Dele Alli, czyli nowy obiekt westchnień Anglików


2 kwietnia 2016 Dele Alli, czyli nowy obiekt westchnień Anglików

Siódmy sierpnia 2013 roku. BBC Sport publikuje na swojej stronie internetowej krótki tekst, który opiera na opowieściach trenera klubu, o niejakim Dele Allim. Pewnego dnia on będzie kosztował miliony, mówił z pełnym przekonaniem menedżer MK Dons, Karl Robinson. Powinien grać w totolotka albo bingo, bo trafił idealnie. Milton Keynes nie tylko godziwie zarobiło na jego sprzedaży, ale także może się teraz poszczycić tym, że wychowało reprezentanta kraju i być może mistrza Premier League w niedalekiej przyszłości.


Udostępnij na Udostępnij na

Ostatnie miesiące w życiu 19-latka to szybka, dynamiczna, niczym jego gra w środku pomocy, wspinaczka po kolejnych szczeblach kariery. Jeszcze rok temu grał przecież na trzecim poziomie rozgrywkom w Anglii. Po drodze zaliczył debiuty w Tottenhamie, Premier League, europejskich pucharach i reprezentacji. W ostatnim meczu towarzyskim z Niemcami został uznany za najlepszego piłkarza na placu gry.

Może być jeszcze dziesięć razy lepszy niż obecnie

Bryan Robson, Frank Lampard, Steven Gerrard i Paul Gascoigne. Jeżeli jesteś porównywany z graczami tego pokroju, to znaczy, że osiągnąłeś już naprawdę całkiem sporo. A bohater tego tekstu nie ma jeszcze 20 lat i jest w trakcie swojego pierwszego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej na Wyspach. Jak to się stało, że przed chwilą był ogłoszony piłkarzem meczu Niemcy – Anglia, skoro jeszcze rok temu grał w League One?

 – Prawdopodobnie jest najlepszym młodym pomocnikiem, jakiego widziałem od wielu lat. Ostatni chłopak w tym wieku, na takim poziomie to chyba Paul Gascoigne.

Tak go scharakteryzował nie kto inny, jak sam sir Alex Ferguson. James Milner z kolei powiedział, że on może być dziesięć razy lepszy niż obecnie. Wtórował im jego własny menedżer, Mauricio Pochettino: To świetna pochwała od jednego z najlepszych menedżerów w historii piłki nożnej. Czy martwi mnie szum wokół Dele? Nie, sami widzicie, jak przez cały sezon sobie radzi z presją. Jest bardzo dojrzały, opanowany.

No właśnie, dojrzałość. Nie ma nawet 20 lat, a już w licznych opisach, sylwetkach, wywiadach z nim bądź na jego temat pojawia się to słowo. Skąd się u niego wzięła? Wrodzona cecha charakteru? Możliwe, ale nie ma wątpliwości, że duży wpływ na to miało jego dzieciństwo.

Niełatwe początki

Trudne dzieciństwo. Nawet bardzo. Jest synem Kenijczyka i Brytyjki. Rodzice pobrali się tuż przed tym, jak mały Dele się urodził, w kwietniu 1996 roku, by rozwieść się ledwie tydzień później. Ojciec znalazł nową partnerkę, z którą wyjechał do Stanów. Jego matka, Denise, została z nim, a miała pod opieką jeszcze troje dzieci – każde z innego związku. Każde ze związku, który nie przetrwał próby czasu. Żyli w mieszkaniu socjalnym w Milton Keynes, średniej wielkości mieście znajdującym się w połowie drogi między Londynem a Birmingham.

Jak łatwo się domyślić, zaczęły się pojawiać problemy. Wódka, whiskey, piwo zaczęły zmieniać się z przyjemności matki Bamidelego przez codzienność aż po uzależnienie. A on, w wieku 13 lat, zaczął wpadać w nieciekawe towarzystwo osiedlowych zbuntowanych nastolatków. Pierwsze papierosy, drobne kradzieże. Pojawiło się realne zagrożenie, że opieka socjalna odbierze matce dzieci.

Mama była na tyle trzeźwa (o ironio), by oddać go do rodziny zastępczej. Nigdy nie był formalnie adoptowany, ale od tamtej pory mieszkał z rodzicami swojego kolegi z treningów, Harry’ego Hickforda, z którym razem przebijali się do pierwszej drużyny MK Dons (dziś Hickforda wypożyczono z Milton Keynes do półprofesjonalnego Hemel Hempstead Town).

Karl Robinson
Karl Robinson, młody i zdolny trener MK Dons, miał niemały wpływ na rozwój talentu Allego (fot. Citiblog.co.uk)

Czego innego się po mnie spodziewaliście?

Tam miał szczęście, że trafił na kogoś tak dobrze współpracującego z młodzieżą, jak Karl Robinson, obecny menedżer klubu. 35-letni trener pełni tę funkcję od dobrych sześciu lat, a w ostatnim sezonie wprowadził klub do Championship i dobrze pamięta stopniowy rozwój obecnego gracza Tottenhamu:

Pamiętam, jak zabrałem ze sobą ojca na trening juniorów, żeby zobaczył Dele. Z tego, co pamiętam, to wtedy miał już 15 lat. Powiedziałem: „Tato, mam tu paru naprawdę utalentowanych chłopaków. Zobaczmy, czy będziesz umiał ich rozróżnić w trakcie gry, okej?”. Usiedliśmy za bramką. W ciągu jakichś 3 minut Dele wdarł się w dyskusję z arbitrem (przez swoją nieczystą próbę odbioru piłki), założył rywalom siatkę i strzelił gola. „To on, tak?”, zapytał mnie po golu roześmiany ojciec.

W pierwszej drużynie zadebiutował w starciu z Cambridge w 2012 roku. Dobrze to wydarzenie zapamiętał ówczesny kapitan zespołu i notabene syn asystenta selekcjonera kadry Anglii, Roya Hodgsona, Dean Lewington: – W swoim pierwszym meczu strzelił gola z 20 metrów. Pamiętam, że jak się cieszył z tej bramki, to miał na twarzy ten swój uśmiech w stylu czego innego się po mnie spodziewaliście?”.

Znowu Robinson: – Kiedy miał 17 lat, powiedziałem, że w przyszłości zagra dla Anglii. On ma bardzo słabo rozwinięte poczucie strachu. Jest utalentowany, nieustraszony, ale też pokorny i poukładany. Nie odlatuje za daleko myślami.

Manchester United prowadzony przez van Gaala został rozgromiony przez MK Dons (4:0), a jednym z bohaterów meczu był młody Dele Alli.
Manchester United prowadzony przez van Gaala został rozgromiony przez MK Dons (4:0), a jednym z bohaterów meczu był młody Dele Alli (fot. Diplomat.so)

Poza wcześniej przytoczonym newsem z BBC Sport Alli zabłysł w pamiętnej deklasacji Manchesteru United na Stadium mk (4:0). Wtedy zagrał na prawej stronie pomocy. Na tyle dobrze, że na kolejne jego mecze przyjeżdżali skauci Bayernu Monachium. Ale umowy dotrzymywał Tottenham, uprzedzając w tym Liverpool, który też był bardzo blisko.

Robinson wspomina, że David Pleat, który pracuje jako skaut dla „Kogutów”, był w jego biurze przed każdym meczu. W dodatku Paul Mitchell (obecnie szef skautów w londyńskim klubie, którego Pochettino zabrał ze sobą z Southampton) wcześniej pracował właśnie w MK i stąd wiedział, że ma do czynienia z nieprzeciętnym talentem, i zdołał przekonać Daniela Levy’ego do zakupu.

Do kadry też się załapał, bo wpadł w oko już w miejscu, gdzie stawiał pierwsze piłkarskie kroki. Jak już wspomnieliśmy, kapitanem „The Dons” był wówczas syn Raya Lewingtona, który był prawą ręką Hodgsona. Ten przychodził na każdy mecz ekipy z Milton Keynes, by obserwować grę swojego syna. Pewnego razu w oko wpadł mu Alli, o czym wspomniał selekcjonerowi: – Ray mówił mi o nim parę razy, bo chodził tam oglądać mecze Deana, jego syna. Ale nie w kontekście kadry, bo chłopak był tylko nastolatkiem i grał w League One przecież. Ale kiedy usłyszeliśmy o jego transferze do Tottenhamu, pomyśleliśmy: To ciekawe. Zobaczmy, jak mu pójdzie na White Hart Lane, może wyrosnąć na bardzo ciekawego gracza – mówił całkiem niedawno Hodgson.

Box to box

W ogóle jakim piłkarzem jest 20-latek? Anglicy na takich mówią „box to box”, bo ci zawodnicy zasuwają od jednego pola karnego do drugiego. Jest bardzo wszechstronnym i dynamicznym piłkarzem. Umie tak naprawdę zagrać na każdej pozycji w środku pola, czy to będzie „szóstka”, czy „ósemka”, czy „dziesiątka”, czy tuż za napastnikiem, czy nawet lewa strona pomocy.

Choć najlepiej czuje się w środku pola, u boku defensywnego pomocnika. Nie jest typem eleganckiego pomocnika, który stroni od gry wślizgami. W tym aspekcie przypomina trochę Stevena Gerrarda, któremu nigdy nie można było odmówić poświęcenia i zaangażowania. Tu kieruje się charakterem i gdy trzeba powalczyć o piłkę, to robi to z taką samą determinacją, jak podczas szukania gola. Bardzo dobrze jego styl gry pokazuje premierowa bramka dla „Synów Albionu”.

Co prawda daleko mu do Forresta Gumpa, ale mimo wszystko bardzo dużo biega. Często wbiega w pole karne rywala w finalnej fazie akcji, w czym przypomina nieco Franka Lamparda. Warto też przywołać to, ile kilometrów przebiega na mecz i ile sprintów wykonuje w trakcie spotkań BPL, bo w tych kategoriach plasuje się w ligowej czołówce.

http://i68.tinypic.com/2nqbolc.png

źr. Premierleague.com

Świetnie sprawdza się na małych lub zagęszczonych przestrzeniach, gdy liczy się szybkość obrotu, reakcji, zwodu. Jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie i to mimo że ma niemal 190 cm wzrostu. Całe piłkarskie Wyspy i nie tylko zachwycały się jego golem zdobytym z Crystal Palace, gdy podbił sobie piłkę, potem przerzucił, by następnie kropnąć z woleja tak, że desperacki rzut Wayne’a Hennesseya nic nie dał, bo musiał zaraz wyciągać piłkę z siatki.

Potrafi zachować równowagę, trudno go wybić z rytmu, mimo że nie jest jakoś spektakularnie umięśniony. Ma zjawiskowy drybling, co uwieczniono już niejednym vinem, a do tego bardzo dobrze operuje zarówno prawą (preferowaną), jak i lewą nogą.

W czym ma braki? Na pewno jak na swoje warunki fizyczne mógłby lepiej grać głową. Do tego dość często traci piłkę, bo średnio 6,5 razy na mecz, co jest najwyższym wynikiem wśród ofensywnych pomocników angielskiej Premier League. Czemu? Jest to często spowodowane tym, że rywale celowo atakują akurat jego przy pressingu. Ale może to właśnie stworzy z niego jeszcze lepszego gracza, bo z czasem nauczy się na to skutecznie reagować?

Zgrane duety

Zarówno w Tottenhamie, jak i w kadrze tworzy zgrane trio z Harry’m Kane’em i Erikiem Dierem. Z tym pierwszym świetnie współpracuje na boisku. Gole po akcjach, w których Alli podawał, a Kane strzelał (bądź na odwrót),  padały w obecnej kampanii siedem razy i nie ma efektywniej współpracującego w ten sposób duetu w Europie.

Dier z kolei to jego najlepszy przyjaciel z szatni „Kogutów”. Wspólnie nagrali nawet jeden odcinek dla telewizji klubowej Spurs TV, w której wywiad z angielskim pomocnikiem wychowanym w Portugalii przeprowadził sam Dele.

O Dierze też żartował w rozmowie, której udzielił popularnemu magazynowi „FourFourTwo”. Mówił w niej, że jego partner ze środka pola to jego najlepszy kumpel, ale też najgorzej ubrany zawodnik klubu, z wątpliwymi umiejętnościami na parkiecie tanecznym.

Następny krok

Jeżeli Milner mówi o nim, że może być 10 razy lepszy, to co zatem musi uczynić, by taki się stać? Raczej odłożyć na bok prasę i przeglądanie mediów sportowych. Obecnie media na Wyspach wręcz oszalały na punkcie młodego pomocnika i często przekraczają w tym wychwalaniu granicę absurdu. Gdy jednak przyjdzie mu zagrać parę gorszych spotkań, a to zdarza się każdemu piłkarzowi, to zobaczy mniej przyjemną stronę pismaków.

Przed nim trzy bardzo ważne miesiące. Najpierw musi dojechać do mety Premier League z Tottenhamem i liczyć na potknięcia Leicester, przy jednoczesnym wygrywaniu swoich spotkań, a potem zacznie walkę o miejsce w pierwszym składzie na pierwszy mecz Anglików podczas europejskiego czempionatu we Francji, z Rosją. A wszystko zacznie się już dziś, gdy przyjdzie mu stanąć naprzeciw tego, który go tak wychwalał, czyli Milnera, i jego Liverpoolu. Bez trzech punktów z Anfield będzie trudno utrzymać tempo narzucone przez Leicester.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze