Bez polotu, bez stylu, za to z dużą dozą szczęścia – wymęczone zwycięstwo „Biało-czerwonych” w Skopje


Po trzech spotkaniach eliminacji do miostrzostw Europy nasi reprezentanci mają komplet punktów, jednak o stylu możemy na ten moment zapomnieć

7 czerwca 2019 Bez polotu, bez stylu, za to z dużą dozą szczęścia – wymęczone zwycięstwo „Biało-czerwonych” w Skopje
Rafal Rusek / PressFocus

Reprezentacja Polski wywozi ze Skopje trzy punkty i po trzech meczach eliminacyjnych ma na swoim koncie komplet oczek. Ci, którzy liczyli jednak na poprawę gry "Biało-czerwonych", musieli przełknąć gorzką pigułkę, bowiem dzisiejsze spotkanie było kolejną drogą przez mękę dla naszych piłkarzy.


Udostępnij na Udostępnij na

Przed pierwszym gwizdkiem wiele osób twierdziło, że mecz z Macedonią będzie dla Polaków niezwykle trudną przeprawą. W istocie się one nie pomyliły. Ostatecznie podopiecznym Jerzego Brzęczka udało wyłuskać się komplet punktów z tego spotkania, jednak krytyka na piłkarzy i selekcjonera wcale nie ucichła.

Kontrowersyjne decyzje selekcjonera

Jak zwykle skład, na który zdecydował się Jerzy Brzęczek, wzbudził spore kontrowersje. Selekcjoner zdecydował się posadzić Macieja Rybusa na ławce rezerwowych, a w jego miejsce na boisko posłał Tomasza Kędziorę. Oznaczało to, że po raz kolejny na lewej stronie zagrać będzie musiał Bereszyński, który nominalnie okupuje prawą stronę defensywy.

Rezygnacja z piłkarza Lokomotiwu Moskwa oznaczała, że w naszej reprezentacji nie zobaczymy żadnego piłkarza, którego dominującą nogą jest lewa. Wśród kibiców rozpętała się narracja niepokoju. O problemie z lewą stroną boiska mówili oni nie tylko w kwestii dzisiejszego spotkania, lecz zbliżających się coraz większymi krokami mistrzostw Europy.

Polemika wywołała się również w sprawie ustawienia Polaków, bowiem Brzęczek ku niezadowoleniu kibiców postanowił zagrać tylko jednym napastnikiem. W mediach nieodmiennie wrzała krytyka, wobec tego, że były szkoleniowiec Wisły Płock nie wykorzystuje w pełni potencjału ofensywnego naszej drużyny.

Trudny teren

Wyjazdy na Bałkany dla reprezentacji z Europy Centralnej są zwykle trudnym wyzwaniem. Pikanterii widowisku czysto piłkarskiemu dodają kibice miejscowych ekip, którzy niestrudzenie zalewają tamtejsze stadiony. „Biało-czerwoni” mieli okazję się o tym przekonać niejednokrotnie.

Wystarczy przypomnieć sobie eliminacje do rosyjskiego mundialu, gdzie nasza drużyna narodowa mierzyła się w Podgoricy z Czarnogórą. Dla naszych reprezentantów była to istna droga przez męki, która zakończyła się wymęczonym zwycięstwem. Dziś było podobnie.

Już przed pierwszym gwizdkiem spodziewaliśmy się, że dla Polaków nie będzie to łatwy mecz, jednak rzeczywistość przerodziła wszelkie nasze wyobrażenia.  Do bardzo słabej gry naszych reprezentantów, dochodził niezawodny doping kibiców naszych rywali, którzy skutecznie wybijali z rytmu naszą drużynę. Choć na stadionie w Skopje dało się dostrzec wolne miejsca, to atmosfera momentami przypominała wręcz wrzący kocioł.

Zapomnijmy o stylu

Wydaje się, że po trzech meczach eliminacji do mistrzostw Europy możemy powoli zapomnieć o czymś takim jak styl w kwestii naszej reprezentacji. Polacy na pierwszą połowę zostali w szatni i byli wyłącznie cieniem dobrze operujących futbolówką Macedończyków.

W naszym zespole po raz kolejny zawodził środek pola, który w ostatnim czasie daje nam wiele powodów do zmartwień. Do pozytywów nie możemy zaliczyć także postawy naszych środkowych obrońców, bowiem zarówno Glik, jak i Bednarek już w trakcie pierwszych 45 minut obejrzeli po żółtej kartce.

Drugą połowy nasi reprezentanci otworzyli nieco lepiej niż pierwszą. Obfitowała ona bowiem w strzelonego gola i krótki okres dobrej gry „Biało-czerwonych”. Niemniej jednak zwycięstwo w Skopje trzeba nazwać niezwykle wymęczonym i dziękować szczęściu, że piłka ostatecznie znalazła ujście do bramki Macedończyków.

Człowiek od zadań specjalnych

Cofnijmy się na chwilę do marca tego roku. Reprezentacja Polski rozpoczyna eliminacje do mistrzostw Europy od spotkania z Austriakami. Mecz nam się nie układa, nie jesteśmy w stanie zagrozić bramce rywali, a na dodatek w naszej drużynie zauważyć można sporą ilość strat.

Na boisku pojawia się Krzysztof Piątek, który notuje najlepszy sezon w swojej karierze. Po transferze do włoskiej ekstraklasy stał się rewelacją rozgrywek oraz obiektem westchnień tamtejszych kibiców. 23-latek wykorzystuje zamieszanie w polu karnym Austrii i umieszcza piłkę w bramce strzeżonej przez Lindnera. Ostatecznie gol strzelony przez napastnika Milanu pozwala nam wywieźć trzy punkty z Wiednia.

Dziś polscy kibice mogli przeżyć istne deja vu. Po nieudanej pierwszej części spotkania, Jerzy Brzęczek oddelegowuje na boisko byłego napastnika Cracovii. W polu karnym Macedonii zrodził się spory chaos, co postanowił wykorzystać właśnie Krzysztof Piątek. Po jego uderzeniu ruch w kierunku piłki wykonało jeszcze dwóch polskich piłkarzy. Choć przez długi czas nie wiadomo było do końca, kto ostatni dotknął futbolówki, to dla większości jasne było, że na liście strzelców powinno pojawić się nazwisko piłkarza Milanu.

https://twitter.com/MajchrzakP/status/1137084592807120896

To już drugie spotkanie eliminacji, w którym 23-latek zapewnia trzy punkty naszej reprezentacji.Na przekór ogólnej krytyce, zostaje nam się tylko cieszyć, że mamy obecnie w kadrze napastnika, którego piłka szuka tak regularnie, jak właśnie Krzysztofa Piątka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze