Za Thomasa Tuchela Chelsea Londyn osiąga perfekcje defensywną


Kolejny mecz, kolejny raz czyste konto. Kolektyw działa znakomicie

25 kwietnia 2021 Za Thomasa Tuchela Chelsea Londyn osiąga perfekcje defensywną
afroballers.com

Odkąd Chelsea Londyn objął niemiecki szkoleniowiec, ta odnosi wyniki zadowalające zarówno dla Romana Abramowicza, jak i kibiców. Największy podziw budzi jakość formacji defensywnej ekipy ze stolicy Anglii. To właśnie dzięki niej możliwe są takie dni, kiedy „The Blues” dopisują kolejne trzy punkty za minimalistyczne 1:0 na swoją korzyść. Skąd ta skuteczność z tyłu? Jak to się stało, że ci sami piłkarze za Franka Lamparda byli dziurawi bardziej niż sito, a u Tuchela są czymś w rodzaju skały?


Udostępnij na Udostępnij na

Każdy kibic drużyny Chelsea ma nie lada problem z oceną tego sezonu. Właściwie w nim piłkarze ze Stamford Bridge zaserwowali prawdziwy rollercoaster swoim fanom. Początek kampanii był jeszcze nie najgorszy, ale czegoś brakowało w starciach z najlepszymi. Później nastał już wszystkim znany dołek, który według wielu zaczął się od meczu z Evertonem w grudniu, kiedy to zespół Franka Lamparda nie dał rady wygrać na wyjeździe. Od tego momentu wszystko waliło się niczym domek z kart. Kiedy łapano ścianę, sypał się dach, gdy go łatano, to pękały ściany. Rosyjski oligarcha nie mógł na to dłużej patrzeć, skorzystał z okazji i sprowadził do Londynu Thomasa Tuchela.

Zmiana mentalna – spokój, który stał się siłą

Od jego zatrudnienia w głowach piłkarzy zmieniło się wiele, co widzieliśmy chociażby w ostatnim meczu z West Hamem. Chelsea Londyn to nie jest drużyna, która wali głową w mur, idzie tylko do przodu i daje łapać się na kontrę. Wręcz przeciwnie. „The Blues” grają pragmatycznie, spokojnie i szusują przez mecze od celu do celu. Nie inaczej było na stadionie popularnych „Młotów”.

Derbowe spotkanie zostało zwieńczone wygraną z drużyną, która właśnie walczy z klubem Romana Abramowicza o grę w przyszłorocznej Lidze Mistrzów. W stylu dobrze znanym – czyste konto.

To właśnie ten ważny aspekt w statystykach pomeczowych stał się siłą drużyny, którą ciągle na swoją modłę lepi Thomas Tuchel. Podczas trwania meczu można było zobaczyć, jak ekipa niemieckiego szkoleniowca przeważa na boisku. Gdyby nie Łukasz Fabiański, mogłoby to skończyć się wyższą porażką drużyny, która aspiruje w tym sezonie do czołówki Premier League.

Umiejętność zachowania czystych kont stała się kołem zamachowym w napędzeniu maszynki, jaką została Chelsea Londyn. W tym sezonie zespół ze stolicy Anglii zachował czyste konto za Tuchela aż 16 razy! Jeśli w tylu meczach udaje się twojemu zespołowi nie stracić bramki, to wiesz, że masz szansę zawsze osiągnąć dobry wynik. Nawet jeśli nie posiadasz napastnika, który będzie bezdyskusyjnie skutecznym snajperem – masz szanse na zwycięstwo. Dlaczego? Bo wystarczy jedna akcja, a zawodników, którzy mogą ją zrobić, w zespole ze Stamford Bridge jest przynajmniej paru.

Z ostatniego meczu dobrym przykładem jest akcja Bena Chilwella. Anglik dograł piłkę w pole karne, a tam pewnym uderzeniem wpakował ją ten, do którego chyba w tym sezonie ma pretensje cały świat, czyli Timo Werner. Można? Owszem, można. Inny przykład? Proszę bardzo! Półfinał Pucharu Anglii, kontra Wernera i Ziyecha, którą zwieńczyli bramką. Jakim wynikiem skończył się mecz? Oczywiście 1:0 dla klubu z Londynu.

Przejście na trzech obrońców dało kolektyw

Ta formacja przewijała się u Franka Lamparda, lecz to u Tuchela została dopracowana do prawie perfekcji. To za niemieckiego trenera doszliśmy do sytuacji, w której praktycznie można wystawić każdego środkowego obrońcę i ten nie zawiedzie. Przykładów nie trzeba daleko szukać. Jakiś czas temu na naszym portalu ukazał się artykuł o Duńczyku – Andreasie Christensenie. Skreślony wychowanek stał się symbolem skutecznej defensywy i największym beneficjentem zmiany formacji.

Jednak nie tylko on na tym skorzystał, bo ta dobra zmiana dotyka każdego zawodnika Chelsea Londyn. Wystarczyło tylko w tym meczu spojrzeć na Kante czy wracającego do łask u Niemca Bena Chilwella. Każdy piłkarz haruje niesamowicie zarówno w pressingu, jak i ataku.

Dowód – znów wróćmy do meczu z West Hamem. Ostatnia akcja i kontra, która ma miejsce po przechwycie Francuza. Ten ani myśli o przetrzymaniu piłki, tylko dosłownie grzeje na bramkę przeciwnika, ile ma sił. Owszem, jego podanie nie doszło do zmiennika Ziyecha w tym meczu. To właśnie w ten sposób widzimy kwintesencję ustawienia, które pasuje po prostu wszystkim. Dzięki niemu Tuchel ma drużynę, która tworzy kolektyw.

Z pewnością tych dobrych relacji i otoczki nie byłoby, gdyby wyniki nie spełniały oczekiwań. Jednak jeśli są rezultaty, to wszystko wygląda inaczej. Wtedy kłótnie na treningu przestają mieć znaczenie. Impotencja strzelecka napastnika wcale nie kosztuje dużo. Potrzeba posadzenia na ławce również nie powoduje czegoś, co wpływa na atmosferę w szatni. Tuchel wpoił piłkarzom, że w piłce wcale najważniejsze nie są indywidualności, role na boisku, pozycja w składzie, ale drużyna. To ona powoduje w końcu najważniejszy temat wśród kibiców. Fana nie interesuje, czy jego piłkarze wygrali mecz 1:0 albo 10:0. Dla każdego najważniejsze są zwycięstwa i to, czy zespół nie rozsadza się od środka.

Jedna zmiana, jedno udoskonalenie, a jak wiele znaczy w optyce wszystkich, nieprawdaż?

Papierek lakmusowy Chelsea Londyn to bramkarze?

Dlaczego ryzykuję taką tezę? Z prostej przyczyny – czyste konta. Te reprezentant Senegalu notował już i za Lamparda. Wszyscy ci, którzy śledzą losy stołecznego klubu, doskonale pamiętają jego serię w bramce, gdy w pierwszych siedmiu meczach pięć razy zachował czyste konto. Od tego momentu łącznie nazbierał ich 15. Taki wynik pozwala mu obecnie zajmować drugie miejsce w zestawieniu bramkarzy, którzy mają najwięcej czystych kont w lidze. Warto podkreślić jednak fakt, że aż dziesięć z nich przybyło mu już po zmianie szkoleniowca z Anglika na Niemca.

To właśnie dzięki Tuchelowi Chelsea Londyn nauczyła się maskować wszystkie niedoskonałości do tego stopnia, że nawet Kepa umie teraz zachować czyste konto. Człowiek, który u wszystkich kibiców „The Blues” został skreślony, udowodnił być może coś, w co wielu wątpiło. Tak, ten chłopak umie bronić. Pokazał to w meczu nudnym jak flaki z olejem z Brighton, ale i pokazał to w półfinale Pucharu Anglii z Manchesterem City, czyli zabójczą ofensywą Pepa Guardioli. Nawet „Obywatele” nie umieli zmusić do kapitulacji obecnego numeru dwa w bramce klubu ze Stamford Bridge.

Aby nie być gołosłownym, wróćmy jeszcze do meczu derbowego londyńczyków. W nim Eduard Mendy zanotował dwie interwencje. Obie skuteczne i pewne. To Senegalczyk zatrzymał jednego z najlepszych piłkarzy w lidze wiosną, a więc Jessiego Lingarda. Ten notował bramki w ostatnich pięciu meczach, ale nie tym razem. Golkiper Chelsea bardzo dobrze zastopował zapędy reprezentanta Anglii w drugiej połowie, ewidentnie przykładając rękę do możliwości dopisania trzech punktów w ligowej tabeli przez drużynę Tuchela.

***

Kolejna szansa, aby obejrzeć być może najlepszą obecnie na świecie defensywę, będzie już we wtorek. Wtedy pragmatyczna Chelsea zmierzy się z Realem Madryt w półfinale Ligi Mistrzów. Ten mecz będzie prawdziwym egzaminem dla Tuchela i jego podopiecznych, bo jeśli ograją starych wyjadaczy z Madrytu, to czemu nie mieliby wygrać pucharów Europy oraz Anglii? W końcu mecze wygrywasz atakiem, ale tytuły – defensywą. Tak mawia stara piłkarska prawda.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze