Czy Real Madryt potrzebuje Erlinga Haalanda?


Norweg jest najbardziej rozchwytywanym zawodnikiem w Europie

20 marca 2022 Czy Real Madryt potrzebuje Erlinga Haalanda?
Joachim Bywaletz/Xinhua/PressFocus

Erling Haaland nie zostanie w Dortmundzie na następny sezon. To już niemal pewne. Norweg będzie chciał trafić do jednego z gigantów europejskiego futbolu. Jako głównych zainteresowanych sprowadzeniem bramkostrzelnego napastnika media wymieniają Manchester City oraz Real Madryt. Tylko czy „Królewscy” w ogóle potrzebują Erlinga Haalanda?


Udostępnij na Udostępnij na

Nie sposób odmówić umiejętności Norwegowi. Erling Haaland pokazał się szerszej publiczności w trakcie występów w RB Salzburg. W Austrii zagrał tylko sezon i trafił do Borussi Dortmund, w której od początku radzi sobie świetnie. Wydaje się, że z całym szacunkiem dla klubu, ale Dortmund jest zbyt małym miejscem dla napastnika tej klasy. Czas zatem poszukać nowych wyzwań.

Erling Haaland nie jest priorytetem

Norweg ma w swoim kontrakcie klauzulę w wysokości 75 milionów euro. To bardzo niska kwota, jeśli mówimy o zawodniku tej klasy. Należy zaznaczyć, że wspomniane 75 milionów euro to zaledwie część kwoty, jaką wydać będzie musiał jego przyszły pracodawca. Według wyliczeń „Bild” kwota, jaką w tym momencie trzeba wyłożyć za napastnika, wynosi około 155 milionów euro. Nie wliczając w to rocznej pensji.

Skąd ta suma? Oprócz 75 milionów euro, jakie trzeba wyłożyć, by aktywować klauzulę, potrzebne będą prowizje. Jak donosi „Bild”, przyszły pracodawca Erlinga Haalanda musiałby zapłacić drugie tyle ojcu piłkarza oraz jego agentowi. Agentem gracza jest dobrze znany w środowisku piłkarskim, to Mino Raiola. Włoch jest fantastycznym negocjatorem, który wysysa ostatnie pieniądze z portfeli klubów.

Do tego należy doliczyć ewentualne zmienne po wypełnieniu określonych celów oraz coroczną pensję w wysokości około 40 milionów euro. Suma? Za pięcioletni kontrakt to ponad 350 milionów euro. To nadal kwota akceptowalna, ale Haaland nie stanowi priorytetu dla Realu Madryt. Celem i oczkiem w głowie Florentino Pereza jest Kylian Mbappe. Jak donoszą hiszpańskie i francuskie media – ten transfer jest już pewny. Pozostało oficjalnie go ogłosić.

Madryt czeka na Kyliana Mbappe od lat. Dostrzec mogliśmy to w niedawnych spotkaniach pomiędzy Realem a PSG, w których to kibice gorąco przywitali francuski talent w trakcie rozgrzewki. Dla samego zawodnika gra w barwach „Królewskich” to marzenie z dzieciństwa. Kylian Mbappe ma wszystko: talent, umiejętności, warunki fizyczne, zdrowie, ale i ułożoną głowę. Francuz może być zawodnikiem, który przejmie schedę po odchodzących w cień Leo Messim i Cristiano Ronaldo.

Konkurencja z najwyższej półki

Plan Florentino Pereza jest prosty, przyszłością Realu Madryt mają być Kylian Mbappe oraz Vinicius Junior. Ten pierwszy był marzeniem prezydenta od dawna, ten drugi swoimi występami w tym sezonie sprawił, że nie tylko kibice „Królewskich” się w nim zakochali. Przyszłość z tak ogromnymi talentami wygląda wyśmienicie, a przecież obaj mają już spore doświadczenie na arenie międzynarodowej.

W klubie uważają, że Kyliana Mbappe do Madrytu wprowadzi jego rodak. Karim Benzema, bo o nim mowa, świetnie współpracuje z młodszym kolegą w reprezentacji Francji. Z racji doświadczenia i stażu w Madrycie ma pomóc Kylianowi w zaadaptowaniu się w nowym miejscu, by z czasem usunąć się w cień i oddać pałeczkę nowej gwieździe Madrytu.

Karim Benzema jest niczym wino. Chodzi oczywiście o to, że im starszy tym lepszy, a nie, że lubi leżakować, bo napastnik stanowi zaprzeczenie tej drugiej tezy. Francuz jest najlepszym zawodnikiem Realu Madryt od momentu odejścia Cristiano Ronaldo. Do tego czasu był w cieniu Portugalczyka i nie miał z tym żadnego problemu. Kiedy go zabrakło, wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za wyniki klubu i spisuje się wyśmienicie.

Świetnie współpracuje z Viniciusem Juniorem, z którym stworzył duet wart każdych pieniędzy. Wydaje się, że przynajmniej rok, a może nawet dwa lata będzie w stanie grać na najwyższym poziomie. Posadzenie legendy na ławce byłoby nie w porządku w takiej dyspozycji, a dzielenie minut pomiędzy Benzemę a Haalanda wydaje się niemożliwe. Żaden z nich nie zgodziłby się na takie rozwiązanie.

Śladami ojca?

Idealnym rozwiązaniem z punktu widzenia Realu Madryt byłoby sprowadzenie Erlinga Haalanda za dwa lata, kiedy to wygasa jego umowa z Borussią Dortmund. Wtedy mógłby zastąpić odchodzącego Karima Benzemę i być nową „dziewiątką” w Madrycie. Niestety taki obrót spraw jest wręcz nieprawdopodobny. Erling Haaland i jego otoczenie mocno nalega na transfer już tego lata.

W tym momencie faworytem do sprowadzenia Norwega jest Manchester City. Podążyłby on wtedy śladami swojego ojca, Alfa-Inge Haalanda, który w latach 2000–2003 grał właśnie dla „Obywateli”. Entuzjastą takiego rozwiązania jest Pep Guardiola. Hiszpański szkoleniowiec upatruje w Norwegu brakującego elementu, który da mu upragnioną Ligę Mistrzów, i ma nim być właśnie Erling Haaland.

Co więc powinien zrobić Real Madryt? W tym momencie żadna opcja nie jest idealna. Sprowadzenie Erlinga Haalanda latem spowodowałoby wiele problemów z podziałem minut. Niezależnie od tego, kto będzie prowadził „Królewskich” w kolejnej kampanii, sprawiedliwe rozdzielenie czasu gry pomiędzy ofensywnych zawodników będzie karkołomnym zadaniem.

Z drugiej strony, jeśli Florentino Perez odpuści Norwega, może już nigdy nie mieć okazji go sprowadzić. Manchester City to klub z absolutnego topu, a takie drużyny rzadko oddają swoich kluczowych zawodników do zespołów, z którymi walczą o europejskie trofea. Real Madryt może stracić jeden z największych talentów kosztem stabilizacji w zespole. Co jest ważniejsze? Wydaje się, że stabilizacja. Kto wie? Może za dwa lata pojawi się kolejny super talent na pozycję napastnika?

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze