Czy opuszczając Europę, da się zrobić karierę? Przykład Frankowskiego na tle innych Europejczyków


Czy wyjazd z Europy to nadal emerytura i odcinanie kuponów?

20 marca 2019 Czy opuszczając Europę, da się zrobić karierę? Przykład Frankowskiego na tle innych Europejczyków

Niedawno na naszym portalu pojawił się artykuł dotyczący transferu Przemysława Frankowskiego do MLS. Większość uznała, z Jerzym Brzęczkiem na czele, że kierunek, który obrał reprezentant Polski, nie jest dobry dla jego rozwoju. Głównym argumentem za obraną tezą była zmiana strefy czasowej, która mogła wpłynąć niekorzystnie na formę pomocnika na meczach reprezentacji. Mówiono też, że jest to kierunek wyłącznie dla piłkarzy chcących poprawić swój status majątkowy, a nie poziom sportowy. Zawodnik Chicago Fire chce wszystkim udowodnić, że wyjazd za ocean nie musi od razu oznaczać sportowej emerytury.


Udostępnij na Udostępnij na

Były już pomocnik Jagiellonii Białystok otrzymał powołanie na mecze eliminacyjne przeciwko Austrii i Łotwie. Selekcjoner Jerzy Brzęczek mając w pamięci ostatnie zgrupowanie, na którym Frankowski był jednym z wyróżniających się zawodników, postanowił dać szansę 24-letniemu piłkarzowi. O tym, czy wybiegnie w wyjściowej jedenastce w Wiedniu, zadecydują między innymi dwie jednostki treningowe, na których będzie oceniana aktualna forma gracza.

Samo sięgnięcie po zawodnika zza oceanu uświadamia natomiast innym piłkarzom, że wyjazd poza Europę nie zamyka wcale drzwi do reprezentacji. Jeśli grasz regularnie, prezentujesz solidny poziom, otrzymasz powołanie. Przykład Frankowskiego jest nowy, ale niejedyny. Przyjrzyjmy się zatem zawodnikom z Europy, którzy zdecydowali się poprowadzić swoje kariery, opuszczając najstarszy kontynent na świecie.

American Beauty

W Ameryce Północnej występowało wiele gwiazd światowego formatu. W New York Cosmos przewinęli się tacy gracze jak Giorgio Chinaglia, Franz Beckenbauer, Johan Neeskens czy Raul Gonzalez. Grali tam głównie dla sławy i pieniędzy, chociaż Chinaglia zarzekał się, że interesują go przede wszystkim trofea i sukcesy sportowe. Okazję do dzielenia szatni między innymi z Włochem miał Stanisław Terlecki, który po słynnej już „aferze na Okęciu” wyemigrował właśnie do tego zespołu, jednak bez większego powodzenia.

Jeżeli jesteśmy już przy polskich zawodnikach, największą karierę w Stanach Zjednoczonych zrobił Piotr Nowak. W ciągu czterech lat gry dla Chicago Fire zdobył mistrzostwo oraz dwukrotnie krajowy puchar. Serwis amerykański Yahoo umieścił byłego trenera Lechii Gdańsk w rankingu najlepszych piłkarzy w historii MLS na szesnastej lokacie. W „Czerwonej Maszynie” z powodzeniem grali również Jerzy Podbrożny i Roman Kosecki. Nieco gorzej szło Krzysztofowi Królowi czy Tomaszowi Frankowskiemu, którzy w Ameryce nie mogli się przebić i wielkiej kariery nie zrobili.

Lepiej w Columbus Crew poradził sobie Robert Warzycha, który ma najwięcej rozegranych spotkań w MLS spośród Polaków. Swojego szczęścia z różnym skutkiem szukali tacy piłkarze jak Damien Perquis, Andrzej Juskowiak, Wojciech Krakowiak czy Konrad Warzycha. Jednak żaden z wymienionych graczy w trakcie występów w lidze amerykańskiej nie grał już w kadrze narodowej.

Jeżeli spojrzymy na obcokrajowców w MLS w XXI wieku, na pierwszy plan wychodzi David Beckham. Anglik niespodziewanie w 2007 roku dołączył do Los Angeles Galaxy i z przerwami grał tam do 2012 roku. Głównie był to ruch przede wszystkim marketingowy, jednak i sportowo się ten transfer obronił. Razem z zespołem w latach 2010–2012 pomocnik zdobył trzy razy z rzędu mistrzostwo MLS. Podczas gry za oceanem nadal dostawał powołania do reprezentacji, występując w niej do 2009 roku.

Za swój wkład w grę dla klubu z Los Angeles doczekał się nawet pomnika przed stadionem. Zdecydowanie ładniejszego niż ten od Jamesa Cordena z programu „The Late Late show with James Corden” (warto zobaczyć). Innym znanym piłkarzem występującym w Los Angeles był Robbie Keane. Irlandczyk również trzykrotnie wygrał mistrzostwo MLS, a w sezonie 2013/2014 został wybrany MVP rozgrywek. Gra w „Światowej Stolicy Rozrywki” nie przeszkodziła w wyjeździe Keane’a na Euro 2016.

Nieco dalej na wschód, a dokładnie w Nowym Jorku dobrze radził sobie David Villa, strzelając 80 bramek w 126 spotkaniach. W tamtym czasie zwrócił uwagę Julena Lopeteguiego. Były selekcjoner Hiszpanii powołał swojego rodaka na mecz z Włochami. Dla Villi był to powrót do reprezentacji po trzech latach, a zarazem jego ostatni występ w narodowych barwach. Ogromnym zaskoczeniem był transfer Sebastiana Giovinco z Juventusu do Toronto FC w 2015 roku. Decyzja była o tyle zaskakująca, że sam piłkarz miał propozycję, by zostać w Turynie na dłużej. Później jego bardzo dobra forma w zespole z Kanady została dostrzeżona przez AC Milan czy nawet Barcelonę, jednak Włoch wolał pozostać w ekipie „Reds”.

To prawda, że chciała mnie Barcelona, ale nie byłem do niej przekonany, nie chciałem być chłopcem od podawania piłek – powiedział sam zainteresowany dla Sky Italia. Mimo że Giovinco został wybrany najlepszym zawodnikiem sezonu 2015, to w reprezentacji już nie zagrał. Antonio Conte ani potem Giampiero Ventura nie skorzystali z jego usług mimo znakomitej skuteczności. Podobny przypadek czekał klubowego kolegę Przemysława Frankowskiego. Nemanja Nikolić w 73 spotkaniach zdobył 43 bramki. Tymczasem w reprezentacji Węgier odgrywał niewielką rolę, aż w końcu były król strzelców ekstraklasy zdecydował zakończyć reprezentacyjną karierę.

W Meksyku zdecydował się z kolei grać dwukrotny medalista mistrzostw świata, Grzegorz Lato, który przeniósł się do Atlante w 1982 roku. Choć karierę reprezentacyjną zakończył dwa lata później, od momentu transferu nie był już brany pod uwagę w kontekście występów dla reprezentacji Polski. W zupełnie innym położeniu całkiem niedawno był André-Pierre Gignac, który po odejściu z Olympique Marsylia postanowił podjąć wyzwanie w lidze meksykańskiej, dokładnie w Tigres. Choć nie był zawodnikiem podstawowego składu, Didier Deschamps dawał mu szansę gry w kadrze, by finalnie powołać go na Euro 2016.

Azja Express

Wśród polskich zawodników grających w Chinach najlepiej powiodło się Krzysztofowi Mączyńskiemu. Urodzony w Krakowie piłkarz na początku 2014 roku odszedł z Górnika Zabrze do Guizhou Renhe. We wszystkich rozgrywkach w lidze chińskiej Mączyński rozegrał 38 spotkań. Gra w dość egzotycznej lidze czy ogromna odległość dzieląca Chiny od Polski nie przeszkodziły pomocnikowi w udziale w zgrupowaniach reprezentacji Polski. Najpierw dowoływany w miejsce kontuzjowanych graczy, z czasem stał się bardzo ważnym żołnierzem i niezbędną częścią układanki Adama Nawałki.

Na transfer do Państwa Środka zdecydował się również Axel Witsel. Mimo dużego zainteresowania ze strony Juventusu Belg wybrał ofertę Tianjin Quanjian i tej decyzji na pewno nie żałował. Jak powiedział sam zainteresowany w wywiadzie dla „Tuttosport”: – Decyzję o przejściu do Chin podjąłem z myślą o rodzinie, by zapewnić jej dobrobyt do końca życia. Odważna decyzja nie zahamowała kariery piłkarza, który zapracował sobie na miejsce w reprezentacji Belgii. Co więcej, wyjechał na mistrzostwa świata do Rosji, gdzie razem z drużyną zdobył brązowy medal i był jednym z kluczowych zawodników trenera Roberto Martineza.

Kolega z reprezentacji, Yannick Carrasco, również przeniósł się do Chinese Super League, a dokładnie do Dalian Yifang. Na stronie „La Dernière Heure” mogliśmy przeczytać, czym kierował się Belg, trafiając do Azji: – Projekt i oferta klubu były znakiem zaufania i szacunku wobec mojej osoby oraz stanowią okazję do rozwijania moich umiejętności. Były piłkarz Atletico Madryt pojechał na mistrzostwa świata, jednak nie rozegrał tylu minut co Witsel. Swojego szczęścia w Chinach próbował też Richárd Guzmics. Były stoper Wisły Kraków przeniósł się do Yanbian Funde. Z początku otrzymywał powołania do reprezentacji, jednak wraz z przyjściem nowego selekcjonera w kadrze już nie zagrał.

Na Półwyspie Arabskim swoją karierę kontynuował obrońca polskiej reprezentacji, Jacek Bąk, który przeniósł się z francuskiego RC Lens do katarskiego Al-Rayyan. W wywiadzie udzielonym Sport.tvp.pl powiedział, że: – Do takiego kraju wyjeżdża się w jednym celu. Postawił na pieniądze, nie na poziom sportowy, chociaż zapewniał, że w lidze katarskiej można się odpowiednio przygotować do mundialu, który miał się odbyć w Niemczech. Paweł Janas nie przejmował się słabym poziomem ligi i konsekwentnie stawiał na Jacka Bąka w meczach reprezentacji. Bąk rozegrał wszystkie spotkania w eliminacjach, a następnie pojechał na mistrzostwa świata, grając z opaską kapitańską na ramieniu. Co ciekawe, Jacek Bąk był jedynym zawodnikiem w kadrze na mundialu, który nie grał w Europie. Mimo tego miał w drużynie mocną pozycję, również u Leo Beenhakkera.

Mniej szczęścia miał inny obrońca, Łukasz Szukała, który dołączył do Al-Ittihad. Przez prawie całe eliminacje stanowił o sile defensywy reprezentacji. Z czasem Adam Nawałka dostrzegł u gdańszczanina regres formy i ostatecznie piłkarz na mistrzostwa Europy do Francji nie pojechał. W ostatnim zimowym okienku transferowym na wyjazd do Arabii Saudyjskiej zdecydował się Aleksandar Prijović. Serba, podobnie jak wielu innych, przekonał przede wszystkim wysoki kontrakt. W wywiadzie udzielonym „Super Expressowi” podkreślał jednak, że transfer do Arabii nie zahamuje jego kariery. – Znam bardzo wielu piłkarzy, którzy trafili do Chin czy do Arabii Saudyjskiej, a potem przeszli do wielkich klubów europejskich. Jeżeli jesteś dobrym piłkarzem, jeśli dobrze grasz, to nie musisz się martwić – powiedział. Były gracz Legii Warszawa otrzymał nawet powołanie do kadry na marcowe mecze, jednak ze względu na kontuzję nie zagra.

Gwiazdy ligowe

Prawdziwych obieżyświatów, którzy opuścili Europę, jest wielu. Wystarczy wspomnieć Łukasza Gikiewicza. Poza Europą występował w sześciu klubach. Zaliczył takie kraje jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Jordania czy Tajlandia. Zwłaszcza w Jordanii stał się gwiazdą, zdobył szacunek i uwielbienie kibiców. Dla młodych chłopaków z tego państwa stał się „podwórkowym” idolem. Nigdy nie był jednak brany pod uwagę przez selekcjonerów, którzy nie pozwolili mu zadebiutować w kadrze.

Znacznie ciekawszym przypadkiem jest Adrian Mierzejewski, który w reprezentacji ostatni raz wystąpił w 2013 roku w meczu przeciwko Słowacji. Po tym spotkaniu Adam Nawałka „Mierzeja” już nie powołał. W pewnym momencie wielu ekspertów, na czele z Mateuszem Borkiem, oraz kibiców optowało za powołaniem byłego gracza Polonii Warszawa. Największą uwagę zwrócił na siebie, grając w lidze australijskiej. W drużynie Sydney FC zagrał w 32 spotkaniach, w międzyczasie strzelając 14 bramek oraz zaliczając 12 asyst. Wielokrotnie wybierany był do jedenastki kolejki, a pod koniec sezonu zdobył nagrodę dla najlepszego piłkarza sezonu A-League.

Dobra forma i indywidualne nagrody nie przekonały selekcjonera, by dać zawodnikowi szansę. W Australii mocno doceniony, w reprezentacji pominięty bez żalu. Później odszedł do Chin. Również tam kilka razy był nagradzany przez dziennikarzy, którzy wstawiali go do najlepszej jedenastce kolejki obok takich graczy jak Hulk czy Oscar. Jak przekonuje obecny zawodnik Chongqing Dangdai Lifan ,żadnego kontaktu z selekcjonerem Jerzym Brzęczkiem nie było. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Piłka Nożna” Mierzejewski między innymi wypowiedział się o grze dla reprezentacji: – Zdawałem sobie sprawę, podpisując kolejne kontrakty, że będę miał dalej do reprezentacji Polski, ale nie popełniłem sportowego samobójstwa (…) gdyby ktoś chciał, to by mnie powołał.

Ani liga chińska, ani amerykańska czy katarska nie są w stanie konkurować z najmocniejszymi rozgrywkami w Europie. Mimo że wszystkie egzotyczne ligi w ostatnich latach mocno się rozwinęły pod względem infrastrukturalnym czy sportowym, nadal stanowią jedynie okno wystawowe dla europejskich gigantów. Gra na Starym Kontynencie stanowi marzenie wielu piłkarzy, ponieważ w rozgrywkach Ligi Mistrzów grają najlepsi zawodnicy na świecie.

Nie ulega jednak wątpliwości, że poza Europą można zrobić karierę. Nawet gdy mowa o graczach zaczynających przygodę z seniorską piłką. Młodzi zawodnicy potrafią się wybić i rozwinąć swoje umiejętności choćby w MLS. Gdyby ktoś miał obawy, że młody piłkarz nie zostanie dostrzeżony przez europejskie kluby, wystarczy zerknąć na kilka ostatnich transferów. Nieco starszymi przykładami są Jozy Altidore, który dołączył do Villarreal (6,5 mln euro) czy Matt Miazga do Chelsea (4,6 mln euro). Dowodem na to są również transfery 18-letniego Alphonso Daviesa do Bayernu Monachium (za 10 mln euro) czy Miguela Almirona do Newcastle (za 21 mln euro).

Dla niektórych wyjazd poza Stary Kontynent to zwiedzenie świata i przeżycie wielkiej przygody, dla innych pogrubienie swojego portfela. Dla ambitnych szansa na doskonalenie swoich umiejętności i trampolina do silniejszych zespołów w Europie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze