Andreas Christensen zasługuje na nową umowę? Czy Porto to potwierdzi?


Rosły obrońca Chelsea długo musiał czekać na osiągnięcie takiej formy, by wszyscy wkoło nie mówili już, że trwa w klubie tylko ze względu na bycie produktem tutejszej akademii

7 kwietnia 2021 Andreas Christensen zasługuje na nową umowę? Czy Porto to potwierdzi?
https://thesportsrush.com

Duńczyk jest kolejnym zawodnikiem, którego odmienił Thomas Tuchel. To Niemiec znów zagrał va banque, kiedy na skutek odniesionej kontuzji przez Thiago Silvę wpuścił wyszydzanego przez wszystkich kibiców defensora „The Blues”. Jednak Andreas Christensen zaskoczył każdego z nas. Pokazał, że ma papiery na przynajmniej dobrego obrońcę. Warunek jest jeden – potrzebuje lidera u boku. Dlatego najlepsze występy notuje, gdy widzi obok siebie na przykład Azpilicuetę. Jeśli do tego dojdzie jeszcze system z trójką w defensywie, to mamy materiał na świetnego stopera.


Udostępnij na Udostępnij na

Kiedy 15-letni Andreas Christensen zamieniał w 2012 roku Danie na Anglię, nikt nie spodziewał się, że będzie to zawodnik, który będzie tak dzielił kibiców londyńskiej Chelsea. Choć jest wychowankiem jednej z najlepszych akademii piłkarskich, to jednak u swoich kibiców nigdy nie miał lekko. Zawsze coś umieli mu zarzucić: że drewniany, postura wiotka, słaby charakter i tak dalej. Jednak teraz cierpienia zostały wynagrodzone. Wystarczyło poczekać tylko na… Tuchela i kontuzję Silvy. W piłce nożnej jest tak często, że nieszczęście tego pierwszego staje się szczęściem dla drugiego. Teraz Duńczyk jest na etapie, w którym gdy nie ma go na boisku, to kibice mówią o osłabieniu.

Czarodziej Tuchel

Choć ostatni mecz lekko naruszył mityczną magię, to nie sposób oddać cesarzowi, co cesarskie. Końcówka pracy Lamparda na Stamford Bridge była tragiczna. Wielu zawodników, którzy u Tuchela stanowią o sile zespołu, było przyspawanych do ławki rezerwowej: Marcos Alonso, Andreas Christensen, Antonio Ruediger. Inni zaś byli pod formą – Kovacić, Azpilicueta. Dzisiaj każdy z nich jest przynajmniej ważnym elementem Tuchelowej układanki, o czym niech świadczy nominacja Duńczyka do nagrody zawodnika miesiąca w Premier League.

To jednak nie byłoby możliwe, gdyby nie kontuzja jednego z dwóch liderów obrony Chelsea. Mowa tutaj o wspominanym wcześniej Thiago Silvie. Wszystko miało miejsce 4 lutego 2021 roku. Derbowe starcie z Tottenhamem. Dokładnie w 36. minucie odmienia się los pobytu Skandynawa w macierzystej drużynie. Brazylijczyk nie podnosi się z murawy, a kilka sekund później masażyści wydają werdykt – były gracz PSG musi zejść. Wtedy Tuchel spogląda na ławkę i decyduje o wprowadzeniu na plac boju wysokiego Duńczyka. Dla wielu kibiców było to niemałe zaskoczenie, przecież w odwodzie pozostał Zouma. Obrońca, który był jednym z najskuteczniejszych zawodników w pierwszej połowie sezonu.

Dla samego zaś Christensena ten mecz był pierwszym od 28 grudnia poprzedniego roku. Dowodzona wtedy jeszcze drużyna z Londynu przez Franka Lamparda zremisowała 1:1 w meczu z Aston Villą. Do dzisiaj wydaje się, że ten mecz był jedną z kropli goryczy, która przesądziła o kwestii zwolnienia żywej legendy Stamford Bridge ze stołka trenerskiego. Swoje trzy grosze dorzucił do tego Andreas Christensen. To on podczas tego starcia padł po pojedynku z jednym z graczy ofensywnych klubu z Birmingham, który ostatecznie zakończył się bramką dającą remis gościom. Kiedy przeciwnik zdobywał bramkę, Duńczyk leżał na murawie. Czy to nieidealny symbol nieudolności tamtej Chelsea?

Tak naprawdę ten zawodnik spina dwóch szkoleniowców w jedną klamrę. To kontrast jego formy i jego pozycji w drużynie być może najlepiej obrazuje, jaki postęp dokonała już ta drużyna pod batutą Tuchela.

Dlaczego Andreas Christensen gra tak dobrze?

Wydaje się to dziwne, ale sekretem jest zmiana ustawienia. Tylko tyle wystarczyło, by zobaczyć Andreasa Christensena w najlepszej swojej odsłonie. Przejście na grę z trójką obrońców okazało się zbawienna dla tego wciąż młodego zawodnika, którego jeszcze niedawno chciano skreślić w klubie raz na zawsze. Dzięki tej decyzji niemieckiego opiekuna Chelsea Andreas Christensen mógł uwypuklić wszystkie swoje atuty oraz schować wszystkie swoje wady.

Zacznijmy od tych predyspozycji negatywnych. Są nimi postura i też trochę charakter. Nie od dziś wiadomo, że Duńczyk to nie jest masa mięśni. Dlatego w ustawieniu z trójką z tyłu ciężar przepychania się w pojedynkach biorą na siebie Azpiliqueta i Ruediger, dzięki czemu zawodnik ten nie okazuje swojej słabości w tym elemencie, tak jak miało to miejsce w meczu Aston Villą, o którym wspominałem wcześniej. Być może brak siły fizycznej idzie w parze z charakterem i przez to nie potrafił dokonać takiego przeskoku formy, jak to ma miejsce po zmianie formacji.

Jednak plusów u Duńczyka znajdziemy dużo więcej. Pierwsze, co rzuca się w oczy, to gra piłką. Andreas Christensen bardzo dobrze wprowadza ją do gry zarówno, kiedy trzeba grać atak pozycyjny, oraz wtedy, kiedy trzeba rzucić dobrą dokładną piłkę za plecy pomocników drużyny rywala. Kolejnym atutem w grze tworu akademii Chelsea jest szybkość. Pomimo swojego wzrostu jest to zawodnik, który może zaskoczyć niejednego sprintera swoim przyspieszeniem. Jeśli dodamy do tego jeszcze umiejętność czytania gry, aż trudno w to uwierzyć, że notorycznie przesiadywał na ławce stołecznej drużyny. Już wcześniej Antonio Conte mówił przecież o nim jak o obrońcy na co najmniej dekadę w drużynie „The Blues”:

Christensen pokazuje wielką dojrzałość. Mam do niego duże zaufanie i uważam, że jest on przyszłością klubu na 10-12 lat, a także może zostać kapitanem Chelsea Antonio Conte podczas konferencji prasowej w Cobham

Czy miał rację? Sprawdzamy

Od tych słów zdążyło już trochę wody upłynąć w Tamizie, ale chyba zaczynają się spełniać. Świadczyć o tym może… rozpoczęcie ostatniego meczu na ławce rezerwowych. Dlaczego? Ponieważ już dzisiaj Chelsea zagra z Porto w Lidze Mistrzów. W ostatnim meczu ligowym wśród rezerwowych znalazł się też chociażby Mason Mount, a ten młokos gra zawsze wtedy, kiedy „Niebiescy” rozgrywają najważniejsze mecze czy to za Lamparda, czy to za Tuchela. Stąd wniosek, że Niemiec po prostu chciał dać odpocząć zawodnikom najbardziej eksploatowanym w przerwie reprezentacyjnej.

Kolejną ważną przesłanką o przemianie tego duńskiego chłopca w prawdziwego mężczyznę i stopera z krwi i kości jest wybór do drużyny miesiąca Premier League przez WhoScored.com ze średnią ocen 7,35 punktu. To obrazuje najlepiej jego metamorfozę. Pewnie gdyby ktoś w październiku powiedział, że tak będzie, to porządnie najpierw by musiał napracować się nad argumentacją, by przekonać innych.

Liczby potwierdzają to wszystko, co napisaliśmy wyżej – tak można najprościej powiedzieć. Jeśli spojrzymy na wykres poniżej, to będziemy mogli zobaczyć, jak dobrze Andreas Christensen czuje się z piłką u nodze. Wystarczy spojrzeć na dokładność procentową podań krótkich po ziemi – te są na poziomie ponad 90%. Również kiedy trzeba posłać długą piłkę, to Duńczyk nie ma z tym zbyt dużego problemu – skuteczność takiego zagrania na poziomie ponad 70% jest dobrym wynikiem dla środkowego obrońcy.

Choć elementy gry w obronie ma również na przyzwoitym pułapie, to spore jest jeszcze pole do rozwoju na tej płaszczyźnie. Europejskie puchary jeszcze tak nie uwypuklają braków wychowanka Chelsea. Jego liczby w tych rozgrywkach to 71,2% wygranych pojedynków na ziemi i 66,3% w powietrzu. W Premier League zaś te same elementy są na poziomie 50% i 46,2%. To najlepiej obrazuje, ile jeszcze pracy przed Duńczykiem w poprawie gry destrukcyjnej. Bez tego nie zostanie topowym obrońcą. Musi po prostu przybrać trochę masy mięśniowej, by mieć siłę na przepychanki z rywalem.

Andreas Christensen zasługuje na nowy kontrakt

Talizman drużyny? Czy wystarczy na nowy kontrakt?

To, że Chelsea za Tuchela gra kapitalnie w obronie, wiedzą wszyscy. Ten element najbardziej rzuca się w oczy. 15 meczów rozegranych i tylko siedem bramek straconych. Jest to wynik godny pochwały i nie zmienia tego fakt, że ostatnio Mendy wyciągnął pięć razy piłkę z własnej bramki. Był to zdecydowanie wypadek przy pracy. Odkąd londyńczyków objął najlepszy menadżer marca w lidze, aż 12 razy zachowali czyste konto. Dziewięciokrotnie swój udział miał w tym wychowanek Chelsea. Przez to może się wydawać, że pełni funkcję szczęśliwego talizmanu dla drużyny. Podobnie jak John Stones w Manchesterze City.

Takie okoliczności zaczynają podnosić dyskusję o nowym kontrakcie dla Christensena. Przez wiele lat kibice klubu z Londynu uważali, że piłkarz trwa w klubie dlatego, że jest absolwentem tutejszej akademii. Jednak gra Duńczyka pod batutą Tuchela zmieniła ten stan rzeczy. Dziś kibice i eksperci wcale nie chcą, by obrońca opuścił w lecie zespół. Były szkoleniowiec PSG uświadomił wszystkim, ile pożytku może mieć z niego drużyna. O ile w tym momencie nie będzie mocnym punktem przy grze dwoma stoperami, o tyle przy trójce ma wszystko, by być genialny. Jego gra nogami i inteligencja boiskowa dają Chelsea dodatkowe opcje w rozegraniu piłki.

Warto również podkreślić fakt, że Thiago Silva nie będzie już młodszy, a pandemia i jej skutki są odczuwalne dla wszystkich. Dlatego czy nie lepiej jest przekonać wychowanka do pozostania w klubie niż szukać kolejnego obrońcy i wydawać niepotrzebnie pieniądze? Wydaje się, że Marina Granovskaia również dochodzi do takiego wniosku, o czym informuje „The Telegraph”.

*** 

Dzisiejszy mecz z Porto być może będzie kolejnym, w którym Andreas Christensen udowodni swoją postawą na boisku konieczność przedłużenia tego kontraktu. Będzie to mecz z kategorii tych, w których Chelsea będzie musiała prowadzić grę, a jednocześnie uważać na kontry szybkich zawodników ofensywnych drużyny z Portugalii. Brzmi to jak idealna sytuacja dla duńskiego obrońcy.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze