Brendan Rodgers przed szansą przerwania serii kuriozalnych porażek


Tytuł wyrwany z rąk, kuriozalna strata miejsca w Lidze Mistrzów i kompromitacje w Europie. Czy Brendan Rodgers zakończy dziś negatywną serię?

15 maja 2021 Brendan Rodgers przed szansą przerwania serii kuriozalnych porażek
www.teamtalk.com

W kuriozalnych okolicznościach stracona szansa na pierwszy od lat mistrzowski tytuł dla Liverpoolu. Roztrwoniona przewaga i wypadnięcie z czołowej czwórki wraz z Leicester City w poprzednim sezonie. Ponadto liczne niepowodzenia w europejskich pucharach. Brendan Rodgers dotychczasowej przygody z futbolem znad Tamizy nie może uznać za szczególnie udaną. Za sprawą Pucharu Anglii seria porażek już dzisiaj może zostać zakończona. Historia nie jest jednak sprzymierzeńcem Irlandczyka z Północy. 


Udostępnij na Udostępnij na

Jest 13 kwietnia 2014 roku. Po świetnym spotkaniu Liverpool pokonuje na Anfield Manchester City i na cztery kolejki przed końcem sezonu zasiada na fotelu lidera. Po ostatnim gwizdku sędziego partnerów z zespołu gromadzi na środku boiska i dodatkowo motywuje kapitan Steven Gerrard. „The Reds” są murowanym kandydatem do zdobycia mistrzowskiego tytułu, szczególnie iż kapitalnie prezentuje się najlepszy strzelec rozgrywek, Luis Suarez. Wydaje się, że nic nie może już przeszkodzić zespołowi z czerwonej części Merseyside w sięgnięciu po trofeum.

Dwa tygodnie później, także na Anfield, ma jednak miejsce prawdziwy dramat Liverpoolu i Stevena Gerrarda. W spotkaniu z Chelsea, w którym podopiecznych Irlandczyka z Północy zadowalałby nawet remis, „The Reds” ponoszą porażkę. Szanse na mistrzostwo Anglii z praktycznie pewnych stają się minimalne. Tak zaczęła się seria kuriozalnych porażek Brendana Rodgersa.

Przegrany tytuł, rezerwy w Madrycie i inny Stambuł

Spotkanie Liverpoolu z Chelsea przez świat zostało zapamiętane głównie z powodu fatalnego w skutkach błędu Stevena Gerrarda. Przed meczem Jose Mourinho starał się jednak jak mógł wyprowadzić rywali z równowagi, co chwila deklarując konieczność wystawienia rezerw z powodu zbyt napiętego terminarza.

Brendan Rodgers negował słowa Portugalczyka oraz apelował o koncentrację podopiecznych niezależnie od zestawienia jedenastki zespołu ze Stamford Bridge. Spotkanie na Anfield pokazało jednak, że przysłowiowej chłodnej głowy zabrakło przede wszystkim Irlandczykowi z Północy. Choć po latach od momentu rozegrania spotkania Brendan Rodgers nie żałuje zbyt ofensywnego podejścia.

– Dla mnie bezpieczny futbol jest bezsensowny. […] Graliśmy dobrze przez 70 minut, Chelsea nic nie robiła. Straciliśmy gola w bardzo niefortunnych okolicznościach przed przerwą. Nawet na początku drugiej połowy radziliśmy sobie dobrze. […] Potrzebowaliśmy tylko remisu, ale potem oczywiście straciliśmy kolejną bramkę – wspominał na łamach „The Telegraph” Irlandczyk z Północy.

W następnych miesiącach było jeszcze gorzej. Po otrzymaniu nagrody menedżera sezonu Brendan Rodgers zapragnął większej kontroli nad polityką transferową klubu. Z Liverpoolu odszedł natomiast Luis Suarez, a nowe nabytki nie wypełniły luki po Urugwajczyku. To wszystko wraz z fatalnymi decyzjami menedżera zwiastowało katastrofę.

Gorzej niż w Premier League „The Reds” prezentowali się tylko na europejskiej arenie. Podopieczni Irlandczyka z Północy nie zdołali awansować do fazy pucharowej Ligi Mistrzów ze słabej grupy w składzie Real Madryt, FC Basel, Łudogorec Razgrad. Na Estadio Santiago Bernabéu, ku powszechnemu zaskoczeniu, o punkty rywalizując w rezerwowym zestawieniu, co ostatecznie skłoniło legendę klubu, Stevena Gerrarda, do odejścia z Anfield po zakończeniu sezonu.

To był jednak zaledwie początek europejskich kompromitacji. Po zajęciu trzeciej lokaty w grupie Ligi Mistrzów Liverpool czekała rywalizacja w Lidze Europy. Decyzja Brendana Rodgersa, by zaledwie jednobramkowej zaliczki z pierwszego spotkania bronić przeciwko Besiktasowi w Stambule bez Jordana Hendersona oraz Philippe Coutinho, okazała się tragiczna w skutkach. Po rzutach karnych „The Reds” odpadli z rozgrywek. Na tym samym obiekcie, na którym niemal dziesięć lat wcześniej odnieśli pamiętny triumf nad AC Milan w finale Ligi Mistrzów.

Brendan Rodgers i deja vu w Leicester City

Fatalny sezon był fundamentem pożegnania Irlandczyka z Północy przez włodarzy Liverpoolu w trakcie kolejnej kampanii. Rozbrat szkoleniowca z futbolem nie trwał jednak długo – po ponad pół roku Brendan Rodgers został ogłoszony nowym menedżerem Celticu. W Szkocji ewidentnie odżył po niepowodzeniach w klubie z czerwonej części Merseyside, seryjnie zdobywając trofea. Kolejna szansa na poprowadzenie zespołu z Premier League była więc tylko kwestią czasu. W sezonie 2018/2019 Irlandczykowi z Północy zaufało Leicester City.

Choć dziewiąta lokata na koniec kampanii nie robiła wrażenia, to postępy „The Foxes” pod okiem nowego opiekuna już tak. Zespół z King Power Stadium prezentował ofensywny futbol, imponując także organizacją gry. Efekty w postaci rezultatów przyszły natomiast w następnym sezonie.

W momencie przerwania rozgrywek podopieczni Brendana Rodgersa plasowali się na trzecim miejscu, mając osiem punktów przewagi nad piątym w zestawieniu Manchesterem United. Po wznowieniu rywalizacji kolejny zespół prowadzony przez Irlandczyka z Północy zawiódł jednak w decydującej fazie sezonu. Leicester City roztrwoniło całą przewagę, kończąc kampanię na piątej lokacie premiującej grą tylko w Lidze Europy.

– To (awans do Ligi Mistrzów – przyp. red.) nie było coś, o czym rozmawialiśmy na początku sezonu, ponieważ oczywiście klub przez ostatnie kilka lat nie uczestniczył w tych rozgrywkach. Chcemy jednak spróbować krok po kroku tam dotrzeć – komentował dla klubowych mediów na konferencji prasowej Brendan Rodgers.

Roztrwonienie dużej szansy na kwalifikację do elitarnych rozgrywek przyjęto na King Power Stadium bez wielkiego rozczarowania. Celem Leicester City przed obecnym sezonem było już jednak postawienie decydującego kroku w powrocie do Ligi Mistrzów. Bieżąca kampania długo układała się po myśli podopiecznych Brendana Rodgersa. „The Foxes” odnosili kolejne zwycięstwa, a rywale w walce o czołowe lokaty nierzadko gubili punkty.

Podobnie jak w poprzedniej kampanii w drugiej części bieżącego sezonu pojawiły się jednak duże problemy. Najpierw Leicester City niespodziewanie odpadło z Ligi Europy już na etapie 1/16 finału po przegranym dwumeczu ze Slavią Praga. Następnie zespół z King Power Stadium zaczął regularnie trwonić wypracowaną wcześniej punktową przewagę nad rywalami w Premier League. Do tego stopnia, że na trzy kolejki przed końcem sezonu („The Foxes” do rozegrania mają tylko dwa mecze) znów mogą wypaść z czołowej czwórki tabeli.

***

Dotychczasowe rezultaty angielskich zespołów z górnej półki prowadzonych przez Brendana Rodgersa układają się w jeden schemat. Drużyny Irlandczyka z Północy zawodzą w decydujących momentach, gdy presja sięga zenitu. Presja, która nierzadko jakby ma także negatywny wpływ na samego menedżera.

Dzisiejszy finał Pucharu Anglii jest więc dla szkoleniowca, oprócz szansy na pierwsze trofeum w angielskim futbolu, także możliwością przerwania niechlubnej serii. Passy kuriozalnych porażek, które wynikały też w dużym stopniu z błędów i dziwnych decyzji podejmowanych przez Brendana Rodgersa.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze