Mimo że nie jesteśmy jeszcze po podziale punktów i w decydującej fazie rozgrywek, to właśnie tego typu meczami zdobywa się w końcowym rozrachunku mistrzostwo Polski. Wczoraj w Gdyni końcowy wynik mógł pójść zarówno w jedną, jak i drugą stronę. Spotkanie miało wyrównany przebieg, a prowadząca grę Legia stworzyła mniej dogodnych sytuacji bramkowych niż gospodarze. Wydaje się, że o końcowym rezultacie tak na prawdę przesądziło większe doświadczenie i ogranie stołecznej drużyny. Przyjrzyjmy się bliżej postawie nowych zawodników obu klubów na inaugurację rudny wiosennej ekstraklasy.
Reprezentacja – rezerwowy PSG vs. „Jodła”
Start rozgrywek po przerwie zimowej zawsze niesie za sobą wiele niewiadomych. Jest to na tyle długi okres rozbratu z piłką, podczas którego na piłkarzy tak wiele czynników oddziałuje, że postronny obserwator może nie poznać niektórych zawodników. Dokładnie taki przykład uosabia sobą Tomasz Jodłowiec. Wskrzeszenie reprezentanta Polski może okazać się największym transferem mistrza Polski. Pensjonariusz warszawskich kasyn postanowił zakończyć swoją rolę w filmie „Last Vegas” i wycisnąć co się da z końcówki swojej kariery. We wczorajszym meczu wrócił dawny „Jodła”, który w ekstraklasie jest „królem puszczy” niczym żubr w Białowieży. Zdobył bramkę, imponował swoją fizyką, demolując rywali, dawał akcenty w ofensywie, potrafił rozegrać kombinacyjną piłkę jak na swoje możliwości.
Głównego architekta, w powrocie do normalnej dyspozycji Jodłowca, należy z pewnością upatrywać w trenerze Jacku Magierze. Nikt nie potrafi tak dotrzeć do zawodników na zakręcie, trafić do ich mentalności, dać wiarę w siebie i własne możliwości, jak on. Wcześniej uczynił to w dobitny sposób z Jakubem Rzeźniczakiem, zmieniając o 180 stopni jego postawę na boisku, przywracając do roli kapitana drużyny. Magiera ma również doświadczenie z hazardzistami, jego podopiecznym był przecież Kamil Grosicki, który też wyszedł ostatecznie na ludzi. Po zakończeniu kariery trenerskiej, co jest dość odległą perspektywą, „Magic” bez trudu znajdzie angaż w każdym sztabie medycznym w ekstraklasie.
Melodią przyszłości dla Jodłowca pozostaje reprezentacja. Oczywiście po jednym meczu trudno weryfikować formę, a tym bardziej przydatność do kadry pomocnika Legii, ale stanowić on może dobry prognostyk. Grzegorz Krychowiak znajduje się obecnie w bardzo trudnym momencie swojej kariery, właściwie stracił jakiekolwiek pozytywne perspektywy w Paryżu. Jedyną receptą na jego sytuację wydaje się tylko wypożyczenie bądź transfer do innego zespołu. Tymczasem 26 marca czeka już na nas Czarnogóra, a partnera dla Piotra Zielińskiego wciąż próżno szukać.
Jędrzejczyk – standard. Nagy, Necid – do dalszej weryfikacji
Artur Jędrzejczyk jest równie pewny co kolejne „zamachy” na kolumny BOR-u i PIS-owskich dygnitarzy. Definitywny transfer popularnego „Jędzy” jest najbardziej racjonalnym oraz pewnym transferem w ostatniej dekadzie w ekstraklasie. Kwestią do dyskusji pozostaje fakt, czy najlepiej zarabiającym piłkarzem w całej drużynie i lidze powinien być prawy obrońca. Nie zmienia to jednak oceny, że reprezentant Polski nie schodzi poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Jego gra jest ugruntowana na stabilizacji formy i atutach, o których każdy kibic ma pojęcie. Jędrzejczyk coś ekstra musi dać w decydujących meczach w europejskich pucharach i meczach przesądzających o mistrzostwie – z Lechią, Jagiellonią czy Lechem.
Tomasz Necid zaliczył we wczorajszym spotkaniu asystę, po przytomnym, mocnym wstrzeleniu piłki w pole karne. Czeski napastnik przy Łazienkowskiej rozliczany będzie przede wszystkim z liczb. Ogólnie patrząc na jego grę, należy ocenić go jako egzekutora, „lisa pola karnego”, zawodnika żyjącego z podań, grającego świetnie głową, silnego, twardo stojącego na nogach. Nie jest to z pewnością wirtuoz techniki, wspomagający pomoc w rozegraniu, cofający się po piłkę, schodzący na skrzydła. Legia ma w swoich szeregach bardzo kreatywnych pomocników, umiejących wypracować sytuację strzelecką napastnikowi, zatem kwestia goli Necida powinna zostać szybko rozwiązana.
Dominik Nagy pojawił się na dziesięć sekund przy bocznej linii boiska, niestety dla niego od strony ławek rezerwowych. Na swój debiut w ekstraklasie musi jeszcze poczekać.
https://www.youtube.com/watch?v=FropA2bI6Zo
Formella z aspiracjami na pierwszą „jedenastkę”
Pochylając się nad grą nowych zawodników w Arce Gdynia, zwrócić należy uwagę przede wszystkim na wypożyczonego z Lecha Dariusz Formellę. Na boisku pojawił się w 62. minucie i od tego czasu ataki Arki i sytuacje bramkowe nabrały kolorytu. Reprezentant młodzieżówki ożywił bojaźliwych i wycofanych gospodarzy, w 67. minucie zdecydował się m.in. na strzał z 20 metrów, uderzył jednak za lekko i mimo rykoszetu piłka wylądowała w rękach Malarza. Swoją piłkę meczową miał jednak w 71. minucie, gdy po rzucie rożnym Da Silva zgrał piłkę głową do Formelli, a ten również głową minimalne przestrzelił obok prawego słupka. Była to najgroźniejsza sytuacja stworzona przez Arkę w całym spotkaniu.
Josip Barisić miał okazję rozegrać wczoraj całe spotkanie. Był to bardzo trudny i niewdzięczny mecz dla osamotnionego napastnika. Właściwie większość meczu biegał za piłką między obrońcami i pomocnikami Legii. Swoją okazję miał zaraz na początku meczu, kiedy po dośrodkowaniu groźnie uderzył głową, ale piłka przeleciała nad poprzeczką. Chorwat musi poczekać na wykazanie się do kolejnych meczów, w których jego zespół będzie skłonny przejąć większą inicjatywę i pogra więcej na połowie rywala.
5. wygrana Legii na wyjeździe z rzędu, choć do końca musiała drżeć o wynik. Statystyki #ARKLEG pic.twitter.com/fp29142keb
— EkstraStats (@EkstraStats) February 11, 2017