Wszędzie dobrze, ale w domu…Timo Werner wraca do Lipska


Niemiecki napastnik po dwóch sezonach wraca do Bundesligi

10 sierpnia 2022 Wszędzie dobrze, ale w domu…Timo Werner wraca do Lipska
racingpost.com

Gorzej być już nie może. Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że Timo Werner będzie gwiazdą światowego formatu. Wreszcie reprezentacja Niemiec miała bramkostrzelnego napastnika, który oferował o wiele więcej niż jego poprzednicy. W końcu byle kto nie strzela 34 bramek w jednym sezonie. Po Wernera sięgnęła Chelsea i po dwóch sezonach można śmiało rzec – przepaliła pieniądze w piecu. Timo Werner wraca dzisiaj do Lipska, czyli klubu, z którego trafił do niebieskiej części Londynu.


Udostępnij na Udostępnij na

„The Blues” wiele pożytku z niemieckiego snajpera nie mieli. Brzmi to dosyć komicznie, biorąc pod uwagę, że był bezpośrednio zamieszany w zdobycie bramki w co drugim meczu w niebieskiej koszulce. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że jeśli fani Premier League zapamiętają z czegoś Timo Wernera, to z jego rażącej nieskuteczności.

Timo Werner czyli człowiek-pudło

Jeszcze zanim Timo Werner trafił na Wyspy Brytyjskie, z bardzo dobrej strony pokazywał się w barwach VfB Stuttgart i właśnie RB Lipsk. W tym pierwszym zespole stawiał pierwsze kroki w Bundeslidze,występując często na pozycji lewoskrzydłowego. Dopiero gdy na stałe został przekwalifikowany na napastnika – pozycję, na której imponował w drużynach juniorskich – jego talent rozkwitł.

Timo Werner to napastnik dysponujący ogromnym przyspieszeniem. No i przy okazji potrafił strzelać bramki jak na zawołanie. Daleko mu było jednak do napastnika kompletnego. Timo Werner rozkwitł w Lipsku, dlatego że taktyka i gra zespołu była oparta na nim, a kolejni trenerzy ufali mu bezgranicznie. W Chelsea tego nie dostał.

Na początku myślałem, że mogę dalej robić swoje tutaj, ale w ciągu ostatnich kilku miesięcy zostałem sprowadzony na ziemię. W Anglii zawodnicy mają 1,9 metra wzrostu, są brutalni fizycznie i bardzo szybcy – łącznie z obrońcami. To imponujące, jaka intensywność dzieje się w Premier League. Timo Werner

Jeśli czytają to jacyś kibice „The Blues”, pewnie zgodzą się ze mną, że Timo Werner nie był gotowy na Premier League. Przede wszystkim mentalnie. Niemiec bardzo przejmował się kolejnymi zmarnowanymi okazjami – a było ich sporo. W pewnym momencie wydawało się, że nie istnieje sytuacja, której Werner nie byłby w stanie schrzanić. Piłka stojąca na linii bramkowej rywala? Timo Werner strzela w poprzeczkę.

Duże pieniądze i duża presja

Każda kolejna zmarnowana okazja wzniecała burzę w brytyjskich mediach. Jak podstawowy napastnik jednej z najlepszych reprezentacji na świecie może pudłować w tak prostych sytuacjach? Pewność siebie Niemca w pewnym momencie była na tak niskim poziomie, że już przed oddaniem strzału na bramkę rywala wyglądał na przerażonego. A presja ciągle rosła.

Chelsea zapłaciła za Timo Wernera ponad 50 milionów euro, a on zupełnie zawodził. W przeciwieństwie do Kaia Havertza nie pomogło mu nawet zatrudnienie Thomasa Tuchela na stanowisku trenera. Wydawało się, że rodak będzie potrafił odblokować napastnika, by ten nawiązał do tego, co prezentował w Bundeslidze. Nic bardziej mylnego. Timo Werner nie odblokował się, a kolejni kibice Chelsea skreślili go.

Niewykluczone, że presja na napastnikach w Chelsea jest zbyt duża. Timo Werner nie jest jedynym snajperem, któremu nie wyszło w tym klubie. Dość powiedzieć, że ostatnim napastnikiem, który potrafił przebić barierę 20 bramek w sezonie, był Diego Costa. A przecież przez Chelsea przewinęła się masa wybitnych snajperów. Radamel Falcao, Samuel Eto’o, Romelu Lukaku, Gonzalo Higuain, Alvaro Morata czy Fernando Torres.

Sytuacja Timo Wernera przypomina w pewnych aspektach przygodę Fernando Torresa z Chelsea. Hiszpan trafił do Londynu z Liverpoolu jako jeden z najlepszych napastników na świecie, a odszedł jako piłkarz skończony, taki, z którego nie ma żadnego pożytku. „El Niño” w Londynie zablokował się i podobnie jak teraz Werner pudłował na potęgę. Wspólnych mianowników jest więcej, bo również kwota, za jaką obaj panowie trafili do Chelsea, była podobna.

Najwyższy czas się odbudować

Mimo wszystko jedno trzeba Niemcowi oddać – dołożył sporą cegiełkę do triumfu Chelsea w Lidze Mistrzów. Miał problem z trafianiem do siatki, ale jego obecność na boisku była kluczowa. Robił sporo zamieszania i niejednokrotnie stwarzał zagrożenie pod bramką rywala. Czytając opinie kibiców „The Blues”, można dostrzec powtarzające się słowa odnośnie do Timo Wernera: „nie spełnił oczekiwań, ale nigdy nie narzekał, zaciskał zęby i pracował dla zespołu”.

Profesjonalista w każdym calu. Miewał przebłyski, których kibice Chelsea nigdy mu nie zapomną. Niestety, Timo Werner nie pasował do koncepcji trenera Thomasa Tuchela i musiał szukać nowego pracodawcy. Niemiec wraca na stare śmieci, do Lipska i cel jest prosty – odbudować pewność siebie, by stać się pierwszym wyborem trenera na mistrzostwach świata. RB Lipsk na transfer napastnika wydał około 20 milionów euro, a Chelsea zagwarantowała sobie ewentualne bonusy.

Jaka przyszłość czeka Timo Wernera w Lipsku? Wydaje się, że wbrew pozorom Niemiec nie musi być pierwszym wyborem trenera. Domenico Tedesco, prowadzący RB Lipsk, ma do dyspozycji w ofensywie dobrego jak na warunki Bundesligi Andre Silvę i gwiazdę zespołu w postaci Christophera Nkunku. W gotowości do gry pozostają jeszcze Alexander Sorloth i wracający po kontuzji Yussuf Poulsen. Jedno jest pewne – za piękne oczy miejsca w wyjściowym składzie nie dostanie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze