Znicz Pruszków wygrywa, Polonia Warszawa w sporym kryzysie


W starciu beniaminków lepszy okazał się Znicz Pruszków. Natomiast Polonia Warszawa stoi w obliczu głębszego kryzysu

16 września 2023 Znicz Pruszków wygrywa, Polonia Warszawa w sporym kryzysie
kspolonia.pl

Zarówno Polonia Warszawa, jak i Znicz Pruszków były ostatnio w słabszej dyspozycji. Sobotni mecz był okazją do podreperowania dorobku punktowego. Wykorzystali ją goście, który pokonali gospodarzy 1:0 po golu Krystiana Pomorskiego. Polonia Warszawa wykazuje coraz większe oznaki kryzysu.


Udostępnij na Udostępnij na

Od początku meczu, w porównaniu z rywalizacją z Wisłą Płock, zaszło kilka zmian w składzie „Dumy Stolicy”. Znalazło się miejsce dla Szymona Kobusińskiego oraz Pawła Tomczyka. W środku pola gospodarzy natomiast zadebiutował Okhronczuk. Polonia Warszawa chciała wygrać, tym bardziej iż dalej nie zdobyła choćby punktu na swoim terenie. Natomiast Znicz Pruszków pragnął przerwać passę czterech porażek z rzędu. Obie drużyny zamierzały poprawić swoją nieciekawą sytuację w tabeli.

Nawet Znicz strzela Polonii gola

Już w 2. minucie bliski szczęścia był Paweł Tomczyk, ale dobrze na linii spisał się Miłosz Mleczko. Pisaliśmy przed tym spotkaniem, że Polonia, jeśli nie poprawi szyków obronnych, to będzie miała problemy. Nawet mający najsłabszą ofensywę pierwszej ligi Znicz był w stanie po dziesięciu minutach prowadzić przy Konwiktorskiej. W 10. minucie wypożyczony (o ironio) z Polonii Jakub Wawszczyk obsłużył Krystiana Pomorskiego. Ten pomocnik, nienaciskany przez obrońcę, świetnym wolejem przełamał passę meczów Znicza bez gola.

Polonia Warszawa musi grać dokładniej

Stracona bramka sprawiła, że piłkarze „Czarnych Koszul” stanęli. Kolejne próby ich ataków były niedokładne. Po pierwszej połowie posiadanie piłki dla gospodarzy wynosiło 58%, ale to kompletnie nic nie wnosiło. Za to Znicz spokojnie rozgrywał piłkę, czekał na swoje okazje. I był on dużo groźniejszy. Goście doskonale doskakiwali do swoich przeciwników, którzy nawet i bez ich pressingu popełniali dziecinne błędy, oddając piłkę do zawodników „Żółto-czerwonych”. Bardzo blisko podwyższenia byli w 32. minucie, gdy po przebitce głową tylko kiks uratował Polonię od utraty gola numer dwa. Pod koniec pierwszej połowy po rzucie rożnym bliski szczęścia był Wojciech Błyszko, ale jego główka przeleciała ponad poprzeczką.

Za to oprócz okazji Tomczyka na sam koniec połowy o strzał z dystansu pokusił się Nikodem Zawistowski, ale golkiper sparował piłkę do boku. Do końca pierwszych 45 minut nie było już ciekawych akcji. Atmosfera mimo słonecznej pogody przy Konwiktorskiej przypominała raczej środek najgorszego szkwału. Drużynę Rafała Smalca po pierwszej połowie żegnały gwizdy.

Polonia na początku drugich 45 minut przycisnęła

Polonia Warszawa była o włos od zdobycia bramki na początku drugiej połowy, lecz uderzenie Krzysztofa Kotona zza pola karnego świetnie wyjął Mleczko. Ten sam golkiper dosłownie sekundy później wyjął główkę Pawła Tomczyka. Stołeczna drużyna dalej była częściej przy piłce, ale jej sposób zawiązywania akcji wołał o pomstę do nieba. Tak jak Kobusiński, który zamiast wystawić piłkę jak na tacy Bartkowi Biedrzyckiemu, zwlekał. Dalej szwankowały najprostsze elementy, czyli dokładne podania. Dla nas symbolem tego meczu będzie wykonanie rzutu wolnego przez Szymona Kobusińskiego. Z dogodnej okazji z 20.o metra trafił prosto w kolegę z drużyny. Z taką grą trudno gonić wynik.

Znicz dalej, gdy tylko był dłużej przy piłce, mozolnie konstruował swoje akcje. Tak jak na przykład w 64. minucie, gdy niepilnowany Paweł Moskwik otrzymał kapitalną szansę na gola, ale z prostej sytuacji nawet nie trafił w światło bramki. Również Patryk Czarnowski stanął przed świetną okazją po błędzie w środku pola, ale na posterunku był Mateusz Kuchta. Nawet udało się strzelić gola na 2:0, ale sędzia odgwizdał pozycję spaloną. Jednak w przeciwieństwie do pierwszej połowy pruszkowianie dużo rzadziej zagrażali golkiperowi Polonii. Ale spokojnie wyjaśniali zagrożenie, jak już do takiego dochodziło ze strony gospodarzy. To wystarczało na bezzębnego przeciwnika.

Niemoc w ofensywie

Trener Smalec próbował ratować wynik, wpuszczając świeżą krew na ostatnie 20 minut. W 79. minucie dłużej przy piłce utrzymał się Michał Bajdur, który oddał ją będącemu w dobrej pozycji Mateuszowi Michalskiemu. Ten jednak uderzył prosto w bramkarza. Końcówka meczu skupiła się już na oblężeniu bramki „Żółto-czerwonych”. Nie sprawiło to jednak, że akcje warszawiaków stały się przez to groźniejsze. Z woleja próbował Paweł Tomczyk, ale chyba wspominamy o tym tylko z litości dla poczynań ofensywnych, bo ta próba nie miała najmniejszych szans powodzenia. Ostatecznie mecz zakończył się kolejną porażką gospodarzy. Piłkarze zostali pożegnani gwizdami przez własnych kibiców, którzy dość jasno wyrazili niezadowolenie z tego wyniku.

Trener Smalec: Musimy się z tego wszyscy razem podnieść

Na konferencji prasowej trener Smalec przyznał, że moment dla drużyny jest nie najlepszy. Nie traci on jednak wiary w swoich podopiecznych. – No cóż, dalej jesteśmy w dość ciężkiej sytuacji, to jest bardzo trudny moment dla drużyny, dla klubu i musimy się z tego wszyscy razem podnieść. Jestem przekonany, że ta drużyna za chwilę zacznie zdobywać bramki, a przede wszystkim zdobywać punkty i piąć się w ligowej tabeli. Absolutnie jakościowo nie zasługujemy na to, żeby być w miejscu, w którym jesteśmy, ale wiemy, że musimy grać jak najlepiej, punktować, zdobywać bramki, bo to jest najważniejsze. Wszyscy od nas oczekują oprócz efektownej gry jeszcze efektownych zwycięstw i my musimy sobie z tym wszystkim poradzić. Ja powiedziałem i będę się cały czas powtarzał: ja w tę drużynę bardzo mocno wierzę i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby tę drużynę z tej sytuacji wyprowadzić.

Na końcu skierował trener kilka słów w stronę kibiców, którzy dość głośno wyrażali dziś swoje niezadowolenie.

– Chciałem też z tego miejsca podziękować wszystkim kibicom i tym, którzy mimo niezadowalających wyników nas wspierają, i tym, którzy przychodzą na boisko, żeby na nas pogwizdać, pobuczeć poubliżać czy drużynie, czy mi. Gratuluję, dziękuję. Mam nadzieję, że jak drużyna zacznie osiągać dobre wyniki, to ci wszyscy, którzy na dzień dzisiejszy na nas warczą, będą potrafili zastanowić się nad tym, czy ta drużyna zasługuje na to po tym, co na dzień dzisiejszy osiągnęła przez poprzednie sezony. Wiadomo, że nie chcemy grzebać w przeszłości, ale to jest istotne. Ta drużyna potrzebuje wsparcia, a nie non stop tylko i wyłącznie szczekania i krzyczenia.

Polonia Warszawa przegrywa u siebie po raz piąty

Szósta porażka Polonii stała się faktem. Przegrała wszystkie pięć meczów u siebie. Słabe wyniki przy kiepskim stylu, fatalna postawa w obronie – źle się dzieje przy Konwiktorskiej. Co prawda zostało jeszcze mnóstwo kolejek, ale z taką grą okopiw się w strefie spadkowej na dłuższy czas. Trener Smalec musi znaleźć remedium na poprawę wyników, bo może zrobić się niewesoło.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze