik Pogoni Szczecin znów był bliski wpisania się na listę strzelców. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył jednak niecelnie.
Jednak jak mawia przysłowie – do trzech razy sztuka. Już na początku drugiej odsłony spotkania Radosław Majewski chytrym uderzeniem z siedemnastu metrów pokonał Tomasza Loskę. Mimo objęcia prowadzenia przez Pogoń Szczecin obraz gry nie uległ zmianie. „Portowcy” nadal konstruowali szybkie akcje ofensywne, co chwila zagrażając bramce Górnika Zabrze. Z licznymi strzałami graczy Kosty Runjaicia świetnie radził sobie jednak Tomasz Loska.
50' | #GÓRPOG | 0:1 📸📷📸
Czyste emocje! pic.twitter.com/bHr2GMq9aa— Pogoń Szczecin (@PogonSzczecin) August 31, 2018
Górnik Zabrze był zaledwie cieniem zespołu z poprzedniego sezonu. Podopieczni Marcina Brosza rzadko przedostawali się pod pole karne rywali. Gdy jednak zdołali już przemieścić się w strefę obronną szczecinian, nie potrafili zagrozić bramce Łukasza Załuski. Jednak do czasu.
Dwadzieścia minut przed końcem spotkania po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Zvonimir Kozulj w niegroźnej sytuacji sfaulował w polu karnym Szymona Matuszka, a arbiter główny Wojciech Myć wskazał na jedenasty metr. Rzut karny pewnym uderzeniem wykorzystał Igor Angulo, doprowadzając do remisu.
Po stracie gola Pogoń Szczecin jeszcze więcej sił przesunęła do formacji ataku. Świetnej sytuacji po dośrodkowaniu Ricardo Nunesa nie wykorzystał wprowadzony w drugiej połowie na plac gry Dawid Blanik, uderzając niecelnie głową. Górnik Zabrze także nie zamierzał skupiać się wyłącznie na defensywie. Zawodnicy Marcina Brosza zagrożenie pod bramką Łukasza Załuski stwarzali głównie po stałych fragmentach gry.
Już w samej końcówce spotkania tuż przed własnym polem karnym Michał Koj sfaulował Adama Frączczaka, oglądając tym samym drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Piłki meczowej nie wykorzystał jednak Ricardo Nunes, uderzając z rzutu wolnego prosto w zabrzański mur.
Desperackie ataki Pogoni Szczecin w ostatnich sekundach nie przyniosły już jednak efektów bramkowych. W Zabrzu padł remis, z którego zdecydowanie bardziej zadowoleni powinni być gospodarze.
Flavio Paixao razy dwa
Stawką drugiego piątkowego spotkania była pierwsza lokata w tabeli. W przypadku minimum dwubramkowego zwycięstwa kielczan Korona na przynajmniej kilkanaście godzin zasiadłaby w fotelu lidera. To ewidentnie podziałało na wyobraźnię zespołu Gino Lettieriego. Korona od początku meczu wysokim pressingiem atakowała zawodników Lechii Gdańsk, nierzadko szybko wyprowadzając atak po odbiorze piłki. To z kolei przełożyło się na sytuacje bramkowe. Już po kilku minutach wyborną okazję zaprzepaścił Bartosz Rymaniak, zwlekając z podaniem do partnerów. Chwilę później szybkim kontratakiem odpowiedziała Lechia Gdańsk. Z kilku metrów do pustej bramki nie trafił jednak Flavio Paixao.
Korona Kielce zdominowała rywala, dłużej operując piłką oraz wymieniając większą liczbę podań. Jednak zawodnicy Gino Lettieriego mieli niemały problem z wykreowaniem dogodnych sytuacji podbramkowych. Dopiero po dwudziestu minutach gry świetnej okazji nie wykorzystał Djibril Diaw, uderzając niecelnie po dośrodkowaniu Łukasza Kosakiewicza ze stałego fragmentu gry. Gdy wydawało się, że ataki kielczan w końcu przyniosą efekt, w niegroźnej sytuacji Piotr Malarczyk sfaulował w polu karnym Flavio Paixao. Arbiter główny spotkania Bartosz Frankowski wskazał na jedenasty metr. Rzut karny wykorzystał sam poszkodowany, wyprowadzając Lechię Gdańsk na prowadzenie.
Flavio Paixao otwiera wynik spotkania! Jeśli @LechiaGdanskSA nie przegra, ustanowi swoją najdłuższą serię bez porażki w #Ekstraklasa (10 spotkań). Uda się? #LGDKOR 1:0 pic.twitter.com/GexvsDVu90
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) August 31, 2018
Korona Kielce ruszyła do odrabiania strat. Tuż przed gwizdkiem oznaczającym przerwę z dystansu uderzył Felicio Brown Forbes. Dusan Kuciak zdołał jednak wybić piłkę, którą starał się dobić Michał Gardawski. I tym razem golkiper Lechii Gdańsk okazał się jednak lepszy.
Od pierwszych minut drugiej połowy Korona Kielce ruszyła do ataku. Sporo ożywienia wniósł Matej Pucko, który zmienił w przerwie Felicio Browna Forbesa. To właśnie Słoweniec był bardzo bliski wyrównania. Po dośrodkowaniu z prawej strony boiska strzał zawodnika gości z półwoleja zdołał jednak wypiąstkować Dusan Kuciak.
Złudzeń o korzystnym rezultacie kielecką Koronę pozbawił kilkanaście minut później Flavio Paixao. Po szybkim kontrataku Lechii Gdańsk piłkę wzdłuż bramki zagrał wprowadzony w drugiej połowie Jakub Arak, a Portugalczyk pewnym uderzeniem umieścił futbolówkę w siatce.
Korona Kielce postawiła wszystko na jedną kartę. Kolejne ofensywne zmiany niewiele jednak pomogły drużynie Gino Lettieriego. Goście nie wykorzystali szansy na usadowienie się w fotelu lidera. Fotelu, w którym rozgościła się Lechia Gdańsk.