Chelsea poprawiła się w meczu ze „Spurs”


Po jednym meczu Chelsea nie wszystko działało odpowiednio. Jednak do drugiego spotkania "The Blues" podeszli już dużo lepiej

17 sierpnia 2022 Chelsea poprawiła się w meczu ze „Spurs”
timesofmalta.com

Chelsea rozgrywki 2022/2023 zaczęła od wyjazdowej potyczki z Evertonem, Evertonem mającym ogromne problemy. "The Blues" byli przed tym spotkaniem wyraźnymi faworytami i odnieśli zwycięstwo 1:0 po bramce Jorginho z rzutu karnego. Pomimo trzech punktów Chelsea nie wyglądała tak, jak powinna wglądać. Zmiany na lepsze przyniósł jednak mecz z Tottenhamem. Ekipa Thomasa Tuchela powinna wzmocnić się na jeszcze kilku pozycjach.


Udostępnij na Udostępnij na

Chelsea po dwóch meczach ma na swoim koncie cztery punkty – trzy za starcie z Evertonem i jeden za mecz z rywalami zza miedzy. Chelsea jednak zagrała dużo lepiej w meczu z Tottenhamem niż w wygranym starciu z „The Toffees„.

 Start mógłby być lepszy

Chelsea, choć z Evertonem wygrała, nie zaprezentowała się dobrze. Co oczywiste, londyńczycy byli w tym meczu stroną przeważającą, ale nie umieli przekuć posiadania piłki w konstruowanie okazji. Mieli spory problem z przedostaniem się w pole karne Evertonu. Owszem, drużyna niemieckiego szkoleniowca oddawała strzały na bramkę, ale często nie były one zbyt groźne dla Jordana Pickforda.

Przede wszystkim w tym spotkaniu brakowało przeszywających piłek, zagrań, które mogłyby namieszać w obronie gospodarzy. A w wyjściowej jedenastce był chociażby Jorginho czy Mason Mount. Zwłaszcza Anglik nie zaprezentował się w tym meczu porządnie. Czasami pojawiały się w tym spotkaniu takie piłki, ale było ich zbyt mało.

Chelsea liczyła, że Tottenham wyjdzie na spotkanie z nią z wyżej ustawionym blokiem obronnym, co umożliwiłoby jej takie zagrania. Z takiego stanu rzeczy niewątpliwie byłby zadowolony Raheem Sterling, który świetnie się spisuje, gdy dostaje możliwość pościgania się z rywalami.

Transfery wyglądają dobrze

Kalidou Koulibaly, Raheem Sterling, Marc Cucurella, Carney Chukwuemeka. Tak na razie prezentują się transfery Chelsea, które są dokonywane z myślą o pierwszym zespole. Oprócz tego jest parę ruchów przyszłościowych, ale wróćmy już do tematu. Tak więc trzech pierwszych graczy zadebiutowało już z Evertonem i zaprezentowali się bardzo dobrze. W dobry sposób pokazali się również z Tottenhamem.

Kalidou Koulibaly dał się poznać w tych starciach jako szef defensywy londyńczyków, obrona „The Blues” zapewne nie będzie już drżała pod nieobcność Thiago Silvy. Wygrywał masę pojedynków, a i starcia powietrzne nie są dla niego czarną magią. Senegalczyk w spotkaniu z Evertonem zrobił na „piątkę” praktycznie wszystko, co mógł. Szkoda, że złoty medalista ostatniego Pucharu Narodów Afryki trafił do Anglii, mając już 31 lat. Chociaż patrząc na Thiago Silvę, może mieć przed sobą jeszcze wiele lat gry.

Raheem Sterling jest jednym z kilku graczy Manchesteru City, którym przestało podobać się wchodzenie z ławki. Wobec tego Anglik zmienił klub i teraz reprezentuje barwy Chelsea. W starciu z Evertonem właściwie pokazywał się na każdej pozycji z przodu, chociaż najczęściej starał się wypełniać półprzestrzeń z lewej strony, patrząc względem swojej drużyny. Zawodnik pokazał się z dobrej strony, świetnie poruszał się z przodu, robił tam ogromne zamieszanie. Strzelił też bramkę, która jednak nie została uznana ze względu na spalonego. W meczu z „Kogutami” też pokazał się z dobrej strony.

Ostatni z debiutantów w drużynie Chelsea zwie się Marc Cucurella i ma za sobą bardzo dobry sezon w Brighton. Hiszpan przeszedł na Stamford Bridge pomimo oferty z drużyny „Obywateli”. W swoim debiucie w niebieskiej części Londynu również pokazał się z bardzo dobrej strony. Wszedł w drugiej połowie za nieco niemrawego w tym spotkaniu Bena Chilwella i dał dużo swojej drużynie. Wahadłowy jest jak Marcos Alonso za swoich najlepszych czasów na Stamford Bridge.

24-latek dobrze czuje się z piłką przy nodze, daje Tuchelowi możliwość gry na tzw. „inverted wing-back”, czyli wahadłowego schodzącego do środka w celu zrobienia przewagi w środku pola przy rozgrywaniu akcji. Hiszpan miał też jedno bardzo dobre zagranie w pole karne, po którym było bardzo blisko bramki dla „The Blues”. W spotkaniu ze „Spurs” również dał się poznać z dobrej strony. Był pewny w defensywie, a i z przodu był w stanie zaoferować ciekawe zagrania.

Chelsea powinna mieć sześć punktów!

Zacznijmy od spraw czysto piłkarskich. Do kontrowersji związanych z bramkami dla Tottenhamu przejdziemy później.

Chelsea już z samej gry miała zdecydowanie więcej od Tottenhamu. Pierwsza połowa była zdecydowanie pod dyktando graczy z niebieskiej części Londynu i można żałować, że tylko Koulibaly wpakował piłkę do siatki. Z drugiej strony to nie było też tak, że „The Blues” miażdżyli drużynę gości i raz za razem mieli groźne sytuacje. Zwyczajnie Chelsea była na tyle dobrze zorganizowana, że „Koguty” nie stworzyły praktycznie żadnego zagrożenia pod bramką Edouarda Mendy’ego.

Tottenham skończył pierwszą połowę z dwoma strzałami, w tym jednym celnym. Do tego miał piłkę przy nodze tylko przez 31% czasu gry. Chelsea Tottenham zdominowała i powinna do przerwy prowadzić przynajmniej dwiema bramkami.

Dużo uległo zmianie w drugiej połowie. Tottenham wyszedł zdecydowanie bardziej agresywnie i pokazał swoją obecność bardziej żywiołowo niż w pierwszej części gry. Sporo też zmieniło wejście Richarlisona w miejsce Sessegnona. Choć Brazylijczyk bezpośredniego udziału przy bramkach nie miał, to jego zespół zmienił podejście i zaczął sobie konstruować sytuacje. Nadmieńmy jednak, że Tottenham Chelsea nie zdominował, tylko mecz stał się bardziej wyrównany.

Ustaliliśmy już, że z przebiegu spotkania Chelsea należały się trzy punkty bardziej niż Tottenhamowi. Teraz przejdźmy do kontrowersji związanych z tym meczem, jakimi były bramki dla ekipy „Spurs”.

Całe dywagacje powinniśmy rozpocząć od domniemanego faulu Rodrigo Bentancura na Havertzie. Tutaj według wielu sędziów mamy do czynienia z sytuacją 50/50. Wszystko zależy od tego, czy Urugwajczyk najpierw musnął piłkę, czy trafił w nogi przeciwnika. Tego jednak nie byli w stanie ocenić nawet sędziowie na VAR-ze, więc niezależnie od tego, jaką decyzję podjąłby Anthony Taylor, należałoby ją uszanować. Chociaż oczywiście kibice Chelsea mogą czuć się pokrzywdzeni.

Kolejna sporna sytuacja była przy bramce „Kogutów” na 1:1. Po uderzeniu Pierre’a-Emile’a Hojbjerga piłkę mógł zasłaniać Richarlison, który był na spalonym. Pytanie jednak brzmi, czy na pewno przeszkadzał Mendy’emu w tej sytuacji. Tego też sędziowie na VAR-ze nie byli pewni, więc podtrzymano pierwotną decyzję głównego arbitra. To zdarzenie wywołuje jeszcze większy niesmak, więc pretensje fanów, piłkarzy, a nawet trenera „The Blues” są uzasadnione.

Ale już największe zamieszanie miało miejsce przy bramce na 2:2. Przy jednym z rzutów rożnych Romero pociągnął za włosy Marca Cucurellę, za co wielu sędziów pokazałoby czerwoną kartkę. Tego jednak nie dostrzegł Anthony Taylor. Sytuacja była jeszcze analizowana przez VAR, ale sędziowie uznali, że niepotrzebne, chamskie i agresywne zachowanie Argentyńczyka nie zasługuje na czerwony kartonik, a jak dobrze wiemy, VAR nie może rekomendować sędziemu żółtych kartek. Dlatego też musieli oni podtrzymać decyzję sędziego i zamiast rzutu wolnego dla gospodarzy był rożny dla gości.

Dobrze, ale dlaczego gol nie został anulowany przez ten faul, nawet jeżeli zdaniem rozjemców był na żółtą kartkę, jeżeli sytuacja była sprawdzana przez VAR? Z prostej przyczyny – gol został zdobyty dopiero po kolejnym rzucie rożnym, tak więc sędziowie nie mogli już wrócić do tej sytuacji. Naszym zdaniem Chelsea została zwyczajnie skrzywdzona przez sędziów, w czym nie pomogły bardzo pechowe okoliczności. Bo gdyby bramka padła po tym samym rzucie rożnym, gol nie mógłby zostać uznany, nawet gdyby faul nie był na czerwoną kartkę. Chociaż był, ale to już zostawmy.

Czerwonego kartonika nie obejrzał Romero, za to otrzymali go w prezencie obaj szkoleniowcy za przepychanki po końcowym gwizdku. Oznacza to, że nie będą prowadzić swoich drużyn w następnej kolejce spotkań. Fani Chelsea podpisują się również pod petycją, aby Anthony Taylor już nie sędziował ich meczów. Raczej żadnego skutku to nie przyniesie, ale zebrano już pod nią ponad kilkadziesiąt tysięcy podpisów.

Swojego zdania nie bał się również wyrazić Thomas Tuchel, który uważa, że obie bramki dla drużyny Antonio Conte nie powinny zostać uznane.

Potrzebne jeszcze wzmocnienia

Taka kadra nie wystarczy Chelsea, aby włączyć się do walki o mistrzostwo. Oczywiście zdecydowanymi faworytami są Liverpool i Manchester Cty, ale takie ekipy jak Chelsea czy Tottenham też mają takowe aspiracje. W końcu nikt nie będzie zadowolony z bycia tym trzecim. Wobec tego drużynie ze Stamford Bridge jeszcze potrzebne są wzmocnienia.

Po sprowadzeniu Koulibaly’ego wypadałoby ściągnąć jeszcze jednego środkowego obrońcę. Świetną informacją dla kibiców „The Blues” byłoby przyjście Wesleya Fofany z Leicester City. Francuz jest obrońcą z perspektywą na ponad dekadę grania na najwyższym światowym poziomie. Niestety negocjacje w sprawie jego przenosin przedłużają się, a Leicester nie jest usatysfakcjonowane ofertą w wysokości nawet 70 milionów funtów.

Na pewno drużynie Chelsea przydałby się prawy wahadłowy, zmiennik dla Reece’a Jamesa. Gdy Anglik wypadł z gry w ostatnim sezonie wraz z Benem Chilwellem, Chelsea zaczęła nagminnie tracić punkty. Piłkarz do rywalizacji na lewej stronie już jest, natomiast na prawej flance jeszcze nie ma. Dużo mówi się o możliwym przejściu Denzela Dumfriesa, co byłoby dla Chelsea pożądanym wzbogaceniem kadry. Mówi się jeszcze o Kyle’u Walkerze-Petersie, ale Holender jest ceniony wyżej.

Gdy odchodzi od ciebie Timo Werner i Romelu Lukaku, musisz sprowadzić napastnika. Nieważne, jak grali ci poprzedni, musisz wypełnić lukę. Co prawda dobrze zaprezentował się w meczu z „The Toffees” Armando Broja, ale Thomas Tuchel sam domaga się nowego snajpera. Na jednej z konferencji prasowych nawet puścił oko do Pierre’a-Emericka Aubameyanga, wspominając liczbę bramek zdobytych przez niego pod jego wodzą w Borussii. Wypadałoby jednak, po nieskuteczności Kaia Havertza, sprawdzić Broję od pierwszej minuty. Mecz z Leeds może być do tego idealny.

Ogólnie mówi się też o transferach de Jonga i Cesare Casadeiego, ale ich Chelsea w zasadzie nie musi sprowadzać. Będzie fajnie, jeśli przyjdą, ale nic się nie stanie, jeżeli ostatecznie do Londynu nie trafią.

Postronnemu kibicowi mecz Chelsea z Tottenhamem naprawdę mógł się podobać. Dla widza na stadionie było to świetne widowisko i grad emocji. Natomiast wśród fanów Chelsea po spotkaniu panuje żal i wściekłość.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze