Lecha czeka wymagający okres. Kwiecień będzie bowiem miesiącem prawdy w kwestii wyników Lecha, ponieważ w lidze zmierzą się rywalami z czołówki. Ponadto czeka ich wielkie wyzwanie w Lidze Konferencji Europy. Czy w kluczowym momencie sezonu poznańskiej lokomotywie starczy pary?
26. kolejka obfituje w prawdziwe hity. W piątek odbyły się derby Śląska, zaś w sobotę Raków rozegrał mecz na szczycie z Legią. Natomiast w niedzielny wieczór odbędzie się rywalizacja dwóch drużyn walczących o podium, podsycona dodatkowo wieloletnimi animozjami z obu stron. Zarówno w Szczecinie, jak i w Poznaniu starcie obu tych ekip to mecz o podwyższonym znaczeniu, gdzie wygrana znaczy więcej niż trzy punkty. Do tego dochodzi także walka o podium. Jednak Lech musi odpowiednio rozłożyć akcenty, bowiem już za niedługo wrócą mecze w europejskich pucharach. Terminarz nie sprzyja drużynie grającej na co dzień przy Bułgarskiej.
Lech jest na fali
Ostatni czas dla Lecha należy uznać za wyjątkowo dobry. Nie dość, że zawodnicy aktualnego mistrza Polski w reprezentacji sprawili miłą niespodziankę o czym pisaliśmy choćby w tym artykule o Bartoszu Salamonie, to na dodatek nadzwyczaj dobrze łączą grę w rozgrywkach krajowych oraz europejskich. W PKO BP Ekstraklasie Lech znajduje się na trzecim miejscu z trzypunktową przewagą nad Pogonią. Jednak to, co wzbudza największy respekt, to znakomita postawa „Kolejorza” w Europie. Należy mówić głośno o sukcesach na tym polu, bo takowe należą u nas do rzadkości. Lech Poznań zagra w ćwierćfinale Ligi Konferencji Europy i staje przed niezwykłą szansą na półfinał. Przeciwnik nie byle jaki, ponieważ na drodze do 1/2 finału stanie Fiorentina. To oznacza zatem, że do Poznania przyjedzie kolejny przedstawiciel czołowej europejskiej ligi.
The quarter-finals are set 😍
🇵🇱 Lech vs Fiorentina 🇮🇹
🇧🇪 Gent vs West Ham 🏴
🇧🇪 Anderlecht vs AZ Alkmaar 🇳🇱
🇨🇭 Basel vs Nice 🇫🇷*RSC Anderlecht's match has been reversed in accordance with the principles set by the Club Competitions Committee. #UECLdraw pic.twitter.com/KSsoUaI3bz
— UEFA Europa Conference League (@europacnfleague) March 17, 2023
Kwiecień miesiącem prawdy dla Lecha
Tak jak jednak wspomnieliśmy, nadchodzące tygodnie zapowiadają się na wyjątkowo wymagające dla poznańskiej ekipy. Trzej najbliżsi rywale w lidze to Pogoń, Warta oraz Legia, a do tego dojdzie dwumecz z Fiorentiną. W lidze Lech wciąż musi patrzeć za siebie. Wygrana z Pogonią pozwoliłaby Lechowi odskoczyć na sześć punktów od grupy pościgowej do podium. Poza tym, dobry wynik punktowy w tych spotkaniach może tylko jeszcze bardziej nakręcić piłkarzy Lecha na końcówkę sezonu. Czy nadchodzące tygodnie rozstrzygną o ostatecznym rezultacie sezonu? Postanowiliśmy o to zapytać znającego realia „Kolejorza” Radosława Laudańskiego, twórcę podcastu Poznański Express.
– Kwiecień jest miesiącem prawdy dla Lecha Poznań. Trzecie miejsce jest na wyciągnięcie ręki i Lech jest faworytem do zajęcia miejsca na podium. Warta, Pogoń i Legia są uporządkowanymi zespołami i biorąc pod uwagę starcia z Fiorentiną trudno będzie o komplet punktów. Mam wrażenie jednak, że najważniejszym momentem sezonu były starcia przeciwko Bodo/Glimt i Djurgardens IF. Lech walczył o historyczny rezultat i udało się go osiągnąć. Teraz patrząc na rozgrywki europejskie odczuwam po prostu radość. Przed meczem z Fiorentiną nie mam wielkich wymagań i oczekiwań, rywal jest głównym faworytem do wygrania Ligi Konferencji Europy, rozbicie w pył Bragi na wyjeździe i najlepszy bilans bramkowy w LKE nie jest przypadkowy, Fiorentina odzyskała także równowagę w lidze, odbudowała niektórych graczy i w ostatnich pięciu kolejkach zajmuje pierwsze miejsce w tabeli Serie A. Lech w meczu z Fiorentiną powinien dobrze się bawić i cieszyć się z meczu klasy premium, na który drużyna sobie zapracowała.
Lech nie może porzucić ligi
Zdaniem eksperta, świetny wynik w Europie nie może oznaczać odpuszczenia sobie PKO BP Ekstraklasy. – Nie można oczywiście porzucić przy tym ligi, więc jeśli chodzi o ekstraklasę, uważam, że Lech wchodzi w kluczową i najważniejszą część sezonu. Jeśli John Van den Brom skończy sezon na trzecim miejscu, to będzie można mówić o tym, że dobrze połączył ligę z pucharami. Ważnym momentem było również pokonanie Widzewa, gdyż Lech Poznań miał duży problem z wygrywaniem meczów, które były rozgrywane bezpośrednio po meczu w Lidze Konferencji Europy, ze względu na dużą liczbę rotacji, które musiały być przeprowadzane. W starciu z Lechią Gdańsk mogliśmy zauważyć, że Lech Poznań kiedy wychodzi w galowym składzie, to jest zdecydowanie inną drużyną i ten fakt sprawia, że w starciu z Pogonią Szczecin to Lech Poznań jest faworytem, gdyż ma po prostu więcej jakości piłkarskiej w składzie.
Czy Lecha dopadnie słynny pocałunek śmierci
Tylko czy na to wszystko starczy Lechowi sił? Czy „Kolejorza” dopadnie w końcu ten słynny pocałunek śmierci, jak określał łączenie rozgrywek krajowych i europejskich Michał Probierz? John Van den Brom będzie musiał umiejętnie szafować siłami w lidze. Co prawda mecz z Fiorentiną odbędzie się za dwa tygodnie, jednak możliwość gry w półfinale europejskich rozgrywek na pewno działa na wyobraźnię w Poznaniu. A jak do tej pory zdaniem eksperta wyglądało łączenie pucharów z ligą w Poznaniu? – Do tej pory łączenie ligi z pucharami przez Lecha Poznań wygląda poprawnie.
Średnia punktów na mecz 1,73 nie pozwala myśleć o mistrzostwie Polski przy takiej konkurencji. Mogłoby być lepiej, co pokazała chociażby praca Franciszka Smudy w Lechu, kiedy średnia wynosiła lekko powyżej 1,90, a i tak nie dała mistrzostwa Polski przy łączeniu ligi z pucharem UEFA. Trzeba pamiętać jednak z jakimi problemami mierzył się Lech Poznań. Zmiana trenera, proces poznawania drużyny przez Van den Broma trochę trwał, dziś lepiej zna zespół. Trudno było też grać dobrze na dwa fronty bez trójki stoperów, a wtedy Lech stracił dużo punktów. Oceniając Lecha trzeba mieć na uwadze problemy, z jakimi mierzyli się pucharowicze w ostatnich latach i pod tym względem Lech może być zadowolony ze swojej postawy w lidze.
Łączenie ligi z pucharami rozwinęło Lecha
Tylko czy Lech jest wystarczająco mocny kadrowo, aby wytrzymać to tempo? Przypomnijmy, że Lech rozegrał o prawie 10 spotkań więcej niż drugi pod tym względem Raków. Ponownie oddajmy głos ekspertowi. – Czynnikiem utrudniającym łączenie ligi z pucharami może być długa absencja Filipa Szymczaka. Ten gracz przeszedł niemałą metamorfozę, po golu strzelonym Hapoelowi Beer-Sheva uwierzył w siebie i stał się zupełnie innym piłkarzem. Na palcach jednej ręki można policzyć jego złe decyzje boiskowe. Miał kluczowy wpływ na konstruowania akcji przez Lecha, innymi tego typu graczami są Joel Pereira, Afonso Sousa i Jesper Karlstroem. Lech często ma piłkę przy nodze i konstruuję ataki poprzez dużą liczbę podań po ziemi, Szymczak świetnie czuł się w tego typu grze. Grając w ten sposób musisz mieć na skrzydle człowieka, który jest obdarzony wysoką inteligencją boiskową i podejmuje dobre decyzje. Jest to istotniejsza kwestia niż pojedyncze bramki, dryblingi czy strzały z dystansu. Pod tym względem Szymczak górował nad Velde i Ba Louą i jego utrata boli w szczególności, jeśli będziemy oceniali go jako skrzydłowego. „Szymi” ostatnio bardzo często występował na tej pozycji.
Przy starciach z Wartą i Legią można mimo wszystko spodziewać się rotacji z racji na mecze z Fiorentiną, co stanowi pewien handicap dla rywali, jednakże w starciu z Wartą Lech jest faworytem bez względu na okoliczności. Nie dramatyzowałbym z powodu intensywności gier, gdyż Lech rozegrał już w tym sezonie 44 mecze. Jest to zdecydowanie większa liczba niż w większym sezonie, a dużo graczy pokazało, że jest przygotowanych do tego typu wysiłku. Łączenie ligi z pucharami bardzo mocno rozwinęło Lecha jako drużynę, bo w Europie zespół może uwypuklać inne aspekty, takie, jak gra w niskiej obronie i wyprowadzanie kontrataków.
Obie drużyny pragną zakończyć sezon w pierwszej trójce
Jednak nie tylko w Poznaniu pragną zakończyć sezon w pierwszej trójce. Pogoń bardzo by chciała po raz trzeci z rzędu (a tym samym pierwszy raz w swej historii) stanąć na podium. Na ich korzyść przemawia fakt, iż mocno zgęstniała po meczu z Jagiellonią atmosfera w Szczecinie, w ostatnim czasie się rozrzedziła. Pomimo porażki z Rakowem, drużyna zaczęła wygrywać, co jest niezwykle istotne w zaciętej walce o podium. Niemniej ostatni remis z Koroną mógł zepsuć nastroje „Portowców”. Wpisuje się to zresztą w szerszy problem, z którym ostatnio borykają się piłkarze „Dumy Pomorza”.
Jak nie problemy w obronie, to teraz w ataku
W ostatnich meczach obrona „Portowców”, czyli jak dotąd ich największa bolączka, uległa poprawie. Oprócz meczu z Rakowem, ostatnie trzy mecze to trzy czyste konta. Tylko jak głosi jedno z praw Murphy’ego: „Każde rozwiązanie rodzi nowe problemy”. Choć tego humorystycznego zbioru zasad nie należy brać na poważnie, to akurat ta zasada sprawdziła się w stolicy Pomorza Zachodniego. Bowiem, gdy tylko trener Gustafsson znalazł rozwiązanie na przeciekającą defensywę, to teraz musi zmagać się z problemem nieskuteczności w ataku. W ostatnich czterech meczach podopieczni szwedzkiego trenera zdobyli zaledwie dwie bramki. Co więcej, robili to w doliczonym czasie drugiej połowy. Zresztą problem z tym drużyna Pogoni ma już od początków rundy wiosennej. Oprócz szalonego meczu z Widzewem i efektownym zwycięstwem nad Wartą, „Portowcy” mają problem z umieszczeniem piłki w bramce przeciwnika. Nie wliczając wymienionych wcześniej meczów, w sześciu pozostałych spotkaniach Pogoń zdobyła ledwie dwa gole. Szansa na odblokowanie się będzie niewielka, ponieważ obrona „Lechitów” należy do jednej z najlepszych w ekstraklasie.
Czy Pogoń znów „pęknie” w starciu z dużym rywalem
Szczecińskich kibiców może martwić także inna kwestia. Utarło się, że w dużych meczach zawodnicy Pogoni pękają psychicznie i nie dojeżdżają na mecz. Ostatnie spotkanie z Rakowem było tego przykładem. „Medaliki” choć nie pokazały niczego szczególnego, bez problemu ograły w tamtym boju „Dumę Pomorza” 2:0. W zeszłym sezonie Pogoń także przegrała duże starcia z Rakowem, ale najboleśniejsza klęska miała miejsce właśnie z Lechem. 26 lutego ubiegłego roku Pogoń jako lider ekstraklasy podejmowała u siebie „Kolejorza”. W tym meczu „Portowcy” zagrali wystraszeni, bojaźliwi. Do pewnego momentu ta taktyka zdawała egzamin. Lechowi wystarczyło sześć minut drugiej połowy, aby zdemolować Pogoń 3:0. Pytanie, czy w tym meczu historia się powtórzy? Wtedy walka toczyła się o lidera tabeli, teraz stawką jest miejsce na „pudle”, zatem wciąż jest o co grać.
Oprócz Warty reszta peletonu złapała zadyszkę
Na szczęście dla obydwu drużyn, potencjalna porażka w niedzielę nie spowoduje katastrofy w tabeli. Forma grupy pościgowej daleka jest od przyzwoitej. Zarówno Widzew, jak i Cracovia spuściły w ostatnich tygodniach z tonu. Wisła Płock od dawna nie stanowi zagrożenia. Na ten moment realnie może zagrozić jedynie Warta Poznań. Drużyna pod wodzą Dawida Szulczka pokazuje, że za niewielkie pieniądze z trenerem z niższej ligi, można zbudować fajną drużynę. Pytanie tylko, czy starczy im sił do końca sezonu, aby utrzymać kontakt z czołówką?
Lech-Pogoń: historyczna rywalizacja na remis
Tak jak wspomnieliśmy na początku, nadchodzący pojedynek obu ekip jest czymś więcej niż tylko starciem dwóch ekstraklasowych drużyn. Ze względu na położenie geograficzne Pogoni, najbliższy wyjazd większej liczby kibiców był właśnie do stolicy Wielkopolski. Dlatego rywalizacja z Lechem od lat jest jednym z takich meczów, które sympatycy obu klubów zakreślają w kalendarzach. Od nudnych 0:0, po jednostronne widowiska, aż po te najbardziej szalone takie jak choćby w 1995 roku, gdzie Pogoń przegrywała już 2:0, aby w ostatnich pięciu minutach zdobyć trzy gole i wygrać mecz. Ale jak przebiegała rywalizacja obu klubów w ekstraklasie patrząc całościowo?
Jak można zauważyć, rywalizacja jest wyrównana. Obydwie drużyny wygrały po 27 meczów i tyle samo zremisowały. W ostatnim, jesiennym spotkaniu padł remis 2:2. Szkoleniowiec Lecha odniósł się do tego meczu na konferencji przedmeczowej, a przy okazji nawiązał do aktualnej tabeli. – W Szczecinie zagraliśmy dobrze, ale nie byliśmy zadowoleni z wyniku. Wszyscy pamiętamy, jak wyglądała końcówka tamtego meczu. Teraz jest inna historia, w meczu z Pogonią możemy zrobić krok naprzód jeśli chodzi o naszą sytuację w tabeli. Jesteśmy dobrze przygotowani do tego spotkania.
Piłkarze wiedzą, o co toczy się stawka
Przeglądając wypowiedzi zawodników, można wnioskować, iż są świadomi stawki meczu. Tak opisał nadchodzący mecz Bartosz Salamon. – To są takie mecze, które określa się mianem tych za sześć punktów. Jasne, do tabeli dopisuje się mniej, ale odbiera się też szansę na ich wywalczenie bezpośredniemu przeciwnikowi. My nie kalkulujemy, chcemy grać o jak najwyższe miejsce w lidze, tabela na koniec sezonu pokaże, jakie to będzie miejsce. Natomiast kluczowe jest dla nas to, żebyśmy znów zagrali w Europie, bo to piękna przygoda, co pokazujemy w obecnych rozgrywkach.
W szczecińskim obozie także rozumieją wagę nadchodzącego starcia. Mariusz Malec w rozmowie przed kamerą Pogoni Szczecin także podkreślał wagę tego spotkania. – Będzie to ekscytujący mecz dla nas i dla kibiców. Gramy o coś i wiemy, że walczymy o podium. W meczu z Lechem możemy jakąś przewagę sobie wywalczyć i jesteśmy świadomi tego. Jest to ważny mecz, chcemy się do niego przygotować jak najlepiej i mam nadzieję, że pojedziemy tam po trzy punkty.
Czy Lech udanie rozpocznie kluczowy moment sezonu?
Zatem nadchodzące starcie będzie ważne nie tylko ze względu na regionalną rywalizację. To przede wszystkim pojedynek o podium. To będzie najważniejszy powód, dla którego ten mecz powinien mieć gorętszą atmosferę, zaś międzyklubowe niesnaski to tylko dodatek do widowiska. Co prawda po tym meczu do końca sezonu PKO BP Ekstraklasy pozostanie jeszcze 8 kolejek, jednak wygrana w takim meczu pozwoliłaby zwycięskiej drużynie nadać rozpędu na finiszu sezonu. Nawiązując do kalendarza, zbliżamy się do świąt Wielkiej Nocy, które zawierają najważniejsze wydarzenie w roku liturgicznym katolików, czyli Triduum Paschalnego. Odnosząc to do ram ekstraklasy, Lecha także czekają trzy wielkie mecze w ekstraklasie, być może najważniejsze w całym sezonie ligowym, które zdefiniują całokształt sezonu w wykonaniu Lecha.