Zmiana lidera to najważniejsze wydarzenie minionego weekendu we francuskiej Ligue 1. Rewelacyjnie spisujących się w tym sezonie podopiecznych Christopha Gaultiera zdetronizowali piłkarze Rennes. Długo oczekiwane punkty zawitały do Auxerre i Lyonu, a na pozycji najlepszego beniaminka Caen musiało ustąpić miejsce piłkarzom z Bretanii. Czas na podsumowanie ósmej kolejki.
W hicie na remis
Najlepiej zapowiadający się mecz odbył się w sobotni wieczór. Dotychczasowy lider rozgrywek, Saint-Etienne, podejmował aktualnego mistrza Francji, Olympique Marsylia. Pojedynek nie zawiódł żadnego z obserwatorów czy to na stadionie, czy przed telewizorem. Zawrotne tempo gry przez pełne 90 minut, zwroty sytuacji i wielkie emocje, to wszystko można było zobaczyć na stadionie Geoffroy-Guicharda. Pełnię widowiska dopełniali fani obu drużyn, znani z żywiołowego dopingu, którzy w komplecie pojawi się na obiekcie.
Każda z drużyn pokazała na murawie dwa oblicza. Fantastycznie rozpoczęli gospodarze, lecz to gościom udało się strzelić gola, m.in. dzięki pomocy arbitra, który zablokował wybicie piłki obrońców SE. Pierwszy gol Gignaca w sezonie uskrzydlił marsylczyków aż do przerwy. To, co się stało w szatni „Zielonych” między połowami, pozostaje słodką tajemnicą zespołu, lecz trwale odmieniło jakość ich gry. Drugą połowę rozpoczęli z jeszcze większym animuszem aniżeli pierwszą. Szybko strzelona bramka wzmogła jeszcze ataki i jeśli można mówić w piłce nożnej o czymś takim jak sprawiedliwość, to zwycięstwo powinno przypaść w udziale Payetowi i spółce. Skończyło się na 1:1, ale widowisko, jakie zaprezentowały obie strony, pozostanie na długo w pamięci widzów. Oby więcej takich spotkań!
„Czerwono-czarni” korzystają z prezentu
Największym beneficjentem sobotniego wyniku okazali się piłkarze Rennes. Już przed meczem z Tuluzą wiedzieli, iż zwycięzca oprócz trzech punktów zgarnia także pozycję lidera. Mimo świetnej postawy od pierwszych minut, Tuluza po raz kolejny (podobnie było tydzień temu przeciwko Lille) pierwsza straciła bramkę. Jeśli jednak komuś wydawało się, iż podopieczni Alaina Casanovy podejmą to wyzwanie i z jeszcze większym zaangażowaniem zabiorą się do odrabiania strat, to się srogo zawiódł. W drugiej odsłonie meczu „Czerwono-czarni” zgnietli rywali swoją zabójczą skutecznością. Sytuacji dla gości, oczywiście, nie zabrakło, tylko że pierwszy ich gol padł dopiero w 88. minucie. Wtedy już było trzeba odrabiać trzy bramki. Nowym liderem Stade Rennais, a Tuluza w końcu musiała pożegnać się z podium.
Długo wyczekiwane zwycięstwa
Auxerre i Lyon to kluby, które we francuskiej lidze zwykle odgrywają główne role w wydarzeniach górnych rejonów tabeli. Jednak wspólnym mianownikiem dla nich w tej kolejce było desperackie poszukiwanie trzech oczek. Byłoby to dla nich odpowiednio dopiero pierwsze i drugie zwycięstwo w tym sezonie i oba stały się faktem.
Zespół Jeana Fernandeza, mimo dużych braków kadrowych w ataku (brak Le Talleca i Jelenia), potrafił roznieść na wyjeździe Arles-Avignon aż 4:0. Drużynie z Awinionu nie pomogła niedawna zmiana trenera – Michela Estevana zastąpił Faruk Hadzibegić – a nawet zaszkodziła. Gospodarze w niczym nie przypominali zespołu sprzed tygodnia, który grał jak równy z równym przeciwko Montpellier. Trzeba wspomnieć, iż pełne 90 minut w tym spotkaniu rozegrał Dariusz Dudka. Ciekawe, na jak długo wywalczył sobie miejsce na prawej obronie.
O ile zwycięstwo dla Auxerre przyszło z ogromną łatwością, to wywalczone trzy punkty na Stade Marcel-Picot kosztowały „Les Gones” wiele zdrowia. Początkowo zwycięstwo wydawało się łatwym łupem dla przyjezdnych. W pierwszej połowie trafił Lisandro Lopez, a na 2:0 w drugiej odsłonie podwyższył Briand. Jednak Nancy udowodniło już w poprzedniej kolejce, iż strata dwóch bramek to dla nich pestka. Na 20 minut przed końcem gospodarze doprowadzili do remisu, a bramkę na 2:2 podarował im sam golkiper gości, Hugo Lloris, wypuszczając piłkę z rąk. Mężem opatrznościowym trenera Claude’a Puela został Briand. Tym razem kiks bramkarza nastąpił po drugiej stronie boiska i napastnik „Les Gones” nie miał problemów z umieszczeniem piłki w siatce. Przy okazji wpadki Llorisa interesująco zapowiada się rywalizacja w reprezentacyjnej bramce, gdyż i Steve Mandanda, i Cedric Carasso pokazali się ze znacznie lepszej strony w minionych meczach. Lyon zdobył trzy punkty i wykaraskał się ze strefy spadkowej. Na razie jest 17. miejsce, a co będzie dalej?
Lille goni czołówkę, PSG gubi kolejne punkty
Jak zwykle to bywało po europejskich przygodach w tygodniu, niedziela przeznaczona była dla zespołów rywalizujących w LE. Zatem swoją formę miały okazję przedstawić Lille i PSG. Interesującą rzeczą jest to, iż czwartkowe wyniki bardzo przypominały te niedzielne, z wyjątkiem zamiany ról głównych bohaterów. Po fantastycznym zwycięstwie na Parc des Princes nad Karpatami Lwów 2:0 paryżanie na tym samym obiekcie, trzy dni później, nie potrafili wbić choćby gola słabo ostatnio grającej Nicei i skończyło się na bezbramkowym rezultacie. W składzie gospodarzy zawiódł Brazylijczyk Nene i widać było jak na dłoni, że cała siła klubu ze stolicy zależy od formy jednego gracza. PSG było blisko dogonienia czołówki, bo zabrakło mu tylko jednej bramki, by wskoczyć na trzecią lokatę.
Piłkarze Lille zaś, po ciężko wywalczonym remisie w Gandawie 1:1, podejmowali na własnym stadionie zespół Montpellier, u którego można było doszukiwać się zwyżki formy. Nic bardziej mylnego. Braki w obronie wyjątkowo dały się we znaki gościom i gdyby „Les Dogues” wykorzystali wszystkie swoje wyśmienite okazje, to na tablicy świetlnej widniałaby znacznie większa cyfra niż trzy. Świetnie w ataku spisali się Mousssa Sow i Gervinho, a wyśmienitymi asystami wykazał się reprezentant Francji, Adil Rami. „La Pallade” stać było jedynie na honorowe trafienie z karnego, zdobyte przez Giroud (już czwarta jego bramka w bieżących rozgrywkach). Lille i Rennes to jedyne zespoły, które nie doznały jeszcze goryczy porażki i podopieczni Rene Girarda zasłużenie wskoczyli na podium.
Sen beniaminka wciąż trwa
13 punktów i żadnej straconej bramki w pięciu ostatnich spotkaniach. Czyj to rekord? OM, OL, PSG? Nie, dokonał tego bretoński beniaminek, który skromnymi zaliczkami z przodu i twardą, systematyczną grą w obronie wspiął się w górne rejony tabeli. Kolejną ofiarą Brestu stali się piłkarze z Księstwa, przegrywając zaledwie 1:0. Co prawda „Czerwoni i biali” nie zagrali oszałamiającego spotkania, dość powiedzieć, że ich trener, Guy Lacombe, skwitował to tym, iż na nic więcej nie zasłużyli.
Jednak nie można nie zachwycić się efektywnością SB29. Interesującą rzeczą jest to, że w zeszłym sezonie Bretończycy grali w Ligue 2 w jeden z najefektowniejszych i najprzyjemniejszych dla oka stylów gry. Potem jako beniaminek rozpoczęli bieżący sezon od zdobycia zaledwie jednego punktu w trzech meczach i Alex Dupont postanowił zmienić strategię zespołu. Od tej pory jego podopieczni mogą poszczycić się najlepszą obroną w lidze (razem z Rennes mają najmniej straconych bramek – cztery), a z przodu prawie zawsze udało się coś ustrzelić. Podczas przerwy reprezentacyjnej okupować będą świetne 5. miejsce ze stratą czterech punktów do lidera i to oni są najwyżej sklasyfikowanym beniaminkiem w Ligue 1, nie zaś pogromca faworytów Caen. Aż strach pomyśleć, co będzie dalej.
Kolejny pogrom na Stade Bonal
Powoli regułą się staje to, że każdy kto przyjedzie do Montbeliard, musi wyjechać z dorodnym bagażem bramkowym. Po tym jak polegli tutaj PSG 1:3 oraz Nicea 0:4, przyszedł czas na dołujące w tym roku Lens. Skończyło się na 3:0, ale mogło być zdecydowanie więcej. Oczywiście, można doszukiwać się powodów porażki w magii Stade Bonal, lecz postawa „Złocisto-krwistych” wołała o pomstę do nieba. Niejedna osoba we Francji główkowała już nad tym, jak to możliwe, że zespół z takim potencjałem stać tylko na jedno zwycięstwo w ośmiu meczach (warto powiedzieć, iż był to tryumf nad Arles) i dopiero przedostatnie miejsce w generalnej klasyfikacji. Czarne chmury zbierają się nad trenerem Jeanem-Guy Wallemme, który musi dokonać rewolucji, by utrzymać posadę. A kalendarz nie rozpieszcza, bo już za dwa tygodnie czeka go mecz z nowym liderem.
W pozostałych meczach ósmej kolejki Girondins Bordeaux pokonało Lorient 1:0 oraz Valenciennes wygrało z Caen 2:1. Pięknego gola lobem strzelił dla „Żyrondystów” obrońca, Michael Ciani. Dziewiąta kolejka już za dwa tygodnie, a w czasie przerwy reprezentacja „Trójkolorowych” rozegra spotkania z Rumunią i Luksemburgiem. Teraz prezentujemy jedenastkę i zawodnika kolejki.
Jedenastka kolejki: Ospina (Nicea) – Ebondo (Saint-Etienne), Ciani (Bordeaux), Adil-Rami (Lille), Hengbart (Auxerre) – Matuidi (Saint-Etienne), Marveaux (Rennes), Battles (Saint-Etienne) – Payet (Saint-Etienne), Briand (Lyon), Sow (Lille)
Zawodnik kolejki: Laurent Battles (Saint-Etienne)
W wyścigu o gracza kolejki liczyli się przede wszystkim Battles i Briand. Trzeba zaznaczyć, iż napastnik Lyonu strzelił dwa gole i przy trzecim asystował, lecz po dłuższym namyśle wybraliśmy pomocnika „Zielonych”. Nie tylko za to, że strzelił wyrównującą bramkę w hicie kolejki, ale także za doświadczenie, jakie wniósł na boisko, i fantastyczne dalekie podania do napastników, dokładne co do centymetra. Możliwe jest także, iż nie tylko Christoph Gaultier swoją charyzmą natchnął zespół w przerwie, a swój udział mógł w tym mieć 35-letni Francuz.