Czekaliśmy na nieuniknione, aż nadeszło. Legia Warszawa zgarnęła tytuł mistrzowski w sezonie 2019/2020. Patera za zwycięstwo w PKO Ekstraklasie wytrzymała tylko rok poza stolicą kraju. Dzisiaj to właśnie stołeczna ekipa będzie mogła świętować, i to jeszcze rewanżując się Cracovii za porażkę w półfinale Pucharu Polski. W związku z sukcesem warszawiaków stworzyliśmy listę powodów, dzięki którym to podopieczni Aleksandara Vukovicia są aktualnie najlepsi w kraju.
1) Trener z charyzmą i Legią w sercu
Wypada zacząć od jednego z głównych architektów sukcesu. Trener Aleksandar Vuković doprowadził swój zespół do mistrzostwa Polski. Legię obejmował w ubiegłym sezonie, ale nie zdążył jeszcze nauczyć podopiecznych swojego stylu. Przegrał walkę o tytuł z Piastem, ale wyciągnął z tej lekcji szybkie wnioski. Mogło wydawać się, że wręczenie pierwszych skrzypiec osobie, która jest tak mocno zżyta z warszawską ekipą, nie może być dobrym pomysłem.
Trener Aleksandar Vuković podpisał z Legią Warszawa nowy kontrakt, który obowiązuje do 30 czerwca 2022 roku ✍️
Więcej ➡️ https://t.co/pP3KzMiOld
Fot. @mat_kostrzewa pic.twitter.com/hcSvu0W027
— Legia Warszawa (@LegiaWarszawa) July 1, 2020
Serb często był „gorący” na równym poziomie jak cała Żyleta. Ale jednak to wypaliło, a piłkarze dzięki takiej postaci w roli głównego szkoleniowca zrozumieli, czego oczekują fani i czego wymaga Legia. Poza tym sami przekonaliśmy się, jak potrafi on wstawiać się za swoimi podopiecznymi. Ci wręcz musieli mu odpłacić mu na boisku. Efekt poznaliśmy w tym sezonie.
2) Nie do końca udana rewolucja w Poznaniu
Głównym konkurentem Legii miał być Lech Poznań. Tam dokonano małej rewolucji, ale niestety dla poznaniaków do końca dobrze ona nie wyszła. OK, przebudzili się z końcem sezonu, ale ile czasu dryfowali poza ligowym podium? Niestety dla nich, ale to jeszcze nie jest ten rok, w którym to Poznań będzie nad Warszawą. Pytanie tylko, kiedy taki nastąpi? W tej chwili fani z Wielkopolski muszą się martwić kolejną rewolucją kadrową. Ta będzie musiała nastąpić po odejściu Christiana Gytkjaera. Na pewno latem nudno nie będzie, ale czy wreszcie uda się zrobić perfekcyjne okienko transferowe?
3) Piast dwa razy nie zaskoczył
Tym razem nikt Piasta nie lekceważył. Od początku sezonu podchodzono do gliwiczan serio. Dalej dobrze wypadli na tle bezpośrednich meczów z Legią, ale nie wystarczyło to do tego, aby móc warszawiaków przegonić. Może tutaj trochę przeszkodziło szybsze rozpoczęcie sezonu? Pamiętamy, że gliwiczanie rozpoczynali piłkarski rok od eliminacji do Ligi Mistrzów. Niestety w nich polegli, jak i potem w eliminacjach do Ligi Europy. To mogło sprawić lekką zadyszkę w rundzie jesiennej. Podopieczni Waldemara Fornalika przeszli na właściwe obroty na wiosnę, choć i tutaj bez paru wpadek się nie obyło. Być może w nowym sezonie jeszcze postraszą Legię.
4) Inni nie wytrzymali tempa
Nie tylko Lech i Piast próbowali przeszkodzić Legii w zdobyciu patery. Początkowo bardzo dobrze wyglądała Cracovia, ale Michał Probierz nie dał rady przywrócić swoim piłkarzom właściwego kierunku. Zbyt wiele meczów ze stratą punktów wyrzuciło krakusów nawet poza ligowe podium. Nawet za bardzo nie ma co marzyć o europejskich pucharach. Śląsk też potrafił przetrącić nosa ekipom teoretycznie mocniejszym, ale kiedy trzeba było podkręcić tempo, to już tak nie kąsał. Lechia czy Pogoń z różnych względów wypadły z iluzorycznych marzeń o zrobieniu bardzo dobrego wyniku, a Jagiellonia w sezonie 2019/2020 nie była sobą.
5) Mądra polityka transferowa
Podczas letniego okienka transferowego wydawało się, że Legia nie popełnia błędów. Ale niestety słabo w Warszawie wyglądał Arvyda Novikovas. Do tego jeszcze nawet nie zadebiutował Ivan Obradović i rozwiązano z nim umowę (ale on przyszedł za darmo). Można mieć jeszcze zastrzeżenia co do niektórych graczy. Większość jednak okazała się strzałami w dziesiątkę: Paweł Wszołek, Valeriane Gvilia czy Luquinhas. A patrząc od zimy, to ruchy warszawiaków są niemal bezbłędne. Nawet potrafili totalnie zaskoczyć, bo mało kto przewidział sprowadzenie Mateusza Cholewiaka ze Śląska. 30-latek szybko pokazał, po co był potrzebny Vukoviciowi. Pierwszy dzień lipca też przyniósł ciekawe wieści, ale o tym w innym punkcie.
Zapewne wielu przecierało oczy ze zdumienia, patrząc na to, kogo latem pozbyto się z klubu. Odeszli m.in. Arkadiusz Malarz, Michał Kucharczyk, zimą: Jarosław Niezgoda i Cafu. Straty wydawały się bolesne, ale jak pokazał czas – nie były odczuwalne. Władze klubu w porozumieniu z trenerem chyba wreszcie znalazły odpowiednią politykę, która zaczęła się sprawdzać. Przede wszystkim podoba nam się wzmacnianie drużyny zawodnikami ogranymi już w ekstraklasie. Czy to będzie droga do sukcesu w Europie? Przekonamy się niebawem.
6) Równowaga pomiędzy młodymi i starymi
Pierwszy raz od dawna w kontekście młodych piłkarzy więcej mówiło się o tych grających w Warszawie niż w Poznaniu. Może nie zawsze, ale obecny sezon pokazał, że w stolicy też się da wyszkolić ciekawych piłkarzy. Nie tylko ściągnąć na gotowe. Trener nie zamknął składu całkowicie dla obcokrajowców i bardziej doświadczonych piłkarzy. Potrafił także trafić do tych młodszych. Klasę Radka Majeckiego już znaliśmy, ale to Michał Karbownik wyskoczył na wysoki poziom za Vukovicia. Chyba każdy kibic ekstraklasy wie, kto to jest Maciej Rosołek. Niedługo pewnie kolejny młody bramkarz wskoczy do bramki stołecznego klubu, a jeszcze jest kilku ciekawych młodszych zawodników, którzy nie dostali jeszcze większego kredytu zaufania. Jeszcze.
7) Ze stolicy punktów nie wywozimy!
Punkty na swoim terenie mocno przyczyniły się do tego, że Legia mogła tylko oczekiwać – w końcowej fazie ligi – na mistrzowską paterę. Warszawiacy przy Łazienkowskiej przegrali tylko trzy spotkania i dwa zremisowali. W pozostałych 13 przypadkach rywale wracali do domu bez punktów. Ogólnie na swoim stadionie nowi mistrzowie zdobyli 41 punktów. Mniej porażek na swoim boisku odnotował tylko Śląsk Wrocław (jedna przegrana), ale jednocześnie wrocławianie kończyli mecze domowe z dużą liczbą remisów.
8) Zabójcza skuteczność
Do dnia dzisiejszego Legia strzeliła aż 69 goli, co daje jej oczywiście najlepszą skuteczność w lidze. W tym sezonie wygrała 21 meczów, a z nich tylko trzy zakończyły się zwycięstwem 1:0. Spotkania bez goli warszawiaków? Takich było sześć. W większości przypadków przy wygranych legioniści strzelali przynajmniej dwa gole. W pamięć najbardziej zapadło rozgromienie Wisły Kraków aż 7:0.
9) Brak spięć na linii trener – media
W ostatnich latach przywykliśmy, że do końca dobrze nie wyglądały relację na linii trener Legii – dziennikarze. Zwłaszcza „ciekawie” było za czasów Ricardo Sa Pinto, który w Warszawie był skłócony chyba nawet z woźnym pracującym przy stadionie czy parkingowym. Nawet sąsiedzi nie mówili już mu „dzień dobry”. Z Aleksandarem Vukoviciem nie ma większych spięć. W zamian dostajemy czasami ciekawe wypowiedzi trenera. Jak choćby tę przy obronie Jose Kante.
.@LegiaWarszawa wygrała ze @SlaskWroclawPl 2:0, ale i tak najwięcej w kontekście tego meczu mówiło się o zachowaniu Jose Kante👀
Aleksandar Vuković w magazynie Liga+Extra stanął w obronie gwinejskiego piłkarza⤵ pic.twitter.com/3C8Gi4ScqE
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) June 21, 2020
10) Odpłacone zaufanie
Sam początek obecnego sezonu nie był dobry dla Legii. Zwłaszcza mecze w europejskich pucharach nie mogły dawać zbyt wielu optymistycznych punktów zaczepienia. Brak gry w Lidze Europy i średni początkowy styl nie skończyły się stratą posady trenera. Prawdopodobnie pomogło tutaj duże przywiązanie do klubu. Już nieraz widzieliśmy w ekstraklasie, jak szkoleniowcy potrafią szybko żegnać się ze swoją posadą. Inaczej było w przypadku Serba i to się opłaciło. Wygląda też na to, że dobrze układa się współpraca szkoleniowca z władzami klubu. Razem budują ciekawą drużynę na przyszły rok i od zimy każdy transfer wydaje się bardzo przemyślany. W ten sposób Vuković może odpłacać się trofeami.
11) Pandemia im niestraszna – motywacja zespołu
Przerwa w rozgrywkach nie wpłynęła negatywnie na warszawiaków. To też pokazuje, jak dobrze działa sztab szkoleniowy Legii. W tym trudnym czasie podtrzymano motywację i zadbano odpowiednio o piłkarzy. To, że nie każdym udało się do tego doprowadzić, najlepiej pokazuje przykład choćby Widzewa w 2. lidze, który tylko dzięki potknięciom innych rywali jeszcze utrzymuje się na szczycie. Patrząc na zachodnie ligi, to w Portugalii bardzo trudno było wrócić do gry Porto i Benfice. Należą się zatem brawa trenerom nowych mistrzów Polski za przygotowanie i wykonanie planu działania w czasie pandemii.
12) Brak poważnego rywala
W tym sezonie zabrakło nam ekipy, która mogłaby powalczyć na dłuższą metę z Legią. Trochę szerzej o poszczególnych kryzysach pisaliśmy wyżej, ale pewnie większość z Was zgadza się z nami. Kiedy trzeba było podkręcić tempo we właściwej części sezonu, to tylko Legia dała radę wytrzymać. Choć pod koniec zaczęło brakować trochę paliwa, ale dojechali. Ci, co byli na szczycie, zaczęli się odklejać od niego, a inni zaczęli finiszować z dalszych pozycji, ale zabrakło już im meczów w sezonie na dogonienie warszawiaków. To mogło dać pewien luz podopiecznym Vukovicia, że nawet pojedyncza wpadka nie spowoduje nerwówki. Trzeba było tylko przestać jak najszybciej przejmować się stratą punktów i zacząć koncentrować się na następnym rywalu.
Ligowy Bigos #35: Na pięć kolejek przed końcem wiemy już niemal wszystko…
13) Świadomość braku perfekcji…
Nie ma co się też oszukiwać. Legia Warszawa w sezonie 2019/2020 to nie jest perfekcyjnie grająca drużyna. To nie jest też najlepszy mistrz w XXI wieku w Polsce. Warszawiakom zdarzają się błędy i w ataku, i w obronie. Ale to nie jest tak, że nikt tego nie dostrzega. Powoli budowana jest drużyna, która tę perfekcję ma dopiero osiągnąć. To, co starcza na ligowe podwórko, nie zawsze jest wystarczające na europejskie puchary. W stolicy mają świadomość tego, że jeszcze przed nimi daleka droga.
14) …i planowanie ruchów do przodu
Duża przewaga w lidze pozwoliła założyć, że bez większych problemów uda się zdobyć mistrzowską paterę. Im szybciej zdobyto tę pewność, tym szybciej można było zacząć planować kolejne ruchy. Już 1 lipca pozyskano Filipa Mladenovicia. Ma wzmocnić on rywalizację na lewej obronie. Serb może być też następcą Michała Karbownika, jeżeli zostanie sprzedany latem. Niewykluczone też, że poznamy następcę Radosława Majeckiego, który już jest w AS Monaco. Póki co szansę otrzymał Wojciech Muzyk. Wzmocnień wymagają jeszcze inne formacje, ale na ten temat będzie więcej od nas w innym artykule. Ważne, że gołym okiem widać realizację planów Legii. Nie ma tam praktycznie żadnych przypadkowych ruchów.
15) Chęć zrobienia czegoś więcej
Przewaga nad resztą pozwoliła jeszcze na jedną rzecz. Na to, aby już podświadomie zawodnicy myśleli o początku następnego sezonu. Wydaje nam się, że w tym roku wreszcie może się udać zakwalifikować polskim klubom do europejskich pucharów. Dlaczego? Pandemia koronawirusa wymusiła trzymiesięczną przerwę w rozgrywkach. Kalendarz PKO Ekstraklasy często przeszkadzał naszym klubom w odpowiednim przygotowaniu się do eliminacji do Ligi Mistrzów czy Ligi Europy. Zawodnicy nawet dobrze nie zdążyli się „zresetować” na dwutygodniowych urlopach, a już trzeba było wracać do gry. Zamiast mieć w nogach cztero- lub pięciomiesięczną rundę rewanżową, to będzie to tylko dwa miesiąca ligowej gry. Trochę z maratonem, ale w znacznie krótszym okresie. Dzięki temu będzie czas na odpoczynek przede wszystkim głowy.
Teraz będziemy wchodzić w eliminacje z początkiem sierpnia. Dodatkowy okres bez meczów mógł tylko pomóc naszym ekipom. Zwłaszcza tutaj można mówić w kontekście Legii, która w zasadzie odliczała do momentu zapewnienia sobie mistrzostwa. W Warszawie nie pytano „czy”, tylko „kiedy”. Ten dodatkowy czas i luz pomogą Legii lepiej przygotować się do walki w Europie. Formuła eliminacji będzie inna, dlatego tutaj nie będzie miejsca na wpadki. Na pewno trener Aleksandar Vuković odpowiednio zmotywuje swoich podopiecznych. Chęci są spore, ale czy to wypali w sierpniu? Przekonamy się.