Zażarta walka o Ligę Mistrzów w La Liga


Pasjonujący sezon wkracza w decydującą fazę

4 kwietnia 2019 Zażarta walka o Ligę Mistrzów w La Liga
Carla Cortes / Cordon Press / PressFocus

Obecny sezon ligi hiszpańskiej jest zdecydowanie jednym z najbardziej szalonych w ostatnich latach. I choć kwestia tytułu mistrzowskiego wydaje się rozstrzygnięta, prawdziwa batalia rozegra się o udział w Lidze Mistrzów oraz o utrzymanie. Dziś przyjrzymy się ekipom, które mają największe szanse na usłyszenie słynnej „kaszanki”.


Udostępnij na Udostępnij na

Tabela jest wyjątkowo spłaszczona – czwarta drużyna ma tylko siedem pkt przewagi nad dziewiątą. W gronie potencjalnych kandydatów do Ligi Mistrzów znajduje się więc sześć zespołów: Getafe, Valencia, Deportivo Alaves, Sevilla, Atheltic Bilbao oraz Real Betis. Zaczniemy od drużyn, które mają na to najmniejsze szanse, a skończymy na największym faworycie.

Real Betis

9. miejsce w tabeli, 40 pkt, 29 rozegranych spotkań

Drużyna Quique Setiena jest w tym sezonie bardzo nierówna. Popularni „Heliopolitanie” potrafili chociażby pokonać Barcelonę na Camp Nou 4:3 czy Atletico Madryt 1:0. Jednocześnie tracili punkty z Leganes czy ostatnio z Rayo Vallecano. Betis jest drużyną, którą najlepiej porównać do reprezentacji Hiszpanii z rosyjskiego mundialu. Setki koronkowych podań, z których jednak wynika niewiele. Ta ekipa może pochwalić się bardzo wysokim średnim posiadaniem piłki na poziomie 60%, ale już tylko 33 zdobytymi bramkami w lidze. Forma? Wygrali zaledwie dwa z ostatnich pięciu meczów – ze słabiutką Celtą oraz Realem Valladolid.

Na niekorzyść podopiecznych Setiena przemawia pozostały terminarz w La Liga. Będą musieli się zmierzyć m.in. z walczącym o utrzymanie Villarrealem, w derbach z Sevillą, z będącą na fali Valencią oraz na wyjeździe z Realem Madryt. To trudne zadanie. Można zatem zakładać, że dużym sukcesem Betisu będzie samo zakwalifikowanie się do Ligi Europy.

Atheltic Bilbao

8. miejsce w tabeli, 43 pkt, 30 rozegranych meczów

Klub z kraju Basków jest jednym z największych zaskoczeń drugiej połowy tego sezonu. Athletic zaliczył koszmarny początek rozgrywek i w pewnym momencie pojawił się nawet temat walki o utrzymanie. Wszystko zmieniło się w momencie objęcia sterów przez pana Gaizkę Garitano. Ten dżentelmen przejął klub po 14. kolejce, gdy Athletic znajdował się na 17. miejscu w La Liga z trzypunktową przewagą nad strefą spadkową. Obecnie Baskowie mogą pochwalić się fantastyczną serią – w 15 ostatnich ligowych spotkaniach zgromadzili aż 29 pkt. Tylko wielka trójka La Liga zdobyła w tym czasie więcej. To także najlepszy klubowy wynik nowego trenera od 1969 i czasów Ronniego Allena.

Zdecydowanie największą gwiazdą zespołu jest 24-letni Inaki Williams, który już teraz wyrównał swój życiowy rekord bramek w La Liga – 9. Hiszpan zaczął być ustawiany na szpicy, gdzie odnajduje się coraz lepiej i chyba tylko kwestią czasu będzie transfer do jakiegoś większego klubu. W zespole panuje wielka mobilizacja, bo Baskowie wiedzą, iż w tym sezonie nadal wszystko jest możliwe. Williams mówił:

Wiemy, że musimy utrzymać tę formę i krok po kroku dążyć po swoje. Europejskie puchary są naszym głównym celem.

Athletic dopiero co zaliczył ważne zwycięstwo 3:2 nad Levante w niezwykle dramatycznych okolicznościach, bo strzelając decydującą bramkę z karnego w 93. minucie. Przed Baskami jednak ciągle daleka droga, na której czekają trzy wyjazdowe starcia z Getafe, Realem Madryt oraz Sevillą. Nawet jeśli uda się jedynie zakwalifikować do Ligi Europy, to i tak będzie to wielki sukces Garitano.

Deportivo Alaves

6. miejsce w tabeli, 44 pkt, 29 rozegranych meczów

Klub z pięknego miasta Vitoria, stolicy Kraju Basków. Drużyna prowadzona przez Abelardo jest jedną z rewelacji obecnego sezonu La Liga. Alaves wpisuje się w ostatni trend hiszpańskiej piłki, która coraz częściej odchodzi od swojej koronkowej tradycji na rzecz bardziej wyrachowanego futbolu. Popularni „Babazorros” dali się poznać dzięki doskonałemu zorganizowaniu w grze obronnej oraz dyscyplinie, której nie powstydziłaby się drużyna Diego Simeone.

W ostatnim czasie jednak podopieczni Abelardo nie imponują formą. Pięć zwycięstw w ostatnich 15 meczach, w tym trzy porażki z rzędu przeciwko Getafe, Rayo oraz Realowi Madryt, a ostatnio sromotna klęska 0:4 u siebie z Atletico. Oprócz dzisiejszego arcyważnego pojedynku z Sevillą Alaves czekają również trudne starcia z Valencią oraz Betisem. Dlatego też nawet spadek z jakiegokolwiek „europejskiego miejsca” nie byłby zaskoczeniem.

Sevilla

7. miejsce w tabeli, 43 pkt, 29 rozegranych meczów

Drużynę Joaquina Caparrosa można śmiało zaliczyć do grona największych przegrywów drugiej połowy sezonu La Liga. Jeszcze w listopadzie Sevilla plasowała się dumnie na fotelu lidera ligi hiszpańskiej. Dziś w niczym nie przypomina tego zespołu, który roznosił Real Madryt 3:0. Popularni „Palalangas” nie tylko zaczęli seryjnie przegrywać w lidze, ulegając między innymi Huesce czy Villarrealowi, ale na domiar złego odpadli z Ligi Europy po zaciętym boju ze Slavią Praga. Byli blisko wyeliminowania Barcelony z Pucharu Króla, ale remontada w rewanżu wybiła im z głów marzenia o finale.

Teraz, gdy ich ukochane europejskie rozgrywki są poza zasięgiem, ekipa z Sanchez Ramos Pizjuan będzie musiała zawalczyć o Ligę Mistrzów na domowym podwórku. Czeka ich wspomniany wyżej mecz przeciwko Alaves u siebie, który może mieć kolosalne znaczenie dla losów górnej części tabeli La Liga. Dalej nie będzie łatwiej, bo w kalendarzu ciągle czekają derby Sewilli, Atletico Madryt na Wanda Metropolitano oraz na zakończenie Athletic Bilbao u siebie.

Z drugiej strony Sevilla pokazała już, że drzemie w niej niesamowity potencjał. Jeśli nawiążą do swojej najlepszej formy z tego sezonu, to będą jednym z faworytów do zajęcia czwartej lokaty. Dużą rolę będą musiały odegrać gwiazdy tego zespołu – Wissam Ben Yedder oraz Pablo Sarabia.

Getafe

4. miejsce w tabeli, 47 pkt, 30 rozegranych meczów

O Getafe zostało napisane już wiele. Drużyna prowadzona przez Jose Bordalasa jest absolutną rewelacją nie tylko w skali La Liga, ale także w skali wszystkich pięciu czołowych lig Europy. Klub ten może pochwalić się budżetem w wysokości 51,7 mln euro, a także limitem płacowym na poziomie 39,25 mln euro (dla porównania Real – 567 mln euro). Do tej pory największym osiągnięciem zespołu z przedmieść Madrytu był ćwierćfinał Pucharu UEFA w 2008 roku.

Wspomniany już trener Jose Bordalas przeżywa dopiero swój drugi sezon w La Liga. Szkoleniowiec ten znacznie uszczelnił grę obronną Getafe i dzięki temu mogą pochwalić się trzecią najlepszą defensywą Primera Division (27 straconych bramek). Swoją ofensywę Getafe opiera na duecie Molina – Mata, którzy łącznie mieli udział przy 35 z 37 ligowych bramek tej drużyny. Szczególnie ciekawy jest przypadek tego ostatniego, dla którego jest to dopiero pierwszy sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii.

Getafe zajmuje czwarte miejsce w tabeli i jeszcze niedawno było głównym faworytem do sensacyjnego udziału w Lidze Mistrzów. Jednakże seria trzech meczów bez zwycięstwa oraz bardzo bolesna porażka u siebie 0:2 z Leganes może przekreślić te piękne marzenia. Drużynę Bordalasa czekają ciągle mecze z Athletikiem Bilbao, Realem Madryt, Sevillą, Barceloną oraz Villarrealem, który ostatnio napsuł krwi Messiemu i spółce. Terminarz jest więc fatalny i drużyna z Coliseum Alfonso Pérez może na ostatniej prostej wypuścić Ligę Mistrzów z rąk. Nawet jeśli ten plan się nie uda, to ewentualny awans do Ligi Europy trzeba będzie rozpatrywać w kategoriach olbrzymiego sukcesu. W końcu jeszcze 2,5 roku temu Getafe było na skraju 3. klasy rozgrywkowej.

Valencia

5. miejsce w tabeli, 46 pkt, 30 rozegranych meczów

Dzięki wczorajszemu zwycięstwu nad Realem Madryt popularne „Nietoperze” na dobre przekonały nas o powrocie do swojej najlepszej formy. Podopieczni Marcelino byli do niedawna ostro krytykowani za swoje przeciętne występy oraz niespełnianie oczekiwań fanów. Przed sezonem mówiło się o Valencii jako o drużynie, która może namieszać w gronie „wielkiej trójki” La Liga. Klub zakupił przecież Guedesa za 40 mln euro, Kondogbię za 22 mln czy Gameiro za 16 mln euro. Skład na papierze wyglądał imponująco, ale Marcelino nie potrafił wydobyć z niego pełnego potencjału. Stąd aż 16 remisów w lidze i fatalna postawa w fazie grupowej LM.

Teraz jednak Valencia jest na fali i może pochwalić się najdłuższą serią bez porażki w czołowych pięciu ligach w Europie – 17 spotkań. Na uznanie zasługują także tylko 24 stracone bramki, co jest drugim wynikiem w całej lidze. Terminarz jest dosyć łaskawy dla „Nietoperzy”, a jedynymi groźnymi rywalami na horyzoncie wydają się Atletico Madryt oraz Betis. Kwiecień okaże się kluczowy dla oceny sezonu tej drużyny, bo obok walki o Ligę Mistrzów Valencię czeka także dwumecz z Villarrealem w Lidze Europy oraz finał Pucharu Króla przeciwko Barcelonie. Sukces jest więc blisko, ale do niego potrzeba będzie utrzymania tej fenomenalnej dyspozycji z ostatnich tygodni. Valencia wygląda w tym momencie na najsolidniejszą drużynę i to ona będzie naszym faworytem do czwartego miejsca w La Liga.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze